9
- Siadaj – usłyszałem, a jeszcze nie zdążyłem dobrze wejść do pomieszczenia.
- Też miło cię widzieć ojcze – zadrwiłem, ale wykonałem jego polecenie. - To gdzie moje kluczyki?
- Dostaniesz je, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć – nerwowo przeczesuje włosy, co sprawia, że zaczynam być zaintrygowany.
- Zamieniam się w słuch.
- Nasz prawnik zrobił małe rozeznanie i ..
- Nasz prawnik? - Spojrzałem na niego zdezorientowany.
Daniel usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie z politowaniem.
- Oh Christoffer – westchnął – sprawa twojego pobicia jest zgłoszona na policję. Będzie rozprawa i tak dalej, ale nie o tym mowa. Jak już zacząłem, nasz prawnik zrobił rozeznanie i to, co odkrył, jest szokujące.
- To znaczy? - Oparłem się o oparcie fotela.
- Alexander jest bratem Marit – powiedział i westchnął.
- Kim jest Alexander i Marit?
- Alexander cię pobił – spojrzał na mnie jak na nienormalnego.
- Evensen?
- Tak.
- Okej a kim jest ta cała Marit, która jest jego siostrą?
- Marit była podopieczną Alice – unikał mojego spojrzenia.
- Zaraz – zacząłem powoli przyswajać to, co mówił Daniel – ta dziewczyna była twoim nieślubnym dzieckiem.
- Tak.
- I jest w moim wieku.
- Owszem
- Evensen też jest w moim wieku – czułem, że wariuję.
- Marit i Alexander są bliźniakami – westchnął – Alexander jest twoim bratem Chris.
- Co takiego ? - Wybuchnąłem śmiechem. - Ty chyba nie mówisz poważnie.
- Nie wiedziałem o tym, wiedziałem o Marit, ale nie wiedziałem, że ma brata.
- Za chwile wyjdzie na to, że połowa Oslo to twoje dzieci! - Krzyknąłem. - To dlatego mnie pobił?
- Bardzo prawdopodobne, ale wersją, której się trzyma, jest to, że chciał pomścić siostrę. Marit wylądowała w poprawczaku za to, co zrobiła Alice, a Alexander twierdzi, że Marit nie miała z tym nic wspólnego.
- I dlatego chciał się zemścić na mnie? A co ja mam z tym wszystkim wspólnego?!
- A co wspólnego miała Eva z moim związkiem z Veronicą – Daniel spojrzał na mnie, a ja poczułem się, jakbym dostał w twarz. - Najwyraźniej moi synowie to idioci.
- Gdzie jest teraz Evensen?
- W więzieniu.
- Czyli co, mam mu zanieść pieprzoną paczkę skoro to mój brat?
- Przestań. Chodzi o to, że dzięki temu poznaliśmy jego motyw.
- I co, ma mi być lepiej, bo dowiedziałem się, że mam przyrodniego brata, który chciał mnie zabić i dodatkowo dobierał się do Evy? - Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- Co Eva ma z tym wspólnego?
- Evensen przez jakiś czas z nią był – wzruszyłem ramionami – dlatego też myślałem, że to ona go na mnie nasłała.
- Co takiego? - Mężczyzna pokręcił głową. - Czy wszyscy na tym świecie muszą wykorzystywać Evę? Mam nadzieję, że jej nie powiedziałeś o swoich absurdalnych domysłach.
- Nie, ale pewnie William to zrobił – wzruszyłem ramionami. - Mam jeszcze jakieś rodzeństwo, o którym nie wiem?
- Christoffer – Daniel kręci głową z niezadowoleniem.
- No co? Wolę wiedzieć teraz niż jakby się później okazało, że na przykład spałem z własną siostrą.
- Uważasz, że to zabawne?
- Nie, dlatego spytałem. Mogę już kluczyki czy nie?
- Masz – mężczyzna rzucił mi je niechętnie.
- To ja już pójdę – robię niezręczny ruch, coś na kształt machania i wychodzę z pomieszczenia.
Dopiero gdy stoję na zewnątrz, dochodzi do mnie to wszystko i czuję, że jest mi niedobrze. Wyciągam telefon i próbuję dodzwonić się do Williama, ale chłopak za każdym razem odrzuca moje połączenie. Zirytowany piszę do niego, że chciałbym pogadać, ale chyba nie liczę na żadną odpowiedź. Wsiadam do samochodu i kieruję się do pobliskiego baru. Wypijam piwo, zastanawiając się, jak bardzo popieprzone jest moje życie. Jestem jednym z najpopularniejszych kolesi w szkole, a jak przychodzi co do czego, to nie mam do kogo otworzyć gęby. Zaciskam pięść i próbuję coś wymyślić. Nie wiedzieć czemu jedyną osobą, która może mnie wysłuchać w moim odczuciu, jest Eva dlatego też płacę i kieruję się do samochodu. Mija trochę czasu aż staję pod jej domem. Wpatruję się uważnie w zapalone światło w jej pokoju i toczę wewnętrzną walkę o to, czy pójść do niej, czy nie. Ostatecznie podejmuję męską decyzję i chwilę później, stoję pod jej drzwiami. Pukam, ale mija chyba minuta, nim dziewczyna podchodzi do drzwi. Otwiera ja i na mój widok się krzywi.
- Co ty tutaj robisz? - Na jej twarzy maluje się złość.
- Chciałem pogadać – opieram się ramieniem o framugę.
- Nie mamy o czym.
- Inaczej. Ja chciałem mówić, a ty miałaś słuchać – posyłam jej uśmiech, ale widzę, że na nią nie działa.
- Odejdź Chris, jesteś ostatnią osobą, której chciałabym słuchać. Idź do Williama.
- William mnie ignoruje.
- Brawo, w końcu przejrzał na oczy – uśmiecha się do mnie złośliwie.
- Co to niby miało znaczyć?
- To, że jesteś dupkiem. A William jest dla ciebie za dobry.
- Czyżby? - Parskam. - Noora wie, że kochasz się w jej chłopaku?
- Słucham? - Eva robi się czerwona.
- Pytałem, czy Noora wie, że podkochujesz się w jej chłopaku.
- Nic nie czuję do Williama, jesteś nienormalny.
- Zbliżyliście się do siebie, twierdzisz, że jest wspaniały, więc kto wie – parskam.
- Wiesz, dlaczego się zbliżyliśmy? - Krzyżuje ręce na piersi. - Przez ciebie. William z uporem maniaka próbował mnie przekonać, że mimo wszystko jesteś człowiekiem Chris.
- I przekonał? - Unoszę brew.
Dziewczyna kręci głową.
- Gdy byłeś w szpitalu, zapomniałam o tym wszystkim, co się między nami stało – wzrusza ramionami – liczyło się tylko to, żebyś się obudził i stanął na nogi. Gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że może to cię zmieni. Niektórzy twierdzą, że dostają drugą szansę od boga i zaczynają prowadzić inne życie.
- Dlaczego miałbym się zmieniać?
- Bo jesteś świnią Chris. I owszem, zmieniłeś się, ale na gorsze. Olewasz przyjaciela, zaliczasz przypadkowe dziewczyny na parkingu – unosi ręce do góry.
- Jesteś zazdrosna? - Przygryzam wargę. - Mówiłem ci, że jak będziesz miała ochotę, to możesz do mnie przyjść – puszczam do niej oko. - Dobra, jestem chujem i wszyscy to wiedzą, ale teraz naprawdę chciałbym pogadać.
Dziewczyna uważnie mi się przygląda i kręci z niedowierzaniem głową.
- Ty nic nie rozumiesz. Już kiedyś ci to mówiłam, ale to, że ty czegoś chcesz, nie oznacza, że wszyscy muszą tego chcieć.
- Eva do jasnej cholery – zaczynam tracić cierpliwość – nie przyszedłem tutaj po pieprzoną analizę osobowościową. Przyszedłem, bo myślałem, że mnie wysłuchasz i może coś doradzisz, bo jestem w naprawdę chujowej sytuacji.
- Śmiem twierdzić, że sam jesteś sobie winny Chris – parska.
- Akurat nie jestem.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
- Jesteś cholernie seksowna, gdy się złościsz, już ci to mówiłem, ale zapomniałem, jak genialnie wtedy wyglądasz, próbuję dotknąć jej policzka, ale dziewczyna robi krok do tyłu.
- Idź do domu Chris.
- Mogę zostać u ciebie?
- Nie.
- Dlaczego?
- Boże, jaki ty jesteś wkurwiający! - Dziewczyna krzyczy, a ja jestem zaskoczony jej reakcją.
- Przestań, i tak ci się podobam – puszczam do niej oko.
- Szczerze żałuję, że cię znalazłam i zadzwoniłam po pogotowie! – Wykrzykuje i w chwili, gdy kończy zdanie, dociera do niej, co powiedziała. - Ja nie, Chris.. - patrzy na mnie, a ja czuję, jakbym dostał w twarz. Posyłam jej uśmiech i bez słowa się odwracam. - Chris! - Krzyczy za moimi plecami, ale mam to gdzieś. Powiedziała, co chciała, więc czegóż chcieć więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro