02.07
- Więc? - Wpatruję się w dziewczynę siedzącą naprzeciwko. - O co się pokłóciłyście?
- Chyba o wszystko – wzrusza ramionami i sięga po kubek z miętową herbatą. Upija mały łyk, po czym odkłada kubek i przyciąga nogi do piersi. Kładzie głowę na zgiętych kolanach i wpatruje się we mnie z pewnego rodzaju smutkiem.
- Mamy czas – mówię, opierając się o poduszkę.
- Już od jakiegoś czasu nie potrafiłam się z nimi dogadać. Ja mówiłam, one słuchały, ale nie rozumiały i akceptowały tego. I chyba zaczęło mnie to drażnić, sama nie wiem.
- Odnoszę dziwne wrażenie, że mówisz o mnie – nerwowo kaszlę.
- Poniekąd masz rację – wzdycha. - Ale żeby była jasność, nie chodzi tylko o ciebie. Po prostu zaczęły mnie osądzać i wydawać dość krzywdzące opinie, a chyba nie o to chodzi w przyjaźni, prawda?
- Mnie się o to pytasz? - Wybucham śmiechem.
- Tak, przecież z Williamem przyjaźnicie się już tyle czasu, więc wiesz więcej o przyjaźni niż ja.
- Biorąc pod uwagę fakt, że obecnie nawet z nim nie rozmawiam, to chyba zbyt dużo nie wiem – parskam. - Ale to nie o mnie chodzi, więc nie zmieniaj tematu – puszczam do niej oko.
- Chodzi o to – prostuje nogi, bo czym znowu je do siebie przyciąga – że znajomość z Noorą jest dla mnie naturalna. Poznałyśmy się spontanicznie i jakoś tak zostało. Vilde z kolei niemal narzuciła mi przyjaźń.
- Jak to? - Przyglądam się jej z zaciekawieniem. Nigdy nie miałem styczności z dziewczęcą przyjaźnią. Laski były dla mnie tylko zdobyczą, dzięki której mogłem realizować swoje zachcianki. Nie wnikałem nigdy w ich zachowania i relacje z innymi ludźmi.
- Widziała, jak mnie pocałowałeś pierwszego dnia w szkole – wzrusza ramionami, ale delikatnie się uśmiecha. - Wtedy do mnie podbiegła, przedstawiła się i wypaliła, że będziemy przyjaciółkami, bo znam kogoś z trzeciej klasy. I tak niemal wygląda znajomość z Vilde, wiecznie czegoś chce, a sama nie potrafi tego załatwić. Potrzebuje do tego mnie, Noory, Chris czy nawet Sany. Więc tym bardziej nie rozumiem, o co jej chodzi z tymi wszystkimi pretensjami.
- Co ci powiedziała?
- Że jestem zakłamana i fałszywa — w jej oczach widać ból — stwierdziła, że razem z Noorą takie jesteśmy.
- Powiedziała dlaczego?
- Zarzuciła nam to, że ją okłamałyśmy. - Ciężko wzdycha. - Mnie naprawdę nie interesuje czy jesteś popularny, czy nie Chris – spogląda na mnie. - Pewnie, gdyby nie sytuacja z naszymi rodzicami to nawet nie wiedziałabym, kim jesteś. Mówię poważnie – dodaje, gdy widzi, jak się uśmiecham. - Ja zawsze byłam wycofana i nie żyłam życiem szkoły, plotkami i tak dalej. A Vilde pierwszego dnia szkoły już znała metrykę twoją i Williama – przewraca oczyma. - I najnormalniej w świecie wykorzystywała to, że cię znam. Dzięki temu wkręcała się na imprezy, bo chciała być bliżej Williama. A gdy on wybrał Noorę, to Vilde się wściekła, nie odzywała do nas i w ogóle.
- Drama – parskam, chociaż widzę, że dziewczynie nie jest do śmiechu.
- Obchodziłyśmy się z nią, jak z pieprzonym jajkiem, a nie powinnyśmy. To nie była wina Noory czy Williama. Po prostu się stało.
- Wciąż nie bardzo rozumiem, o co poszło – drapię się po czole i nie wiem, czy jestem idiotą, czy babskie sprawy są dla mnie za trudne.
- Vilde się wkurzyła, bo stwierdziła, że ją oszukałyśmy i okradłyśmy. Że rzekomo nie zależy nam na popularności, a obie spotykamy się z najpopularniejszymi kolesiami, a dobrze wiedziałyśmy, że ona tego chciała dla siebie – przewraca oczyma. - I to jest chore Chris! - Krzyczy. - Po pierwsze my – wskazuje palcem na mnie i na siebie – wcale się nie spotykamy a po drugie, kim ona jest, żeby mówiła mi, z kim mogę się zadawać a z kim nie? Znajomość z tobą była dobra, gdy sprawiała, że mogłyśmy chodzić na wasze imprezy, a gdy ja spotykam się z tobą prywatnie, to już jest źle.
- Jest zazdrosna.
- Ale nie ma o co! Może gdyby przestała obsesyjnie myśleć o popularności i w końcu się rozejrzała, to znalazłaby sobie kogoś. Ale nie, bo po co, skoro można gnębić innych i sprawiać, że czują się jak gówno.
- I tym się przejmujesz? - Patrzę na nią pytająco.
- A nie powinnam? - Przygląda mi się ze zdziwieniem.
- Nie – kręcę głową. - Przyjaźń nie polega na wykorzystywaniu tylko na wspieraniu. Obie strony powinny tyle samo dawać i tyle samo z tego wynosić. Z tego, co mówisz, wynika, że Vilde woli brać niż dawać, więc pieprz ją. Z jakiej racji masz jej służyć, skoro ona nawet nie potrafi być wdzięczna? Nie bądź popychadłem Mohn, bo jestem pewien, że nie masz tego w genach. A co zresztą twoich przyjaciółek?
- Sana i Chris są w porządku – wzdycha – ale odnoszę wrażenie, że po cichu, za moimi plecami mnie oceniają i to mnie wkurza. I tak w tym wypadku chodzi o ciebie – parska.
- Dlaczego?
- Chyba cię nie lubią – wzrusza ramionami. - Albo inaczej, wolą Williama i jemu ufają a tobie nie.
- Nieźle się na tym przejadą – mówię chyba sam do siebie. - Wiesz, że nie możesz się odsuwać od swoich przyjaciółek, tylko dlatego, że mnie nie lubią? Oczywiście, czuję się urażony i stwierdzam, że coś z nimi nie tak, bo, jak można mnie nie lubić – parskam. - Ale każdy ma prawo do własnych opinii, nawet jeśli są one krzywdzące bądź nieprawdziwe.
- One nawet cię nie znają – dodaje ciszej. - Jasne, nie jesteś idealny, ale nie jesteś też zły. Po prostu trzeba cię bliżej poznać – uśmiecha się do mnie.
- Sęk w tym, że ja nie lubię, jak ktoś mnie bliżej poznaje – parskam. - Zresztą powinnaś to wiedzieć. Jedynymi osobami, z którymi mam jakieś bliższe relacje jesteś ty i William i niech tak zostanie.
- Dlaczego?
- Ludzie wolą przykleić mi etykietkę i jasne, mają do tego prawo i nie ukrywam, że część przymiotników mnie opisujących jest prawdziwa, ale mimo wszystko, to nikogo nie uprawnia do tego, by o mnie gadać i najnormalniej w świecie zmyślać. Bycie mną wcale nie jest takie proste – wybucham śmiechem, by chociaż trochę zamaskować fakt, że za bardzo się przed nią otworzyłem.
- Więc czemu im na to pozwalasz?
- Bo i tak by to nic nie dało. Jestem, kim jestem i mi z tym dobrze, a jak ktoś ma z tym problem, to niech po prostu się ze mną nie zadaje i tyle. Niech przestanie śledzić moje poczynania i przestanie o mnie pieprzyć. Ja o nikim nie rozprowadzam plotek i jakoś żyję.
- Bo ty jesteś obiektem plotek – Eva wzdycha i opada na poduszkę.
- Ktoś musi, ale to przyciąga laski, więc nie narzekam – wybucham śmiechem.
- Wiedziałam, że jakoś zniszczysz ten moment Chris – dziewczyna parska.
- Nic na to nie poradzę, może w tym momencie jestem twoją najlepszą przyjaciółką, ale w środku wciąż jestem twoim wymarzonym Chrisem – zaczynam się śmiać i dziewczyna rzuca we mnie poduszką. - Bardzo dojrzałe Mohn – kręcę głową. - Siedzimy na twoim łóżku, kompletnie ubrani i robimy jakiś babski wieczór z ploteczkami. Muszę iść do łazienki i sprawdzić, czy wciąż mam jaja – parskam.
- Jesteś obrzydliwy – kręci zniesmaczona głową – sam chciałeś babskiego wieczoru – pokazuje mi język.
- Owszem, bo myślałem, że urządzimy sobie małe pillow talk, ale widzę, że ty potraktowałaś to zbyt dosłownie.
- Wybacz, ale nie sypiam ze swoimi przyjaciółkami.
- Okej, czyli opcja z trójkątem odpada, zapamiętam – wybucham śmiechem.
- Na trójkącie to ty możesz co najwyżej sobie pograć Schistad.
- Wolę robić inne rzeczy swoimi palcami Mohn – puszczam do niej oko i kładę się obok niej.
____
Rozdział miał się dzisiaj nie pojawiać ale, że zaistniała pewna sytuacja to musiałam coś tutaj wstawić, by napisać to, "ten mój monolog" pod rozdziałowy. Zacznę od tego, że ja bardzo, ale to bardzo cenię sobie konstruktywną krytykę, gdy ktoś mi wytknie błąd, czy to interpunkcyjny, ortograficzny, stylistyczny itd to ja to doceniam a nie biorę do siebie jako jakiś przytyk. Z tym, że ta krytyka powinna mieć jakiś poziom, bo żyjemy w cywilizowanym świecie w XXI wieku. Miałam tego nie pisać, ale stwierdziłam, że lepiej żebym to zrobiła, bo gdybym dostała znowu taką wiadomość to mogłabym już nie być taka miła. I już tłumaczę o co chodzi. Pewna osoba napisała do mnie prywatną wiadomość, której treść była delikatnie mówiąc bezczelna i poniżej jakiegokolwiek poziomu. Nie będę jej całej tutaj przybliżała, ale w skrócie powiem o co chodzi. Otóż, według tej osoby zaśmiecam wattpada swoimi pseudo opowiadaniami, które nawet niczego się nie trzymają. Rozbijam ff na części by nabijać sobie wyświetleń (wtf). Jeśli chodzi o Give me love, to niszczę własne, już i tak kiepskie opowiadanie a wątek Evy i Chrisa jest nudny, naciągany i nierealny. A koniec końców dowiedziałam się, że mam tupet i uważam się, za nie wiadomo kogo. I do tych 3 kwestii chciałabym się odnieść. Wattpad jest taką platformą, gdzie każdy może wstawiać co mu się żywnie podoba i w ilości jakiej chce. Ja coś wstawiam ale nikogo nie zmuszam do czytania - więc nie wiem w czym problem. Druga sprawa, ja swoje ff traktuję jako własne dzieci ( dziwnie to brzmi ale tak jest). Mam nieco inną wizję i inne pomysły na ich fabułę i to albo mój urok i znak rozpoznawczy albo coś co, mnie pogrąża - nie mnie to oceniać. Piszę co chcę i jak chcę, bo mam do tego prawo. Wątek Evy i Chrisa wg mnie nie jest naciągany czy nierealny. Byłby taki, gdyby Eva rzuciła się Chrisowi w ramiona. A ja chcę zbudować ich relację w sposób, który sama sobie wymyśliłam i chciałabym, żeby to uszanować. A to, że mam tupet i, że uważam się za nie wiadomo kogo najpierw mnie rozbawiło a później jakoś dotknęło, bo wcale taka nie jestem, no ale co ja tam wiem. I już kończę ten wywód, bo za chwilę będzie dłuższy niż sam rozdział. Podsumowując, jeżeli nie podoba Ci się moja twórczość, to jej nie czytaj - jakoś się z tym pogodzę. Jeżeli chcesz zwrócić mi na coś uwagę, to zrób to w sposób kulturalny. I to chyba na tyle. Miłego weekendu! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro