6
Obudził mnie przerażający ból głowy. Otworzyłem oczy i zostałem oślepiony przeraźliwie jasnym światłem. Chciałem odwrócić głowę, ale nie potrafiłem. Zacząłem odczuwać panikę i próbowałem się wyrwać.
- Uspokój się idioto – usłyszałem głos Williama – a tak w ogóle to dobrze, że już się obudziłeś stary.
- Co? - Wychrypiałem, nic nie rozumiejąc.
- Po prostu leż a ja idę po lekarza, okej? - Chłopak przyglądał mi się z troską, co było do niego cholernie niepodobne.
Gdzie ja jestem i co się stało. Próbowałem cokolwiek sobie przypomnieć, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Kilka minut później w moim pokoju znajdował się William i jakiś lekarz. Mężczyzna świecił mi po oczach latarką i obejrzał chyba z każdej możliwej strony.
- Jak się czujesz Christoffer?
- Chris
- Jak się czujesz Chris? - Mężczyzna był wyraźnie rozbawiony.
- Bywało lepiej – stwierdziłem zgodnie z prawdą.
- Pamiętasz, co się stało?
- Nie bardzo.
- Rozumiem – idę o zakład, że pokiwał głową – zostałeś brutalnie pobity Chris. Przeszedłeś kilka skomplikowanych operacji, ale najważniejsze, że jesteś już z nami.
- Co mi jest? Dlaczego nie potrafię ruszać głową?
- Doznałeś złamania kręgosłupa szyjnego, dlatego też założyliśmy ci kołnierz ortopedyczny, który będzie twoim najbliższym przyjacielem przez około osiem góra dziesięć tygodni. Poza tym masz złamaną prawą rękę i lewą nogę. Miałeś też sporo obrażeń wewnętrznych, ale wszystko już jest pod kontrolą. Miałeś sporo szczęścia Chris.
- Kłóciłbym się – westchnąłem.
- A nie powinieneś. Miałeś poważne obrażenia głowy i fakt, że obecnie z nami rozmawiasz i kontaktujesz, jest najlepszą nowiną.
- Skoro pan tak twierdzi – przewróciłem oczyma. - Ja chyba jednak wolałbym już nie żyć i mieć spokój niż być jedną wielką bolącą masą. Istnieje jakaś szansa, że będę miał jakieś komplikacje i umrę w ciągu kilku godzin?
- Chris zawsze był pesymistą – wtrącił William.
- No dobrze, za jakąś godzinę przyjdę na kontrolę. Powinieneś odpoczywać Chris i przegnić złe myśli.
- Nigdzie się nie wybieram doktorze – silę się na żart i chwilę później, zostaję w pokoju tylko z Williamem.
- Napędziłeś nam wszystkim niezłego stracha – chłopak usiadł na krześle, które przysunął do mojego łóżka. - Gdyby nie Eva to mógłbyś już nie żyć.
- Eva? - Pytam, bo zaczynam coś sobie przypominać. Miałem się z nią spotkać.
- Ile pamiętasz?
- Niewiele. Wiem, że miałem się z nią spotkać, tak?
- Owszem. Przyszedłeś wcześniej i dorwała cię Yakuza z Alexem na czele – chłopak westchnął – zabiję tego gnoja, przyrzekam.
- Alexa?
- Evensena, chryste Chris, od trzech lat chodzi z nami do klasy, więc mógłbyś w końcu zapamiętać imię kolesia, który prawie cię zabił.
Evensen, Eva wszystko zaczęło nabierać sensu.
- To przez Evę – rzuciłem, czując narastający gniew.
- Co takiego? - Chłopak parsknął.
- Przez nią tutaj jestem.
- Dzięki niej żyjesz idioto. Chryste, faktycznie nieźle ci poobijali głowę.
- Skąd Evensen wiedział gdzie będę? Powiem ci, zaplanowali to razem z Evą.
- Ty jesteś poważny Chris? - Chłopak patrzał na mnie jak na wariata.
- Nie widzę innego wytłumaczenia. Wiem, że byłem dla niej chujem, ale to nie powód, by zlecić komuś zmasakrowanie mnie. Nie miałem kurwa szans z pierdoloną Yakuzą William.
- Uspokój się, bo piszczenie tych maszyn, do których jesteś podłączony, mnie wkurwia. Skoncentrujmy się na tym, co wiemy. Zawsze zastanawiało nas, skąd Yakuza wiedziała co i kiedy zamierzamy zrobić i już wiemy, że Alex był wtyczką. Skurwiel działał na dwa fronty, ale głównie na naszą szkodę.
Nie miałem ani siły, ani ochoty słuchać o Yakuzie i całym innym gównie. Każdy centymetr mojego ciała mnie bolał, chryste odnoszę wrażenie, że nawet włosy mnie bolą.
- Mógłbyś podciągnąć mi poduszkę albo zrobić cokolwiek, żebym nie leżał na płaskim? Kręci mi się od tego w głowie – wzdycham, a William zaczyna przyciskać coś przy moim łóżku. Chwilę później znajduję się w idealnej pozycji i czuję się o wiele lepiej. - Dzięki – rzucam w stronę chłopaka.
- Cholernie się o ciebie bałem Chris – William uważnie mi się przygląda. - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Myślałem, że masz dziewczynę, poza tym mnie nie kręcisz, więc nie rób sobie nadziei.
- Jesteś takim idiotą Chris – chłopak kręci głową – ale i tak mam ochotę cię wyściskać.
Parskam śmiechem, ale to sprawia mi niemiłosierny ból i czuję, że mam łzy w oczach.
- Chris! Chris obudziłeś się! - Słyszę damski głos i chwilę później Eva podchodzi do mojego łóżka, łapiąc mnie za zdrową rękę. - Tak się bałam – dostrzegam łzy w jej oczach. Odnoszę wrażenie, że jej dotyk mnie parzy i oswobadzam rękę z jej uścisku. To powoduje zdziwienie na jej twarzy. - Wszystko w porządku?
- Mogłabyś stąd wyjść? - Nie potrafię spojrzeć w jej oczy. - William byłbym wdzięczny jakbyś ty też już poszedł.
- Ale jak to? - Dziewczyna przygląda mi się ze zbolałą miną.
- Chris jest zmęczony, chodź Eva – chłopak kładzie jej rękę na ramieniu, a mi rzuca wrogie spojrzenie.
Chwilę później oboje wychodzą, a ja zostaję sam ze swoimi myślami i połamanymi kośćmi.
William's POV
- Co to miało być? - Słyszę za swoimi plecami głos Evy. Mam ochotę wrócić się do pokoju Chrisa i udusić go poduszką. Przez jego zachowanie będę miał dziewczynę na głowie i dobrze wiem, że będę musiał jej powiedzieć, dlaczego Chris tak na nią zareagował.
- Co? - Próbuję udawać idiotę, ale wiem, że to kiepski pomysł.
- Zachowanie Chrisa? Wyglądał, jakby się mną brzydził. - Jej zielone oczy intensywnie się we mnie wpatrują.
- Wydawało ci się – wzruszam ramionami – jest jeszcze w szoku, dopiero się obudził.
- Nie sądzę – pokręciła stanowczo głową. - Powiedz mi, o co chodzi William.
- Eva ... - próbuję grać na czas – to naprawdę nie są moje sprawy. To dotyczy Ciebie i Chrisa i nie chcę się wpieprzać.
- Za późno, już się wpieprzyłeś William, mów, o co chodzi?
- Pamiętaj o tym, że Chris ma nieźle poobijaną głowę, zresztą miał otwieraną czaszkę, więc kto wie, co mu tam robili.
- William – dziewczyna zaczynała tracić cierpliwość.
- Chris myśli, że ty na niego nasłałaś Alexa i Yakuzę.
- Co? - Dziewczyna wygląda, jakby się przesłyszała.
- Tak jak mówiłem, z jego głową na pewno nie jest wszystko w porządku, zresztą on nigdy nie był normalny – drapię się po głowie.
- Skąd mu w ogóle to przyszło do głowy? - Głos dziewczyny jest coraz słabszy.
- Eva nie przejmuj się tym. Dojdzie do siebie i wszystko się ułoży. - Próbuję ją pocieszyć, ale odnoszę przeciwny efekt.
- Jak ma być wszystko w porządku, skoro on twierdzi, że kogoś na niego nasłałam! William czy ty siebie słyszysz do cholery? Za kogo on mnie ma? Z naszej dwójki to on jest pieprzonym psychopatą, który bawi się ludźmi, a nie ja! - Dziewczyna krzyczy, czym wzbudza zainteresowanie ludzi zgromadzonych na korytarzu.
- Eva uspokój się – syczę – ludzie się na nas gapią. Odwiozę cię do domu i wtedy pogadamy na spokojnie, okej? - Ostatnie słowa wyraźnie akcentuję.
- Mam ochotę do niego wrócić i mu przywalić!
- Może zrobisz to później, na przykład, wtedy gdy zdejmą mu gips, kołnierz i całe inne badziewie, którym jest obwieszony, co ty na to? - Przyglądam się dziewczynie, która zaczyna się uśmiechać.
- Skąd ty bierzesz do niego cierpliwość, co?
- Znam go całe życie Evo. Może jest idiotą, ale to jego mechanizm obronny.
- Nie wzruszyła go nawet śmierć własnej matki – dziewczyna bezradnie wdycha.
- Odnoszę wrażenie, że jego nie wzrusza nawet to, że on sam o mało nie umarł i mnie to martwi – nie wiem czemu, wypowiadam te słowa.
- Jak to? - Dziewczyna staje przed moim samochodem i wpatruje się we mnie z przerażeniem.
- Chris zawsze twierdził, że jest problemem. Że zawadza i burzy ludziom ład i spokój. Czasami mówił w taki sposób, jakby chciał umrzeć. - Spoglądam na Evę – nie, nie chodzi mi o samobójstwo, ale no sam nie wiem jak to określić. Nawet jego wypad do Szwajcarii był w jakimś stopniu po to, by ludzie mogli żyć bez niego.
- Próbowałeś mu pomóc?
- Chris nie chce pomocy Evo. Jest uparty i myśli, że sam wie wszystko najlepiej. Jak już coś wymyśli, to będzie robił wszystko, by to osiągnąć.
- Coś o tym wiem – wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienia.
- Nie chcę i nie będę go tłumaczyć, bo Chris zna moje zdanie. O wszystkim dowiedziałem się po fakcie. Gdybym wiedział wcześniej, to wybiłbym mu to z głowy.
- Widocznie tak musiało być – wzrusza ramionami.
- Ale może być inaczej. Obydwoje potrzebujecie czasu.
- Chris mnie wykorzystał a teraz myśli, że chciałam go zabić. Naprawdę myślisz, że potrzebujemy czasu, a nie psychiatry? - Patrzy na mnie, po czym przewraca oczyma. Wchodzi do samochodu i resztę drogi pokonujemy w kompletniej ciszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro