Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Obudził mnie przerażający ból głowy. Otworzyłem oczy i zostałem oślepiony przeraźliwie jasnym światłem. Chciałem odwrócić głowę, ale nie potrafiłem. Zacząłem odczuwać panikę i próbowałem się wyrwać.

- Uspokój się idioto – usłyszałem głos Williama – a tak w ogóle to dobrze, że już się obudziłeś stary.

- Co? - Wychrypiałem, nic nie rozumiejąc.

- Po prostu leż a ja idę po lekarza, okej? - Chłopak przyglądał mi się z troską, co było do niego cholernie niepodobne.

Gdzie ja jestem i co się stało. Próbowałem cokolwiek sobie przypomnieć, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Kilka minut później w moim pokoju znajdował się William i jakiś lekarz. Mężczyzna świecił mi po oczach latarką i obejrzał chyba z każdej możliwej strony.

- Jak się czujesz Christoffer?

- Chris

- Jak się czujesz Chris? - Mężczyzna był wyraźnie rozbawiony.

- Bywało lepiej – stwierdziłem zgodnie z prawdą.

- Pamiętasz, co się stało?

- Nie bardzo.

- Rozumiem – idę o zakład, że pokiwał głową – zostałeś brutalnie pobity Chris. Przeszedłeś kilka skomplikowanych operacji, ale najważniejsze, że jesteś już z nami.

- Co mi jest? Dlaczego nie potrafię ruszać głową?

- Doznałeś złamania kręgosłupa szyjnego, dlatego też założyliśmy ci kołnierz ortopedyczny, który będzie twoim najbliższym przyjacielem przez około osiem góra dziesięć tygodni. Poza tym masz złamaną prawą rękę i lewą nogę. Miałeś też sporo obrażeń wewnętrznych, ale wszystko już jest pod kontrolą. Miałeś sporo szczęścia Chris.

- Kłóciłbym się – westchnąłem.

- A nie powinieneś. Miałeś poważne obrażenia głowy i fakt, że obecnie z nami rozmawiasz i kontaktujesz, jest najlepszą nowiną.

- Skoro pan tak twierdzi – przewróciłem oczyma. - Ja chyba jednak wolałbym już nie żyć i mieć spokój niż być jedną wielką bolącą masą. Istnieje jakaś szansa, że będę miał jakieś komplikacje i umrę w ciągu kilku godzin?

- Chris zawsze był pesymistą – wtrącił William.

- No dobrze, za jakąś godzinę przyjdę na kontrolę. Powinieneś odpoczywać Chris i przegnić złe myśli.

- Nigdzie się nie wybieram doktorze – silę się na żart i chwilę później, zostaję w pokoju tylko z Williamem.

- Napędziłeś nam wszystkim niezłego stracha – chłopak usiadł na krześle, które przysunął do mojego łóżka. - Gdyby nie Eva to mógłbyś już nie żyć.

- Eva? - Pytam, bo zaczynam coś sobie przypominać. Miałem się z nią spotkać.

- Ile pamiętasz?

- Niewiele. Wiem, że miałem się z nią spotkać, tak?

- Owszem. Przyszedłeś wcześniej i dorwała cię Yakuza z Alexem na czele – chłopak westchnął – zabiję tego gnoja, przyrzekam.

- Alexa?

- Evensena, chryste Chris, od trzech lat chodzi z nami do klasy, więc mógłbyś w końcu zapamiętać imię kolesia, który prawie cię zabił.

Evensen, Eva wszystko zaczęło nabierać sensu.

- To przez Evę – rzuciłem, czując narastający gniew.

- Co takiego? - Chłopak parsknął.

- Przez nią tutaj jestem.

- Dzięki niej żyjesz idioto. Chryste, faktycznie nieźle ci poobijali głowę.

- Skąd Evensen wiedział gdzie będę? Powiem ci, zaplanowali to razem z Evą.

- Ty jesteś poważny Chris? - Chłopak patrzał na mnie jak na wariata.

- Nie widzę innego wytłumaczenia. Wiem, że byłem dla niej chujem, ale to nie powód, by zlecić komuś zmasakrowanie mnie. Nie miałem kurwa szans z pierdoloną Yakuzą William.

- Uspokój się, bo piszczenie tych maszyn, do których jesteś podłączony, mnie wkurwia. Skoncentrujmy się na tym, co wiemy. Zawsze zastanawiało nas, skąd Yakuza wiedziała co i kiedy zamierzamy zrobić i już wiemy, że Alex był wtyczką. Skurwiel działał na dwa fronty, ale głównie na naszą szkodę.

Nie miałem ani siły, ani ochoty słuchać o Yakuzie i całym innym gównie. Każdy centymetr mojego ciała mnie bolał, chryste odnoszę wrażenie, że nawet włosy mnie bolą.

- Mógłbyś podciągnąć mi poduszkę albo zrobić cokolwiek, żebym nie leżał na płaskim? Kręci mi się od tego w głowie – wzdycham, a William zaczyna przyciskać coś przy moim łóżku. Chwilę później znajduję się w idealnej pozycji i czuję się o wiele lepiej. - Dzięki – rzucam w stronę chłopaka.

- Cholernie się o ciebie bałem Chris – William uważnie mi się przygląda. - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.

- Myślałem, że masz dziewczynę, poza tym mnie nie kręcisz, więc nie rób sobie nadziei.

- Jesteś takim idiotą Chris – chłopak kręci głową – ale i tak mam ochotę cię wyściskać.

Parskam śmiechem, ale to sprawia mi niemiłosierny ból i czuję, że mam łzy w oczach.

- Chris! Chris obudziłeś się! - Słyszę damski głos i chwilę później Eva podchodzi do mojego łóżka, łapiąc mnie za zdrową rękę. - Tak się bałam – dostrzegam łzy w jej oczach. Odnoszę wrażenie, że jej dotyk mnie parzy i oswobadzam rękę z jej uścisku. To powoduje zdziwienie na jej twarzy. - Wszystko w porządku?

- Mogłabyś stąd wyjść? - Nie potrafię spojrzeć w jej oczy. - William byłbym wdzięczny jakbyś ty też już poszedł.

- Ale jak to? - Dziewczyna przygląda mi się ze zbolałą miną.

- Chris jest zmęczony, chodź Eva – chłopak kładzie jej rękę na ramieniu, a mi rzuca wrogie spojrzenie.

Chwilę później oboje wychodzą, a ja zostaję sam ze swoimi myślami i połamanymi kośćmi.

William's POV

- Co to miało być? - Słyszę za swoimi plecami głos Evy. Mam ochotę wrócić się do pokoju Chrisa i udusić go poduszką. Przez jego zachowanie będę miał dziewczynę na głowie i dobrze wiem, że będę musiał jej powiedzieć, dlaczego Chris tak na nią zareagował.

- Co? - Próbuję udawać idiotę, ale wiem, że to kiepski pomysł.

- Zachowanie Chrisa? Wyglądał, jakby się mną brzydził. - Jej zielone oczy intensywnie się we mnie wpatrują.

- Wydawało ci się – wzruszam ramionami – jest jeszcze w szoku, dopiero się obudził.

- Nie sądzę – pokręciła stanowczo głową. - Powiedz mi, o co chodzi William.

- Eva ... - próbuję grać na czas – to naprawdę nie są moje sprawy. To dotyczy Ciebie i Chrisa i nie chcę się wpieprzać.

- Za późno, już się wpieprzyłeś William, mów, o co chodzi?

- Pamiętaj o tym, że Chris ma nieźle poobijaną głowę, zresztą miał otwieraną czaszkę, więc kto wie, co mu tam robili.

- William – dziewczyna zaczynała tracić cierpliwość.

- Chris myśli, że ty na niego nasłałaś Alexa i Yakuzę.

- Co? - Dziewczyna wygląda, jakby się przesłyszała.

- Tak jak mówiłem, z jego głową na pewno nie jest wszystko w porządku, zresztą on nigdy nie był normalny – drapię się po głowie.

- Skąd mu w ogóle to przyszło do głowy? - Głos dziewczyny jest coraz słabszy.

- Eva nie przejmuj się tym. Dojdzie do siebie i wszystko się ułoży. - Próbuję ją pocieszyć, ale odnoszę przeciwny efekt.

- Jak ma być wszystko w porządku, skoro on twierdzi, że kogoś na niego nasłałam! William czy ty siebie słyszysz do cholery? Za kogo on mnie ma? Z naszej dwójki to on jest pieprzonym psychopatą, który bawi się ludźmi, a nie ja! - Dziewczyna krzyczy, czym wzbudza zainteresowanie ludzi zgromadzonych na korytarzu.

- Eva uspokój się – syczę – ludzie się na nas gapią. Odwiozę cię do domu i wtedy pogadamy na spokojnie, okej? - Ostatnie słowa wyraźnie akcentuję.

- Mam ochotę do niego wrócić i mu przywalić!

- Może zrobisz to później, na przykład, wtedy gdy zdejmą mu gips, kołnierz i całe inne badziewie, którym jest obwieszony, co ty na to? - Przyglądam się dziewczynie, która zaczyna się uśmiechać.

- Skąd ty bierzesz do niego cierpliwość, co?

- Znam go całe życie Evo. Może jest idiotą, ale to jego mechanizm obronny.

- Nie wzruszyła go nawet śmierć własnej matki – dziewczyna bezradnie wdycha.

- Odnoszę wrażenie, że jego nie wzrusza nawet to, że on sam o mało nie umarł i mnie to martwi – nie wiem czemu, wypowiadam te słowa.

- Jak to? - Dziewczyna staje przed moim samochodem i wpatruje się we mnie z przerażeniem.

- Chris zawsze twierdził, że jest problemem. Że zawadza i burzy ludziom ład i spokój. Czasami mówił w taki sposób, jakby chciał umrzeć. - Spoglądam na Evę – nie, nie chodzi mi o samobójstwo, ale no sam nie wiem jak to określić. Nawet jego wypad do Szwajcarii był w jakimś stopniu po to, by ludzie mogli żyć bez niego.

- Próbowałeś mu pomóc?

- Chris nie chce pomocy Evo. Jest uparty i myśli, że sam wie wszystko najlepiej. Jak już coś wymyśli, to będzie robił wszystko, by to osiągnąć.

- Coś o tym wiem – wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienia.

- Nie chcę i nie będę go tłumaczyć, bo Chris zna moje zdanie. O wszystkim dowiedziałem się po fakcie. Gdybym wiedział wcześniej, to wybiłbym mu to z głowy.

- Widocznie tak musiało być – wzrusza ramionami.

- Ale może być inaczej. Obydwoje potrzebujecie czasu.

- Chris mnie wykorzystał a teraz myśli, że chciałam go zabić. Naprawdę myślisz, że potrzebujemy czasu, a nie psychiatry? - Patrzy na mnie, po czym przewraca oczyma. Wchodzi do samochodu i resztę drogi pokonujemy w kompletniej ciszy.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro