Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• i shall arise •

Steve wszedł do mieszkania pogrążonego w ciemności, a wskazówka zegarka na ręce synchronicznie przesunęła się do pozycji, gdzie widniały rzymskie symbole godziny dwunastej. Nie trudził się zapalaniem światła, bo od razu przeszedł z kuchni do salonu, włączając stojącą przy fotelu lampę. Miał tam zwyczaj czytać książki lub rysować, kiedy koszmary nie pozwalały spać zrywając go z równym skutkiem, co huk bomb i karabinów, który nieustannie słyszał w swojej głowie. Rozsiadł się w nieco wysłużonym beżowym meblu, otwierając teczkę tkwiącą przy nim odkąd wyszedł od Sophie. Zaczął czytać.

Stworzenie super żołnierza miało być naszym największym osiągnięciem, zarówno pod względem technicznym, jak i medycznym. Zaledwie tysiąc takich wojowników wystarczyłoby, by położyć kres wojnie trawiącej to, co najlepsze w świecie. Bogactwo niezliczonych umysłów. Pokój i porządek. Tylko nieliczne wtajemniczone osoby wiedzą, ile kosztowały nas prace nad stworzeniem serum doskonałego. Po swej tragicznej w skutkach porażce, Johann Schmidt pokładł we mnie wszelkie nadzieje. W doktorze Arnimie Zoli.

Sophie sięgnęła po szpilkę leżącą samotnie na podłodze, którą przypięła sobie odpruty guziczek sukienki kilka tygodni temu. Może dni... albo miesięcy. Początkowo liczyła każdą dobę, którą spędzała w ciasnej wilgotnej klitce z materacem oraz czasami działającą umywalką jako jedynym wyposażeniem apartamentu, gdzie miała dokonać żywota. Dwa pociągi dziennie, cztery przejazdy po pobliskich torach składały się na dwadzieścia cztery godziny. Przylgnęła do ściany, oddychając płytko i zaczęła standardowy rytuał żłobienia liter w betonowym murze. Resurgam.

Dokument #001A
Wytypowani przez mój zespół więźniowie nie przeżywają pierwszej podawanej im iniekcji, w której skład wchodzą szczepy wywołujące przeziębienie. Są zbyt słabi, a ich ciała równie wątłe, co hart ducha. Próba badawcza, którą obserwujemy od niedawna, źle reaguje na penicylinę oraz opium podawane w niewielkich ilościach. Profesor Hans Kruger stwierdza, że podawane obiektom kroplówki z roztworem glukozy nie są przyswajane przez niedożywione organizmy.

Gdyby była wystarczająco cierpliwa, mogłaby tą szpilką wydrążyć otwór na zewnątrz, potem kolejny i następny pod warunkiem, że nie natknie się na metalowe konstrukcje w murze. Usiadła na materacu, krzyżując nogi poranione oraz posiniaczone od kajdan zakładanych na czas procedury. Jej szara rozkloszowana sukienka ze sztywnego grubego materiału bardziej przypominała szmatę do podłogi utytłaną w błocie niż jakikolwiek ciuch. Miała chwilę roztargnienia, szumiało jej w głowie od własnego krzyku wywołanego niewyobrażalnym bólem. Kim była? Co tutaj w ogóle robiła? Powoli odwróciła się do ściany, oglądając z bliska setki, a może już tysiące wyrytych liter. Resurgam.

Dokument #032A
Zdaje się, że jesteśmy coraz bliżej osiągnięcia pierwszego założonego celu w naszym wielkim przedsięwzięciu. Biuro do spraw komunikacji dostarczyło nam obiekt do badań. Według ustaleń naszego szpiega na linii wroga jest to Sophie Katherine Clark, córka majora marynarki wojennej oraz bratanicy lorda Whitwortha, Katherine Whitworth. Greta Mankell oznaczyła dziewczynę jako obiekt #23.

Dane obiektu #23.
Wiek, około dwadzieścia jeden lat. Postura drobnokoścista. Wzrost 167 centymetrów. Waga 50 kilogramów. Matka obiektu zmarła na polio, brak widocznego wpływu choroby na organizm #23. Doskonała kondycja fizyczna oraz wyjątkowe, jak na warunki, radzenie sobie w zamkniętej celi. Obiekt #23 poddany szczegółowym badaniom.

Dokument #056A
Po analizie wyników obiektu #23 zdecydowałem się poddać go procedurze. Obiekt przeszedł wszelkie wymagane iniekcje bez żadnych niepokojących objawów. Nad ranem zostało jej podane serum opracowane przez mój zespół naukowy. Organizm #23 przyjął sześć dawek formuły, a kilkadziesiąt minut później był poddany stymulacji elektrowstrząsami.

Ostatnia fala elektryczna przeszła przez ciało osłabionej kobiety bezpowrotnie, a ona czuła tylko iskry przeskakujące między palcami oraz mrowienie dłoni i stóp. Wraz z otwarciem trzymających ją w miejscu pasów, przy dowolnym ruchu opadła z metalowego fotela na chłodną betonową posadzkę, nie mając sił by zawładnąć własnym ciałem, przelewającym się przez ręce podnoszących ją żołnierzy. Godzinę, dwie, a może więcej, po procedurze powtarzającej się codziennie rano nie pamiętała absolutnie nic. Nie czuła absolutnie nic, oprócz mrowienia na każdym centymetrze skóry. Popychali ją do celi i zatrzaskiwali metalowe drzwi. Tkwiła w martwym punkcie, dopóki nie przenosiła wzroku na duży fragment ściany pokryty powtarzającym się nieustannie słowem. Resurgam.

Resurgam. Zmartwychwstanę. Z kolejnymi literami przychodziły wspomnienia, które Zola tak bardzo starał się wymazać. Nie była sobą. Była pół Sophie, a pół inną kobietą, którą szalony naukowiec chciał zobaczyć w całości. Powtarzała słowo ze ściany niczym mantrę, układając szczegóły swojego życia na nowo w głowie. Każdego dnia zmartwychwstawała.

Dokument #101
Dziewczyna przeszła kilkumiesięczną terapię elektrowstrząsami. Na samym początku stymulacja nie dawała efektów, jednak stopniowo obiekt #23 przestał stawiać opór i zaczął współpracować, co można uznać za mały sukces. Po działaniu serum wyniki obiektu polepszyły się do miar przekraczających normy dla młodego, silnego żołnierza. Dziewczynę cechuje ponadprzeciętna siła, szybkość oraz zwinność. Szczegółowe dane w dokumencie #112 Spod skrzydeł doktor Mankell zostanie odesłana na trening do generała Roberta Stroussa.

Dokument #203
Obiekt #23 pieszczotliwie nazywany przez biorących udział w projekcie „Laleczką" wykazuje zadowalające posłuszeństwo oraz brak wahań w wykonywaniu rozkazów. Sprawnie radzi sobie w walce wręcz, potrzebuje znacznego szkolenia w posługiwaniu się długodystansową bronią palną. Przeszła szczegółowe szkolenie wojskowe z działań strategicznych, snajperstwa oraz saperki. Obiekt #23 szybko przyswaja nową wiedzę. Dziewczyna zostaje przekazana pod skrzydła Andreasa Ebereicha.

Dokument #304
„Laleczka" przechodzi szkolenie pilotażu myśliwców wojskowych oraz ciężkich pojazdów naziemnych. W pierwszej misji zewnętrznej poradziła sobie zadowalająco. Świetnie odnajduje się w terenie bez żadnego sprzętu, dobrze zarządza organizacją czasu. Bez wahania wykonuje rozkazy, nigdy ich nie kwestionuje. Obiekt #23 przechodzi pod skrzydła Franza Mullera.

Dokument #419
Obiekt #23 jest po pełnym ukończeniu szkolenia. W pierwszej terenowej misji został wysłany do zneutralizowania czterech dezerterów z naszej armii. Rozkazy zostały wykonane bez zarzutu. Wkrótce dziewczyna będzie gotowa do wysłania na linię wroga. Eksperyment można uznać za zadowalający, chociaż serum wymaga wielu poprawek. Wciąż nie posiadamy kluczowego środka przyspieszającego procedurę, chociaż zaczyna uważać się, że to nie składnik serum, a odpowiednie promieniowanie indukuje niezbędne zmiany w organizmie super żołnierza. Prototyp #23 gotów do użycia.

Dokument #500
Obiekt #23 zbiegł z placówki badawczej. Jest poszukiwana na terenie całego kraju, ale obecność aliantów znacznie utrudnia akcję. Obiekt został oznaczony stopniem zagrożenia 10. Wydano rozkaz - każdy, kto odnajdzie obiekt #23 ma niezwłocznie zneutralizować zagrożenie. Zlikwidować obiekt #23.

1949

Hans Kruger nigdy nie myślał, że będąc już po pięćdziesiątce tak łatwo odnajdzie się w Stanach Zjednoczonych. Jak to mówią, starych drzew się nie przesadza. Jednak sytuacja go do tego zmusiła, a dokładniej klęska Trzeciej Rzeszy i zejście HYDRY do podziemia. Nie miał zamiaru upokarzać się w ten sposób, podkulając ogon niczym szczur. Tutaj, choć nikt nie miał pojęcia o jego profesorskiej randze na Uniwersytecie Berlińskim, żyło mu się dobrze jako Harry Cowell.

Miał furgonetkę z chłodnią, którą rozwoził mrożonki do sklepów powstających jak grzyby po deszczu. Żołnierze po tylu latach wojny mieli dość bezsmakowego jedzenia, a samo patrzenie na żywność w puszkach wywoływała u nich odruch wymiotny. Mrożonki rewolucjonizowały więc amerykańskie kuchnie, a Kruger wbił się w niszę, która dawała mu spory dochód. Mężczyzna wychodził właśnie o wpół do piątej rano, by rozwieść pierwszą partię zamówień. Furgonetka pełna ryb czekała na podjeździe pod maleńkim podmiejskim domeczkiem.

Zawsze przed każdym wyjazdem sprawdzał zawartość chłodni, bo wielu rabusiów kręciło się po okolicy, a noc szczególnie upodobali sobie na łowy. Otworzył drzwi i natychmiast zamarł, zauważając ruch sylwetki w środku. Kobieta wyszła ze środka, rozcierając ręce. Jak, do cholery, go znalazła?

- Tęskniłeś? - zapytała lodowato, gdy w pośpiechu chwycił metalowy pręt, którym pomagał sobie otwierać drzwi. Zapewne od tego samego narzędzia zaraz zginie.

Nie byłby sobą, gdyby nie próbował się bronić, a jednak obiekt #23 z łatwością robił uniki i blokował jego ciosy jawnie śmiejąc mu się w twarz. Ostatnią rzeczą, jaką poczuł, było mocne uderzenie w tył głowy, gdy dziewczyna mocno się zamachnęła.

Blondynka w średnim wieku nerwowo spojrzała na zegarek, uważając, żeby nie przegapić stacji, na której wysiadała. Niemal w biegu wyskoczyła z pociągu potrącając przy tym innych ludzi. Całą drogę do mieszkania paranoicznie oglądała się za siebie, aby mieć pewność, że nie jest śledzona.

Dwa tygodnie temu zginął Hans, czytała gazety z okolicy, w której mieszkał. Musiała jak najszybciej spakować się, ostrzec innych i wyjechać, żeby ukryć się w nowym miejscu. Zola obiecał im wszystkim, że w Stanach dziewczyna się nie pojawi. Będzie szukała ich w Europie. Najwyraźniej właśnie skończyła swoje poszukiwanie.

Trzęsącymi się od nadmiaru leków dłońmi przekręciła klucz w drzwiach. Na szczęście, w szufladzie biurka czekał na nią bilet do Meksyku kupiony na nowe nazwisko - Mary Kell. Wystarczyło wziąć niezbędne rzeczy i zniknąć z pola widzenia. Dwa razy przekręciła zamek. O dwa za dużo.

- Jedziesz na wakacje? - Głos, którego nie słyszała od czterech lat, zmroził jej krew w żyłach. Odwróciła się zesztywniała doskonale wiedząc, kto stoi na środku pokoju. - Mam ci mówić Mary?

Nie była w stanie odpowiedzieć, a właściwie to nie miała już potrzeby mówienia czegokolwiek. Sophie Clark, raczej to, co z niej zostało, przyszła tutaj w jednym celu. Kobieta bezszelestnie rozpoczęła spacer po pokoju, układając różne przedmioty według własnego widzimisię. Greta rzuciła nerwowe spojrzenie na jej dłonie ukryte w czarnych skórzanych rękawiczkach.

- Jak to szło? Mary, krnąbrna Mary, co w swym ogródku chowa? Srebrne kropelki, drobne muszelki i ślicznych panienek rząd.*

Przerażająco pusty ton ciemnowłosej dziewczyny wypełnił pomieszczenie, gdy zaciągała zasłony. Bilet do Meksyku szybko wylądował w niewielkiej kozie ogrzewającej mieszkanie. Mankell wciąż stała przytwierdzona do miejsca, obserwując kolejne czynności kobiety z rezygnacją.

- Robiłam to, co mi kazano - wyjaśniła drżącym głosem.

- Robiłaś to, co chciałaś - odparła Brytyjka.

- Błagam, zrobię co zechcesz... - Spróbowała po raz kolejny w akcie desperacji. Miała gdzieś dumę, którą tak szczyciła się w HYDRZE. Chciała tylko przeżyć.

- Chcę, żebyś umarła. Możesz to dla mnie zrobić? - Czując fakturę plecionego kabla na szyi, pragnęła, żeby za nic w świecie dziewczyna nie odsunęła teraz krzesła, na którym stała. Zacisnęła powieki, czując delikatne chybotanie mebla.

- Wiem, gdzie są Strouss, Ebereich i Muller. Oni wiedzą, gdzie jest Zola. Szukasz go, prawda? - Wyrzucała z siebie słowa w zawrotnym tempie, nie przejmując się tym, że zdradza ludzi, którzy jej ufali. W tej chwili mogłaby chwycić się nawet żyletki, jeśli by jej to pomogło.

- No, to zamieniam się w słuch.

Greta podała adresy z dokładnością do numeru mieszkania, sama zaprowadziłaby do nich dziewczynę. Otworzyła oczy, powoli wypuszczając powietrze, które trzymała w sobie na zapas. Dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem, zaś Mankell odetchnęła trochę, słabo odwzajemniając gest.

- Mary, krnąbrna Mary, co w swym ogródku chowa? - Sophie kopnęła krzesło sprawiając, że ciało Grety zawisnęło na grubym kablu, wstrząsane przez chwilę gwałtownymi ruchami. - Srebrne kropelki, drobne muszelki i ślicznych panienek rząd.

W przeciwieństwie do innych członków HYDRY Strouss nie zamierzał iść na współpracę z aliantami w zamian za wygodne mieszkanie w mieście. Był żołnierzem, wojskowym i cztery lata koczował na pograniczu różnych stanów, przenosząc się, gdy tylko nadarzała się okazja. To był jedyny sposób na uchronienie się przed obiektem #23, bo od kiedy dziewczyna uciekła z placówki, nikt z członków elitarnej organizacji nie był bezpieczny.

Rozpalił ognisko, rozgrzewając się przy namiocie na skraju lasu. Miał dobrze zamaskowaną kryjówkę, a w porównaniu z tropiącą go zawodową zabójczynią stado wygłodniałych wilków wydawało się być czymś w rodzaju grupy szczeniaczków. Gdy nastał zmrok, zakopał ognisko i położył się zawinięty w śpiwór pod namiotem. Wiedział jednak, że sen nie przyjdzie, musiał czuwać.

Zamiast snu, przyszedł jego najgorszy koszmar. Pojawiła się tak nagle, nawet nie zdążył otrząsnąć się z letargu. Szkolenie wojskowe przedłużyło jego życie o jakieś pół godziny, gdy uciekał przed nią, chowając się w pierwszych lepszych zakamarkach znalezionych po drodze. Nie udało mu się ukrywać w nieskończoność i musiał uznać własną ułomność - w porównaniu do kobiety poruszał się z prędkością ślimaka. Znalazła go pod stosem gałęzi. Podobnie jak drwale łamią suche patyki, z taką samą łatwością ona łamała jego kości za każdym razem, gdy nie odpowiedział na pytanie, gdzie jest Zola.

Zawsze uznawano go za silnego, dlatego też powierzano mu największe tajemnice HYDRY. Ujęła go z dziecięcym wręcz wysiłkiem i był gotów wyśpiewać jej wszystko, ale jedyne co wiedział, to aktualny adres Andreasa Ebereicha. Trzydziestometrowy lot z krawędzi kanionu zakończył się dla Roberta Stroussa nieodwołalnym odcięciem od rzeczywistości.

Peggy wzięła łyk gorącej herbaty, oblizując zaraz potem czerwone usta. Od pochylania się nad biurkiem bolały ją plecy, a krople potu wystąpiły na czoło, gdy Daniel doniósł jej kolejne akta. Nie były to jednak objawy przemęczenia, ale reakcja na stres. Nie po raz pierwszy w życiu Margaret Carter się bała. Jednak tym razem był to zupełnie inny rodzaj strachu.

- Nie możesz - powiedziała powoli przerzucając po kolei zdjęcia z czterech teczek. - Nie możesz na to pozwolić.

- Na co, Peggy? - zirytowany Sousa przeczesał dłonią ciemne włosy. Ta kłótnia trwała zbyt długo. - Żeby służby specjalne ujęły groźną zabójczynię?

- Sophie tego nie zrobiła. - Carter uparcie tkwiła przy swoim, kurczowo trzymając się wszelkich niuansów w sprawach.

- Hans Kruger zamarzł we własnej furgonetce, oznaczono jako wypadek. Greta Mankell została znaleziona wisząca na kablu od żyrandola, samobójstwo. Strouss spadł z klifu i miał połamaną taką liczbę kości, że nie jestem w stanie jej wymienić. Kolejny wypadek. Ebereich, z kolei, wybuch gazu we własnym domu. Nieszczelna instalacja.

- Wiem, umiem czytać - odparła zdenerwowana kobieta, odgarniając włosy wpadające jej do oczu. - Nie macie dowodów. Daniel, ona uratowała ci życie, na litość boską! Ryzykowała przy tym własnym. Wciąż uważasz, że byłaby zdolna do czegoś takiego?

- Nie wiem, ty ją znasz najlepiej. - Agent Sousa opadł na krzesło, prostując nogę z protezą. - Wszystkie te osoby miały ścisłe powiązanie z Sophie, to wiemy z jej akt. Czy ktoś inny miałby większą korzyść z ich śmierci?

- Nie można tej sprawy pozostawić tak jak jest? - Peggy pierwszy raz była w sytuacji, kiedy naprawdę nie chciała rozwiązywać śledztwa. Wolała, by pozostało ono wielką niewiadomą dla wszystkich zajmujących się nim.

- Peggy, czy ty prosisz mnie, żebym zataił udział Sophie? Co się z tobą dzieje? -Daniel posłał kobiecie zmartwione spojrzenie.

Ta sprawa była dla niego równie trudna, bo polubił Clark. Jednak w jego mniemaniu Carter próbowała wypełnić stratę po bracie i Kapitanie Ameryce, przelewając całą swoją troskę na tę dziewczynę, co kompletnie zacierało jej pole widzenia. Według faktów była zbyt niebezpieczna, żeby wolno poruszać się po Ameryce. Zabiła cztery osoby w ciągu dwóch miesięcy z takim skutkiem, że Sousa sam kwestionował jej udział w czymkolwiek.

- Howard, powiedz mu - odpowiedziała agentka, opierając się na biurku. Milczący dotychczas mężczyzna zabrał głos.

- Mamy podstawy twierdzić, że Sophie nie do końca jest sobą. Rozmawiałem z nią, badałem we wszelkich możliwych kierunkach. Została poddana długotrwałej terapii elektrowstrząsowej, a taka może powodować u niej napady niekontrolowanej agresji, wybuchy emocjonalne i szereg innych nieprzyjemnych powikłań.

- Nic nie pamięta? - zapytał Daniel, nie do końca rozumiejąc wywód Starka.

- Och, nie, pamięta wszystko ze szczegółami. Chodzi o to, że źle użyte elektrowstrząsy mogą mieć tragiczny wpływ na człowieka. Sophie nadal jest sobą, ale traci kontrolę nad tym, co robi. Zachowuje instynkty potrzebne wyłącznie do walki i myślę, że o to właśnie Zoli chodziło.

Howard posłał Peggy pocieszające spojrzenie. Zależało mu na dobru Clark tak samo jak agentce. Miał już nawet dla niej przygotowany pokój w swojej willi w Los Angeles. Ana Jarvis była wniebowzięta, że zamieszka z nimi na dłużej jakaś kobieta.

- Hej, skoro znamy czterech poprzednich, to możemy dowiedzieć się, kto będzie piątą osobą i odwiedzić ją, zanim zrobi to Soph - zaproponował wynalazca gasząc cygaro w popielniczce.

Agentka wspięła się po niskim płocie, by dostać się do zadbanego ogródka. Najwyraźniej Franz Muller, znany teraz jako Frank Miller, miał nową pasję. Niechcący podeptała grządkę świeżych stokrotek, krzywiąc się, gdy usłyszała w głowie głos karcącej ją mamy. Dom jednak wydawał się całkiem opustoszały, okna i drzwi były pozamykane oraz pozasłaniane.

- Panie Miller? Panie Miller? - zawołała kilkukrotnie, dostając w odpowiedzi ciszę.

- Peggy, tutaj! - Daniel pojawił się w bocznym wejściu po wcześniejszym włamaniu się do środka.

Na środku salonu stał mężczyzna około czterdziestki. Jego przyprószone siwizną włosy sterczały w każdą możliwą stronę, a szczupła sylwetka pozostawała napięta niczym struna. Mężczyzna mierzył z niewielkiego pistoletu sam do siebie, przykładając lufę do skroni drżącą ręką.

- Spokojnie, jesteśmy tutaj, żeby panu pomóc - Peggy przemówiła pierwsza ostrożnie podchodząc do Millera.

- To nic nie da - Frank roześmiał się ironicznie, nie opuszczając pistoletu. - Ona mnie znajdzie. Znajdzie i wykończy! Już wolę strzelić sobie w łeb.

- Możemy ją powstrzymać, ale musi nam pan z nami współpracować. Czy jest coś takiego, co ją uspokaja, wycisza?

Miller usiadł na podłodze, kładąc obok siebie broń, co dało Peggy i Danielowi sygnał, że mogą się zbliżyć. Widać było, iż mężczyzna nie zaznał ostatnio spokojnego snu ani beztroskiego dnia. Każdy widoczny mięsień agenta HYDRY drżał z przemęczenia oraz stresu.

- Nie wiecie... Wy nic nie wiecie... Po tym, co jej robiliśmy. Kilka razy dziennie. Błagała, żebyśmy przestali, ale Zola kazał kontynuować. Jej krzyk do dzisiaj odbija mi się echem w głowie. A potem... Potem było coraz gorzej, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Mówiłem Zoli, że nie da się nad nią zapanować, a on nie słuchał. Trzymał ją w tajemnicy przed Schmidtem i zamierzał wykorzystać przeciwko niemu. Aż w końcu placówkę zaatakowali alianci, Clark wykorzystała to i uciekła, ale najpierw pół bazy wysadziła w powietrze, sam to widziałem. Nigdy nie zapomnę widoku żywcem palących się żołnierzy skaczących z najwyższych pięter budynku.

- Chryste - syknął Daniel mimowolnie krzywiąc się.

- Co dokładnie jej robiliście? - zapytała twardo Carter.

- Elektrowstrząsy, wymysł Zoli. Według niego to miało wymazać jej pamięć i zaprogramować na bezmyślnego zabójcę. Mówiłem mu, że ich nadużywa. Dziwię się, bo całkowicie nie postradała zmysłów, a byłem pewien, gdy przyjdę kolejny raz, zastanę na jej miejscu warzywo. Dał jej spokój, jak tylko znalazł sobie nową zabawkę, jakiegoś okaleczonego żołnierza. Wtedy przestał ją kontrolować.

- Czy jest coś, co ją uspokoi? - Peggy kontynuowała przesłuchanie.

- Nic nie uspokoi rozwścieczonego węża. - Dopiero teraz Sousa zauważył, że mężczyzna trzyma w zębach kapsułkę i właśnie ją rozgryza. - Heil Hydra.

Włamanie się do więzienia nie stanowiło większego problemu. Gorzej było z ludźmi, których Sophie musiała unieszkodliwić po drodze. Robiła to jednak na tyle delikatnie, żeby nie zabić osób postronnych. Miała tylko jeden cel. Dotarła przed wybrane przez siebie drzwi, otwierając niezwykle skomplikowany zamek nerwowym ruchem.

Zola wcale nie wydawał się zaskoczony jej przybyciem. Odłożył czytaną przez siebie książkę na stolik wychodząc naprzeciw kobiecie. Uśmiechał się dobrotliwie sprawiając, że od razu nabrała ochoty, by skręcić mu kark.

- Wreszcie się pojawiłaś... Tak bardzo za mną tęskniłaś? - zapytał spokojnie zbijając ją z pantałyku.

- Skąd wiedziałeś, że przyjdę? - rzuciła zdenerwowana.

- Gdybyś tego nie zrobiła, uznałbym, że się poddałaś i procedura się nie powiodła. Jednak jesteś, a to oznacza, że chcesz mnie zabić. Jak na super żołnierza przystało.

- O, nie, wcale nie chcę cię zabić - zaśmiała się sztucznie, opierając o framugę otwartych drzwi. - Tylko ty wiesz, jak to odkręcić. Sprawisz, że znów będę normalna, zacznę się kontrolować.

Arnim usiadł na wąskim metalowym łóżku pościelonym cienkim materacem. Spojrzał na dziewczynę powoli tracącą cierpliwość i uśmiechnął się przebiegle. Kilka sekund później wisiał przyciśnięty do ściany przez drobne dłonie Sophie. Chorobliwie blada szeptała pod nosem.

- Tylko ty wiesz, jak... Ty wiesz! Odkręć to! - Jej lodowaty ton zamienił się w błaganie podobne do kapryśnego tonu małego dziecka, mającego za chwilę się rozpłakać.

- No, dalej, zrób to. Zabij mnie! - syknął, gdy zacisnęła rękę na jego szyi.

- Peggy, chyba ją znalazłem! - Howard rzucił się na plecy dziewczyny, powalając ją na ziemię, żeby przycisnąć całym swoim ciężarem zaskoczoną Sophie. W pomieszczeniu pojawiła się agentka Carter oraz Daniel Sousa. - Wybacz, złotko.

Peggy objęła Clark ramionami, mocno ściskając kobietę, gdy wyprowadzała ją z celi. Sophie drżała wstrząsana spazmami płaczu ledwo trzymając się na nogach. Po szczelnym zamknięciu Zoli w pomieszczeniu, Howard i Daniel dołączyli do kobiet.

- Spokojnie, Soph. Już jesteś bezpieczna. Jesteś bezpieczna.

*Mary, Mary quite contrary,
How does your garden grow?
With silver bells and cockle shells
And pretty maids all in a row.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro