Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Mika

Kiedy Manolo wyszedł zadzwoniłam do taty i wyjaśniłam mu co chciałam zrobić. Czułam, że to wyście wyjście a on przyznał mi rację. Obiecał, że nic nie powie mojego chłopakowi i każe Brandonowi do mnie przyjść. Nadeszła pora, aby w końcu zakończyć ten etap i wyzbyć się złości.

W międzyczasie zadzwonił Bill zaprosić nas na przyjęcie niespodziankę dla Soni. Najwyraźniej dla nich to nie było nic dziwnego zapraszać się kilka godzin przed uroczystością, ale dla mnie coś abstrakcyjnego. Szukałam w myślach najbliższego sklepu i czegoś co mogłam jej dać.

Bill przeczuwając moje roztargnienie powiedział, że w tych stronach nie daję się prezentów a przygotowuje coś pysznego, aby każdy mógł się poczęstować. Tak więc zostałam wmanewrowana w przygotowanie ciasta a w tym nie byłam najlepsza.

Już miałam zacząć przygotowania, ale wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się, że tak szybko uda mu się przyjść, ale jak słychać już był. Ściągnęłam fartuch z szyi i odłożyłam go na blat.

- Nie spodziewałam się, że przyjdziesz tak szybko – oznajmiłam, kiedy otworzyłam drzwi.

- Chciałaś się ze mną widzieć – posłał mi niewielki uśmiech.

Doszukiwałam się w nim czegoś więcej. Jakby mojego uczucia do niego, ale nic takiego nie znalazłam. Czułam po prostu sentyment na te wszystkie wspomnienia, które stworzyliśmy.

- Może usiądziemy? – wskazałam stojącą niedaleko huśtawkę.

Kiwnął głową i usiadł na niej kładąc dłonie na kolanach. Przyszedł oczekując odpowiedzi na swoje pytanie, ale dostanie całkowicie coś innego. Zajęłam miejsce obok niego.

- Cieszę się, że mogliśmy znowu porozmawiać – zaczął nie mogąc wytrzymać napięcia.

- Ja też. – w tym mogłam się zgodzić. – Długo myślałam co chciałabym ci powiedzieć. Wiele razy miała ochotę po prostu strzelić cię w pysk za to co zrobiłeś.

- Przepraszam. – pochylił nieznacznie głowę z pokorą. – Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Nawet kiedy ci o tym powiedziałem nie liczyłem się z twoimi uczuciami. Przez tyle lat byłaś ze mną, kiedy wyjeżdżałem.

- To nie było łatwe. – oparłam się o huśtawkę. – W jednej chwili byłeś a potem przez wiele miesięcy cię nie wiedziałam poza ekranem komputera. Było mi ciężko, ale wiedziałam, że to przetrwamy.

- A ja znalazłem sobie inną. – zaśmiał się z goryczą. – Nie wiem po co to zrobiłem.

- Jak się poznaliście? – zapytałam. Musiałam wiedzieć chociaż tyle.

- Przez Internet. Kiedyś nie odebrałaś połączenia, dlatego wszedłem na stronę, na której możesz się bez problemu połączyć z ludźmi z całego świata. Jeśli nie chcesz z kimś rozmawiać kończysz połączenie, po którym przekierowuje cię do następnego. Z jednej rozmowy zrobiło się kilka a potem się z nią spotkałem.

- Kiedy?

- Wtedy jak powiedziałem, że nie mogę przyjechać, bo przedłużyli mi kontrakt – oznajmił ze wstydem.

- Czyli ze mną nie mogłeś się spotkać a z kochanką już tak? – czułam rozgoryczenie, bo pamiętam tamten moment. Pierwszy raz zdarzyło się coś takiego i panicznie się o niego bałam. Myślałam sobie, że skoro rozkazali mu zostać dłużej to nie dzieje się tam za dobrze a co za tym idzie jest bardziej narażony. Te kilka miesięcy było dla mnie udręką a on spotykał się z kochanką.

- Wtedy nie była kochanką.

- No to mnie pocieszyłeś – wypaliłam z ironią. – Jak długo to trwało?

- Dwa miesiące.

- I potem przyjechaliście. – pokiwałam głową.

- Nie tak miałaś się dowiedzieć, ale Lizette się uparła i nie chciała odpuścić. Myślałem, że będziemy sami a ty przygotowałaś niespodziankę.

- No niezłe miałam przywitanie – parsknęłam. – Ale jakoś mi już przeszło. Nie jestem na ciebie zła, ale pierścionek wyrzuciłam przez okno samochodu.

- Domyśliłem się, kiedy tak szybko wypadłaś z domu rodziców, że możesz coś takiego zrobić.

- Teraz nawet chce mi się z tego śmiać. Mogłam go sprzedać. – że też tego nie zrobiłam i jak dumna kobieta postanowiłam się go pozbyć. A tak miałabym chociaż na porządną butelkę wina.

- Już zapomniałem jak prosta może być rozmowa z tobą.

- Też o tym zapomniałam – posłałam mu uśmiech czysto przyjacielski. Odgarnęłam włosy na tył głowy, które przez silny wiatr zasłoniły mi oczy.

- Co ci się stało? – zapytał dotykając mojego ucha zaniepokojony.

- Wiesz jaka jestem. – odsunęłam do siebie jego dłoń. – Kiedy ktoś mnie zdenerwuje to nawet nie myślę tylko atakuję. Tym razem to moja wina. Mogłam być mądrzejsza.

- Ale wtedy nie byłabyś sobą.

- Ta.

- Nie zaprosiłaś mnie tu, żeby do mnie wrócić prawda?

- Nie – odpowiedziałam szczerze. – Z czasem zrozumiałam, że nasza miłość gdzieś po drodze się zgubiła. Przez te wszystkie lata byliśmy nierozłączni do czasu aż wstąpiłeś do wojska. Potem przyszła praca i obowiązki, więc zapomnieliśmy co to znaczy poznawać nowych ludzi. Może gdybyśmy tak bardzo nie skupiali się na sobie zrozumielibyśmy, że to co nas łączyło to tylko przyjaźń a nie miłość.

- Czyli mogę liczyć na wybaczenie? – zapytał cicho.

- Już dawno to zrobiłam.

- Powiedz mi tylko jedno? – złapał mnie za dłoń, której nie wyrywałam z jego uścisku. – Jesteś z nim szczęśliwa?

- Bardzo – nawet nie musiałam się and tym zastanawiać. To po prostu się czuło.

- Cieszę się. – podniósł się z miejsca więc zrobiłam to samo. – Może nie jest miedzy nami tak bardzo dobrze, ale gdyby kiedykolwiek zrobił coś co sprawi ci ból zadzwoń. Przyjadę i tym razem sprawię, że nie będziesz myśleć o mnie tak źle.

- Dobrze – w bezwiednym odruchu przytuliłam się do niego. Poczułam to co zawsze. Przyjaźń a nie miłość. Zrozumienie mi tego wymagało wielu tysięcy kilometrów od niego, ale w końcu mi się to udało.

- Trzymaj się – szepnął mi do ucha i zbiegł po schodach.

Patrzyłam w ślad za nim, kiedy sylwetka Manolo zaczęła zbliżać się do domu. Stanęłam przy schodach opierając się o barierkę, kiedy kroczył w moją stronę z miną wskazującą na to, że nie odpuści do momentu aż uzyska ode mnie odpowiedzi.

Czekałam więc na niego i na awanturę jaką chciał mi zrobić.


Manolo

Z daleka widziałem, jak siedzą razem przed domem. Jak w zwolnionym tempie obserwowałem ich uścisk a potem on coś jej szepnął na ucho. Im bliżej byłem tym większą czułem wściekłość, ale zrozumiałem, że powinienem jej zaufać, dlatego odpuściłem. Po chwili odsunął się do niej i zbiegł po schodach.

- Jest cała twoja – poklepał mnie po ramieniu nawet się nie zatrzymując.

Zmarszczyłem czoło nie wiedząc o co mu dokładnie chodzi, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Cała moja uwaga była skupiona właśnie na niej. Na jej zwiewnej sukience, która powiewała na wietrze z każdym jego podmuchem. Na jej twarzy, która utkwiona była właśnie we mnie. Na niewielkim uśmiechu.

- No witaj przystojniaku – powiedziała to takim tonem, że na myśl przyszło mi tylko to, aby wziąć ją w ramiona i zanieść do sypialni.

- Muszę pytać?

- Przyszedł. Powiedziałam co chciałam. Poszedł. - mówiła pojedynczymi słowami.

- Tak normalnie poszedł? – wszedłem po schodach stając obok niej.

- A co miał powiedzieć? Wystarczy, że ja powiedziałam co chciałam – odparła beztrosko i zostawiła mnie samego.

Skonsternowany stałem ze wzrokiem utkwionym w miejsce, gdzie jeszcze chwilę wcześniej patrzyła na mnie roziskrzonymi oczętami. Wiem, że się ze mnie naigrywała, ale mogła chociaż powiedzieć o czym rozmawiali. Zniecierpliwiony ruszyłem za nią znajdując ją w kuchni.

Przez moment zabrakło mi słów na widok przed sobą. Mikaela z założonym fartuchem przesiewała mąkę przez sitko. Cały blat zastawiony był wszelkiego rodzaju produktami wraz z blachą, w której zapewne wyląduje ciasto.

Nie mogłem się oprzeć i moje myśli zaczęły błądzić w całkowicie innym kierunku. Przed oczami miałem już obraz jak krząta się po tym pomieszczeniu za dziesięć lat z obrączką na palcu i gromadką dzieci. To było tak wyraźne, że miałem wrażenia jakbym tam był.

Otrząsnąłem się, kiedy usłyszałem, jak włącza mikser. To przerwało sielankowe marzenie, ale nie sprawiło, że poczułem się z tym źle. Po prostu muszę się bardziej postarać, aby przyjęła moje oświadczyny. Już dwa razu je odrzuciła, dlatego kolejny raz musi być wyjątkowy i w odpowiednim czasie.

Nie przejmując się tym, że była praktycznie cała w mące objąłem ją od tyłu ramionami. Jej drobne ciało idealnie wpasowało się w moje wielkie.

- Co się dzieje? – wyłączała urządzenie.

- Nic. – po prostu chciałem się zwyczajnie do niej przytulić.

- Chcesz wiedzieć o czym rozmawialiśmy? – zapytała, ale jakoś mnie to nie obeszło.

- Nie. – i taka była prawda. Ufałem jej i cokolwiek się między nimi wydarzyło wiem, że nie zrobiła nic, aby mnie zranić.

Dla mnie tak wyglądał idealny związek. Bezgraniczne zaufanie i miłość. Kiedyś powiedziałbym, że to bzdury do czasu aż pewnego razu w barze nie spotkałem się z najbardziej niebieskimi oczami jakie w życiu widziałem.

- Dlaczego? – spojrzała na mnie przez ramię.

- Bo ci ufam.

- To dobrze. – poklepała mnie po dłoni. – A teraz mnie puść, bo muszę to skończyć.

- Co to za okazja?

- Sonia ma urodziny.

- Faktycznie. – klepnąłem się dłonią w czoło. – Zapomniałem. – dobrze, że chociaż Mikaela pamiętała, bo inaczej mogłoby się źle skończyć. Ciocia zawsze obchodziła swoje urodziny z wielką pompą w szczególności, że organizował je Bill.

- To lepiej sobie przypomnij. – parsknęła. – Ja w tym czasie upiekę ciasto a ty się ogarnij.

- O której mamy tam być? – dopytałem kierując się do schodów.

- O szóstej wieczorem – krzyknęła abym usłyszał.

Czyli miałem jeszcze kilka godzin, żeby na spokojnie się do tego przygotować. Całe miasteczko i w dodatku my razem to będzie droga przez mękę. Ci ludzie nie mają wyczucia i wiem, że nie będą się hamować. W szczególności, że zaczną się pytania dotyczące naszej dalszej przyszłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro