8
Obudził mnie dźwięk telefonu, otworzyłem oczy i odnalazłem urządzenie, przysuwając je do ucha.
- Tak? - Wychrypiałem.
- Gdzie ty kurwa jesteś Chris? - William wyraźnie był wkurwiony.
- O co ci chodzi? - Uniosłem się na łokciu.
- O to, że miałeś zorganizować towar, a nie dość, że go nie zorganizowałeś, to jeszcze nie przyszedłeś na moją imprezę.
- Co?
- Co z tobą jest kurwa nie tak – słyszałem, jak William czymś rzuca. - Odłóż te leki, bo jesteś jakiś ogłupiony.
Impreza. Urodziny Williama, które są dzisiaj. Spojrzałem na zegar i zorientowałem się, że jest pierwsza w nocy, co oznacza, że zarówno impreza, jak i urodziny były wczoraj. Siadam na łóżku i dopiero teraz do mnie dociera, że wcale nie byłem na imprezie, nie rozmawiałem z Evą ani nie byłem z nią pod prysznicem. Kurwa.
- Stary przepraszam – westchnąłem.
- Wsadź sobie gdzieś te przeprosiny i w końcu się kurwa ogarnij Schistad, bo zaczynam mieć cię dość.
Rozłączył się, a ja jak idiota wpatrywałem się w telefon. William miał trochę racji, ale powinien zrozumieć, że nie mogę od razu wrócić do bycia sobą w każdym najmniejszym aspekcie życia. Jeszcze raz spojrzałem na telefon i nie było w nim żadnej dziwnej wiadomości od Evy. Westchnąłem i poszedłem do łazienki. Do rana nie zmrużyłem już oka, co sprawiło, że wyglądałem jak cień samego siebie. Zirytowany i niewyspany poszedłem do szkoły. Gdy szedłem przez dziedziniec, odnosiłem wrażenie, że każdy się na mnie gapi. Jakiś pierwszak na mnie wpadł i rzucił od niechcenia przepraszam.
- Uważaj, jak kurwa chodzisz – wysyczałem, na co chłopak zrobił się cały czerwony.
Obok wejścia zauważyłem Williama z dziewczynami, który gdy tylko mnie zobaczył, odwrócił głowę i udawał, że mnie nie widzi. Skoro tak chce się bawić, to proszę bardzo. Narzuciłem plecak na prawe ramię i wszedłem do szkoły. William nie odezwał się do mnie słowem przez cały dzień co, powoli zaczynało mnie bawić. Zacząłem się zastanawiać, kto w jego związku z Noorą jest dziewczyną, bo patrząc na chłopaka mam coraz większe wątpliwości. Stałem na szkolnym parkingu, paląc papierosa i czułem na sobie czyjś wzrok. Po drugiej stronie stała wysoka brunetka, która przyglądała mi się z przygryzioną wargą. Gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, dziewczyna zaczęła iść w moją stronę. Rzuciłem papierosa na ziemię i czekałem na rozwój sytuacji.
- Chcesz mnie okraść? - Parsknąłem.
- Skąd taki pomysł? - Dziewczyna uniosła brew i uśmiechnęła się zawadiacko.
- Stoisz sama na parkingu i wpatrujesz się w ludzi, to trochę dziwne, ale jednocześnie podniecające.
- Czyli w plotkach nie ma ziarenka prawdy – wybuchnęła śmiechem i przysunęła się do mnie.
- Jakich plotkach? - Spojrzałem na nią uważnie.
- Ludzie mówią, że po całym zajściu z Yakuzą straciłeś jaja – parsknęła – nie chodzisz na imprezy, nie wyrywasz lasek, mogłabym wymieniać dalej – przewróciła oczyma.
- Och doprawdy? - Zagryzłem wargę. - Zaraz ci udowodnię, że to wszystko jest wyssane – uśmiechnąłem się zawadiacko – z palca – dodałem, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
Przyciągnąłem ją do siebie i od razu zacząłem ją całować. Dziewczyna cicho jęknęła i przygryzła moją wargę.
- Mam cię przelecieć na szkolnym parkingu? - Wydyszałem.
- Tutaj na aucie? - Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Może być w aucie – rzuciłem i przyssałem się do jej szyi.
- Mnie pasuje – wyszeptała.
Niezgrabnie otworzyłem tylne drzwi i wpakowałem się do auta. Dziewczyna usiadła na mnie, nie przestając mnie całować. Wiedziałem, że jakby nie było, jesteśmy w miejscu publicznym, więc ściąganie ubrań nie wchodziło w grę. Dziewczyna jakby czytała mi w myślach, bo zamiast walczyć z moją koszulą, od razu sięgnęła do mojego rozporka. Uniosłem biodra do góry, by jej to ułatwić. Dziewczyna jednym ruchem ściągnęła swoje matki i rzuciła je na siedzenie pasażera, pokazałem jej, że ma wyciągnąć ze schowka prezerwatywę. Dziewczyna od razu ją znalazła i nałożyła ją na mnie. Brunetka usiadła na mnie, powoli opadając i z naszych ust wyrwał się jęk. W jej ruchy były gwałtowne, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Dziewczyna próbowała zassać skórę ma mojej szyi, ale ją odwiodłem od tego pomysłu.
- Żadnych malinek mała, tylko seks – przyciągnąłem jej usta do siebie i gwałtownie ją pocałowałem. Kilka ruchów później doszedłem a dziewczyna opadła na mnie bez siły. Włosy kleiły się do jej spoconego czoła, a ja byłem zadowolony, że to ja doprowadziłem ją do takiego stanu. Chwilę trwaliśmy w takim stanie, po czym brunetka ze mnie zaszła opadając na siedzenie obok. Chwyciła swoje majtki i powoli je założyła. Ściągnąłem zużytą prezerwatywę i wyrzuciłem ją przez okno, co wzbudziło śmiech dziewczyny.
- Jesteś obrzydliwy – parsknęła.
- Chwilę temu ci to nie przeszkadzało – puściłem do niej oko.
- Jestem Ingrid – wyciągnęła do mnie rękę, której nie miałem zamiaru dotykać.
- I tak nie zapamiętam – parsknąłem. Uniosłem biodra i podciągnąłem bokserki wraz ze spodniami.
- Nic się nie zmieniłeś – w jej głosie było coś dziwnego.
- A czego oczekiwałaś? - Spojrzałem na nią z rozbawieniem. - Czekałaś na mnie na parkingu, by przekonać się, czy mam jaja, dostałaś co chciałaś, więc w czym problem? - Uniosłem do góry brew.
- Jesteś zwykłym chujem – pokręciła głową i wysiadła z mojego auta.
Wybuchnąłem śmiechem, bo kompletnie nie wiedziałem, o co jej chodzi. Powoli wysiadłem z samochodu i krzyknąłem za dziewczyną.
- Masz sukienkę włożoną w majtki Inge – parsknąłem, a dziewczyna nerwowo poprawiła ubranie.
Wyciągnąłem papierosa i otworzyłem drzwi samochodu, by wywietrzyć zapach perfum dziewczyny. Cały czas czułem na sobie czyjś wzrok, dlatego też wyprostowałem się i uważnie przeskanowałem całe otoczenie. W końcu namierzyłem miejsce i osobę i pożałowałem, że to zrobiłem. Niedaleko mnie stała Eva, która najwyraźniej była świadkiem całego zajścia. Jej wzrok był pusty, a mina nie wyrażała żadnych uczuć. Nie wiedziałem co zrobić. Jeśli widziała co robiłem przed chwilą, podejście do niej, nie było dobrym pomysłem. Chwilę wymienialiśmy spojrzenie, a Eva pokręciła ze zrezygnowaniem głową i sobie poszła. Zamknąłem z trzaśnięciem drzwi i wsiadłem do samochodu. Zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego ojca. Westchnąłem zirytowany, bo czułem, że ojciec tylko mnie wkurwi.
- Tak?
- Jak chcesz, to możesz podjechać i odebrać klucze do twojego mieszkania – westchnął.
- Jak to? - Zapytałem zaintrygowany.
- Mieszkanie pod jednym dachem nam nie wychodzi, więc stwierdziłem, że powinieneś wrócić na swoje.
- Za chwilę będę ojcze – odparłem z uśmiechem.
Chris Schistad powrócił, powiedziałem sobie w myślach i pojechałem po to, co moje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro