Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Laura

Co ja wyprawiałam. Prawie dałam się pocałować facetowi, który znał mnie od małego. Nie zmieniało to jednak faktu, że w pewien sposób mnie pociągał a co za tym idzie przebywanie w jego towarzystwie wystawiało moją samokontrolę na próbę.

- Kobiety. – westchnął, ale nie na tyle cicho abym nie usłyszała.

- Pomógłbyś. – powiedziałam rzucając w jego stronę torbą, którą od razu złapał. – Nie stój tak bo ktoś nas za chwilę nakryje. – dodałam ruszając w stronę wyjścia z dachu.

Nie wiem o czym myślał, ale ruszył w ślad za mną nie odzywając się. Patrzył na mnie tylko jakby chciała mnie rozgryźć, ale nie uda mu się, bo i innym się to do tej pory nie udało.


Romero

Nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu zaniemówiłem sam nie wiem, dlaczego. Może byłem zaskoczony tym w jakiej sytuacji ją zastałem. Albo zafascynowany tym jak leżała na mnie spoglądając swoimi czekoladowymi oczami w odcieniu jaśniejszym od moich. Tak niewiele brakowało abym ją pocałował. Tak bardzo tego chciałem i nie mogłem przestać o tym myśleć. Co było ze mną nie tak? Laura to córka mojego najlepszego przyjaciela a tym samym jest nietykalna.

Szedłem za nią niczym pies z torbą pełną broni. Ostatni element układanki wskoczył na swoje miejsce i już wiedziałem, że ona ani trochę mnie nie potrzebowała. Znała swoją wartość, ale i też została wyszkolona tak aby nigdy nie potrzebować pomocy.

Zająłem miejsce za nią w windzie patrząc na tył jej głowy. Miałem też doskonały widok na jej plecy, na których zauważyłem kilka blizn w okolicy szyi i ramion. Niektóre były podłużne zadane od noża a jeszcze inne nosiły ślady po kulach. Korciło mnie, żeby zapytać skąd je ma, ale i tak by mi nie odpowiedziała. Laura była pełna tajemnic i coś przeczuwałem, że jeszcze niejeden raz mnie zaskoczy.

- Chcesz każdego z nich zabić samodzielnie? – zapytałem, kiedy wysiedliśmy na parkingu. Laura po drodze wręczyła przechodzącemu mężczyźnie kartę, którą zapewne od niego dostała za gotówkę. Mnie wystarczyło tylko to, że przystawiłem mu pistolet do głowy i od razu wyśpiewał to czego chciałem się dowiedzieć.

- Taki jest plan. – szła prostu przed siebie wychodząc z budynku.

- Myślisz, że nikt tego nie zauważy, że po kolei giną kolejni bossowie?

- Sam powiedziałeś, że w tym świecie każdego dnia czeka nas śmierć więc sądzę, że nikt się nie zorientuje. A nawet gdyby to co... - wzruszała ramionami jakby mało ją to obchodziło. - ... życie jest zbyt krótkie, żeby czegoś żałować.

- Jesteś głodna? – zapytałem.

- Czy ty zmieniasz właśnie temat, bo nie wiesz co odpowiedzieć?

- Muszę to w spokoju przemyśleć a przy tobie nie mogę się skupić, zwłaszcza kiedy robisz coś takiego. – wskazałem głową na budynek obok.

Podszedłem z nią do samochodu zaparkowanego za dużym samochodem dostawczym po czym oddałem jej torbę. Ona z kolei rzuciła ją na tylne siedzenie jakby to był worek ziemniaków a nie broń która może w każdej chwili wypalić.

Przez chwilę nic nie mówiła tylko rozglądała się wokół jakby w ten sposób szukała wyjścia i odpowiedzi na moje pytanie. Może nie chciała spędzać ze mną ani chwili więcej, ale musiałem z nią porozmawiać, aby była bardziej roztropniejsza, bo jak tak dalej pójdzie jej władza skończy się zanim w ogóle ją zaczęła.

- Ale ja wybieram miejsce. – przemówiła.

- Wszystko mi jedno. – oznajmiłem chcąc po prostu już się stąd ulotnić. – Pojadę z tobą, bo jeszcze się rozmyślisz.

- A twój samochód?

- O to się nie martw. – otworzyłem drzwi od strony pasażera i zająłem miejsce.

Śledzenie jej za pomocą taksówki była jedną z najlepszych rzeczy jaką zrobiłem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że gdybym jechał za nią swoim samochodem od razu by się zorientowała. To samo byłoby w przypadku pojazdu jej ochrony, która najwyraźniej jej nie upilnowała za co powinni zostać ukarani.

- Jak udało ci się przechytrzyć ochronę?

- Lucia jechała kilka przecznic przede mną takim samym samochodem i kiedy skręciłam w uliczkę ona wyjechała swoim tak żeby nikt się nie zorientował. – parsknęła. – Nie spodziewałam się, że to będzie takie proste.

- Może dla ciebie, ale jak widać dla ludzi, którzy mieli kurwa odpowiadać za twoje bezpieczeństwo to zbyt dużo. – nie mogłem się powstrzymać.

- Mają braki, ale tego można się nauczyć. – mówiła prowadząc. Ten kto mówi, że kobiety nie potrafią jeździć powinien zobaczyć, jak ona to robi. Płynna i przepisowa jazda, która pokazywała tylko tyle że nie chce być zauważona.

- Tak jakby na to patrząc to twoi ludzie. – postanowiłem ją podjudzić.

- Teraz zrzucasz to na mnie. – spojrzała na mnie z błyskiem w oku. - To ty powinieneś ich wyszkolić.

- Może ciebie posłuchają bardziej.

- Nie wymiguj się. – pacnęła mnie ręką w ramię. – Oni powinni wiedzieć co się dzieje w takiej sytuacji. Powinni znać konsekwencje tego co mogło się stać.

- Wiem, ale oni nie byli przyzwyczajeni do tego, żeby zajmować się kobietą zwłaszcza taką jak ty. – przyjrzałem się jej. – Myśleli, że z tobą będzie łatwiej co tylko pokazuje, że cię nie szanują.

- Jeszcze. – dodała.

To jedno słowo były dokładnie wszystkim. Niektórzy pomimo jej pokazu siły nadal nie uznawali jej przywództwa przez co doszło do kilka bijatyk. Musiałem to ukrócić, dlatego od razu strzeliłem każdemu z nich w udo tak aby pokazać do czego jestem zdolny, kiedy ktoś mówi źle o Laurze. Nie obchodziło mnie, że komuś nie podobało się to, że rządzi nimi kobieta. Szefowi należał się szacunek i oni mieli jej go okazać.

- Jesteś na dobrej drodze, aby to zmienić. – powiedziałem. - Z czasem zrozumieją, że nie mogli mieć lepszego szefa.

- Podlizujesz się czy to efekt tego co stało się na dachu?

Nie wiem, jak ona mogła tak o tym beztrosko rozmawiać, kiedy prawie doszło między nami do czegoś co mogłoby wszystko zmienić. Już na samo wspomnienie jej na mnie poczułem, jak robi mi się ciasno w spodniach. Musiałem się opamiętać zanim będzie za późno.

- Może lepiej zapomnijmy, że coś takiego miało w ogóle miejsce. – stwierdziłem, kiedy zatrzymała się pod jedną z restauracji.

Tak było najlepiej dla każdego z nas.

- Boisz się. – przyglądała mi się zmrużonymi oczyma. – Nie spodziewałam się, że kiedyś dożyję tego dnia. Romero D'Angelo boi się tego co czuje.

- A czy z tobą nie jest tak samo?

- Może, ale w przeciwieństwie do mnie ty nie potrafisz nad tym zapanować. – odpięła pas i otworzyła drzwi. – Chodźmy coś zjeść, bo przez tą całą akcję nabrałam ochoty na zjedzenie czegoś niesamowitego.

Pokręciłem głową niedowierzając, że Laura potrafią przejść z jednego tematu na drugi. Nie mając wyjścia ruszyłem w ślad za nią kształtując w głowie kolejne pytania na jej temat jakie przychodziły mi na myśl. To doprawdy była niezwykła i pełna niespodzianek kobieta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro