Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - pierwsza randka

Louis był strasznie zdenerwowany. Niedługo miała odbyć się jego pierwsza randka w życiu i nie mógł nic poradzić na swoje nerwy. Nie wiedział co ma założyć, jak ma się zachowywać, nie wiedział nic. Jedyne co wiedział, to że Harry miał po niego przyjechać o dziewiętnastej i zabrać go na randkę. Nie powiedział nic więcej.

Dlatego Louis stał przed swoją szafa już trzydzieści minut i w dalszym ciągu nie wiedział co ubrać. Zastanawiał się czy może wypada ubrać coś bardziej eleganckiego czy może luźnego. Harry zostawił go bez żadnych szczegółowych informacji i był kompletnie zagubiony.

– Niech cię szlag trafi, Styles – wymamrotał Louis i złapał w dłoń pare ciemnych spodni. Tych spodni, w których jego tyłek wyglądał najlepiej. Wybrał do tego wygodną bluzkę z adidasa, która była cała czarna i wyglada dosyć elegancko. Nie wiedział dokąd zabiera go Harry, ale musi być przygotowany na wszystko. Ułożył jeszcze odpowiednio włosy, aby nie wyglądały jak nieuporządkowany bałagan, ale jak chaos, nad którym miał całkowitą kontrole.

W końcu o godzinie dziewiętnastej usłyszał dzwonek do drzwi. Poczuł, jak jego żołądek zaciska się z nerwów. Louis nie wiedział czy jest bardziej poddenerwowany, czy podekscytowany. To była jego pierwsza randka i zdecydowanie nie wiedział czego się spodziewać, ale był całkiem ciekawy przebiegu wydarzeń.

Sztywnym krokiem podszedł do drzwi i uchylił drewnianą powierzchnie. Na ganku zobaczył Harry'ego, który wyglądał niesamowicie przystojnie. Znaczy, Louis zawsze uważał Stylesa za przepięknego, jednak w tamtej chwili nie mógł oderwać wzroku. Biała koszula w samochodziki idealnie leżała na jego szerokiej klatce piersiowej, a długie nogi zasłoniete były ciemnymi spodniami. Długie włosy, który Louis zawsze widział rozpuszczone, związana były w małego koka i cóż, Harry wyglądał gorąco w skromnej opinii Tomlinsona.

Ciche chrząknięcie wybudziło szatynka z transu i wywołało na jego policzkach czerwone plamy, kiedy zobaczył zadowolony uśmiech na twarzy Harry'ego.

– Cześć? – zapytał cicho niebieskooki i spuścił spojrzenie na swoje vansy. Czuł się zażenowany czujnym spojrzeniem Harry'ego, które wypalało dziurę w jego ciele.

– Cześć, Lou. – Harry uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców dużego słonecznika z czerwona kokardką na łodydze. – Proszę, to dla ciebie.

Louis uśmiechnął się, będąc rozczulonym uroczym gestem Harry'ego. Nie pamiętał kiedy ostatni raz dostał kwiaty. Nie pamiętał czy kiedykolwiek dostał kwiaty i gest zielonookiego mężczyzny był przemiły.

– Dziękuje – wymamrotał z rumianymi policzkami i przyjął podarunek od loczka. Automatycznie przyłożył kwiatka do nosa i zaciągnął się delikatnym zapachem. – Jest śliczny – dodał i odsunął się z przejścia, aby wpuścić Stylesa do środka. – Poczekasz na mnie? Wsadzę tylko do wody i możemy iść.

Harry pokiwał głową i przekroczył próg domu. Poczuł ulgę, kiedy zobaczył, że kwiat podoba się Tomlinsonowi. Kiedy Louis skierował się do kuchni, loczek wykorzystał okazje, aby przyjrzeć się niebieskookiemu. Wyglądał przepięknie. Chociaż miał na sobie najzwyklejsze ubrania, Harry uważał go za najpiękniejszego mężczyznę. Podobały mu się włosy, które szatyn zawsze miał w nieładzie i krystalicznie niebieskie oczy, które miały w sobie coś magicznego. Jego uwadze nie uszły ciasne spodnie, które idealnie opinały się na nogach i pupie szatyna. Jednak Harry nie chciał wyjść na zboczeńca i szybko odwrócił wzrok.

– Możemy iść – oznajmił Louis, kiedy wrócił do przedpokoju i zatrzymał się przed Harrym.

– W takim razie zapraszam. – Na twarzy loczka pojawił się szeroki uśmiech i pierwszy wyszedł z domu, aby Louis mógł spokojnie zamknąć drzwi. – Ślicznie wyglądasz – dodał, kiedy szatyn schował klucze i podszedł do niego. Harry spojrzał na Tomlinsona i uśmiechnął się szeroko, kiedy zobaczył nieśmiały uśmiech.

– Dziękuje – Louis był naprawdę skrępowany. Nie wiedział co miał mówić, robić i jak się zachowywać. – Ty również całkiem nieźle się prezentujesz.

Harry zaśmiał się zatrzymał przy samochodzie.

– Dziękuje, starałem się. – Styles otworzył drzwi od strony pasażera i zaprosił gestem dłoni Louisa. – Powóz czeka.

Z gardła szatyna uciekł cichy chichot, kiedy zobaczył jakim dżentelmenem jest Harry. Wiedział, że loczek jest dobrze wychowany, ale nie spodziewał się, że aż tak. Pokiwał tylko głową i wsiadł do auta. Od razu zapiął pas i poczekał na kierowcę.

– Powiesz mi gdzie mnie zabierasz? – zapytał, kiedy Harry usiadł za kierownicą i uruchomił silnik.

– Nic z tego. To niespodzianka i każda randka nią będzie. – Styles spojrzał na niebieskookiego i puścił mu oczko, będąc zadowolonym z samego siebie. Udało mu się namówić tego pięknego człowieka na spotkanie i w dodatku naprawdę postarał się przy każdej randce.

Louis prychnął cicho pod nosem, nie czując wielkiej satysfakcji z odpowiedzi Harry'ego. Założył ręce na klatce piersiowej i spojrzał w okno.

– Ja – zaczął powoli niższy mężczyzna, kiedy w samochodzie zapanowała chwilowa cisza – nie bardzo wiem co mam robić – wyznał. – To moja pierwsza w życiu randka i naprawdę nie wiem jak się zachować. – Wzrok niebieskookiego przez cały czas utkwiony był w widokach za oknem. Czuł się głupio, kiedy mówił o takich rzeczach. Co prawda, randki nie były mu do niczego potrzebne, ale czuł się zwyczajnie zawstydzony, że nigdy na żadnej nie był.

Całe zdenerwowanie wyparowało, kiedy poczuł ciepłą dłoń na swoim kolanie. Od razu spojrzał na rękę Harry'ego, która ostrożnie gładziła jego nogę.

– Nie denerwuj się, Lou. – Harry spojrzał na niego przelotnie, po czym ponownie skupił się na drodze. – O wszystko zadbam, a ty po prostu bądź sobą, w porządku?

Słowa i sposób w jaki mówił Harry, sprawiły, że trochę się uspokoił. Widział, że Harry'emu naprawdę zależy i postanowił oddać się chwili. Miliony ludzi chodzi na randki i żyją.

– W porządku.

– Cieszę się. – Harry uśmiechnął się, dzięki czemu Louis mógł zobaczyć jeden dołeczek. I to spowodowało, że na jego twarzy również pojawił się uśmiech. – Zaraz będziemy na miejscu – dodał Styles i zatrzymał się na czerwonym świetle.

– Mam się bać? – zapytał żartobliwie szatyn. Jakimś dziwnym trafem ufał loczkowi i nie obawiał się. Tyle razy z nim rozmawiał i spędzał czas w księgarni, że naprawdę w jakiś dziwny sposób przyzwyczaił się do jego obecności.

– Nigdy. – Styles zaśmiał się krótko i zatrzymał samochód przed halą. Louis zmarszczył brwi i odpiął pas. – Już jesteśmy.

– Hala sportowa? – Tomlinson spojrzał zdziwiony na zielonookiego. Louis musiał przyznać, że nigdy nie był w środku, ale dużo razu mijał ten budynek i nie wyglądał jakoś specjalnie.

Styles wzruszył tylko ramionami i wysiadł z samochodu, tylko po to, aby szybko obejść go i otworzyć drzwi dla Louisa.

– No chodź, chodź. – Loczek uśmiechnął się i wystawił dłoń w kierunku szatyna. – Mam nadzieje, że ci się spodoba.

Louis delikatnie złapał za rękę Harry'ego i wysiadł z auta. Dał się całkowicie prowadzić loczkowi, do momentu, w którym zatrzymali się w środku budynku. Na twarzy Tomlinsona pojawił się nerwowy uśmiech.

– Harry? – szepnął cicho szatynek i mocniej ścisnął dłoń wyższego mężczyzny. – Ja nie umiem jeździć - dodał, kiedy jego wzrok zatrzymał się na wypożyczalni wrotek.

Szatyn widział pusty tor, który znajdował się za stoiskiem. Sam nigdy nie jeździł, ale widział w telewizji ludzi, którzy robili naprawdę imponujące rzeczy i od razu poczuł się głupio. Wiedział, że jak tylko założy na nogi wrotki, wywali się i zrobi z siebie pośmiewisko przed Harrym.

– To nic, Lou. – Harry zaśmiał się i ścisnął jego dłoń. – Nauczę cię. Mamy cały tor dla siebie i nie musisz zawracać sobie niczym głowy.

Louis spojrzał na zielonookiego i niepewnie skinął głową. Nigdy nie pomysł, że będzie jeździł na wrotkach. Przez myśl mu nie przeszło, że pewnego dnia zostanie zaproszę w tak nietypowe miejsce, jednak podobało mu się to. Pomimo małych niepewności, że prawdopodobnie nie zrobi ani jednego kroku, to Harry zrobił mu dużą niespodziankę.

– Chodź, musimy wypożyczyć wrotki. – Harry uśmiechnął się i poprowadził Louisa do stoiska. Po podaniu numeru buta i odebraniu sprzętu, Louis usiadł na ławce. Jego wzrok utkwiony był w białych wrotkach, które postawił przed sobą. Z jednej strony czuł strach przed założeniem ich, bo nigdy nie jeździł na niczym podobnym, ale z drugiej strony czuł ekscytacje. To było coś nowego, coś rzadkiego i takiego innego.

– Pomóc ci? – Harry kucnął przed siedzącym Louisem i spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.

– Nie musisz – Louis pokręcił głową i odwzajemnił gest. – Po prostu troszkę się denerwuje.

– Nie ma czym. Zobaczysz, że szybko się nauczysz i jeszcze nie raz tu przyjdziesz. – Harry posłał szatynowi pocieszający uśmiech i poczekał, aż ubierze wrotki. Widział lekki stres w jego oczach i bawiło go to troszeczkę, ale tylko troszeczkę. Styles nie miał zamiaru dopuścić, aby Louis upadł i zbił sobie cokolwiek. – Gotowy?

Louis pokiwał głową i na chwiejnych nogach podniósł się z ławki. Przewidywał, że już przy pierwszym kroku upadnie i zbije sobie tyłek czy kość ogonową. Jego dłoń mocno zacisnąłem się na poręczy, kiedy małymi krokami kierował się do wejścia na parkiet. Zatrzymał się jednak po dwóch krokach i pokręcił głową.

– Nie wejdę tam – oznajmił i założył ręce ma klatce piersiowej. – Zabije się na tych wrotkach.

Harry zaśmiał się i złapał za dłoń niższego.

– Nie dramatyzuj, Lou. – Loczek ścisnął rękę niebieskookiego i delikatnie pociągnął. – Nauczę cię – dodał, a jego uśmiech poszerzył się, kiedy Louis westchnął i wykonał krok do przodu.

Harry poczuł, jak palce niższego wzmocniły uścisk na jego dłoni, ale pozwolił na to. Jeżeli to miało sprawić, że Louis wejdzie razem z nim na parkiet, to nie widział problemu.

– Umiesz jeździć na łyżwach? – zapytał loczek, kiedy powoli wprowadził szatyna na parkiet. Tomlinson pokiwał głową i przygryzł wargę w konsternacji. – To pomyśl sobie, że masz na nogach łyżwy, w porządku? I wykonuj podobne ruchy.

Louis podniósł spojrzenie i przyjrzał się Harry'emu. Jego zielone oczy z uwagą wpatrywały się w jego twarz, a dłoń w dalszym ciągu złączona była z jego własną. Nie był do końca przekonany czy to dobry pomysł, ale Louis posłuchał loczka i wykonał pierwszy i bardzo niepewny ruch.

– Jadę tuż obok ciebie. Jakby coś, to polecimy razem – mruknął żartobliwie Harry, kiedy obserwował poczynania Louisa, który nieśmiało i bardzo ostrożnie wykonywał małe ruchy.

– Pocieszjące – mruknął szatyn i mocniej ścisnął dłoń loczka, kiedy zachwiał się na boki. – Skąd pomysł, żeby zaprosić mnie na wrotki? – zapytał, mając nadzieje, że rozmowa z czarującym Harrym odwróci jego uwagę od jazdy. Tomlinson był podekscytowany jazdą i ciepłą dłonią Harry'ego, ale jednoczenie zżerał go stres.

Styles delikatnie wzruszył ramionami i na moment spojrzał na drewniany parkiet.

– Pomyślałem, że miło będzie zabrać cię w jakieś spokojne i rzadko odwiedzane przez ludzi miejsce – wyjaśnił po chwili i posłał Louisowi delikatny uśmiech. – Nie chciałem, żebyś czuł się bardzo zestresowany.

Na twarzy Louisa pojawił się uśmiech, kiedy usłyszał Stylesa. Poczuł się naprawdę miło, kiedy Harry pomyślał, że to jego pierwsza randka i robił wszystko, żeby czuł się dobrze.

- To bardzo miłe, dziękuje. - Tomlinson podniósł głowę i spojrzał w oczy Harry'ego. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął całkiem płynnie jechać do przodu i to bez większej pomocy Harry'ego. Jednak moment, w którym szatyn zatracił się w łagodnej zieleni tęczówek bruneta był przełomowy. Ta mała chwila nieuwagi sprawiła, że jego lewa noga dziwnie wygięła się i pociągnęła go w stronę podłogi.

Kiedy poczuł, że jego tyłek i plecy zderzyły się z drewnianymi panelami, przypomniał sobie o Harrym, który nadal trzymał do za rękę. Chcąc, nie chcąc, loczek wylądował na szatynie, który zaśmiał się głośno. Z boku musiało to naprawdę zabawnie wyglądać, kiedy Louis leżał i śmiał się z ciałem Harry'ego na sobie, który zaczerwienił się.

– Przepraszam – wydukał speszony Styles i podparł się na dłoniach, żeby spojrzeć na uśmiechnięta twarz Louisa. – Nic ci nie jest? – Pomimo, że zielonooki czuł się troszeczkę skrępowany sytuacja, nie mógł zmusić się do wstania. Wpatrywał się jak zaczarowany w twarz swojego zauroczenia. Chciał zapamiętać ten głośny i zaraźliwy śmiech, i urocze zmarszczki, które pojawiały się w kącikach jego oczu. Gdyby Harry miał wybrać jeden obiekt, który podziwiałby do końca życia, zdecydowanie wybrałby Louisa.

– Nie - szatyn pokręcił głową i uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Jest mi całkiem wygodnie – dodał, kiedy zobaczył rumieniec na twarzy Harry'ego. – Krępuje cię ta sytuacja?

– Że niby mnie? – Harry pokręcił głową i zaśmiał się. – Jest tu strasznie gorąco, Tomlinson – dodał, i przymrużył oczy, kiedy poczuł jak palec Louisa dźga jeden z jego dołeczków w policzkach.

Przez moment między dwójka zapanowała cisza. Spokojna cisza, która odgrodziła ich od muzyki, która cicho grała z dużych głośników. Była tylko ich dwójka i magiczny moment, kiedy ich oczy spotkały się, wywołując poczucie spokoju. Twarz Harry'ego była tak blisko, że Louis mógł dostrzec ciemniejszy odcień zieleni w jego oczach i dokładnie przyjrzeć się dużym i pulchnym wargą, które były apetycznie zaczerwienione.

– Um – Harry odchrząknął i niechętnie odwrócił wzrok od niebieskich oczu. – Pomogę ci wstać, Louis – dodał i niezgrabnie podniósł się z drobnego ciała szatyna, po czym podał mu rękę. Z zadowoleniem zauważył, że tym razem, to na twarzy Tomlinsona pojawił się rumieniec.

– Dziękuje. – Louis uśmiechnął się i podniósł z pomocą loczka. – A teraz, weź się w garść i naucz mnie jeździć, Styles. Chce być mistrzem – oznajmił zadowolony szatyn, kiedy ponownie złapał za dłoń Harry'ego.

O dziwo szatyn naprawdę polubił to uczucie.

▪️▪️▪️

Nad miastem zapanował przyjemna noc. Chłodne powietrze, które wpadało do samochodu przez otwarte okno, uderzało w twarz szatyna i łagodziło jego rumieńce zmęczenia. W tle leciała cicha muzyka, którą Harry włączył od razu po odpaleniu silnika.

Od czasu do czasu wymieniali krótkie rozmowy, jednak zdecydowanie woleli poddać się chwili i przyjemnej atmosferze, która zapanowała w samochodzie. Była taka sama cisza, kiedy zielonooki odprowadził szatyna pod drzwi domu.

– Powiem ci, Styles, że było całkiem miło. – Louis uśmiechnął się i odwrócił się do Harry'ego.

– Oh, naprawdę? – Harry uśmiechnął się i spojrzał na swojego towarzysza. – Czyli dasz się namówić na kolejna randkę, czy mam paść na kolana i błagać o spotkanie? – dodał żartobliwie, a jego uśmiech poszerzył się, kiedy światło latarni ujawniło czerwone policzki szatynka.

– Do tego jeszcze dojdziemy – wymamrotał Tomlinson, po czym szybko zmienił temat. – Ale nie. Wystarczy, że pojawisz się w moich drzwiach w następna sobotę i zapewnisz miły wieczór.

Harry zaśmiał się i pokiwał głową.

– Tym razem dopilnuje, aby twój tyłek nie ucierpiał. – Styles nachylił się i spojrzał w niebieskie oczy. – Dziękuje, że się zgodziłeś. Naprawdę dobrze się bawiłem.

Louis nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Był naprawdę szczęśliwy.

– Ja też, Harry. – Tomlinson wyciągnął klucze z kieszeni. – To do zobaczenia w przyszła sobotę? – zapytał niepewnie i spuścił wzrok na swoje buty.

– Nie myśl sobie, że nie wpadnę do ciebie do pracy - rzucił Harry i nachylił się, aby złożyć drobny pocałunek na policzku szatyna. – Będę o tej samej godzinie w przyszła sobotę – dodał i z zadowoleniem przyglądał się błyszczącym oczom Louisa.

Oczarowany Tomlinson pokiwał głową i otworzył drzwi.

– Śpij dobrze, Lou. – Harry poczekał, aż szatyn zniknie we wnętrzu mieszkania i pomachał na pożegnanie.

– Dobranoc, Harry.

Louis nie wiedział co się z nim działo, ale był naprawdę zadowolony z randki i czuł wypełniające go szczęście.



________________________

trochę się stresuje dodając ten rozdział, haha... mam nadzieje, że się spodoba i obiecuje, że następne randki będą dużo bardziej ciekawsze ✌️

miłego wieczorku xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro