Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Lina

Nie jestem dzieckiem, nie jestem dzieckiem, nie jestem dzieckiem – te słowa ciągle krążyły w mojej głowie. Nie powinnam tak mówić do siostry, ale nie ważne jak bardzo bym chciała nie mogłam zapomnieć tego co się stało. To nie była jej wina, że Lucia została ranna jednak moje serce wiedziało, że po części to Laura za to odpowiada. To ona nas tu sprowadziła i to ona przejęła rodzinny interes a mogłyśmy żyć sobie bezpiecznie daleko stąd.

Wyszłam z sali, kiedy rozmowa potoczyła się w kierunku, który mało mnie obchodził. Musiałam trochę odetchnąć a nie mogłam tego zrobić przy trójce ludzi, którzy mieli ze sobą więcej wspólnego niż ze mną. Nie miałam im tego za złe, bo w przeciwieństwie do nich nie obchodziło mnie to, ile osób skrzywdzą, czy jak to zrobią. Może byłam też samolubna, że chciałam żyć w swojej bańce, ale tylko tak udawało mi się nie oszaleć.

Wyciągnęłam z kieszeni spodni drobne które dostałam od czekającego przed salą ochroniarza. Było mi wstyd, że nie mam przy sobie pieniędzy, ale on spojrzał na mnie tak jakby rozumiał, że w takiej sytuacji ludzie o tym nie pamiętają.

Automat stał na samym końcu korytarza tuż przy windach, ale i tak miałam dobry widok na drzwi. Wystarczyło zrobić kilkanaście kroków i już było się w środku. Wrzuciłam pieniądze i nacisnęłam odpowiednie przyciski. Maszyna zarzęziła jednak nie wydała nic tego co chciałam.

- Nie. – uderzyłam dłonią w szkło jakby to ono odpowiadało za wszystko. – Dawaj mi kurwa sok. – warknęłam uderzając jeszcze kilka razy.

Rzadko kiedy traciłam nad sobą panowanie, ale teraz byłam wściekła. Na siebie, że okazałam brak szacunku mojej siostrze a przecież rodzina była dla mnie wszystkim. Chociaż nie pamiętałam rodziców Laura mi o nich opowiadała wiedząc, że mi ich brakuje a ja jej się tak odpłacałam.

Powinnam tam wrócić i ją przeprosić. Znowu. Brakowało nam tej codzienności, w której to ja zajmowałam się domem a one chodziły własnymi ścieżkami. Odpowiadało mi to, bo wtedy nie musiałam wiedzieć co robią i z kim. Tyle myśli kotłowało się w mojej głowie, że już nie mogłam tego ogarnąć. W jednej chwili myślałam źle o siostrze a w następnej chciałam ją przeprosić. Muszę w końcu się ogarnąć i się zdecydować, bo tak dalej być nie może.

- Zły dzień? – wzdrygnęłam się słysząc obcy głos obok mnie.

- A są jakieś dobre? – zapytałam podnosząc na niego wzrok.

Stał przede mną młody mężczyzna, który mógł mieć góra trzydzieści lat i patrzący na mnie z zaciekawieniem. Miał czarne niczym heban włosy a w dodatku te oczy w podobnym odcieniu które przywodziły mi na myśl anioła śmierci.

- W sumie chyba każdy dzień jest dobry jak się człowiek postara. – zaśmiał się nie spuszczając ze mnie wzroku.

Czułam się dziwnie, kiedy tak na mnie patrzył. Jakby mnie znał i to bardzo dobrze jednak jego twarz niczego mi nie mówiła co tylko bardziej wprawiało mnie w dziwne samopoczucie. Przeczesywałam całą swoją pamięć w poszukiwaniu tej twarzy, ale przecież gdybym spotkała kogoś tak wyróżniającego się od razy bym go zapamiętała. Trudno byłoby zapomnieć tak ciekawego człowieka, zwłaszcza że jako jeden z nielicznych rozmawiał ze mną tak jakby się nie obawiał mojej siostry.

- Nie spotkaliśmy się jeszcze. – oświadczył jakby czytał w moich myślach.

- Tak mi się właśnie zdawało. – posłałam mu nieznaczny uśmiech.

Odwróciłam się do automatu patrząc na napój, którego w tej chwili potrzebowałam a nie mogłam mieć. Westchnęłam wiedząc, że będę musiała wrócić do sali i poprosić siostrę o pieniądze, bo te które dostałam nie wystarczą na kolejny.

- Może pomogę? – zapytał i nie czekając na moją odpowiedź wrzucił kilka drobnych do automatu.

Nie zdziwiło mnie to, że wcisnął ten sam guzik co ja wcześniej. Nie wiem jak długo mnie obserwował, ale nie podobało mi się to. Nic mi się w nim nie podobało.

- Laura wie o twojej wizycie? – zapytałam ciekawa co na to odpowie. Miałam na końcu języka kolejne pytanie jak udało mu się dotrzeć do tego miejsca, skoro nikt nie miał do niego wstępu, ale się powstrzymałam.

- Nie. – powiedział wyciągając z szuflady szklaną butelkę, którą od razu mi podał. – Ale coś mi się zdaje, że mnie nie zdradzisz.

Nie powinno się brać o nieznajomych rzeczy niewiadomego pochodzenia nawet jeśli zostały chwilę wcześniej wyciągnięte z automat. Jednak dzisiaj postawiłam na szaleństwo i wyciągnęłam dłoń po butelkę, a kiedy nasz dłonie zetknęły się na chwilę poczułam jakby moje ciało przeszedł prąd.

- Dziękuję. – pomachałam butelką maskując uśmiechem to co czułam.

- Nie ma za co. – odpowiedział w ten sam sposób jakby tego nie poczuł co przyjęłam za dobrą monetę. Nie potrzebowałam na karku dyszącego faceta, który by mnie ograniczał nawet jeśli poczułam dziwne przyciąganie do niego. Chciałam żyć po swojemu i nigdy z tego nie zrezygnuję. Dla nikogo.

Chciałam odkręcić butelkę, ale i w tym mnie wyręczył. Wyjął ją z moich dłoni, przekręcił i oddał mi z powrotem.

- Zawsze robisz to co ci się podoba nie pytając nikogo o zdanie? – spojrzałam na niego zmrużonymi oczyma, ale pociągnęłam łyk zimnego soku.

- Czasami, jeśli chcę. – odparł krocząc obok mnie.

- To niebezpieczne. – wymamrotałam. – A jak komuś się to nie spodoba?

- Czym jest życie bez odrobiny szaleństwa. – zaśmiał się zatrzymując przy drzwiach.

Najwyraźniej stojący na korytarzu ochroniarze nie zatrzymali go, ponieważ został rozpoznany. Byłam ciekawa jak przebiegnie dalszy ciąg jego pobytu tutaj i czy moja siostra wie o jego obecności. Jednak od razu naszła mnie odpowiedź, bo gdyby tak nie było nie dotarłby aż do tego miejsca.

- Gotowy na spotkanie ze śmiercią? – zapytałam tak poważnym tonem, że spojrzał na mnie zaskoczony. Nie mogąc się powstrzymać wybuchłam śmiechem zakrywając jednocześnie usta dłonią. Nie mogłam uwierzyć, że takiego mężczyznę można czymś zaskoczyć. – Twoja mina jest bezcenna.

- Wiesz, jak zaskoczyć człowieka.

- Nie zdawałam sobie sprawy, że da się ciebie zaskoczyć.

- Też tak myślałem. – powiedział a następnie spojrzał na całe moje ciało jakby rozwiązywał jakąś dziwną zagadkę. – Życie potrafi płatać figle.

Chciałam ciągnąć tą rozmowę, która wydawała mi się taka normalna jednak mężczyzna pchnął drzwi do sali a tym samym zakończył nasze spotkanie. Zrozumiałam przekaz i od razu weszłam przez drzwi.



Laura

Siedziałam przy siostrze aż do momentu, kiedy zasnęła zmęczona. Jej okaleczona dłoń spoczywała na pościeli, ale walczyła. Lekarz był dobrej myśli, ale to nie znaczy, że to koniec. Lucię czeka bardzo długa droga, aby wrócić do normalności, ale czułam, że wszystko będzie dobrze. Jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas na pewno.

- Lauro muszę ci coś powiedzieć zanim... - Romero nie zdążył dokończyć, kiedy usłyszałam śmiech Liny zza drzwiami. Myślałam, że rozmawia z którymś z ochroniarzy, ale wtedy otworzyły się drzwi.

- Co ty tu robisz! – warknęłam, kiedy zobaczyłam jak za siostrą pojawia się Stefano. Irytowało mnie to jak swobodnie rozmawiał z moją siostrą, ale jeszcze bardziej zdenerwowało mnie to w jaki sposób na nią patrzył. Chyba będzie trzeba porozmywać sobie z nim jeden na jednego, bo inaczej zrobi coś co mi się nie spodoba. Wystarczy obić mu trochę pysk, żeby odczepił się od mojej siostry.

- O tym właśnie chciałem porozmawiać. – wymamrotał Romero jakby nie wiedział, czy mówienie jest w tej chwili dobrym działaniem. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i obietnicę, że porozmawiamy sobie później o mówieniu prawdy i jej ukrywaniu.

- Przyszedłem sprawdzić, jak czuje się twoja siostra. – spojrzał w jej kierunku a mnie przez chwilę wydawało się, że zobaczyłam współczucie w jego oczach, które szybko zostało zamaskowane chrząknięciem.

Tak właśnie wyglądała prawda o naszym życiu. Ciągle bycie zagrożonym uodporniało jednak były wyjątki. Właśnie dlatego kiedy zabiłam jego ojca oszczędziłam Stefano, bo miał w sobie coś takiego czego nie mogłam zrozumieć. Jakieś dziwne dobro, które napływało od niego za każdym razem, kiedy przebywał w mojej obecności. Co z tego, że irytował mnie swoim zachowaniem i stylem bycia jednak dobrze mi się z nim współpracowało.

- Nie przypominam sobie żebyśmy mieli dobre stosunki. – poprawiłam po raz któryś z kolei pościel okrywającą siostrę i odwróciłam się w jego stronę.

- Więc trzeba to zmienić. – oświadczył wkładając dłonie do kieszeni. – Przyszedłem cię ostrzec, że pozostali członkowie porozumienia mogą nie być tak ci przychylni. Dla nich liczy się tylko to, że jesteś kobietą i właśnie to dyskwalifikuje cię na wstępie więc musisz zrobić coś czego nigdy by się nie spodziewali.

O tym to sama dobrze wiedziałam. Od samego początku nie chcieli ze mną współpracować tylko z jednego powodu. Byłam kobietą a to przeczyło wszystkiemu w co wierzyli, ale już niedługo zobaczą, że ze mną się nie zadziera. To, że byłam kobietą nie znaczy jeszcze, że cechowała mnie delikatność, dobroć i współczucie. Mogłabym powiedzieć, że było wręcz odwrotnie, ale cieszyłam się z tego, że byłam silną i bezlitosną kobietą.

- Powiedz mi czegoś czego nie wiem. – prychnęłam.

- Wykorzystają każdy twój błąd podczas spotkania, które ma się niedługo odbyć więc bądź czujna. – mówił dalej nie zrażony moim tonem. - Nie daj się im.

- Dlaczego tak ci na tym zależy? – zapytałam czując w tym jakieś drugie dno.

Jakoś wcześniej nie zależało mu na spotkaniu a teraz wpakował się tutaj bez mojej zgody ostrzegając. Kalkulowałam co chce na tym ugrać, ale nic znaczącego nie przychodziło mi do głowy. Zobaczmy co z tego wyniknie, ale na razie postanowiłam dać sobie z tym spokój.

- Bo może mam coś czego potrzebujesz. – powiedział tajemniczo.

- Nie masz nic na czym by mi zależało. – rzuciłam odważnie.

- Nie wiesz jeszcze co to jest. – posłał mi spojrzenie, które mówiło mi, że to co znacznie więcej niż chciał zdradzić. – Ale wiedz, że zrobisz wszystko dla tej informacji.

- Wyjdź. – powiedziałam.

- Porozmawiamy w inny dzień. Miło było cię poznać Lino. – spojrzał na moją siostrę, która cały czas przysłuchiwała się wymianie zdań pomiędzy nami.

- Ciebie również. – machnęła do niego ręką. – To była nawet ciekawe doświadczenie. Z reguły nie spotkam mężczyzn, którzy tak otwarcie mówią o tym co myślą. – ostatnie słowa wymamrotała jakby zawstydzona.

- Do zobaczenia. – powiedział jeszcze raz i nie czekając na odpowiedź opuścił salę.

Odprowadziłam go wzrokiem, który po chwili przeniosłam na siostrę. Ta udawała, że nic nie widzi i wpatrywała się wszędzie, byleby nie ma mnie. Nie mogłam tego tak zostawić, dlatego od razu zapytała a od jej odpowiedzi będzie zależało to czy zranię go jeszcze bardziej niż na początku myślałam.

- Zachowywał się odpowiednio?

- Chyba tak. – krzesło, na którym siedziała było obrotowe i teraz dawała tego pokazać. Odpychała się nogą wirując niczym balerina. – Był taki... niby szarmancki, ale w jego oczach było jakaś dzikość. Faceci są dziwni. – zmarszczyła nos spoglądając na Romero.

- Ja nie jestem dziwny. – oburzył się.

- Czasami jesteś. – parsknęła krótkim śmiechem, ale szybko się opanowała nie chcąc obudzić Lucii. – Tylko tak ci się wydaje, ale kiedy wydajesz rozkazy ludziom wyglądasz jak niedźwiedź.

- Że co proszę? – wyprostował się. – Ja wyglądam jak niedźwiedź. – pokazał na siebie piersią patrząc na mnie. – Żadna kobieta jeszcze nie nazwała mnie w taki sposób.

- Jestem kobietą? – Lina zatrzymała się na krześle. – A myślałam, że raczej dzieckiem.

- Nie jesteś już dzieckiem. – odparłam zdając sobie sprawę z tego pomimo tego, że miała siedemnaście lat już dawno dojrzała emocjonalnie. – I może czasami za bardzo chcę żebyś jeszcze trochę nim została.

- I w tym się właśnie różnimy, bo ja chcę być traktowana jak dorosła. – każde jej słowo miało w sobie tak wiele uczuć, że nie miałam odwagi jej przerwać. – Wiem czym zajmuje się nasza rodzina i wiem do czego jest zdolna. Zdaję sobie również sprawę co zrobisz mężczyźnie odpowiedzialnemu za rany Lucii i nie potępiam cię za to. Chcę żebyś przestała traktować mnie jak kogoś kto tego nie zniesie.

- Dobrze. – westchnęłam wiedząc, że ona nie odpuści.

Ciężko będzie mi się z tym pogodzić, ale czasu nie zatrzymam nie ważne jak bardzo bym się starała. Co nie znaczy, że nie będę chciała jej chronić jak na starszą siostrę przystało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro