Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02.09

Na dole ważna informacja.


Nie wiem, kiedy i jak ale mój samochód zatrzymuje się przed domem Evy. Wiem, że w domu jest jej mama, więc wejście drzwiami nie wchodzi w grę. Obchodzę więc niemal cały dom i staję przy oknie dziewczyny. Kucam i zaglądam do środka i nie potrafię opisać swojego zdziwienia, gdy dostrzegam Evę leżącą w łóżku i oglądającą coś na swoim komputerze. Pukam w szybę i dziewczyna spogląda w moją stronę. Krzywi się nieznacznie na mój widok, ale podchodzi do okna i je otwiera.

- Co ty tutaj robisz? - Poprawia turban z ręcznika na głowie.

- Nie chciałem robić ci problemów z mamą, więc wejście drzwiami odpadało – szczerze się do niej a ona przewraca oczyma.

- Nie chodziło mi o to Chris.

- Chciałem cię zobaczyć – uśmiecham się do niej i schylam, by ją pocałować.

- Mogłeś uprzedzić, że przyjdziesz – wzdycha.

- Ktoś tu nie ma humoru – mówię bardziej do siebie i zastanawiam się, czy poruszanie tematu jej byłej przyjaciółki to dobry pomysł.

- Nie da się ukryć – dziewczyna parska.

- Muszę ci coś powiedzieć – przygryzam wargę – ale musisz mi obiecać, że się nie wkurzysz.

- To znaczy, że się wkurzę – przewraca oczyma. - No ale mów, bo znając życie i tak się dowiem.

- Doczepiła się dzisiaj do mnie twoja była przyjaciółka.

- Ingrid? - Podnosi na mnie głos.

- Taa, chyba tak ma na imię.

- Co ci powiedziała? - Widzę, jak wyraz jej twarzy się zmienia.

- Jakieś głupoty – wzruszam ramionami.

- Ale mimo wszystko przyszedłeś do mnie, bo myślisz, że miała rację, prawda? - Przygląda mi się ze złością.

- Nie – odpowiadam, chociaż ma odrobinę racji – przyszedłem, bo nie chcę przed tobą nic ukrywać. A mogę się założyć, że dotarłoby do ciebie to, że się z nią spotkałem i wynikłaby z tego jakaś afera.

- Co ci powiedziała?

- Że wymyśliłaś gwałt i byłaś w ośrodku dla chorych psychicznie – mówię na jednym wydechu.

- A ty jej uwierzyłeś – kiwa głową z niedowierzaniem. - Mógłbyś wyjść?

- Eva – podchodzę do niej i chwytam ją za rękę.

- Chciałabym zostać sama Chris – widzę łzy w jej oczach i wiem, że na pewno jej nie zostawię.

- Nie wierzę jej, okej? Zawsze byłaś ze mną szczera, czasami, nawet gdy było to bolesne.

- Nie wymyśliłam gwałtu – mówi tak cicho, że ledwo ją słyszę.

- Wiem – całuję ją w czoło, bo ten gest wydaje mi się odpowiedni.

- Ale byłam w ośrodku – mówi, po czym wybucha płaczem.

Wtula się we mnie jak małe dziecko, a ja nie wiem co mam robić. Obejmuję ją ramionami i przyciągam, najbliżej jak się da. Nie wiem, ile tak staliśmy, ale gdy Eva w końcu się uspokoiła, delikatnie się ode mnie odsunęła. Jej zaczerwienione oczy smutno się we mnie wpatrują, a ja nienawidzę siebie za to, że ją doprowadziłem do tego stanu.

- Rozwód moich rodziców i gwałt były mniej więcej w tym samym czasie – jej głos jest słaby.

- Nie musisz mi o tym mówić – gładzę ją po policzku.

- Po tym wszystkim, co zrobił Alan, byłam w kompletnej rozsypce. Nie mogłam jeść, spać, normalnie funkcjonować. Leżałam w swoim łóżku i wpatrywałam się w sufit. Moja mama kilka dni później zorientowała się, że coś nie gra i jej powiedziałam. Wtedy poszła do rodziców Alana i powiedziała, że zgłosi sprawę na policję. - Pociąga nosem. - Sęk w tym, że ojciec Alana był policjantem. Nie było szans na sprawiedliwość – wzrusza ramionami. - Dodatkowo mój ojciec przystąpił do ataku i zaczął wypunktowywać wszystko, czego chce. A chciał domu, opieki nade mną, żeby moja mama na mnie płaciła, po prostu istny koszmar. Moje życie było koszmarem Chris. To wszystko mnie przerastało. Próbowałam się zabić – dodaje szeptem. - Moja mama mnie znalazła i zadzwoniła po pogotowie. Wylądowałam w szpitalu, a że to była wyraźna próba samobójcza, to wysłali mnie do szpitala na obserwację.

Każde słowo, które wypowiada, sprawia, że mam ochotę dać sobie w twarz. Eva przeszła tyle ciężkich rzeczy i chciała zacząć od nowa i musiała spotkać mnie. Po prostu kurwa fantastycznie. Przyglądam się jej i nie wiem co zrobić. Odnoszę wrażenie, że przysparzam jej tylko problemów.

- Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam – mówię, patrząc prosto w jej oczy.

- Przestań – kręci głową i się ode mnie odwraca.

- Przepraszam cię za wszystko Eva. Ostatnią rzeczą, na jaką zasługujesz, jest takie traktowanie, które ci serwuję. To, co ci zrobiłem – kręcę głową i mam ochotę coś rozwalić.

- Dałeś dupy, to prawda – w jej głosie słyszę irytację – ale jeśli masz zamiar mi teraz powiedzieć, że dla mojego dobra dasz mi spokój i zakończysz naszą znajomość, to cię zabiję.

- Co? - Przyglądam się jej z zaciekawieniem.

- To, co słyszałeś. Jesteś idiotą, to prawda. Nasza znajomość jest wręcz patologiczna i to też jest prawda. Ale między nami coś jest i w końcu zaczyna się układać. Zresztą ja też nie byłam z tobą szczera.

- To znaczy?

- Moja mama wcale nie przyjechała – wzrusza ramionami – nie dałabym rady przyjść dzisiaj do szkoły, bo dowiedziałam się o Noorze i Williamie.

Czyli już wie.

- Wiem, że wiedziałeś, ale rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałeś – dodaje. - Wiedziałam, że coś musiało się stać, skoro przestałeś rozmawiać z Williamem.

- Podsłuchałem ich rozmowę – wzruszam ramionami. - Nie powiedziałem ci nic, bo stwierdziłem, że Noora powinna to zrobić.

- I zrobiła – dziewczyna marszczy czoło. - Nie dość, że pokłóciłam się z dziewczynami, to teraz wychodzi na to, że z tą jedyną, z którą potrafię się dogadać, będę musiała się pożegnać. Zostanę kompletnie sama – wybucha nerwowym śmiechem.

- Masz mnie – puszczam do niej oko. - Wiem, że to nie szczyt marzeń, ale mogło być gorzej Mohn – unoszę do góry brew i próbuję ją rozśmieszyć.

- Kto by pomyślał, że z tobą wyląduje – kręci głową.

- To zabrzmiało jak obelga albo coś złego – wybucham śmiechem.

- Prędzej jak coś dziwnego – uśmiecha się do mnie.

- Mam ochotę cię pocałować – mówię i dochodzi do mnie, że powiedziałem to na głos.

- To to zrób Schistad, no, chyba że mam ci dać pisemne pozwolenie – wybucha śmiechem.

Podchodzę do niej i delikatnie chwytam jej policzki. Przyciągam ją do siebie i najdelikatniej jak potrafię, muskam jej usta. Dziewczyna się uśmiecha, ale chwilę później się ode mnie odsuwa.

- Nie obchodź się ze mną jak z jajkiem – marszczy nos.

- Nie obchodzę – patrzę na nią z zaskoczeniem.

- No wcale – przewraca oczyma. - Jeszcze niedawno potrafiłeś walnąć mnie w tyłek przy wszystkich i bez ceregieli pchać ręce pod moją koszulkę a teraz ledwo mnie całujesz.

- Czyli nie mogę być delikatny, tak? - Przyglądam się jej z rozbawieniem. - Oczekujesz ode mnie, że pociągnę cię za włosy, rzucę na łóżko i będę cię bił po tyłku, a potem cię z całej siły przelecę? - Unoszę brwi, bo widok zawstydzonej Evy jest czymś niecodziennym.

- Tego nie powiedziałam.

- Czyżby?

- Tak. Zresztą nie chcesz ze mną spać, to o co ci chodzi? - Robi z ust dzióbek.

- Skąd pomysł, że nie chcę?

- Bo tego nie robisz, geniuszu.

- Nie robię, ale to nie znaczy, że nie chcę.

- Jesteś nienormalny – kręci głową.

- Jestem całkowicie normalny. Ty za to jesteś napalona – wybucham śmiechem.

- Mam prawo – robi się czerwona jak burak – i jak nie masz zamiaru nic z tym zrobić, to możesz sobie pójść.

- Mam zamiar – oblizuję usta – nawet nie wiesz jaki. - Przyciągam ją do siebie i całuję. Teraz nie ma w tym żadnej delikatności. Odrywam się od niej i pcham w stronę łóżka. - Pozwól, że pomogę ci pozbyć się tego uczucia, które się w tobie buduje. - Składam pocałunki na jej szyi i chwytam za pośladki.

- Zrób to – jęczy.

- Zrobię – zostawiam w spokoju jej szyję i wracam do ust. Popycham ją na łóżko i bez żadnych ceregieli przygważdżam ją do niego. - Brakowało mi tego – szepczę do jej ucha.

- Mniej mówienia Schistad – ściąga moją koszulkę – a więcej robienia – uśmiecha się do mnie, po czym przyciąga mnie do pocałunku.




______

Na jakiś czas, bliżej nieokreślony opowiadanie zostaje zawieszone. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro