Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

 Obudził mnie dźwięk telefonu, otworzyłem oczy i odnalazłem urządzenie, przysuwając je do ucha.

- Tak? - Wychrypiałem.

- Gdzie ty kurwa jesteś Chris? - William wyraźnie był wkurwiony.

- O co ci chodzi? - Uniosłem się na łokciu.

- O to, że miałeś zorganizować towar, a nie dość, że go nie zorganizowałeś, to jeszcze nie przyszedłeś na moją imprezę.

- Co?

- Co z tobą jest kurwa nie tak – słyszałem, jak William czymś rzuca. - Odłóż te leki, bo jesteś jakiś ogłupiony.

Impreza. Urodziny Williama, które są dzisiaj. Spojrzałem na zegar i zorientowałem się, że jest pierwsza w nocy, co oznacza, że zarówno impreza, jak i urodziny były wczoraj. Siadam na łóżku i dopiero teraz do mnie dociera, że wcale nie byłem na imprezie, nie rozmawiałem z Evą ani nie byłem z nią pod prysznicem. Kurwa.

- Stary przepraszam – westchnąłem.

- Wsadź sobie gdzieś te przeprosiny i w końcu się kurwa ogarnij Schistad, bo zaczynam mieć cię dość.

Rozłączył się, a ja jak idiota wpatrywałem się w telefon. William miał trochę racji, ale powinien zrozumieć, że nie mogę od razu wrócić do bycia sobą w każdym najmniejszym aspekcie życia. Jeszcze raz spojrzałem na telefon i nie było w nim żadnej dziwnej wiadomości od Evy. Westchnąłem i poszedłem do łazienki. Do rana nie zmrużyłem już oka, co sprawiło, że wyglądałem jak cień samego siebie. Zirytowany i niewyspany poszedłem do szkoły. Gdy szedłem przez dziedziniec, odnosiłem wrażenie, że każdy się na mnie gapi. Jakiś pierwszak na mnie wpadł i rzucił od niechcenia przepraszam.

- Uważaj, jak kurwa chodzisz – wysyczałem, na co chłopak zrobił się cały czerwony.

Obok wejścia zauważyłem Williama z dziewczynami, który gdy tylko mnie zobaczył, odwrócił głowę i udawał, że mnie nie widzi. Skoro tak chce się bawić, to proszę bardzo. Narzuciłem plecak na prawe ramię i wszedłem do szkoły. William nie odezwał się do mnie słowem przez cały dzień co, powoli zaczynało mnie bawić. Zacząłem się zastanawiać, kto w jego związku z Noorą jest dziewczyną, bo patrząc na chłopaka mam coraz większe wątpliwości. Stałem na szkolnym parkingu, paląc papierosa i czułem na sobie czyjś wzrok. Po drugiej stronie stała wysoka brunetka, która przyglądała mi się z przygryzioną wargą. Gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, dziewczyna zaczęła iść w moją stronę. Rzuciłem papierosa na ziemię i czekałem na rozwój sytuacji.

- Chcesz mnie okraść? - Parsknąłem.

- Skąd taki pomysł? - Dziewczyna uniosła brew i uśmiechnęła się zawadiacko.

- Stoisz sama na parkingu i wpatrujesz się w ludzi, to trochę dziwne, ale jednocześnie podniecające.

- Czyli w plotkach nie ma ziarenka prawdy – wybuchnęła śmiechem i przysunęła się do mnie.

- Jakich plotkach? - Spojrzałem na nią uważnie.

- Ludzie mówią, że po całym zajściu z Yakuzą straciłeś jaja – parsknęła – nie chodzisz na imprezy, nie wyrywasz lasek, mogłabym wymieniać dalej – przewróciła oczyma.

- Och doprawdy? - Zagryzłem wargę. - Zaraz ci udowodnię, że to wszystko jest wyssane – uśmiechnąłem się zawadiacko – z palca – dodałem, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.

Przyciągnąłem ją do siebie i od razu zacząłem ją całować. Dziewczyna cicho jęknęła i przygryzła moją wargę.

- Mam cię przelecieć na szkolnym parkingu? - Wydyszałem.

- Tutaj na aucie? - Spojrzała na mnie zaskoczona.

- Może być w aucie – rzuciłem i przyssałem się do jej szyi.

- Mnie pasuje – wyszeptała.

Niezgrabnie otworzyłem tylne drzwi i wpakowałem się do auta. Dziewczyna usiadła na mnie, nie przestając mnie całować. Wiedziałem, że jakby nie było, jesteśmy w miejscu publicznym, więc ściąganie ubrań nie wchodziło w grę. Dziewczyna jakby czytała mi w myślach, bo zamiast walczyć z moją koszulą, od razu sięgnęła do mojego rozporka. Uniosłem biodra do góry, by jej to ułatwić. Dziewczyna jednym ruchem ściągnęła swoje matki i rzuciła je na siedzenie pasażera, pokazałem jej, że ma wyciągnąć ze schowka prezerwatywę. Dziewczyna od razu ją znalazła i nałożyła ją na mnie. Brunetka usiadła na mnie, powoli opadając i z naszych ust wyrwał się jęk. W jej ruchy były gwałtowne, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Dziewczyna próbowała zassać skórę ma mojej szyi, ale ją odwiodłem od tego pomysłu.

- Żadnych malinek mała, tylko seks – przyciągnąłem jej usta do siebie i gwałtownie ją pocałowałem. Kilka ruchów później doszedłem a dziewczyna opadła na mnie bez siły. Włosy kleiły się do jej spoconego czoła, a ja byłem zadowolony, że to ja doprowadziłem ją do takiego stanu. Chwilę trwaliśmy w takim stanie, po czym brunetka ze mnie zaszła opadając na siedzenie obok. Chwyciła swoje majtki i powoli je założyła. Ściągnąłem zużytą prezerwatywę i wyrzuciłem ją przez okno, co wzbudziło śmiech dziewczyny.

- Jesteś obrzydliwy – parsknęła.

- Chwilę temu ci to nie przeszkadzało – puściłem do niej oko.

- Jestem Ingrid – wyciągnęła do mnie rękę, której nie miałem zamiaru dotykać.

- I tak nie zapamiętam – parsknąłem. Uniosłem biodra i podciągnąłem bokserki wraz ze spodniami.

- Nic się nie zmieniłeś – w jej głosie było coś dziwnego.

- A czego oczekiwałaś? - Spojrzałem na nią z rozbawieniem. - Czekałaś na mnie na parkingu, by przekonać się, czy mam jaja, dostałaś co chciałaś, więc w czym problem? - Uniosłem do góry brew.

- Jesteś zwykłym chujem – pokręciła głową i wysiadła z mojego auta.

Wybuchnąłem śmiechem, bo kompletnie nie wiedziałem, o co jej chodzi. Powoli wysiadłem z samochodu i krzyknąłem za dziewczyną.

- Masz sukienkę włożoną w majtki Inge – parsknąłem, a dziewczyna nerwowo poprawiła ubranie.

Wyciągnąłem papierosa i otworzyłem drzwi samochodu, by wywietrzyć zapach perfum dziewczyny. Cały czas czułem na sobie czyjś wzrok, dlatego też wyprostowałem się i uważnie przeskanowałem całe otoczenie. W końcu namierzyłem miejsce i osobę i pożałowałem, że to zrobiłem. Niedaleko mnie stała Eva, która najwyraźniej była świadkiem całego zajścia. Jej wzrok był pusty, a mina nie wyrażała żadnych uczuć. Nie wiedziałem co zrobić. Jeśli widziała co robiłem przed chwilą, podejście do niej, nie było dobrym pomysłem. Chwilę wymienialiśmy spojrzenie, a Eva pokręciła ze zrezygnowaniem głową i sobie poszła. Zamknąłem z trzaśnięciem drzwi i wsiadłem do samochodu. Zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego ojca. Westchnąłem zirytowany, bo czułem, że ojciec tylko mnie wkurwi.

- Tak?

- Jak chcesz, to możesz podjechać i odebrać klucze do twojego mieszkania – westchnął.

- Jak to? - Zapytałem zaintrygowany.

- Mieszkanie pod jednym dachem nam nie wychodzi, więc stwierdziłem, że powinieneś wrócić na swoje.

- Za chwilę będę ojcze – odparłem z uśmiechem.

Chris Schistad powrócił, powiedziałem sobie w myślach i pojechałem po to, co moje.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro