Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Manolo

Nie byłem głupi. Wiedziałem, że mnie okłamuję i nie podobało mi się to. Nie miałem jednak czasu, aby dłużej z nią rozmawiać, dlatego zostawiłem ją na zewnątrz, kiedy w mojej głowie szalała burza niechcianych myśli.

Widok ich razem pokazał mi, że nadal coś ich łączy. Nie dało się tego nie zauważyć. Tych czułych spojrzeń pełnych wspomnień jakie przeżyli. Zastanawiało mnie czy to przez niego nie chciała za mnie wyjść. Czy nadal go kochała? Czy chciała do niego wrócić?

- Zostaniecie podzieleni na grupy. – słuchałem Stephena, który zaczął przemowę. Za mnie, bo ja, odkąd wróciłem do środka nie mogłem się skupić. Wystarczyło abym tylko kiwnął w jego stronę, żeby zrozumiał. Przejął pałeczkę i krok po kroku opowiedział jak będzie wyglądało całe szkolenie i czego od nich wymagamy.

Staliśmy w trójkę przed osiemnastką żołnierzy zebranym na zewnątrz w różnym wieku i o różnym stopniu, ale każdy nieważne czy był z tego zadowolony czy wściekły musiał się zrozumieć, że tutaj byli sobie równi w każdym tego słowa znaczeniu.

Stephen kończył omawianie wszystkich szczegółów dlatego, kiedy poczułem, że odzyskałem w miarę rozum zabrałem głos.

- Carson, White, Rossi, Harbor, Shaw, McDonald, Winston, Connors i Daniels – spojrzałem na faceta w moim wieku, który kiedyś był blisko z Mikaelą dając go do grupy, w której nie będzie się nudził. – Waszym opiekunem został David.

- Ale... - odezwał się Brandon niezbyt zadowolony z tego powodu. No jasne, że nie był. Sam chyba zesrałbym się w spodnie gdybym musiał słuchać swojego byłego przyszłego teścia, którego córkę zostawiłem dla kogoś innego.

- Jakiś problem? – zapytałem niezwykle zadowolony, ale z całych sił starałem się tego po sobie poznać.

- Nie martw się – odezwał się David patrząc na niego z mordem w oczach. – Będziemy się dobrze bawić synu – ostatnie słowo zaakcentował tak że nawet ja zrozumiałem.

Po tym szkoleniu wyjdzie tak naprostowany jak nigdy dotąd a sądząc po jego minie nie wiem, czy dotrwa do końca. Powinno mi go być szkoda i może by tak było gdybym nie poznał Mikaeli. Gdybym nie wiedział jaka cudowna była i z jaką pasją zajmowała się swoimi pacjentami.

- Reszta będzie w grupie Stevena – zarządziłem.

- Na razie możecie się rozejść i odpocząć do jutra a potem czeka was droga przez mękę – oświadczył patrząc jak zbierają swoje rzeczy i oddalają się w kierunku tymczasowego miejsca, w którym będą spać.

- Nie zmęcz go za bardzo – powiedziałem Davidowi.

- A myślałem, że będę się dobrze bawił.

- To nie zabawa a praca – przypomniałem mu.

- Jedno nie wyklucza drugiego, ale dobra. Trochę mu odpuszczę – pogwizdując zadowolony z siebie ruszył w kierunku swojego domku.

Do wieczora byłem zajęty szykowaniem całego planu szkolenia jak i potencjalnych rezultatów jakich się spodziewałem. Robota papierkowa była ostatnią rzeczą na jaką miałbym ochotę, ale musiałem ją wykonywać, czy tego chciałem czy nie.

Spojrzałem na zegarek wiedząc, że muszę już wychodzić, aby Mikaela nie musiała długo na mnie czekać. Jednak jedyne o czym mogłem myśleć to nie kolacja, którą chciała przygotować a jej były narzeczony i uczucia jakimi go darzyła.

Podjąłem więc decyzję, że kiedy tylko wrócę porozmawiam z nią na ten temat.


Mika

Postanowiłam zrezygnować z pracy i zrobić coś wyjątkowego dla mojego mężczyzny. Biłam się z myślami co by mu tu przyszykować, ale w końcu stanęło na lasagne oraz sałatce z pomidorów i fety. Takie niby proste, ale domowe.

Jedzenie miało być formą rekompensaty dla niego za moje kłamstwo, którego zapewne już się domyślił, a jeśli nie to tylko kwestia czasu. Nie mówiłam mu dokładnie jak nazywa się Brandon. Tytułowałam go tylko imieniem, ale tata go znał a skoro pracował z Manolem to i tak jak tylko go zobaczy od razu mu powie.

Westchnęłam czując jak przygniata mnie wielki ciężar. Żeby jakoś umilić sobie czas włączyłam w telefonie stację z muzyką i w akompaniamencie Britney Spears zaczęłam śpiewać i tańczyć. Od razu zrobiło mi się lepiej.

Kolacja była prawie gotowa z czego byłam niezmiernie zadowolona. Wystarczyło tylko wyciągnąć za pół godziny podpieczone danie i sałatkę z lodówki. Rzuciłam fartuch na blat okręcając się w koło.

- Gdybym wiedział, że tak wyglądasz przyjechałbym już wcześniej.

- Kurwa – krzyknęłam patrząc na wysokiego mężczyznę. Jego umięśniona sylwetka sprawiała, że wyglądał jak typowy facet, z siłowni który pakuje dla mięśni i bierze sterydy. Za to jego uśmiech wskazywał na to, że to tylko takie wrażenie. W dodatku jego ciemne blond włosy i zielone oczy sprawiały, że od razu go polubiłam. – Kim jesteś?

- Finn. – od razu dotarło do mnie, że przecież znam ten głos. Rozmawiałam z nim nie raz i to przed długie godziny, kiedy dogadywaliśmy szczegóły jego mieszkania.

- Miałeś być za kilka dni. – wytknęłam mu.

Przy jego nogach stała wielka torba, w której zapewne był cały jego dobytek. Nie miał za wiele, ale z czasem może poczuje się tutaj na tyle dobrze, że zostanie na dłużej.

- Nie miałem co robić, dlatego przyjechałem. – wzruszył ramionami.

- Miło cię w końcu poznać. – wyciągnęłam w jego stronę dłoń, ale on za to porwał mnie w mocny uścisk.

- Ciebie też miło poznać.

Jak na takiego mięśniaka miał niezwykle delikatny uścisk. Czułam się przy nim bezpiecznie tak jakby był dla mnie kimś bliskim. Oddałam uścisk niezwykle zadowolona, że mam Finna, do obiadu która mogła jeszcze bardziej udobruchać Manolo. Wiem, że to perfidne wykorzystywać tak drugą osobę, ale czego się nie robi, kiedy sytuacja staje się napięta.

Nie zorientowałam się nawet że drzwi wejściowe otworzyły się a potem zamknęły z głośnym kliknięciem do czasu aż usłyszałam głos Manolo.

- Możesz puścić moją narzeczoną?

Finn nawet wtedy niechętnie wypuścił mnie z ramion. Mrugnął do mnie wiedząc, że jego przyjaciel jest o mnie niezwykle zazdrosny.

- Jeszcze się nie zgodziłam – przypomniałam mu, kiedy ten znowu zaczął. Jak tak dalej pójdzie to minie sporo czasu zanim w końcu powiem „tak". Cierpliwości to on nie miał, ale czy chciał czy nie będzie musiał poczekać.

- Czyli znowu odmawiasz? - aż czułam, jak zgrzyta zębami zdeterminowany abym zmieniła zdanie.

- Tak.

- Już ją lubię – głośny śmiech Finna przerwał nam wymianę spojrzeń. – To co jemy?

- Chyba miałeś przyjechać za kilka dni? – zapytał Manolo obejmując mnie w pasie i odsuwając od przyjaciela.

- Tak jakoś wyszło – podrapał się po głowie.

- Co zrobiłeś?

- Może taka jedna za mną chodziła i nie chciała odpuścić.

- Nie mogłeś jej powiedzieć, że nie jesteś zainteresowany – podrzuciłam. Po co od razu uciekać i to przed kobietą.

- Próbowałem, ale nie chciała słuchać. – z frustracji wyrzucił ręce w górę łapiąc się za głowę. – Przychodziła do ośrodka, gdzie miałem gabinet i pod byle pretekstem umawiała się na wizyty, a jak tylko zamykały się na nią drzwi to od razu się rozbierała. Powiedziałem nawet ochronie i pielęgniarkom, że mają jej nie wpuszczać, ale i tak udawało jej się dostać do środka.

- Czyli masz stalkerkę – stwierdził Manolo śmiejąc się z niedoli przyjaciela.

- Manni – walnęłam go w brzuch z pięści. – To nie jest zabawne. Jak się czujesz? - zapytałam Fina wiedząc, że po tym co przeszedł zapewne jest wykończony.

- Głodny – powiedział. – Od razu się spakowałem i przyjechałem. Miałem cztery przesiadki, ale się udało.

- Akurat mieliśmy zacząć kolację. Może zjesz z nami? – zaproponowałam chociaż miałam taki plan, że gdyby się nie zgodził to i tak bym go namówiła.

- Z chęcią. – jego oczy zaświeciły się z radości. – Jak ja ci się odwdzięczę.

- Jak szybko znikniesz – syknął Manolo.

- Nie słuchaj go – machnęłam ręką i łapiąc go za ramię zawlekłam do kuchni.

Wyłożyłam lasagne na talerze które podałam najpierw im a potem wyłożyłam sobie znacznie mniejszą część. Sałatkę ustawiłam pomiędzy nimi jakby chcieli jej spróbować chociaż były na to marne szanse.

Podczas kolacji ja słuchałam a oni wymieniali się wspomnieniami z wojska. Oczywiście było to zabawne sytuacje podczas których uśmiałam się jak nigdy. Aż żałowałam, że nie znałam ich w tamtym czasie.

Ledwo skończyli jeść, kiedy Finn oznajmił, że musi się zbierać. Przyjęłam to z niechęcią, ponieważ chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o ich wybrykach, ale patrząc jak zamykały mu się oczy ze zmęczenia dałam spokój.

Odprowadziliśmy go do drzwi i wskazaliśmy dom, w którym mieszkałam a który teraz był jego.

***

Weszłam za nim do sypialni nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Jak tylko jego przyjaciel zniknął we wnętrzu swojego domu tak jakby cały dobry humor wyparował.

- O co chodzi? – zapytałam siadając na łóżku, kiedy on w tym czasie zaciągał rolety w oknie.

- Kochasz go? – zapytał tak niespodziewanie, że w pierwszej chwili nie wiedziałam o kogo mu chodzi, Dopiero kiedy spojrzał na mnie zrozumiałam, że mówił o Brandonie.

- Nie.

- To, dlaczego kłamałaś wtedy na dworze? – drążył temat. Liczyłam na to, że będę miała jeszcze więcej czasu, aby przygotować się do tej rozmowy a nie teraz w warunkach pełnego rozchwiania emocjonalnego. Nie doszłam jeszcze do siebie po spotkaniu z nim.

- Bo nie chciałam żebyś był zły.

- Nie jestem zły. Jestem wściekły, że mnie okłamałaś. – stanął nade mną z rękami na piersi z postawą sugerującą, że tak łatwo nie odpuści.

- Przepraszam. – powiedziałam. - Naprawdę nic do niego nie czuję.

- Nie to widziałem. – pokręcił głową.

- A niby co? – wypaliłam zanim zdążyłam pomyśleć. Jedno jego spojrzenie sprawiło, że zrozumiałam jak bardzo jest w stosunku do mnie nieufny.

Znałam aż za dobrze to uczucie. Kiedy ktoś potrafi nas zranić i sprawić nam ból nie jest tak łatwo znowu zaufać. I nie ważne jak ta druga osoba się stara to wspomnienia nie znikają. Powinnam otworzyć w końcu swoje serce a dobrze wiedziałam, że Manolo jest wyjątkowy i nie zrobi mi czegoś takiego jak były narzeczony.

- To jak na niego patrzysz. Jakbyś nadal go kochała i czekała aż tylko zechce znowu z tobą być. – jego słowa mnie zmroziły. Całkowicie inaczej odebrał to jak się czułam.

- To nieprawda – zaprzeczyłam podnosząc się z łóżka.

- Na pewno? – zapytał przez zaciśnięte zęby. – Co poczułaś, kiedy go zobaczyłaś? Podnieciłaś się? A może poczułaś coś więcej?

- Wynoś się. – nie mogłam znieść jego obecności. Nie po tym co właśnie powiedział a tak bardzo starałam się mu zaufać i powiedzieć co czuje. Teraz jednak miałam to gdzieś.

- Co?

- Wynoś się. – krzyknęłam nie panując nad sobą.

- To mój dom.

- Jebie mnie to – warknęłam. – Wyjdź albo ja to zrobię i pójdę, gdzie tylko będę chciała.

Nawet jeśli musiałabym iść prosto do taty i zostać w jego domu na noc. Nie miało znaczenia, że zapoczątkowałyby to pytania, na które i tak nie uzyskałby odpowiedzi. To, że w tej chwili miałam ochotę udusić Manolo nie zmieniało faktu, że powiedziałabym coś tacie. Nasze problemy powinniśmy rozwiązywać tylko w dwójkę.

- Przestań krzyczeć.

- A ty przestań mnie ranić swoimi domysłami.

- Mikaela.

- Po prostu wyjdź i zostaw mnie samą– nie mogąc znieść jego obecności zamknęłam się w łazience.

Nie minęła nawet minuta, kiedy usłyszałam głośne przekleństwo a potem trzask drzwi. Osunęłam się na zimne kafelki czując jak zalewa mnie fala smutku.

To nie tak miało być.

Nowe miejsce i nowe życie miało być pełne ciepłych uczuć, miłych wspomnień i niezapomnianych wrażeń. Przez pewien czas tak było, ale jak widać to co dobre nigdy nie trwa wiecznie.

Nie spodziewałabym się, że nasza pierwsza kłótnia będzie o osobę, która nic już dla mnie nie znaczyła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro