Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część II - 86400


„Kocham cię, gigancie. Dziękuję za wszystko."

* * * *

Chanyeol biegł, a łzy spływały po jego twarzy mieszając się z deszczem, który lał z nieba. Biegł tak szybko jak pozwalały mu na to nogi nie dbając, gdzie idzie, dopiero gdy upadł na kolana w środku parku. Myśl o utracie Baekhyuna nigdy nie opuściła jego umysłu, a on ciągle był nawiedzany przez wspomnienia, jak jego mąż podpisywał papiery rozwodowe i ginął w następnych sekundach.

Chanyeol nigdy nie był w stanie ruszyć naprzód.

Poczucie winy, że nie było go tam dla Baekhyuna i żal, że nie spędzał z nim więcej czasu borykał jego duszę i zastępował jego niegdyś szczęśliwe „ja" nędznym gównem, którym stał się teraz. Miesiące mijały, a uczucia były tak silne jak nigdy, nie pozwalając mu iść do pracy bez bólu. To także spowodowało napięcie w jego relacji z Kyungsoo, na którego twarz nie mógł nawet spojrzeć bez myśleniu o bólu na twarzy Baekhyuna. Po kilku minutach, Chanyeol podniósł się z pozycji klęczącej i rozglądnął po otoczeniu. Wszystko co widział przypominało mu Baekhyuna i nie mógł zrobić nic innego, jak płakać i płakać, aż wypłakał wszystkie łzy i nie miał innego wyboru, jak iść do „domu".

Następny dzień przyszedł i był to pierwszy raz, odkąd Chanyeol nie miał w nocy koszmarów. Gdy otworzył oczy przypomniał sobie, że spał na kanapie. Nie mógł zasnąć z Kyungsoo w jednym łózku bez poczucia winy. Gdy usiadł sprawdził godzinę i zrozumiał, że Kyungsoo wyjechał do pracy. Wstał i poszedł do sypialni, gdzie zobaczył ksiązkę Baekhyuna. Rozerwał ją na pół i rzucił przez pokój. Podniósł ją, a łzy zaczęły spadać po jego policzkach, gdy ponownie czytał notatkę autora śmiejąc się tak samo, jak jego mąż prosił go, żeby to robił. Wtedy to Chanyeol zdał sobie sprawę, że to nie był film, że to było prawdziwe życie, a on był w stanie zakończyć to tak, jak chciał, aby było zakończone.

Grzebiąc w szafie umył się i przebrał, a zanim opuścił swoje mieszkanie po raz ostatni, wyłączył telefon i zostawił go na blacie kuchennym z notką dla Kyungsoo oraz z jego obrączką. Wyszedł z apartamentu, który przysporzył mu tyle bólu... Kiwnął głową i chwytając kurtkę, zamknął drzwi. Następnie opuścił miasto.

"Nie mogę już tego dłużej robić, Kyungsoo. Prawdę mówiąc pragnę rozwodu. Przepraszam. Żegnaj."

* * * *

- Czy rozwód został już zatwierdzony?

- Nie, panie Park, jeszcze tego nie zrobili. Debatowaliśmy, czy mamy to zrobić czy nie. W końcu pański mąż zmarł.

- Możesz to odwołać? To wszystko ułatwi, prawda?

- Tak, proszę pana, ale czy naprawdę pan tego chce?

- Tak, jestem pewien. I chciałbym nadal zatrzymać nasz dom. Zapłacę wszystkie rachunki.

* * * *

Chanyeol wszedł do mieszkania jego i Baekhyuna późnym popołudniem. Wnętrze nie zmieniło się za bardzo od jego ostatniego pobytu, ale zauważalna cisza i ponury nastrój ogarnął dom. Nawet promienie słońca wydawały się bledsze, gdy wpadały przez okna na pastelowych ścianach. Była ta różnica. Ktoś założył „świątynie" na cześć Baekhyuna w salonie i gdy Chanyeol spostrzegł jego zdjęcie, jego oczy wypełniły się łzami, które leciały po jego policzkach. Podniósł zdjęcie jego i Baekhyuna, które wykonano na ich ślubie. Oboje mężczyźni uśmiechali się szczęśliwie w białych garniturach. Stali przy pięknej fontannie, a Baekhyun był zawinięty w ramionach Chanyeola. Chanyeol nigdy nie był w stanie uśmiechnąć się we właściwie sposób, odkąd wyjechał od Baekhyuna ostatni raz. Jego uśmiech był fałszywy i wymuszony.

Jak zaczął odkrywać na nowo swój stary dom zorientował się, że wszystko było uporządkowane i wyglądało, jakby zostało to zrobione niedawno. Po wejściu do pokoju jego i Baekhyuna, kolejna fala wspomnień i emocji pochłonęła go, a on upadł na kolana obok ich starego łóżka. W jego głowie napłynęły w spomnienia, jak zasypiał ze swoim mężem przytulając się i budził się w tej sam sposób. Poczuł poczucie winy, kiedy myślał, że Baekhyun musiał iść spać sam, podczas gdy on wbijał się w klatkę piersiową Kyungsoo. Gdy łzy kapały po jego policzkach, wymamrotał przeprosiny dla Baekhyuna za to, że nie był takim mężem, jakim powinien być.

Gdy spojrzał na szafę zobaczył, że jego ubrania wciąż tam były. Były umyte i starannie złożone tak, jak zrobił to w tamtym tygodniu. Wybrał strój i przebrał się, zanim wrócił do sanktuarium. Ujął urnę Baekhyuna rękami i zaczął gorzko szlochać.

- Jak wyglądam, Baek? Wciąż pamiętam, że to był twój ulubiony strój. Jest w porządku?

Minęło trochę czasu, zanim Chanyeol przestał mówić do Baekhyuna przeżywając wspomnienia i przepraszając za bycie złym mężem. Postanowił wziąć Baekhyuna na spacer do drzewa, gdzie Baekhyun wyrzeźbił dla niego wiadomość. Biorąc scyzoryf i telefon Baekhyuna, wyszedł z domu. Chanyeol przełykał łzy pamiętając wszystkie czasy, które mieli spędzić razem, gdyby nie podjął się pracy w mieście. Kilka minut minęło, zanim zaczął rozglądać się po okolicy przypominając sobie, dlaczego przeniósł się do tego miasta.

- Kocham go, Yeol...

- Wiec go kupmy.

- Ale jest godzinę drogi od twojej pracy.

- Jeśli go kochasz, to nie obchodzi mnie, ile będę dojeżdżał do pracy. To tylko sześćdziesiąt minut razy dwa.

Chanyeol zaśmiał się szydersko myśląc, jak głupi wtedy był. Przypomniał sobie, że zrobił to dlatego, że Baekhyun tak chciał. Baekhyun, jego mąż, jego wszystko, tak chciał i to wszystko, co się liczyło. Obwiniał się za niedotrzymanie obietnicy i sprawianie, że możliwe stało się niemożliwe.

Gdy znalazł się na ścieżkę poszedł w las i stanął przy drzewie, które miało wyryte ich inicjały. Złożył na urnie Baekhyuna pocałunek i wyciągnął telefon męża, rozszyfrowując wiadomość, która została wyrzeźbiona miesiące temu. Niekontrolowany płacz targnął Chanyeolem, gdy rozszyfrował ją i wyszeptał w powietrze prośbę o przebaczenie. Gdy Chanyeol się uspokoił, słońce zaczęło zachodzić. Chwycił scyzoryk i używając telefonu Baekhyuna jako tłumacza, wyrył swoją wiadomość w kodzie binarnym tuż pod pierwszym komunikatem. Ukończył rzeźbę z ich inicjałami i wrócił do domu z Baekhyunem w jego ramionach.

" 01010011 01101111 00100000 01100001 01101101 00100000 01001001 P.C. & P.B. "

Chanyeol spał dobrze tej nocy. Emocje opróżniły go z całej energii, gdy upadł na łózko jego i Baekhyuna. Spał po swojej stronie łózka, jednocześnie trzymając poduszkę swojego męża w objęciach. Zapach Baekhyuna wciąż wypełniał poduszkę i koc.

Tej nocy nie był nawiedzany przez koszmary, ale był witany przez Baekhyuna, który dał mu prawdziwy uśmiech i uścisk, chowając głowę w obojczyk Chanyeola. Zaraz po tym złożył na jego ustach delikatny pocałunek.

- Zawsze będę cię kochać, gigancie. Nawet, gdy odejdę.

* * * *

Następnego dnia Chanyeola obudził dźwięk deszczu bębniącego w okna. Padało dosyć monco, a niebo miało nudny odcień szarości. Gdy wstał z łózka, jego zmysły zaalarmowały go o przyjemnym zapachu dochodzącym z dołu. Skierował wzrok na schody i usłyszał kroki w salonie. Ktokolwiek to był z pewnością usłyszał Chanyeola, ponieważ kroki były coraz głośniejsze. Gdy nawiązali kontakt wzrokowy, Chanyeol mruknął z zakłopotaniem:

- Cześć.

A druga osoba po prostu spojrzała na niego z szyderstwem, biorąc swoje rzeczy i wychodząc przez drzwi.

- W kuchni jest jedzenie. Gdy zjesz, pomóż mi posprzątać.

- Luna, czekaj!

To Luna przygotowała sanktuarium dla Baekhyuna. Była osobą, która ugotowała mu śniadanie i która posprzątała dom. Ona pozostała w tyle, nawet jeśli Baekhyun odszedł, ona nigdy nie opuściła jego boku. Rzeczywistość sytuacji uderzyła Chanyeola mocniej, niż ciężarówka, kiedy zorientował się, że płacze przez nadmiar poczucia winy i wstydu. Baekhyun odszedł tam samo jak Luna w tym momencie. Nagle i bez słowa.

* * * *

Chanyeol spędził resztę dnia jedząc śniadanie z Baekhyunem i sprzątając. Powiedział swojemu mężowi, że już nigdy go ponownie nie zostawi i będzie takim mężem, jakim powinien być od samego początku. Miał zamiar być tym Chanyeolem, w którym zakochał się Baekhyun. Zamierzał prosić go o przebaczenie.

Było wczesne popołudnie, kiedy Chanyeol zadecydował, że chce przygotować Baekhyunowi jedzenie z restauracji, która odkrył i do której zawsze chciał zabrać swojego męża. Wsiadł do autobusu ze zdjęciem Baekhyuna w swojej torbie. Jazdy tam i z powrotem były długie ze względu na korek. Gdy dojechali, było późne popołudnie. Chanyeol zadecydował, że pójdzie na zakupy, podczas gdy stolik dla dwojga czekał zarezerwowany w restauracji.

Spacerując ulicami miesta spojrzał na palec, gdzie była jego obrączka i zamknął oczy przypominając sobie dzień ich ślubu. Jak szczęśliwi byli razem jako małzeństwo. Chanyeol poczuł wilgotną strużkę na jego twarzy i otworzył oczy nie wiedząc, czy były to jego łzy, czy deszcz. Spojrzał na pierścionek mrucząc kolejne przeprosiny i tłumiąc łzy. Był zbyt zajęty przepraszaniem Baekhyuna, że nie zauważył, że przekracza tory kolejowe. Jasne światło, głośny gwizd i krzyki pieszych wokół niego przyprowadziły go z powrotem do rzeczywistości, ale było już za późno. Jak Chanyeol spojrzał na strugę jasnego światła, zobaczył Baekhyuna w świetle. Był ubrany tak, jak w dniu ich ślubu z uśmiechem na twarzy. Zauważył, że Baekhyun coś mówi i wiedział, że dostał drugą szansę na nowy początek. Coś, co było początkiem czegoś, gdzie mógłby spędzać dni z jedyną osobą, którą kochał.

- Kocham cię, Baekhyun.

Mówiąc te słowa miał na myśli teraz więcej, niż kiedykolwiek przedtem. Chanyeol wyciągnął ręce po swojego męża i zamknął oczy, uśmiechając się.

* * * *

Chanyeol obudził się w łóżku jego i Baekhyuna słysząc śpiew ptaków i czując ciepłę promienie słońca. Przetarł oczy rozglądając się po nasłonecznionym pokoju. Został oderwany od zmysłow, kiedy usłyszał otwieranie drzwi i spojrzał w tamtą stronę. Uśmiechnął się szeroko gdy zobaczył, kto stoi za drzwiami. Wyglądał tak, jak wtedy, kiedy spotkali się po raz pierwszy, trzymając w dłoniach tacę ze śniadaniem i dwoma kawami zrobionymi w ten sposób, jaki lubili. Gdy ustawił tacę na stoliku podszedł do Chanyeola i owinął go ramionami, ciągnąć go do pocałunku, za którym tęsknił tak bardzo. Kiedy się od siebie oderwali, Baekhyun spojrzał na niego uśmiechając się i wiedząc, że to jest to zakończenie, którego chcieli oboje.

- Dzień dobry, mój gigancie.

- Czy to jest prawdziwe, Baek?

- To jest tak prawdziwe jak tylko chcesz, aby było.

Chanyeol ujął twarz Baekhyuna w dłonie i dał mu jeszcze słodki pocałunek, a uśmiech już nigdy miał nie opuścić jego twarzy.

To, myślał Chanyeol, było dla niego rzeczywistością i to wszystko, co się liczyło.

- Jestem w domu, Baek. Nareszcie jestem tam, gdzie należę.

- Witaj w domu, Yeol.

- Tak... W domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro