Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Mika

Wchodząc do domu nie spodziewałam się, że zastanę taki widok. Tata siedział przy stole razem z Manolo i to nie zaskoczyło mnie najbardziej, ale to, że pomiędzy nimi stały dwie opróżnione butelki wódki a trzecia została napoczęta.

- Niezła zabawa – z podniesioną brwią usiadłam pomiędzy nimi.

- Mikaela witaj dziecko – tata spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem, ale chyba jeszcze kontaktował.

Manolo nie wyglądał wcale lepiej w sumie to chyba gorzej zniósł picie z moim tatą. Leżał z głową opartą na stole i cicho pochrapywał.

- Czemu go upiłeś?

- Ja? – oparł głowę na ręce, ale omsknęła mu się i o mało co nie uderzył nią o stół.

- Tato no. Nie mogliście porozmawiać normalnie a nie od razu pić. Co wy dzieci jesteście czy co – odłożyłam torebkę na stół z trzaskiem.

- Rozmawialiśmy, ale jakoś tak wyszło – wymamrotał.

- No właśnie widzę – odetchnęłam głęboko kilka razy, żeby nie wybuchnąć, ale nic to nie dało. – Co was napadło.

- Tak jakoś zaczęliśmy rozmawiać...

- I zaczęliście pić? – ani trochę w to nie uwierzyłam.

- Mikaela? – z jękiem Manolo podniósł głowę i spojrzał na mnie nieprzytomnie.

- Śpij – używając trochę siły przycisnęłam jego głowę z powrotem do blatu. – No i co ja mam z wami zrobić?

Patrzyłam jak głowa taty opada z trzaskiem na blat stołu, ale on nawet się nie poruszył. Westchnęłam wiedząc, że teraz to się dopiero zacznie. W przepływie chwili chciałam podłożyć im pod głowy poduszki, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Sami doprowadzili się do tego stanu więc niech teraz cierpią.

Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze. Byli ode mnie więksi i więcej ważyli więc nie było takie możliwości, żeby przenieść ich do salonu a tym bardziej zaprowadzić Manolo do jego domu. W tej sytuacji miałam tylko jedno wyjście. Wystarczyło kilka minut i usłyszałam pukanie do drzwi.

- Dziękuję, że jesteś – otworzyłam drzwi Stephenowi i zaprosiłam go do środka.

- Co było na tyle pilne, że... Okej w sumie nie ważne – stanął przy stole patrząc na naprutych i śpiących mężczyzn.

- Zaprowadź ich do salonu i połóż na podłodze – powiedziałam. – Może będą mieli nauczkę na następny raz.

- Na pewno?

- Tak a co? – zapytałam beztrosko. Nie miałam wyrzutów sumienia, że tak ich potraktuję, ale to ich wina. Pić a upić się to dwie różne rzeczy a tej drugiej nienawidzę.

- Wstajemy – pochylił się nad Manolo i szybko go podniósł jakby nic nie ważył.

Ja w tym czasie zaczęłam sprzątać ze stołów. Było mi niedobrze czując unoszący się w całym pomieszczeniu zapach wódki. Butelki wyrzuciłam do kosza nawet tą opróżnioną do połowy a kieliszki wstawiłam do zlewu.

Stephen wrócił po mojego tatę, który nie był zadowolony, że każe mu się gdzieś iść.

- Nifdzie nie ide – mamrotał słaniając się na nogach. – Zsofaje z sórką – czknął i zasłonił ręką usta.

- Idziemy spać – powiedział do niego ciągnąc do salonu.

Ruszyłam za nimi patrząc jak i jego układa bokiem na podłodze. Najwyraźniej zlitował się nad nimi układając na dywanie śpiwór a pod głowami małe poduszki. Ja nie byłabym tak wyrozumiała.

- Nie zasługują nawet na tyle – prychnęłam.

Nie miałam po prostu do nich słów. Chciałam po ciężkim dniu wrócić do domu i odpocząć a musiałam jeszcze się nimi zajmować.

- Dasz sobie już radę?

- Po prostu ich tu zostawię. Niech radzą sobie sami.

- Dlaczego wydaje mi się, że to jeszcze nie koniec? – patrzył na mnie zaciekawiony.

- Może coś tam mam w planach – machnęłam ręką, ale musiałam to jeszcze przemyśleć co i jak żeby nie przesadzić. – Może wpadniesz na śniadanie? – zapytałam szczerząc się jak wariatka.

- Może być ciekawie. – stwierdził ruszając do drzwi. – Do zobaczenia rano. – machnął ręką i wyszedł.

Spojrzałam na śpiących w salonie mężczyzn, którzy nieświadomie objęli się przez sen. Nie mogłam się powstrzymać, wyciągnęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie. Będę miała dowód, że nieźle się bawili i pokażę je każdemu kto tylko będzie chciał.

Nieco bardziej zadowolona ruszyłam w podskokach do sypialni. Przez to wszystko prawie zapomniałam, że dzisiaj środa, czyli dzień nowej wiadomości od Nisy.

Często nie mogła do mnie dzwonić, ale za to dostawałam krótkie maile czy czasami nieco dłuższe jak ją poniosło. Odpaliłam laptopa i czekałam aż się włączy. Na dolnym pasku pojawiła się jedna nieodebrana wiadomość. Dokładnie tak jak zawsze. W tej kwestii nigdy mnie nie zawiodła.

Hej pipo 😉

Nie wiem po co piszę o zwykłych pierdołach, ale kazałaś więc to robię. Wiem, że ten sposób czujesz się spokojna, ale przechodząc do sedna.

Nic mi nie jest. Dostałam kolejne zlecenie, dlatego mogę się dłużej nie odzywać. W sumie piętnaście dni – jakby co potem mnie szukaj, bo coś mogło mi się stać.

Żartuję. Nic mi się nie stanie wiec się nie przejmuj.

Daj znać co u Adisy.

Zamknęłam laptopa tylko trochę uspokojona, ale nie do końca jak zwykle. W takich chwilach dzwoniłam do taty i kazałam ją znaleźć jednak on trzymał jej stronę. Tłumaczył mi bardzo dobitnie co się stanie, jeśli ktoś ją namierzy. Z wielkim bólem przyznawałam mu rację, ale ciężko było mi czekać na kolejną wiadomość.

Chciałam jej powiedzieć, że powinna przestać, ale to była jej decyzja. Nie mogłam zmusić ją do tego, aby zmieniła całe swoje życie, bo ja się o nią bałam.

Manolo

Obudziło mnie głośne dudnienie w głowie.

- Ja pierdole – wymamrotałem i otworzyłem oczy, które zostały zaatakowane przez promienie słońca. Rozejrzałem się i zauważyłem, że leżę na podłodze.

Jak w zwolnionym tempie wracały do mnie wspomnienia z wczorajszego dnia. Przyszedłem wieczorem do Mikaeli, ale nie zastałem jej za to był jej ojciec.

Od słowa do słowa zaczęliśmy pić i wymieniać się wspomnieniami z wojska aż w końcu urwał mi się film. Śniła mi się Mikaela stojąca nade mną z mordem w oczach. Podniosłem się do siadu.

- Albo to było naprawdę - wymamrotałem czując suchość w ustach.

W odpowiedzi dostałem głośne wręcz ogłuszające trzaski pochodzące z kuchni. Podniosłem się czując ból rozchodzący się po całym moim ciele. Najwyraźniej spanie na podłodze nie jest dla mnie.

Wchodząc do kuchni nie spodziewałem się w niej zastać Stephena wesoło gawędzącego z Mikaelą.

- Jak tam stary? – klepnął mnie mocno w plecy, kiedy siadałem obok niego. Moje ciało było jakby słabe przez co poleciałem do przodu wprost na stół.

- Kurwa ciszej – złapałem się za głowę przymykając oczy.

- Stephen chcesz jeszcze jajecznicy – zapytała trzaskając garnkami.

- Mikaela proszę cię.

- Mówiłeś coś? – zapytała słodki wrzucając patelnie do zlewu.

- Jezu – w drzwiach stanął David w nie lepszym stanie. – Moja głowa i plecy.

- Rozumiem, że dobrze wam się spało? – postawiła przed nami kubki z kawą na które rzuciliśmy się jak wygłodniali. – A tak się staraliśmy, żeby było wam wygodnie. Nawet Stephen przyszedł was ułożyć.

Nic z tego nie pamiętałem, ale to tłumaczyło, dlaczego była taka wściekła.

- Mała możesz ciszej – wymamrotał jej tata.

- No nie wiem czy mogę. – wzięła się pod boki. – A czy wy możecie nie zachowywać się jak dzieci i upijać do nieprzytomności? – spojrzała na nas karcącym wzrokiem.

- Tak jakoś wyszło – wzruszyłem ramionami. Co innego miałem jej powiedzieć. Że kiedy tylko wypiliśmy pierwszą butelkę wódki o mało co się nie popłakałem wspominając żołnierza, który wszedł na minę i rozerwało go na strzępy. Po czymś takim nie dało się przejść do porządku dziennego, ale chciałem o tym zapomnieć. Wszystko wróciło, kiedy zaczęliśmy wspominać.

- Faceci – prychnęła.

- Mikaela jesteśmy dorośli i możemy robić co chcemy – powiedział jej tata i spojrzał na mnie szukając pomocy. Schowałem twarz w dłoniach nie chcąc w tym uczestniczyć. Znałem ją na tyle żeby wiedzieć, kiedy się zamknąć.

- Ale w moim domu sobie tego nie życzę – warknęła po czym wyciągnęła z kieszeni klucze. – Stephen załatwił ci domek. Możecie tam iść i pić dalej.

- Wyrzucasz mnie! – podniósł głos.

- Nie wyrzucam, ale nie chcę więcej zastanawiać się czy dobrze się czujecie i co pół godziny sprawdzać, czy żyjecie. – krzyknęła. – Chciałeś naprawić naszą relację to daję ci do niej klucz. Nie możemy mieszkać razem, bo się pozabijamy tato.

- Ten twój parszywy charakter – parsknął śmiechem.

- Mój? – aż się zapowietrzyła z wrażenia. – Chyba twój, bo to twoim dzieckiem jestem.

- Fakt – przyznał jej rację.

Atmosfera w końcu się rozluźniła i nawet Mikaeli zrobiło się szkoda tego jak wyglądaliśmy więc nas nakarmiła. Z kolei Stephen miał z tego niezły ubaw i podśmiewał się pod nosem.

- Bawi cię coś? – zapytałem nie wytrzymując.

- Nie czemu?

- Bo szczerzysz się jak kretyn – odparłem czym zarobiłem porządnego strzała w tył głowy.

- Brawo Stephen – zaśmiała się Mikaela opierając się o blat.

Miałem przejebane. Patrząc na jej minę wiedziałem, że to jeszcze nie koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro