Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02.05

Niespodzianka! 

Powinienem napisać książkę pod tytułem „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi". Wiem, że już jest taki film, którego chyba nie oglądałem, ale moja książka byłaby pieprzonym bestsellerem. Znam się z Williamem niemal całe życie i owszem, kłóciliśmy się, głównie o jakieś pierdoły, ale zawsze szybko się godziliśmy. Teraz będzie inaczej. Czuję się zdradzony. Cholernie i bezczelnie zdradzony. Zaczynam odnosić wrażenie, że dla Williama cała nasza znajomość była jedną wielką kpiną. Bo jak po tylu latach, można ukrywać przede mną fakt, że chce wyjechać z Oslo na dobre? Nigdy o tym nie wspominał, a teraz wychodzi na to, że czeka tylko na odpowiedź Noory i spierdala na jednej nodze do pieprzonego Londynu. Dziwię się sobie, że gdy mnie odwoził, nie dostał ode mnie w pysk, bo cholernie mu się to należy. Jestem tak wkurzony i wybity z rytmu, że nie potrafię się nawet skoncentrować na Evie. Dziewczyna już wróciła, ale zarówno w czwartek, jak i wczoraj unikała mnie w szkole. Byłem tak wkurwiony na Williama, że nawet nie zwróciłem na to zbytnio uwagi. I chyba tak jest lepiej, bo gdybym to ogarnął, to pewnie wyżyłbym się na niej. Przeciągam się w łóżku, zastanawiając się, dlaczego marnuję noce na rozmyślanie o tym frajerze Magnussonie. Po prostu nie mogę tego przeboleć. Słyszę dzwonek do drzwi i staram się go zignorować, ale osoba, próbująca się do mnie dostać jest cholernie zdeterminowana. W końcu zwlekam się z łóżka i wciągam na siebie dresowe spodnie. Kieruję się do źródła nieznośnego dźwięku i jednym ruchem przekręcam zatrzask w drzwiach. Delikatnie je odchylam i moim oczom ukazuje się Eva. Przyglądam jej się przez chwilę, zastanawiając się, co ona tu robi tak wcześnie rano.

- Mogę wejść? - Wskazuje palcem na wnętrze mojego domu.

- Proszę – odchylam drzwi i dziewczyna wchodzi do pomieszczenia.

Zdejmuje czapkę, to samo robi z płaszczem i wiesza go na wieszaku.

- Musimy pogadać – patrzy na mnie uważnie, a ja nie bardzo wiem, o co jej chodzi.

- Nie obraź się, ale nie jestem zbytnio w nastroju na rozmowę – mówię zgodnie z prawdą.

- Chodzi o Williama? - Przechyla głowę w prawo i mruży oczy.

- Nieważne – kręcę głową. - Chcesz coś do picia czy coś?

- Zjadłabym płatki – odpowiada z parsknięciem.

- Nie mam płatków – wzruszam ramionami.

- A co masz? - Pyta, idąc za mną do kuchni.

Otwieram lodówkę i mam ochotę się roześmiać.

- Trzy butelki piwa, wódkę, trochę lodu i przeterminowane mleko. Jesteś w stanie coś z tego ugotować? - Odwracam się do niej i wybucham śmiechem.

- To poproszę herbatę – wzdycha i siada na blacie.

- O czym chciałaś porozmawiać? - Pytam, podchodząc do niej.

- Najpierw musisz mi obiecać, że nie będziesz zły – w jej oczach dostrzegam nutkę strachu.

- Co zrobiłaś? - Przyglądam się jej uważnie.

- Musisz obiecać Chris.

- Nie mogę ci obiecać, że się nie wkurzę, bo jak mi powiesz, że zrobiłaś coś, co mnie wkurzy to, jak mam się nie wkurzyć, co?

- Nic z tego nie zrozumiałam – parska. - Po prostu obiecaj, okej? Zaufaj mi.

- Niech ci będzie – przewracam oczyma.

Dziewczyna bierze głęboki wdech, ale nic nie mówi. Przyglądam się jej wyczekująco i dostrzegam, że nie jest pomalowana. Zazwyczaj ma coś na rzęsach i policzkach, a teraz wygląda tak, jakby tylko wzięła prysznic i od razu do mnie przyszła nieskalana żadnymi kosmetykami.

- Ręka na zdjęciu nie należała do mojej mamy – mówi, a ja czuję, że tracę spokój. Wiedziałem, że to nie ręka jej matki, bo by jej nie wycięła.

- Więc czyja jest?

- Twojego ojca – mówi na jednym wydechu i na mnie nie patrzy.

- Co? - Odwracam się do niej. - Co robiłaś z moim ojcem w pieprzonej Barcelonie? - Odsuwam się od niej i łapię się za głowę. - Nie mów, że z nim sypiasz. Błagam cię kurwa, powiedz, że nic nie łączy cię z moim ojcem, bo zaraz chyba zwymiotuję.

- Co? - Dziewczyna spogląda na mnie zszokowana. - Oczywiście, że nic mnie nie łączy z twoim ojcem Chris! - Zeskakuje z blatu i staje naprzeciwko mnie – Co ty masz w głowie!

- To, co robiłaś z nim w Barcelonie i po jaką cholerę robiłaś sobie z nim zdjęcia!

- Obiecałeś, że nie będziesz zły – krzyżuje ręce na piersiach i opiera się o blat.

- Nie jestem zły. Jestem wkurwiony, o tym mowy nie było.

- Nic o tym nie wiedziałam, przysięgam! Pojechałyśmy z mamą same. Gdy już byłyśmy na miejscu, okazało się, że zaszła jakaś pomyłka z pokojami i ja dostałam jednoosobowy a moja mama dwuosobowy. I wtedy wyszło, że moja mama ma pokój z twoim ojcem, który najwyraźniej nas śledził, bo wcale nie wyglądał na zdziwionego naszym widokiem – dziewczyna przewraca oczyma. - Dopiero później okazało się, że moja mama i twój ojciec to wszystko zaplanowali, bo chcieli naprawić swoje relacje, cokolwiek to znaczy.

- To oni znowu są ze sobą? - Czuję, że zaraz wybuchnę.

- Już nie. I błagam cię, nie wkurwiaj się na to, co zaraz powiem.

- Chyba mam problemy z zaufaniem ci Mohn – parskam.

- Daniel wziął nas na wycieczkę i stąd między innymi zdjęcie, które ci przesłałam. I po całym dniu byłam skłonna zaakceptować to, że nasi rodzice chcą ze sobą być. Ale później do mnie zadzwoniłeś a jeszcze później Noora mi wszystko opowiedziała i wiedziałam, że nie możemy być rodzeństwem. Dlatego w środę rano powiedziałam twojemu ojcu, że nie może spotykać się z moją mamą, bo my ze sobą jesteśmy tak na poważnie – dziewczyna unika mojego wzroku i zaczyna bawić się wystającą nitką.

- I mój ojciec w to uwierzył? - Spojrzałem na nią, unosząc brwi.

- Tak – pokiwała głową – powiedział, że to podejrzewał, bo ostatnio się jakoś uspokoiłeś i nie przysparzasz mu problemów. Proszę cię, nie bądź na mnie zły.

- Jestem na ciebie zły – patrzę w jej oczy. - Chociaż chyba bardziej jestem zawiedziony.

- Dlaczego?

- Bo z łatwością potrafisz nakłamać mojemu ojcu o nas, a nie potrafiłaś poświęcić mi pieprzonej minuty na to, byś wcale nie musiała kłamać. - Podchodzę do niej i zakładam włosy za jej ucho. - Nie od razu Rzym zbudowano, jasne, ale krok po kroku moglibyśmy zbudować własny Rzym, a ty nie chcesz mi na to pozwolić.

- To nie tak Chris – jej głos jest słaby i czuję, że powoli zaczynam odzyskiwać nad nią kontrolę.

- Ależ tak Evo – zbliżam się do jej ucha. - Dlaczego nie potrafisz pokazać tym wszystkim laskom, że jestem twój, co? - Odsuwam się od niej i przygryzam wargę – Oczywiście, na chwilę obecną nie jestem twój, ale one nie muszą o tym wiedzieć – puszczam do niej oko i odsuwam się od niej. - Chyba woda się ugotowała – parskam i podchodzę do czajnika.

- Dlaczego nie rozmawiasz z Williamem?

- Szybka zmiana tematu, jesteś niezła – wybucham śmiechem. - O tym nie będę z tobą rozmawiał i musisz to uszanować.

- Jesteście najlepszymi przyjaciółmi Chris, nie możesz się od niego odwracać.

- To on odwrócił się ode mnie – uderzam ręką w blat.

- Wiesz, że możesz ze mną pogadać, prawda? - Czujnie mi się przygląda.

- Wiem – puszczam do niej oko. - Masz jakieś plany na dzisiaj?

- Tak – kiwa głową – i w sumie to będę się już zbierała, bo za godzinę dziewczyny do mnie przychodzą.

- Nie wypiłaś herbaty – uśmiecham się do niej głupkowato.

- Nie przyszłam do ciebie na herbatę – puszcza do mnie oko. - Lecę Chris – podchodzi do mnie i chce pocałować mnie w policzek, ale przewiduję jej ruch i w ostatniej chwili odwracam głowę i jej usta lądują na moich. Chwytam ją za biodra, na co dziewczyna wydaje z siebie cichy jęk. Po chwili odsuwam ją od siebie i delikatnie przecieram górną wargę.

- Dobrego dnia Evo – uśmiecham się do niej a ona z trudem łapie oddech.

- Taaak, dobrego dnia Chris. - Rumieńce na jej twarzy dodają jej uroku. Słyszę, jak się ubiera i chwilę później wychodzi z mojego mieszkania.

Uśmiecham się sam do siebie, bo może jednak nie warto wkurwiać się na Williama, skoro na świecie są inni ludzie, którym chyba na mnie zależy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro