Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

 Stałem oparty o swój samochód i próbowałem się uspokoić. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałem, ale widok Evy podziałał na mnie, jak kubeł zimnej wody. Otworzyłem auto i poszukałem w schowku papierosów. Cholernie dawno nie paliłem, ale teraz czułem, że muszę to zrobić. Wsadziłem papieros między wargi i przybliżyłem do twarzy zapalniczkę. Wciągnąłem sporą dawkę trucizny i poczułem, że się rozluźniam. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi i spojrzałem, czym było spowodowane. Zobaczyłem Evę, która powolnym krokiem szła w moim kierunku. Gdy stanęła tuż przede mną, spojrzała w moje oczy i ku mojemu zaskoczeniu przytuliła się do mnie jak małe dziecko. Byłem tak zszokowany, że na początku stałem jak wryty, ale w porę się ocknąłem i otoczyłem dziewczynę ramionami. Nie wiem, ile tak trwaliśmy, ale chciałbym spędzić tak wieczność. Zapach jej włosów doprowadzał mnie do obłędu. Nagle dziewczyna gwałtownie się odsunęła i po krótkim kontakcie wzrokowym z całej siły uderzyła mnie w twarz. Chwyciłem się za piekące miejsce, a ona powoli się obróciła i weszła do klatki. Nie wiedziałem, co przed chwilą miało miejsce, ale z pewnością na to zasłużyłem. Wsiadłem do auta i poczułem, że tutaj nie pasuję. Sam wykluczyłem się z grona znajomych i zostałem sam. Dzisiejszy dzień jest zapowiedzią tego, co czeka mnie w przyszłości. William jest moim przyjacielem, ale wiem jak duży wpływ ma na niego Noora. Chociaż bardzo tego nie chciałem, pojechałem do ojca. Ivone znowu robiła problemy, ale łaskawie mnie wpuściła. Daniel siedział jak zwykle za biurkiem i wertował jakieś tabelki. Spojrzał na mnie i się skrzywił.

- Też miło cię widzieć ojcze – powiedziałem bardziej do siebie.

- Co cię sprowadza? - Przyglądał mi się uważnie.

Usiadłem na fotelu naprzeciwko niego i przez chwilę nie wiedziałem jak mam dobrać słowa. Wiedziałem, że jestem na cenzurowanym, więc bezpośrednia prośba o pieniądze odpadała.

- Przyjście do ciebie i płaszczenie się przed tobą jest ostatecznością, więc wiedz jak nisko upadłem – westchnąłem – chciałbym na jakiś czas stąd wyjechać – spojrzałem na ojca, który zrobił dziwną minę – nic wymyślnego – wzruszyłem ramionami – mogę nawet posiedzieć na przedmieściach Oslo, ale chciałbym pobyć sam, odciąć się od świata i ludzi. I wiem, że jestem odcięty od pieniędzy i na wszystko powinien uzbierać sam, ale po praz pierwszy w życiu chciałbym cię prosić o pomoc – spojrzałem w jego oczy i pierwszy raz od dawna widziałem w nich coś innego niż wstyd czy nienawiść.

- W porządku – odpowiedział, a ja myślałem, że się przesłyszałem.

- Naprawdę?

- Tak – wzruszył ramionami – to dobrze ci zrobi. Wolisz zostać w Norwegii czy może chcesz wyruszyć w świat?

- Obojętnie, tydzień góra dwa muszę pobyć sam by wszystko sobie poukładać i pozwolić żyć innym.

- Zabukować ci coś czy wolisz sam to zrobić?

- Możesz zabukować – wzruszyłem rękoma. - Dlaczego to robisz? - Spojrzałem na niego.

- Bo wiem, że jest ci źle – westchnął. - I wiem, że to z mojego powodu. Sam jesteś sobie winny obecnej sytuacji, żeby była jasność, ale mam świadomość, że to wszystko zaczęło się ode mnie. Po śmierci Alice – spojrzał za okno – nie otoczyliśmy cię z matką odpowiednią opieką. Straciłeś siostrę i zostałeś z tym sam. Wiem, że za wszystko mnie obwiniasz i w jakimś stopniu masz rację, ale powinieneś w końcu zrozumieć, że jesteś ofiarą własnego spisku Christoffer. Wiem, że Eva też cierpi i nie jest jej łatwo, ale w przeciwieństwie do ciebie, ona nie jest sama. A ty znowu uciekasz przed uczuciami i samym sobą. Nie popieram tego – pokręcił głową – ale jeśli właśnie tego potrzebujesz to dam ci pieniądze, usprawiedliwię twoją nieobecność w szkole i zadbam o wszystko, byś w końcu stanął na nogi.

- Rozmawiałeś na mój temat z Veronicą, prawda? - Spojrzałem na niego, a on wytrzeszczył na mnie oczy.

- Skąd wiesz?

- Sam od siebie byś tego nie powiedział – wzruszyłem ramionami. - Wiem, że powinien zrobić to sam, ale przeprosiłbyś ją ode mnie?

- Nie. Nie przesadzajmy Christoffer. Ivone zaraz ci coś zarezerwuje i może jeszcze dzisiaj załapiesz się na jakiś lot.

- Dziękuję – wstałem i powoli udałem się do drzwi.

- Wiesz, że ucieczką nic nie zdziałasz, prawda? - Usłyszałem za swoimi plecami.

- Czasami myślę, że gdyby nie było mnie na świecie, wszystkim byłoby łatwiej ojcze. Dlatego nie odbieraj tego jako ucieczki. Po prostu idę wam wszystkim na rękę.

Moja odpowiedź najwyraźniej zaskoczyła Daniela, ale nie chciałem usłyszeć jego odpowiedzi. Bez słowa wyszedłem z biurowca i pojechałem do domu. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i czekałem tylko na sygnał od sekretarki swojego ojca. Nie wiedziałem czego się po nim spodziewać. Mogę wylądować w jakimś fajnym miejscu albo w kamieniołomie na Syberii, Daniel jest zdolny do wszystkiego. Nerwowo wystukiwałem palcami nikomu nieznany rytm. W końcu mój telefon zabrzęczał, spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem smsa od nieznanego numeru. Otworzyłem go i zobaczyłem namiary na swój lot i nocleg. Gdy przeczytałem dokąd lecę, zamarłem. Genewa. To tam było zrobione zdjęcie, które wisi w pokoju Alice. Polecieliśmy do Szwajcarii przez przypadek. Dwa tygodnie w wakacje spędzaliśmy w czwórkę. Wtedy nie potrafiliśmy uzgodnić, dokąd chcemy lecieć. Ojciec chciał lecieć do Rzymu, matka do Paryża, ja do Barcelony a Alice do Lizbony. Po kilku godzinach kłótni Alice się wkurzyła i pozwoliłaby, by o wszystkim zadecydował przypadek. Weszła na stronę biura podróży i po wpisaniu wszystkich danych pierwszą propozycją, która wyskoczyła była Genewa. Alice zażartowała, że Szwajcaria jest państwem neutralnym i dlatego nas pogodziła. Wstałem powoli z łóżka i spakowałem dokumenty. Niespiesznie poszedłem do pokoju Alice i zabrałem z tablicy zdjęcie. Teraz nie będę mógł zrobić zdjęcia ze swoją siostrą, ale poczuję się jakby ze mną była. Na lotnisko pojechałem taksówką. Wiedziałem, że wyjazd bez słowa nie jest dobrym pomysłem, dlatego wysłałem wiadomość do jedynej osoby, którą mogłoby to zainteresować.

Mógłbyś mieć oko na Evę? Przez jakiś czas nie będzie mnie w mieście.

Coś ty znowu wymyślił?

Po prostu pilnuj, żeby się jej nic nie stało.

A kto przypilnuje cię?
To jest dobre pytanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro