Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

NightKill [miejsce II]

Dla Mary-just-Mary

Nie jestem pewna czy tak nazywa się ten ship...

No i przepraszam za takie opóźnienie.

~×~×~

Killer zapukał w wielkie drewniane drzwi, po czym lekko je uchylił i zajrzał do pomieszczenia.
- Szefie, mam sprawę... - zaczął, jednak urwał widząc, w jakim nastroju jest Nightmare.

Delikatnie mówiąc, władca koszmarów, był wkurzony.
Można nawet śmiało powiedzieć, że wręcz kipiał z wściekłości.

A każdy, chociaż odrobinę myślący sługa wie, że dowódcy takiego jak Night, za wszelką cenę powinno się unikać w czasie jego gorszego nastroju.

Po cichu zaczął się wycofywać, jednak było już za późno.

Doktor Octopus numer dwa, odwrócił się w jego kierunku.
- Czego? - warknął, patrząc na swojego podwładnego spod byka.
- J... Już nic, nie chcę ci przeszkadzać, sze-
W tym momencie ośmiornica błyskawicznym ruchem złapała białego szkieleta swoimi mackami i rzuciła nim o ścianę.

Killer syknął z bólu.

Być może i był sadystą, ale zdecydowanie nie zaliczał się do masochistów.

- Jeżeli przychodzisz bez powodu, to nie myśl, że ot tak to zostawię - wysyczał były strażnik negatywnych emocji. - Musisz ponieść konsekwencje.
- A-ale ja... - zaczął mordeca, jednak nie dane mu było dokończyć, gdyż znów wylądował na ścianie, rzucony w nią przez swojego szefa.

Kiedy w końcu pokryty czarną mazią szkielet skończył wyżywać się na swoim podwładnym, bez słowa wyrzucił go za drzwi i zamknął je z trzaskiem.

Potwór z trudem podniósł się na nogi.
Chętnie zawołałby kogoś aby mu pomógł, ale to nie było w jego stylu. Poza tym, nikt ze znajdjących się na zamku nie przyszedł by mu z pomocą. No może z wyjątkiem tego małego szkielecika z łukiem, który siedział w podziemnej celi...

- Cholerny Nightmare... - mruknął z wściekłością i poczłapał w kierunku swojej kwatery.

Zdecydowanie miał dość wrażeń na ten dzień.

~×~×~

Obudziło go walenie w drzwi.

- Killer, śmieciu! Wyłaź natychmiast! - głos Dusta przebijał się przez kamienne ściany i stalowe drzwi.
Ten to umie się wydzierać...

Nie miał ochoty wstawać.

Obrócił się na drugi bok i zakopał głębiej w kołdrze, całkowicie ignorując wrzaski swojego kompana.

~×~×~

- Kur*a! - Murder z wściekłością walnął pięścią w drzwi.

Wiedział, że jeżeli nie przyprowadzi na śniadanie tego durnia, szef się wścieknie. Już kiedy wysyłał go po nieobecnego potwora, sprawiał wrażenie z lekka zdenerwowanego.
Dust nie miał pojęcia, czemu ich przywódcy tak bardzo zależało na obecności Killera, ale nie miał zamiaru o to pytać.
Chciał jeszcze trochę pożyć.

Gorączkowo zastanawiał się co zrobić.
Wszystkie opcje jakie przyszły mu do głowy, były ryzykowne.

W końcu wybrał mniejsze zło.

- KILLER! - ryknął, wbijając w drzwi serię kości i strzelając w nie blasterami.

Metal z łoskotem opadł na podłogę w sypialni.

~×~×~

Szkielet zerwał się z łóżka jak oparzony.

- Dust, ty kretynie! Pogięło cię? - zapytał, patrząc wściekle na sprawcę zniszczenia jego drzwi, stojącego od niechcenia w wejściu.

Szielet spokojnie odwzajemnił spojrzenie mieszkańca kwatery i z równie stoickim spokojem lekko się uśmiechnął.
- Nie. - odparł pogodnym tonem. - Za to ciebie chyba już tak.

Killer zdębiał.

- Słucham?!
- Tylko szaleńcy i debile pozbawieni mózgu ryzykują olaniem Nightmare'a.

Jeżeli to możliwe, potwór osłupiał jeszcze bardziej.

Więc on przyszedł z polecenia szefa?

Oj.

- Daj mi dwie minuty.

~×~×~

Kiedy we dwóch zjawili się w jadalni, reszta ich "zespołu" właśnie kończyła posiłek.
Oczywiście, nie mogło się obyć bez śmieszków z ich strony...

- Ooo, śpiąca królewna jednak przyszła!
- Brawo rycerzu Dust, udało ci się ją uratować!
- To teraz ten moment z pocałunkiem?
- Hahah, taaak! Dawajcie! Buzi-buzi musi być!

Prawdopodobnie, w tym momencie oba obiekty żartów, rzuciłyby się na nich i wszystko skończyłoby się wielką bijatyką, jednak Nightmare najwyraźniej postanowił interweniować.

- Zamknąć się wszyscy! - wywarczał groźnie, patrząc groźnie na swoich podwładnych. - Skończyliście? To wynosić się stąd. Natychmiast!

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, całą grupkę żartownisiów wywiało.

Dust i Killer popatrzyli po sobie z cieniem niepokoju.
Doskonale zdawali sobie sprawę, że to może skończyć się bardzo źle. Dużo bezpieczniej było przebywać z ich szefem w grupie i to jak największej.
Ale nie było ratunku.
Nie mając innego wyboru, zajęli krzesła i zabrali się za jedzenie.

Murder skończył pierwszy i po wymamrotaniu jakiegoś pożegnania w stronę Night'a, czym prędzej czmychnął w inną część twierdzy.
Przyprowadzony przez niego wcześniej szkielet zaklął w myślach i czym prędzej wpakował sobie do ust połowę bułki. To był zły pomysł.
Kiedy, w końcu, uporał się z przełknięciem zabójczego pieczywa, natychmiastowo zerwał się od stołu i biegiem ruszył w stronę wyjścia.

- Ty tu zostajesz. - rzucił półgłosem jego szef.

Killer znieruchomiał i powoli odwrócił się za siebie.

Ośmiornico-podobny potwór patrzył na niego dziwnym wzrokiem, a po chwili odwrócił go w bok z... z zakłopotaniem?
Odchrząknął i dalej na niego nie patrząc, odezwał się z ledwo wyczuwalną niepewnością.
- Wszystko z tobą w porządku?

Po dłuższech chwili osłupienia, do mordercy dotarło, że pytanie było skierowane do niego.
- Huh? Oh, pewnie. Jest... dobrze? Tak, nawet dobrze. - odparł czując jak plącze mu się język.

Uśmiech, który pojawił się na twarzy Nightmare nie wróżył niczego dobrego.

- To cudownie. Bo będzie jeszcze lepiej, kochanie.

The end...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro