Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog: I'm coming soon

Był tydzień po świętach. Siedziałam właśnie w pokoju Lydii. Potrzebowałam kogoś, kto mi pomoże. Wydała mi się odpowiednią osobą i coraz bardziej ją lubiłam.

- Czyli chcesz ich poszukać, tak? - zapytała, poprawiając swoje jasne włosy.

- Muszę to zrobić, i dlatego proszę cię o pomoc. Nie zabijam już, ale chęci zemsty nie odpuszczę.

- Eh...Nie powinienem tego ukrywać przed nimi, a zwłaszcza przed Scottem, ale dobrze - posłał mi pokrzepiający uśmiech.

- Dziękuję... - odparłam. Przy okazji rozglądałam się po jej pokoju. Zauważyłam na jednej półce zdjęcie, na którym znajdowała się banshee i jakiś przystojny chłopak. - Kto to?

Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i najwyraźniej lekko się zmieszała.

- Jackson, byliśmy razem, ale ojciec go przeniósł do Wielkiej Brytanii.

- Czym był?

- Kanimą...a potem wilkołakiem.

Widziałam po niej, że nadal jest to dla niej ciężki temat, więc o nic więcej nie pytałam. Czekałam, aż znajdzie dla mnie jakąś torbę czy coś podobnego.
Naprawdę chciałam zostać, jednak chciałam wiedzieć więcej o mojej rodzinie i tych wilkołakach, które ich zabiły. Obiecałam sobie, że z moich rąk krew się już nie poleje.

- Mam! - zawołała Martin i podała mi nie za wielką torebkę. - Nie za mała?

- Sądzę, że z moim dobytkiem, zostanie jeszcze miejsce.

Pożegnałam się z nią, co nie obyło się bez kazania typu "uważaj na siebie", "daj czasem o sobie znać", "sama nie daj się zabić".
Skierowałam się następnie do loftu Dereka. Zaczęłam się pakować. Jak wspominałam, dużo tego nie było. Byłam przekonana, iż nikogo tam nie mam, lecz myliłam się.

- Ładnie to uciekać bez pożegnania? - usłyszałam za sobą.

- Czyżby Lydia się wygadała, Stiles?

- Nie, jakimś trafem akurat miałem do niej wpaść - oznajmił machając kluczykami od jeepa. - Gdzie jedziesz?

- Najpierw Meksyk, potem Las Vegas - odparłam, uruchamiając mój motor.

- Nie chcesz dokończyć rok?

- Przemieszczają się z miejsca na miejsce. Z każdym razem trudniej ich znaleźć.

Usiadłam na moim sprzęcie i go odpaliłam. Nie odjechałam. Człowiek patrzył na mnie z żalem i zrozumieniem. Z jednej strony cieszyłam się, że przyszedł, ale z drugiej bez niego byłoby łatwiej. Przywiązałam się do każdego z nich, nawet do pana Argenta.

- Wiesz, że Scott szybko nie odpuści, dopóki ciebie nie znajdzie? - w pewnym sensie chciał wybić mi ten pomysł z głowy, lecz był przekonany, że zdania nie zmienię.

- Wrócę, to możesz mu obiecać - po tych słowach odjechałam, kierując się na południe.

Ten o to najkrótszy rozdział - epilog - kończy pierwszą część "All over again".

Chciałam bardzo podziękować tym osobom, które dotrwały do końca, za gwiazdki i wszystkie komentarze. 😍😍😍

Do zobaczenia za jakiś czas w drugiej części! ❤💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro