Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7: Wycieczka by pilnować wilkołaki

Nie znaleźlismy ciała Dereka ani Ennisa. Kali próbowała opanować emocje, wbijając pazury w wewnętrzne części dłoni. Nie chcąc być w tym miejscu wyszłam na świeże powietrze.

- Clare oddychaj głęboko - uspokojałam sama siebie. - On musi żyć. Musi.

Z mojego telefonu wydobyła się muzyczka, oznaczająca przyjście wiadomości.

Allison: Masz ochotę odetchnąć i pojechać ze mną oraz Lydią na wycieczkę?

Clare: Jaki w tym haczyk?

Allison: Żaden. Dawaj, będzie ciekawie!

Clare: Hmm...Niech będzie.

Wątpię, aby cokolwiek poprawiło mi humor, ale nie mam nic już do stracenia. Chcę odpocząć od ostatnich wydarzeń, a ten wyjazd powinien to załatwić.

Ooo...jak się myliłam.

~~~~~~

- Nieźle to sobie wymysliłaś - prychnęłam oglądając przez okno krajobrazu. - Chłopaki chyba nie potrzebują nianek, a w ogóle jednego zostawiłam w Beacon Hills. Oni przecież jadą tylko na zawody!

- Martwię się o nich, to dlatego - tłumaczyła młoda Argent.

- Już myślałam, że naprawdę odpocznę - jęknęła Lydia, która tez została zmuszona do wpakowania się do samochodu na kilka godzin. - I powinnaś zatankować.

Brunetka przeklnęła pod nosem.

- Pamiętać, nigdy więcej ulegać Allison Argent - powiedziałam, na co dziewczyna się uśmiechnęła. - Nie rozumiem do czego ci jestem potrzebna, a uwierz, mam ochotę rozszarpać ci, za ten przekręt, gardło.

- Powinnaś pilnować Ethana.

- Ja wiem, że on kręci z tym kolesiem, ale nie chcę się w to pogłebiać - uprzedziłam, wyjmując słuchawki z kieszeni.

- Może się nie opanować...

- Tak samo, jak Boyd i Isaac, więc macie większy problem - włożyłam jedną słuchawkę do ucha.

- Clare - ciągnęła dalej brunetka - Tu chodzi o dobro nas wszystkich...

Zadzwonił telefon. Stiles. Wreszcie coś się dzieje.

- Hej, Stiles - przywitała się Martin.

- Słuchaj, wiem, że jedziecie za nami.

Lydia zrobiła wielkie oczy. Allison zaczęła kręcić głową, a ja dalej słuchałam muzyki.

- My...

- Nie udawaj, Lydia. Scott jest ranny i to nie wygląda coraz lepiej.

- Spróbuj przekonać trenera do zatrzymania się - poleciła rudowłosa. - Wtedy może uda nam się pomóc.

- Dobra postaram się - i się rozłączył.

Długo na przystanek nie musiałyśmy czekać. Stilinski jest niemożliwy. Nie chcę znać szczegółów jego niesamowitego planu, wystarczy, że zmusił kolegę do wymiotów.

- Jesteś obrzydliwy - skomentowałam.

- A to nowe dla mnie określenie, jesteś oryginalna - pochwalił i mrugnął do mnie.

- Jestem tego świadoma.

Zostawiłam ich na chwilę i podeszłam do bliźniaka. Cały czas gapił się w ekran. Czekał na wiadomość od Aidena. Nie mam bladego pojęcia, co oni kombinuja i jeszcze przede mną ukrywają.

- Ethan, co tam? - uśmiechnęłam się.

- Co tu robisz, Clare? - był zdziwiony moją osobą. - Przyjechałaś z nimi?

- Taa... Męczyły mnie sms'ami - skłamałam.

- Będziesz bliżej McCall'a i będzie ci łatwiej go do siebie przekonać - stwierdził, a jego telefon zaczął wydawać z siebie muzyczkę.

Oddalił się trochę ode mnie, a ja podeszłam do Lydii, która pilnowała wejścia do łazienki. Rozglądała się dookoła i chyba mnie nie zauważyła.

- Lydia...

- Oh...ja, przperaszam, zamyśliłam się - tłumaczyła. - Allison próbuje zszyć ranę Scottowi.

- Aż tak jest źle?

To nie było normalne. Oczywiście, rana po Alfie regeneruje się dłużej, ale nie tak długo. Chodzi pewnie, o coś więcej. Zrozumiałam, że obwinia się za śmierć Dereka i bardzo to przeżywa. Przynajmniej go wspierają. Są taką zgraną paczką, że wydaje się absurdalne.

- Clare... - odezwała się ponownie rudowłosa i kiwnęła głową w stronę jakieś grupki.

- Zabije obu... - syknęłam i popędziłam w ich stronę.

Ethan ledwo opierał się o drzewo cały zakrwawiony. Nad nim stał Isaac i uderzał go w twarz pięścią. W oczach blondyna widziałam furię, która nim owładneła. Ruchy jego zaciśniętej dłoni były coraz szybsze. Trener próbował powstrzymać chłopaka, nic to nie dało. W okół bójki schodziło się więcej nastolatków.

- Isaac! - warknęła w jego stronę. Obok mnie pojawił się z Scott, Stiles i Allison. Niebieskooki dalej uderzał wilkołaka.

- Isaac!!! - krzyknął tym razem McCall, a beta go posłuchał.

Zaskoczyło mnie to, bo jakim cudem beta słucha bety...chyba że on...

- Hej, Clare - przywitał się ze mną czekoladowooki. - Nie sądziłem, że zaprzyjaźniłaś się z dziewczynami.

- Ustalmy, iż mnie zmusiły - rzekłam, na co się roześmiał.

~~~~~~

Nauczyciel zawołał wszystkich do autobusu. Musiałyśmy się z nimi zabrać, ponieważ w baku samochodu Allison nie było ani kropli benzyny. Lydia zajeła miejsce obok Stiles'a, którego to niezmiernie ucieszyło. Argent pilnowała Boyda i Isaaca przed atakiem na bliźniaka oraz opanowaniem złości przez stratę Dereka. Ethan siedział z Dannym, więc mi zostało miejsce obok wilczka. Cały czas mi się przyglądał.

- Gapisz się - zwróciłam mu uwagę.

- Na twój tatuaże - przyznał Scott. - Ma jakieś znaczenie?

- Tak.

Chłopak wyciągnął rękę w stronę mojego ramienia, na którym widniał księżyc.

- Co oznacza? - zadał pytanie, przejeżdżając po nim paluszkami palców.

- Zrobiłam go, gdy zostałam prawdziwą członkinią stada. Poznałam wtedy Aidena i Ethana - wyjaśniłam, a na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech. - Też jest moim ulubionym.

- Ile miałaś lat?

- Piętnaście.

Jego mina na moją odpowiedź, była idealna. Zdziwił się, ale chyba zrozumiał.

Późnym wieczorem kierowca zatrzymał się przed jakimś starym motelem, w kótrym mieliśmy nocować, a nazywał się California.

784 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro