02.09
Na dole ważna informacja.
Nie wiem, kiedy i jak ale mój samochód zatrzymuje się przed domem Evy. Wiem, że w domu jest jej mama, więc wejście drzwiami nie wchodzi w grę. Obchodzę więc niemal cały dom i staję przy oknie dziewczyny. Kucam i zaglądam do środka i nie potrafię opisać swojego zdziwienia, gdy dostrzegam Evę leżącą w łóżku i oglądającą coś na swoim komputerze. Pukam w szybę i dziewczyna spogląda w moją stronę. Krzywi się nieznacznie na mój widok, ale podchodzi do okna i je otwiera.
- Co ty tutaj robisz? - Poprawia turban z ręcznika na głowie.
- Nie chciałem robić ci problemów z mamą, więc wejście drzwiami odpadało – szczerze się do niej a ona przewraca oczyma.
- Nie chodziło mi o to Chris.
- Chciałem cię zobaczyć – uśmiecham się do niej i schylam, by ją pocałować.
- Mogłeś uprzedzić, że przyjdziesz – wzdycha.
- Ktoś tu nie ma humoru – mówię bardziej do siebie i zastanawiam się, czy poruszanie tematu jej byłej przyjaciółki to dobry pomysł.
- Nie da się ukryć – dziewczyna parska.
- Muszę ci coś powiedzieć – przygryzam wargę – ale musisz mi obiecać, że się nie wkurzysz.
- To znaczy, że się wkurzę – przewraca oczyma. - No ale mów, bo znając życie i tak się dowiem.
- Doczepiła się dzisiaj do mnie twoja była przyjaciółka.
- Ingrid? - Podnosi na mnie głos.
- Taa, chyba tak ma na imię.
- Co ci powiedziała? - Widzę, jak wyraz jej twarzy się zmienia.
- Jakieś głupoty – wzruszam ramionami.
- Ale mimo wszystko przyszedłeś do mnie, bo myślisz, że miała rację, prawda? - Przygląda mi się ze złością.
- Nie – odpowiadam, chociaż ma odrobinę racji – przyszedłem, bo nie chcę przed tobą nic ukrywać. A mogę się założyć, że dotarłoby do ciebie to, że się z nią spotkałem i wynikłaby z tego jakaś afera.
- Co ci powiedziała?
- Że wymyśliłaś gwałt i byłaś w ośrodku dla chorych psychicznie – mówię na jednym wydechu.
- A ty jej uwierzyłeś – kiwa głową z niedowierzaniem. - Mógłbyś wyjść?
- Eva – podchodzę do niej i chwytam ją za rękę.
- Chciałabym zostać sama Chris – widzę łzy w jej oczach i wiem, że na pewno jej nie zostawię.
- Nie wierzę jej, okej? Zawsze byłaś ze mną szczera, czasami, nawet gdy było to bolesne.
- Nie wymyśliłam gwałtu – mówi tak cicho, że ledwo ją słyszę.
- Wiem – całuję ją w czoło, bo ten gest wydaje mi się odpowiedni.
- Ale byłam w ośrodku – mówi, po czym wybucha płaczem.
Wtula się we mnie jak małe dziecko, a ja nie wiem co mam robić. Obejmuję ją ramionami i przyciągam, najbliżej jak się da. Nie wiem, ile tak staliśmy, ale gdy Eva w końcu się uspokoiła, delikatnie się ode mnie odsunęła. Jej zaczerwienione oczy smutno się we mnie wpatrują, a ja nienawidzę siebie za to, że ją doprowadziłem do tego stanu.
- Rozwód moich rodziców i gwałt były mniej więcej w tym samym czasie – jej głos jest słaby.
- Nie musisz mi o tym mówić – gładzę ją po policzku.
- Po tym wszystkim, co zrobił Alan, byłam w kompletnej rozsypce. Nie mogłam jeść, spać, normalnie funkcjonować. Leżałam w swoim łóżku i wpatrywałam się w sufit. Moja mama kilka dni później zorientowała się, że coś nie gra i jej powiedziałam. Wtedy poszła do rodziców Alana i powiedziała, że zgłosi sprawę na policję. - Pociąga nosem. - Sęk w tym, że ojciec Alana był policjantem. Nie było szans na sprawiedliwość – wzrusza ramionami. - Dodatkowo mój ojciec przystąpił do ataku i zaczął wypunktowywać wszystko, czego chce. A chciał domu, opieki nade mną, żeby moja mama na mnie płaciła, po prostu istny koszmar. Moje życie było koszmarem Chris. To wszystko mnie przerastało. Próbowałam się zabić – dodaje szeptem. - Moja mama mnie znalazła i zadzwoniła po pogotowie. Wylądowałam w szpitalu, a że to była wyraźna próba samobójcza, to wysłali mnie do szpitala na obserwację.
Każde słowo, które wypowiada, sprawia, że mam ochotę dać sobie w twarz. Eva przeszła tyle ciężkich rzeczy i chciała zacząć od nowa i musiała spotkać mnie. Po prostu kurwa fantastycznie. Przyglądam się jej i nie wiem co zrobić. Odnoszę wrażenie, że przysparzam jej tylko problemów.
- Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam – mówię, patrząc prosto w jej oczy.
- Przestań – kręci głową i się ode mnie odwraca.
- Przepraszam cię za wszystko Eva. Ostatnią rzeczą, na jaką zasługujesz, jest takie traktowanie, które ci serwuję. To, co ci zrobiłem – kręcę głową i mam ochotę coś rozwalić.
- Dałeś dupy, to prawda – w jej głosie słyszę irytację – ale jeśli masz zamiar mi teraz powiedzieć, że dla mojego dobra dasz mi spokój i zakończysz naszą znajomość, to cię zabiję.
- Co? - Przyglądam się jej z zaciekawieniem.
- To, co słyszałeś. Jesteś idiotą, to prawda. Nasza znajomość jest wręcz patologiczna i to też jest prawda. Ale między nami coś jest i w końcu zaczyna się układać. Zresztą ja też nie byłam z tobą szczera.
- To znaczy?
- Moja mama wcale nie przyjechała – wzrusza ramionami – nie dałabym rady przyjść dzisiaj do szkoły, bo dowiedziałam się o Noorze i Williamie.
Czyli już wie.
- Wiem, że wiedziałeś, ale rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałeś – dodaje. - Wiedziałam, że coś musiało się stać, skoro przestałeś rozmawiać z Williamem.
- Podsłuchałem ich rozmowę – wzruszam ramionami. - Nie powiedziałem ci nic, bo stwierdziłem, że Noora powinna to zrobić.
- I zrobiła – dziewczyna marszczy czoło. - Nie dość, że pokłóciłam się z dziewczynami, to teraz wychodzi na to, że z tą jedyną, z którą potrafię się dogadać, będę musiała się pożegnać. Zostanę kompletnie sama – wybucha nerwowym śmiechem.
- Masz mnie – puszczam do niej oko. - Wiem, że to nie szczyt marzeń, ale mogło być gorzej Mohn – unoszę do góry brew i próbuję ją rozśmieszyć.
- Kto by pomyślał, że z tobą wyląduje – kręci głową.
- To zabrzmiało jak obelga albo coś złego – wybucham śmiechem.
- Prędzej jak coś dziwnego – uśmiecha się do mnie.
- Mam ochotę cię pocałować – mówię i dochodzi do mnie, że powiedziałem to na głos.
- To to zrób Schistad, no, chyba że mam ci dać pisemne pozwolenie – wybucha śmiechem.
Podchodzę do niej i delikatnie chwytam jej policzki. Przyciągam ją do siebie i najdelikatniej jak potrafię, muskam jej usta. Dziewczyna się uśmiecha, ale chwilę później się ode mnie odsuwa.
- Nie obchodź się ze mną jak z jajkiem – marszczy nos.
- Nie obchodzę – patrzę na nią z zaskoczeniem.
- No wcale – przewraca oczyma. - Jeszcze niedawno potrafiłeś walnąć mnie w tyłek przy wszystkich i bez ceregieli pchać ręce pod moją koszulkę a teraz ledwo mnie całujesz.
- Czyli nie mogę być delikatny, tak? - Przyglądam się jej z rozbawieniem. - Oczekujesz ode mnie, że pociągnę cię za włosy, rzucę na łóżko i będę cię bił po tyłku, a potem cię z całej siły przelecę? - Unoszę brwi, bo widok zawstydzonej Evy jest czymś niecodziennym.
- Tego nie powiedziałam.
- Czyżby?
- Tak. Zresztą nie chcesz ze mną spać, to o co ci chodzi? - Robi z ust dzióbek.
- Skąd pomysł, że nie chcę?
- Bo tego nie robisz, geniuszu.
- Nie robię, ale to nie znaczy, że nie chcę.
- Jesteś nienormalny – kręci głową.
- Jestem całkowicie normalny. Ty za to jesteś napalona – wybucham śmiechem.
- Mam prawo – robi się czerwona jak burak – i jak nie masz zamiaru nic z tym zrobić, to możesz sobie pójść.
- Mam zamiar – oblizuję usta – nawet nie wiesz jaki. - Przyciągam ją do siebie i całuję. Teraz nie ma w tym żadnej delikatności. Odrywam się od niej i pcham w stronę łóżka. - Pozwól, że pomogę ci pozbyć się tego uczucia, które się w tobie buduje. - Składam pocałunki na jej szyi i chwytam za pośladki.
- Zrób to – jęczy.
- Zrobię – zostawiam w spokoju jej szyję i wracam do ust. Popycham ją na łóżko i bez żadnych ceregieli przygważdżam ją do niego. - Brakowało mi tego – szepczę do jej ucha.
- Mniej mówienia Schistad – ściąga moją koszulkę – a więcej robienia – uśmiecha się do mnie, po czym przyciąga mnie do pocałunku.
______
Na jakiś czas, bliżej nieokreślony opowiadanie zostaje zawieszone.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro