02.08
Zostały mi jeszcze tylko albo i aż trzy egzaminy i będę wolny. Nie, żebym wcześniej nie był, ale teraz to co innego. Przeglądam notatki z norweskiego, próbując zapamiętać najważniejsze rzeczy, kiedy czuję, że ktoś siada obok mnie. Odrywam wzrok od kartek i spoglądam na swojego towarzysza, który okazuje się dziewczyną, którą ewidentnie skądś kojarzę, ale jeszcze nie wiem skąd.
- Co cię łączy z Mohn? - Ton jej głosu jest niezmiernie irytujący.
- To chyba nie twoja sprawa – odpowiadam i wracam do przeglądania kartek.
- Eva jest psychiczna, uważaj na nią – wybucha śmiechem.
- Słucham? - Odkładam kartki na bok.
- Nie pochwaliła ci się? W sumie się nie dziwię, bo nie ma czym.
- O czym ty mówisz? - Zaczynam być zirytowany.
- Słodka Eva jest chora psychicznie – parska – oskarżyła mojego kuzyna o gwałt, mimo że sama wlazła mu do łóżka, a gdy jej nie chciał, to ześwirowała i wylądowała w jakimś ośrodku dla wariatów – spogląda na swoje paznokcie z wrednym uśmieszkiem.
- Skąd niby to wiesz?
- Przyjaźniłyśmy się Chris – spogląda na mnie z uśmieszkiem. - Każde wakacje, ferie spędzałyśmy razem. Eva zawsze była dziwna, ale z wiekiem było coraz gorzej. Aż w końcu odbiło jej całkowicie i stwierdziła, że mój kuzyn ją zgwałcił, a to kompletna nieprawda. Alan nie skrzywdziłby nawet much a co dopiero dziewczyny – przewraca oczyma. - Potem jej mama wysłała ją do tego ośrodka, a później przeprowadziły się tutaj, by Eva mogła zacząć wszystko od nowa – wybucha śmiechem. - Dlatego uważaj sobie na nią, bo jeszcze trochę i ciebie też oskarży o gwałt. - Kładzie rękę na moim kolanie i bezczelnie sunie w górę. Gdy zbliża się do mojego krocza, zrzucam jej rękę, a ona posyła mi pytające spojrzenie.
- O ile się nie mylę, to już cię miałem, więc po co przyszłaś? - Spoglądam na nią ze swoim wkurwiającym uśmieszkiem. - Nawet gdybyś była dobra, to nie chciałbym cię przelecieć drugi raz, więc możesz już iść.
- Po co te złośliwości Schistad? - Wzdycha. - Chciałam być miła i powiedziałam ci o Evie, a ty mi się tak odpłacasz? Nieładnie – kręci głową i zeskakuje z parapetu. - Jakbyś zmienił zdanie, to wiesz gdzie mnie szukać – puszcza do mnie oko i odchodzi, nieudolnie próbując kręcić biodrami, których nawet nie ma.
Dziewczyna odeszła a ja nie potrafiłem skoncentrować się na norweskim. Jej słowa odbijały się w mojej głowie i nie potrafiłem ich wyrzucić. Zeskoczyłem z parapetu i udałem się na stołówkę, licząc, że znajdę tam Evę. Jak na złość były tam jej przyjaciółki a ona nie. Ciężko westchnąłem i podszedłem do stolika, który zajmowały i położyłem na nim dłonie.
- Witam drogie panie – uśmiechnąłem się do nich a Vilde miała minę jakby już doszła. - Gdzie zgubiłyście Evę? - Pytam i przyglądam się im uważnie.
- Nie przyszła dzisiaj do szkoły – odpowiedziała Sana, która wyglądała, jakby coś analizowała.
- Jest chora?
- Nie wiemy – odpowiedziała Noora poprawiając włosy.
- A to, kto ma wiedzieć, co? - Spytałem, przyglądając jej się ze złością.
- Słucham? - Po jej głosie poznać, że już przybiera pozę obronną.
- Jesteście jej przyjaciółkami, więc powinnyście wiedzieć, czy jest chora – przewracam oczyma. - No, chyba że jest wam na rękę to, że jej nie ma – parskam i dostrzegam, jak Vilde kładzie rękę na piersi.
- Co takiego? Jak możesz tak mówić Chris – dziewczyna brzmi, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Widocznie mogę – nawet na nią nie patrzę. - Już wam nie przeszkadzam.
Wychodzę ze stołówki i nagle czuję czyjąś rękę na ramieniu. Odwracam się i widzę, że Noora wpatruje się we mnie ze złością.
- Co to miało być? - Pyta i dziwnie unosi brwi.
- Niby co? - Arogancko przeżuwam gumę, by jak najszybciej pozbyć się dziewczyny.
- Ta gadka w stołówce?
- Mógłbym spytać o to samo – poprawiam włosy.
- Pokłóciłyśmy się i Eva z nami nie rozmawia – wzrusza ramionami i unika mojego wzroku.
- Wiem, że się pokłóciłyście. Bo ja w przeciwieństwie do was z nią rozmawiam.
- Ale nie wiedziałeś, że jej dzisiaj nie ma – próbuje zrobić mi na złość, na co tylko parskam.
- Och Saetre – wzdycham. - Ty myślami już chyba jesteś w Londynie – parskam. - Myślałem, że już wyjechaliście z Williamem – unoszę do góry brew. - Ale w sumie to znak, że nie robi to różnicy czy jesteście, czy też was nie ma.
Nie pozwalam jej nic powiedzieć, bo szybkim krokiem od niej odchodzę. Wyciągam telefon i piszę do Evy z pytaniem, gdzie się podziewa. Chwilę później siedzę w samochodzie i nerwowo stukam w kierownicę. Już chcę jechać do dziewczyny, kiedy przychodzi mi od niej wiadomość. Przyglądam się uważnie treści i powoli się uspokajam. Spędza czas ze swoją mamą. To chyba dobrze. Ostatnio narzekała na to, że oddala się od niej, więc jakiś babski czas dobrze im zrobi. Mimo wszystko wciąż zastanawiają mnie słowa dziewczyny, której imienia sobie nie przypomnę. Co, jeśli, mówiła prawdę? Myślałem, że po tym wszystkim jesteśmy z Evą ze sobą szczerzy, ale teraz mam coraz to większe wątpliwości.
______
Miałam już kończyć to opowiadanie, ale nie wiedzieć czemu, na chwilę obecną się rozmyśliłam, brawo ja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro