Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02.03

Rozdział miał być w środę ale z przyczyn niezależnych ode mnie nie wyrobiłabym się, dlatego postanowiłam wstawić go dzisiaj. 


Noora's POV

Przez rozmowę z Evą jestem ze wszystkim spóźniona. Jak na złość nie potrafiłam znaleźć obrusu, więc na stole rozłożyłam starą chustę i modliłam się w duchu, by żadne z nas jej nie poplamiło. Zrezygnowałam ze świeczek, bo nie jesteśmy jakoś przesadnie romantyczni. Rozłożyłam talerze, obok położyłam sztućce i kubki. Wyglądało nieźle, nieco tandetnie, ale nie sądzę, by William narzekał. Pierwszy raz od dawna mam mieszkanie tylko dla siebie więc postanowiłam to wykorzystać, by w końcu pogadać z Williamem. Mieliśmy coraz mniej czasu na podjęcie decyzji. Usłyszałam dzwonek do drzwi i szczerze się zdziwiłam, bo chłopak przyszedł o dużo za wcześnie. Udałam się w kierunku nieznośnego dźwięku i powoli otworzyłam drzwi. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy zamiast Williama zobaczyłam Chrisa, który wyglądał, jakby nieźle gdzieś zabalował.

- Nie zdążyłem – wybełkotał, a ja już wiedziałam, że dzisiejszą rozmowę z Williamem znów mam z głowy.

- Co? - Spojrzałam na niego, zastanawiając się, czy aby za chwilę się nie przewróci.

- Pocałowałem klamkę zamiast niej – wzruszył ramionami i się zachwiał.

- Chris – pokręciłam głową – o czym ty mówisz.

- Eva wyjechała – powiedział i spojrzał na mnie ze zbolałą miną.

- Wiem, do Barcelony i co z tego?

- Nie powiedziała mi – oparł się o ścianę, ale powoli się po niej zsuwał.

- Została postawiona przed faktem dokonanym – stwierdziłam zgodnie z prawdą i oparłam głowę o drzwi. - Jej mama wróciła wcześniej i jeszcze tego samego dnia wyjechały.

- Czy to przeze mnie? - Wyglądał, jakby coś go bolało i było to bardzo prawdopodobne.

- Co przez ciebie?

- Przeze mnie wyjechała?

- Chris jesteś ...

- Głupi, beznadziejny, zazdrosny, zmieszany, zdezorientowany, przystojny, mam wymieniać dalej?

- Chodziło mi o to, że jesteś pijany – wzdycham – ale reszta też idealnie pasuje.

- Więc uważasz, że jestem przystojny? - Unosi do góry brew i posyła mi swój wkurzający uśmieszek.

- Uważam, że powinieneś wrócić do domu, zaraz zadzwonię ci po taksówkę.

- Nie chcę wracać do domu – wpatruje się we mnie swoimi czekoladowymi oczami i wiem, co próbuje wymusić.

- Nie możesz zostać u mnie Chris. Mam już plany.

- Będę cicho – składa ręce jak do modlitwy.

- Chris – kręcę głową.

- Naprawdę będę grzeczny – spogląda na mnie, co powoduje mój śmiech.

- William za chwilę powinien przyjechać, więc cię odwiezie. I nie ma dyskusji Schistad, zrozumiałeś?

- Jesteś wredna – bełkocze pod nosem.

- Udam, że tego nie słyszałam. Wejdź – otwieram szerzej drzwi, a chłopak niepewnie wchodzi do mojego mieszkania.

Kieruje się do kuchni, mimo iż wyraźnie mu powiedziałam, że ma iść do salonu. Staje w pomieszczeniu i robi głupią minę.

- Będzie kolacja, to dobrze, bo jestem głodny – podciąga rękawy swojej bluzy i odsuwa krzesło. - Mówiłaś coś o Williamie, więc musisz dołożyć trzeci talerz, no, chyba że William nie je – posyła mi głupkowaty uśmiech, a ja zaczynam się zastanawiać, co takiego widzi w nim Eva.

- To ty nie jesz Chris – parskam.

- Eva też na początku była kiepską panią domu, ale później dała mi jogurt – wzrusza ramionami i uśmiecha się na jakieś wspomnienie.

- Czemu doprowadziłeś się do takiego stanu? - Pytam, ale chyba nie liczę na odpowiedź.

- Nie wiem – wzrusza ramionami.

- Jak to nie wiesz? Przecież chyba musiałeś mieć jakiś powód? - Siadam naprzeciwko niego.

- Nie wszystko da się wytłumaczyć – przewraca oczyma. - Poza tym bywało ze mną gorzej.

- To prawda, na przykład, wtedy gdy urządziłeś Evie scenę na imprezie – złośliwie się uśmiecham, bo wiem, że to go zaboli.

- To wcale nie była scena – odsuwa talerz i kładzie łokcie na stole. - Zrobiłem, co musiałem i tyle.

- Pobiłeś chłopaka, który nie zrobił nic złego Chris.

- Całował się z Evą, więc zasłużył.

- Nie możesz tak myśleć – zaczynam odczuwać irytację.

- Dlaczego nie? - Patrzy na mnie zdezorientowany.

- Bo Eva ma prawo robić, co chce i nie obraź się Chris, ale nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii.

- A właśnie, że mam – uderza ręką w stół, co mnie zaskakuje. - Myślisz, że dlaczego to robię? - W jego wzroku jest coś dziwnego.

- Bo jesteś psychopatą?

- Bo mi zależy – chłopak ignoruje moje słowa i opiera się o oparcie krzesła.

- Gdyby ci zależało to, nie zachowywałbyś się jak skończony kretyn Chris – przewracam oczyma i zaczynam żałować, że w ogóle wdałam się z nim w jakąkolwiek dyskusję.

- To Evie nie zależy – chłopak się krzywi.

- O czym ty mówisz? - Kręcę z niedowierzaniem głową.

- Gdy mi się coś nie podoba, to reaguję. Kiedy widzę Evę z jakimś kolesiem, to skacze mi ciśnienie i od razu muszę jej przeszkodzić. A gdy ona widzi mnie z jakąś laską, to odwraca głowę albo wychodzi.

- A co niby ma robić? - Patrzę na niego i zastanawiam się, ile musiał wypić, że opowiada takie głupoty.

- Powinna do mnie podejść i zająć miejsce tej laski. Wtedy bym wiedział, że jej zależy i że chce ze mną być.

- Nie rozumiem – kręcę zdezorientowana głową.

- Przyszła do mnie i powiedziała mi, że chce ze mną być. Jeśli mam być szczery, to ta wizja nie bardzo mi się podobała, ale gdy zaczęła mówić, że nie musimy tego robić od razu, to zacząłem się nad tym zastanawiać. Nie wiem, chciałem ją sprawdzić, albo na serio wtedy tego chciałem, więc spytałem, czy mogę sypiać z innymi. I wiesz, co mi odpowiedziała? Że mogę. Jak dziewczyna, która twierdzi, że chce ze mną być, może się godzić na coś takiego? - Wpatruje się we mnie uważnie. - Za każdym razem, gdy robię coś z jakąś dziewczyną, ona, zamiast zareagować woli odpuścić. I wiem, że to tylko oddala nas od siebie. Wiem, że ostatnio może przesadziłem, ale nie miałem zamiaru patrzeć, jak ktoś mi podrywa laskę.

Jego logika była porządnie zakręcona, ale najdziwniejsze było to, że zaczynałam rozumieć, o co mu chodzi. Chris nie chciał pustych słów, wolał czyny, które by mówiły więcej niż zapewnienia Evy. Problem w tym, że dziewczyna nie ma takiego zadziornego charakteru. Przynajmniej na trzeźwo. Przyglądam się uważnie twarzy Chrisa i chyba pierwszy raz widzę go bez żadnej maski. Zero ironicznego uśmiechu, żadnej gumy, którą irytująco przeżuwa a przede wszystkim w zero złośliwości, która niemal zawsze gdzieś błądzi na jego twarzy. Niejednokrotnie byłam świadkiem tego, jak chłopak traktował dziewczyny, które zdążył już w jakiś sposób wykorzystać. Sposób, w jaki na nie patrzał, ton, którym do nich mówił, był jedną wielką paskudną rzeczą, która sprawiała, że z całych sił mu źle życzyłam. Kompletnie nie rozumiałam Evy a argument, że William potrafił się zmienić, do mnie nie trafiał. William był i jest inny. Jeśli mam być szczera, to dalej nie wierzę, nie ufam Chrisowi. Widzę, że jest ze mną szczery, ale co z tego?

- Porozmawiaj z nią – wyrywa się z moich ust.

- Myślisz, że nie próbowałem? Nie odbiera moich telefonów, a na wiadomości nie odpisuje – wzrusza ramionami. - Nie wiem, czy w ogóle jest sens, żebym na nią czekał, aż wróci, skoro ona ewidentnie nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

- Wiesz, że to nie prawda – przyglądam mu się uważnie.

- Nie wiem – parska. - Ja nic nie wiem Noora. Myślałem, że mam to wszystko pod kontrolą. Że to ja rozdaję karty, a dopiero teraz prawda uderzyła mnie po mordzie. Jestem tylko pionkiem i kompletnie mi się to nie podoba.

Przyrzekałam sobie, że nie będę się wtrącać w cudze sprawy. Zwłaszcza w sprawy Evy i Chrisa, ale odnoszę wrażenie, że muszę coś zrobić, bo za chwilę ta dwójka rozejdzie się w kompletnie różne strony. Nie wiem, dlaczego wyciągam swój telefon i wybieram numer dziewczyny. Podaję urządzenie chłopakowi, co go wyraźnie zaskakuje.

- Noora? - Słyszę dźwięczny głos Evy.

- Eva to ja – odpowiada Chris, a po drugiej stronie zapada cisza.




_____

Następny rozdział pojawi się w sobotę ( na pewno będzie w sobotę :D ) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro