Biedny...
A- Arsenii
J- Ja
I- Igor (jakiś nowy Ukrainiec co spierdolił przede mną i Hanią xD)
A- MARISHAAAAAAA!
J- No pls pomocy COOOO!?
A- *podchodzi* Chodź
J- nie spierdalaj nigdzie z tobą nie idę
A - No choooodź
J- Nie pedofilu
A- *zamienią się w diabła demona szatana Lucyfera beelzebuba Asmodeusa i behemotha* *ciągnie mnie za rękę do I*
J- ZOSTAWWWWW!
A- zamknij się
J- 😭😭😭
*Dochodzimy do I i stoję tak przy nich a A trzyma mnie za reke*
J- Puść mnie
A- nie bo uciekniesz
I- *pierdolenie po ukraińskiemu nie zrozumiałam nic*
J- IGOR! COS PO POLISZ PIERDOLISZ?
I- nie
A- *pociągnął mnie bliżej do I*
J- POJEBALO?! *zaczęłam się z nim bić, założyłam mu dźwignie i chciałam wywalić ale sama się prawie wywaliłam i w końcu A mnie trzymał tak że się ruszyć prawie nie mogłam* Igor pls weź go pls pls
I- ???????????????
J- no to poradzimy sobie inaczej *ugryzlam A w rękę aż do krwi 😏 małe jest agresywne*
A- aaa! *puścił mnie*
J- weź mnie więcej nie próbuj dotykać
*potem i tak się bilismy*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro