Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

- Siadaj – usłyszałem, a jeszcze nie zdążyłem dobrze wejść do pomieszczenia.

- Też miło cię widzieć ojcze – zadrwiłem, ale wykonałem jego polecenie. - To gdzie moje kluczyki?

- Dostaniesz je, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć – nerwowo przeczesuje włosy, co sprawia, że zaczynam być zaintrygowany.

- Zamieniam się w słuch.

- Nasz prawnik zrobił małe rozeznanie i ..

- Nasz prawnik? - Spojrzałem na niego zdezorientowany.

Daniel usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie z politowaniem.

- Oh Christoffer – westchnął – sprawa twojego pobicia jest zgłoszona na policję. Będzie rozprawa i tak dalej, ale nie o tym mowa. Jak już zacząłem, nasz prawnik zrobił rozeznanie i to, co odkrył, jest szokujące.

- To znaczy? - Oparłem się o oparcie fotela.

- Alexander jest bratem Marit – powiedział i westchnął.

- Kim jest Alexander i Marit?

- Alexander cię pobił – spojrzał na mnie jak na nienormalnego.

- Evensen?

- Tak.

- Okej a kim jest ta cała Marit, która jest jego siostrą?

- Marit była podopieczną Alice – unikał mojego spojrzenia.

- Zaraz – zacząłem powoli przyswajać to, co mówił Daniel – ta dziewczyna była twoim nieślubnym dzieckiem.

- Tak.

- I jest w moim wieku.

- Owszem

- Evensen też jest w moim wieku – czułem, że wariuję.

- Marit i Alexander są bliźniakami – westchnął – Alexander jest twoim bratem Chris.

- Co takiego ? - Wybuchnąłem śmiechem. - Ty chyba nie mówisz poważnie.

- Nie wiedziałem o tym, wiedziałem o Marit, ale nie wiedziałem, że ma brata.

- Za chwile wyjdzie na to, że połowa Oslo to twoje dzieci! - Krzyknąłem. - To dlatego mnie pobił?

- Bardzo prawdopodobne, ale wersją, której się trzyma, jest to, że chciał pomścić siostrę. Marit wylądowała w poprawczaku za to, co zrobiła Alice, a Alexander twierdzi, że Marit nie miała z tym nic wspólnego.

- I dlatego chciał się zemścić na mnie? A co ja mam z tym wszystkim wspólnego?!

- A co wspólnego miała Eva z moim związkiem z Veronicą – Daniel spojrzał na mnie, a ja poczułem się, jakbym dostał w twarz. - Najwyraźniej moi synowie to idioci.

- Gdzie jest teraz Evensen?

- W więzieniu.

- Czyli co, mam mu zanieść pieprzoną paczkę skoro to mój brat?

- Przestań. Chodzi o to, że dzięki temu poznaliśmy jego motyw.

- I co, ma mi być lepiej, bo dowiedziałem się, że mam przyrodniego brata, który chciał mnie zabić i dodatkowo dobierał się do Evy? - Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

- Co Eva ma z tym wspólnego?

- Evensen przez jakiś czas z nią był – wzruszyłem ramionami – dlatego też myślałem, że to ona go na mnie nasłała.

- Co takiego? - Mężczyzna pokręcił głową. - Czy wszyscy na tym świecie muszą wykorzystywać Evę? Mam nadzieję, że jej nie powiedziałeś o swoich absurdalnych domysłach.

- Nie, ale pewnie William to zrobił – wzruszyłem ramionami. - Mam jeszcze jakieś rodzeństwo, o którym nie wiem?

- Christoffer – Daniel kręci głową z niezadowoleniem.

- No co? Wolę wiedzieć teraz niż jakby się później okazało, że na przykład spałem z własną siostrą.

- Uważasz, że to zabawne?

- Nie, dlatego spytałem. Mogę już kluczyki czy nie?

- Masz – mężczyzna rzucił mi je niechętnie.

- To ja już pójdę – robię niezręczny ruch, coś na kształt machania i wychodzę z pomieszczenia.

Dopiero gdy stoję na zewnątrz, dochodzi do mnie to wszystko i czuję, że jest mi niedobrze. Wyciągam telefon i próbuję dodzwonić się do Williama, ale chłopak za każdym razem odrzuca moje połączenie. Zirytowany piszę do niego, że chciałbym pogadać, ale chyba nie liczę na żadną odpowiedź. Wsiadam do samochodu i kieruję się do pobliskiego baru. Wypijam piwo, zastanawiając się, jak bardzo popieprzone jest moje życie. Jestem jednym z najpopularniejszych kolesi w szkole, a jak przychodzi co do czego, to nie mam do kogo otworzyć gęby. Zaciskam pięść i próbuję coś wymyślić. Nie wiedzieć czemu jedyną osobą, która może mnie wysłuchać w moim odczuciu, jest Eva dlatego też płacę i kieruję się do samochodu. Mija trochę czasu aż staję pod jej domem. Wpatruję się uważnie w zapalone światło w jej pokoju i toczę wewnętrzną walkę o to, czy pójść do niej, czy nie. Ostatecznie podejmuję męską decyzję i chwilę później, stoję pod jej drzwiami. Pukam, ale mija chyba minuta, nim dziewczyna podchodzi do drzwi. Otwiera ja i na mój widok się krzywi.

- Co ty tutaj robisz? - Na jej twarzy maluje się złość.

- Chciałem pogadać – opieram się ramieniem o framugę.

- Nie mamy o czym.

- Inaczej. Ja chciałem mówić, a ty miałaś słuchać – posyłam jej uśmiech, ale widzę, że na nią nie działa.

- Odejdź Chris, jesteś ostatnią osobą, której chciałabym słuchać. Idź do Williama.

- William mnie ignoruje.

- Brawo, w końcu przejrzał na oczy – uśmiecha się do mnie złośliwie.

- Co to niby miało znaczyć?

- To, że jesteś dupkiem. A William jest dla ciebie za dobry.

- Czyżby? - Parskam. - Noora wie, że kochasz się w jej chłopaku?

- Słucham? - Eva robi się czerwona.

- Pytałem, czy Noora wie, że podkochujesz się w jej chłopaku.

- Nic nie czuję do Williama, jesteś nienormalny.

- Zbliżyliście się do siebie, twierdzisz, że jest wspaniały, więc kto wie – parskam.

- Wiesz, dlaczego się zbliżyliśmy? - Krzyżuje ręce na piersi. - Przez ciebie. William z uporem maniaka próbował mnie przekonać, że mimo wszystko jesteś człowiekiem Chris.

- I przekonał? - Unoszę brew.

Dziewczyna kręci głową.

- Gdy byłeś w szpitalu, zapomniałam o tym wszystkim, co się między nami stało – wzrusza ramionami – liczyło się tylko to, żebyś się obudził i stanął na nogi. Gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że może to cię zmieni. Niektórzy twierdzą, że dostają drugą szansę od boga i zaczynają prowadzić inne życie.

- Dlaczego miałbym się zmieniać?

- Bo jesteś świnią Chris. I owszem, zmieniłeś się, ale na gorsze. Olewasz przyjaciela, zaliczasz przypadkowe dziewczyny na parkingu – unosi ręce do góry.

- Jesteś zazdrosna? - Przygryzam wargę. - Mówiłem ci, że jak będziesz miała ochotę, to możesz do mnie przyjść – puszczam do niej oko. - Dobra, jestem chujem i wszyscy to wiedzą, ale teraz naprawdę chciałbym pogadać.

Dziewczyna uważnie mi się przygląda i kręci z niedowierzaniem głową.

- Ty nic nie rozumiesz. Już kiedyś ci to mówiłam, ale to, że ty czegoś chcesz, nie oznacza, że wszyscy muszą tego chcieć.

- Eva do jasnej cholery – zaczynam tracić cierpliwość – nie przyszedłem tutaj po pieprzoną analizę osobowościową. Przyszedłem, bo myślałem, że mnie wysłuchasz i może coś doradzisz, bo jestem w naprawdę chujowej sytuacji.

- Śmiem twierdzić, że sam jesteś sobie winny Chris – parska.

- Akurat nie jestem.

- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.

- Jesteś cholernie seksowna, gdy się złościsz, już ci to mówiłem, ale zapomniałem, jak genialnie wtedy wyglądasz, próbuję dotknąć jej policzka, ale dziewczyna robi krok do tyłu.

- Idź do domu Chris.

- Mogę zostać u ciebie?

- Nie.

- Dlaczego?

- Boże, jaki ty jesteś wkurwiający! - Dziewczyna krzyczy, a ja jestem zaskoczony jej reakcją.

- Przestań, i tak ci się podobam – puszczam do niej oko.

- Szczerze żałuję, że cię znalazłam i zadzwoniłam po pogotowie! – Wykrzykuje i w chwili, gdy kończy zdanie, dociera do niej, co powiedziała. - Ja nie, Chris.. - patrzy na mnie, a ja czuję, jakbym dostał w twarz. Posyłam jej uśmiech i bez słowa się odwracam. - Chris! - Krzyczy za moimi plecami, ale mam to gdzieś. Powiedziała, co chciała, więc czegóż chcieć więcej.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro