Rozdział 26
Laura
Przekroczyłam prędkość tak bardzo, że zamiast dotrzeć do domu w dwie godziny zrobiłam to o połowę szybciej. Po tym co usłyszałam od Romero moja obecność była priorytetem, zwłaszcza kiedy Lina wpadła w histerię i nie udało jej się uspokoić. Dopiero interwencja lekarza i nafaszerowanie lekami pomogło. Ale jak na długo?
Podjechałam pod dom, przy którym kręciło się pełno ludzi. Romero nie czekając na mnie zaczął działać, dlatego gdybym mogła z chęcią wzięłabym go w ramiona, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie przy ludziach.
- Na czym stoimy? – zapytałam wchodząc do salonu, w którym było główne centrum dowodzenia. Wszędzie stały stołu na których zauważyłam komputery, mapy, ale i broń.
- Wiemy, że jej telefon nie jest już w zasięgu sieci więc został wyłączony albo zniszczony. Ostatnie logowanie było z okolicy, gdzie znaleziono też jej samochód. Ten kto to zrobił wiedział co robi. – mówił Romero patrząc na mnie nie okazując emocji. Tylko to, że trzymał dłonie w kieszeniach pokazywało, że jest zdenerwowany albo wręcz wkurwiony.
- Więc gdzie do kurwy nędzy jest moja siostra. – podniosłam głos tak aby każdy z nich mnie słyszał.
- Nie wiemy, ale... - zaczął Scott.
- Mam gdzieś to, ale. – przerwałam mu wiedząc, że chciał dobrze, ale tu chodziło o moją siostrę. – Do wieczora chcę wiedzieć, gdzie ona jest albo inaczej to załatwimy. Nie chcecie żebym sama się tym zajmowała.
- Szuka ją ponad setka ludzi w całym mieście. – Romero podszedł do mnie zatrzymując się tak że zasłonił mi widok na innych. – Prędzej czy później ktoś ją zauważy.
- Mam nadzieję. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Bo inaczej czyjaś głowa poleci.
- Mam się bać?
- Nie dlaczego? – zapytałam. – Zrobiłeś coś, żeby mi się narazić?
Nie czekając na jego odpowiedź odwróciłam się i odeszłam. Czułam, jak wbija we mnie wzrok, ale nawet się nie zatrzymałam wiedząc, że chce coś jeszcze powiedzieć. Musiałam pobyć choć chwilę sama, żeby nie wybuchnąć i nie zrobić komuś krzywdy czego bym potem żałowała. Starłam się panować nad emocjami jednak nie było to tak łatwe jakby się mogło wydawać.
To co czułam w tej chwili jest nie do opisania. Moja siostra zniknęła i nie wiedziałam, gdzie jest. Przez swojej samolubne pragnienie ktoś skorzystał z okazji i mi ją odebrał. Wiedziałam, że sobie tego nie wybaczę, ale i zrobię wszystko, aby osoba, która mi ją odebrała za to zapłaciła. Lucia i Lina to moje dwie słabości, które ktoś chciał perfidnie wykorzystać więc teraz przekona się do czego jestem zdolna.
Weszłam do sypialni Liny patrząc na jej nieruchomą sylwetkę. Usiadłam na łóżku i po prostu ją obserwowałam. Spała i to było najlepsze co mogło się wydarzyć, bo uspokajanie jej sprawiłoby, że nie mogłabym skupić się w pełni na odnalezieniu Lucii.
Czułam, kiedy stanął w drzwiach, ale nie byłam jeszcze gotowa, aby na niego spojrzeć. On z kolei dawał mi tyle czasu, ile potrzebowałam za co byłam mu wdzięczna.
Nie radziłam sobie z emocjami, dlatego tylko obojętnością maskowałam co tak naprawdę myślę a w tej chwili chciałam się po prostu rozpłakać. Nie wiedziałam kto i dlaczego porwał moją siostrę jednak mogłam się tylko domyślać.
Ci ludzie nie zdawali sobie sprawy z kim zadarli. Ja nie wybaczałam i nigdy nie zapominałam. Postanowili porwać moją siostrę, więc zrobili najgorszą rzecz jaką mogli. Zgotuję im takie piekło jakiego jeszcze nie znali.
Wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na ręce mojej siostry. Jeszcze niedawno była maleńkim dzieckiem, przy którym nie było tyle pracy co teraz. Wcześniej jadła, spała, załatwiała się i zajmowała sobą a teraz to coś znacznie trudniejszego. Miałam przed sobą prawie dorosłą kobietę, która swoim sposobem bycia przypominała mi anioła w ludzkiej skórze. Była troskliwa, uczynna, zawsze myślała o innych zanim o sobie, przemiła i nieskończenie dobra.
Nie chciałam sobie nawet wyobrażać co te wydarzenia zmienią w jej sercu i duszy. Ona nie powinna myśleć o tym co w tej chwili może dziać się z Lucią, ale prawda jest taka, że zawsze myśli tak o mnie. Ja z kolei udaję, że tego nie widzę, ale za każdym razem jak wychodzę z domu zauważam zmartwienie w jej oczach. Ona się boi, że już nie wrócę i może ma rację. Tym razem jednak padło na naszą siostrę.
Poprawiłam koc okrywający ją od pasa w dół i powoli podniosłam się z łóżka. Przez cały czas Romero stał w drzwiach nic nie mówiąc. Bez słowa podeszłam do niego zatrzymując się tak blisko, że nasze ciała praktycznie się dotykały.
Wzięłam go za dłoń i pociągnęłam w kierunku mojej sypialni. Musiałam choć przez chwilę poczuć, że nic się nie dzieje a mogłam to osiągnąć tylko w jego ramionach. Mój pokój był na samym końcu korytarza, ale dotarcie do niego zajęło mi zaledwie kilka sekund. Będąc już w środku zamknęłam za nami drzwi i przytuliłam się do niego. Tak po prostu.
- Znajdziemy ją. – zapewnił mnie.
Poczułam, jak obejmuje mnie ramionami bardzo, ale to bardzo mocno jakby przeczuwał, że tego potrzebuję. Miał rację. Od rozsypania się na kawałki ratował mnie jego uścisk i świadomość tego, że Lucia niedługo wróci do domu. Nie rozważałam innej opcji chociaż moje serce podpowiadało mi, że nic nie będzie dobrze i że to wydarzenie zmieni każdą z nas.
- Skąd w tobie tyle nadziei. – zaśmiałam się nieszczerze.
- To ty myślisz w czarnych barwach. – odparował układając brodę na czubku mojej głowy. – Jak na szefa jesteś strasznie denerwująca.
- To już twój problem.
- I tak nie zamieniłbym cię na żadną inną kobietę.
- Zobaczysz jak bardziej mnie poznasz. – mówiłam. – Stwierdzisz, że jestem denerwująca, nieznośna i mam ciągłą potrzebę sprawowania kontroli.
- Już nie mogę się tego doczekać. – wyszeptał. Jak łatwo przychodziło mu rozmawianie ze mną. Tak jakby mnie znał i rozumiał.
Powinnam zejść na dół i cały czas kontrolować postępy w poszukiwaniach, ale jeszcze chwilę chciałam się uspokoić. Wdychałam pełną piersią jego zapach jakby to był narkotyk, ale to mi pomagało i pozwalało zapomnieć choć na chwilę o problemach.
Lucia
Moja głowa pulsowała w takt bicia mojego serca a ciało było niezwykle ociężałe. Z wielkim trudem udało mi się otworzyć oczy, ale od razu je zmrużyłam, kiedy światło z wiszące u sufitu żarówki okazało się zbyt jasne.
Poruszyłam głową na boki wiedząc, że musiałam być nieprzytomna od jakiegoś czasu. Zesztywnienie w karku było bolesne, ale na tyle że dało się je znieść. Co innego moje ręce i nogi, które zostały unieruchomione przy krześle opaskami uciskowymi.
- Zastanawiałem się, kiedy w końcu oprzytomniejesz. – podniosłam głowę w kierunku dochodzącego głosu, ale mężczyzna stał w cieniu. Widziałam tylko jego sylwetkę, która nikogo mi nie przypominała. Nawet głos wydawał się obcy.
- Budzę się, kiedy chcę. – powiedziałam pewnym tonem. Pierwsze co musiałam zrobić to nie okazać strachu. – A nie wtedy, kiedy ktoś tego chce.
- Ciekawe. – wymamrotał. – Myślałem, że bardziej się wystraszysz.
- Trafiłeś na złą osobę. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – W ogóle trafiłeś na złą rodzinę.
- Mam się ciebie bać?
- Nie mnie. – pokręciłam głową niezwykle rozbawiona. – Ale moja siostra zgotuje ci takie piekło, że będziesz się cieszył, kiedy z tobą skończy.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile czasu minęło, ale wiedziałam jedno. Lina zapewne zorientowała się, że mnie nie ma a tym samym poinformowała o wszystkim Laurę. A jak ona już wiedziała to była tylko kwestia czasu aż mnie znajdzie.
Musiałam tylko jakoś wytrzymać albo kiedy zrobi się źle wziąć sprawy w swoje ręce a tego wolałam nie robić. Wiedziałam, jak zabijać i torturować, ale tego nie lubiłam a może po prostu na samą myśl, że ranię innych czułam, że tracę cząstkę siebie. Nie wiem jak moja siostra sobie z tym radziła.
- Nie mogę się tego doczekać, ale twoja siostra może nie zdążyć na czas. – zrobił krok na przód. Dopiero teraz zobaczyłam jego twarz, ale nigdy bym jej nie zapomniała.
- Co za miłe spotkanie panie Verri. – oświadczyłam.
- Nie powiem, że takie dla mnie jest. – skinął w kierunku mężczyzny stojącego przy drzwiach. Ten podszedł i stanął obok niego nie spuszczając ze mnie wzroku. Poczułam się przez to nieswojo, ale nie okazywałam tego. – Twoja siostra jest bardzo pamiętliwa. Kiedy zaczęli ginąć kolejni ludzie z naszego porozumienia zacząłem się zastanawiać, ale w końcu, kiedy zginął Richardson dotarło do mnie, że to nie przypadek.
- Przecież wiesz, że w tym świecie giną ludzie. – wzruszyłam ramionami.
- Ale jakimś cudem wszyscy z ręki twojej siostry.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Dobrze wiesz. – spojrzał na mnie przeciągle. – Wiesz co zrobiliśmy i dlaczego.
Siedziałam spokojnie nie odpowiadając. Nie miałam takiego zamiaru. Nie kiedy mówił o śmierci moich rodziców jakby to oni byli temu winni. Miałam gdzieś czy miał swoje powody czy nie, zabił trójkę najważniejszych dla mnie osób za co powinien zginąć.
Prędzej czy później to się stanie, bo moja siostra zrobi wszystko, aby przedłużyć jego cierpienie. Ta myśl sprawiła, że na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Coś jesteś w dobrym humorze zważywszy na okoliczności. – spojrzał na moje unieruchomione ciało.
- Po prostu cieszę się tym co nadejdzie. – wzruszyłam ramionami.
Moja sytuacja nie była zbyt dobra jednak wiedziałam, że się nie poddam. Agosti nigdy tego nie robili. Przetrwałam gorsze rzeczy więc i tę przetrwam. Jedyne co musiałam zrobić to grać na czas i wymyślić jak się stąd wydostać, gdyby Laura się spóźniła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro