𝚕𝚘𝚜𝚝 𝚒𝚗 𝚝𝚑𝚎 𝚍𝚛𝚎𝚊𝚖
Zamknął drzwi kawiarni i włożył klucze do kieszeni. Musiał się pospieszyć, żeby zdążyć dobiec na peron i wsiąść do pociągu. Za niecałe dziesięć minut miał ostatni jadący w stronę jego domu. Później zostanie mu wracanie na piechotę połowy miasta. Zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą, kiedy chłopak wbiegł na stacje metra prawie spadając ze schodów. Pociąg spóźnił się o minutę dzięki czemu zdążył wsiąść jeszcze zanim odjechał mu sprzed nosa. Zdyszany łapał oddech znajdując sobie miejsce w pociągu. Wyciągnął telefon i zrobił krótka notatkę, spisując swoje myśli. Rozejrzał się po wagonie, niedaleko niego siedziała niewysoka, drobna dziewczyna o krótkich czarnych włosach. Czując jak ktoś ją obserwuje sama się rozejrzała, jej wzrok zatrzymał się na chłopaku. Wymieniali się między sobą spojrzeniami by za chwile uśmiechnąć się do siebie. Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji, chłopak wybiegł by nie pojechać za daleko. Zegar wiszący na peronie wskazywał godzinę dwudziesta pierwsza trzydzieści pięć. Przeczesał swoje blond włosy i ruszył do domu.
—(••÷[ 🗝 ]÷••)—
Przebrał się w swój ulubiony i własnoręcznie zrobiony strój, przejrzał się jeszcze w odbiciu swojego lustra poprawiając włosy i podziwiając makijaż. Był dumny z tego jak wyglada, szeroki uśmiech nie opuszczał jego twarzy. Dziś znowu mógł wyjść na łowy. Dawno nie wychodził na ulice miasta okryte nocnym niebem. Tęsknił za tym uczuciem ekscytacji, za szybszym biciem serca, za uśmiechem na twarzy z radości. Zaczął błąkać się po uliczkach, gdzie rzadko widać było więcej niż jedną osobę o tej porze.
Dzisiejsza ofiara miała późno kończyć trening baletu. Niewysoka, szczupła dziewczyna. Jasna cera, która zdawała się nie widzieć nigdy słońca. Chodzi zawsze w zawiązanych czarnych włosach sięgających jej do łopatek. Studentka drugiego roku szkoły baletowej. Obiecująca tancerka, mistrzyni zawodów międzyszkolnych w kraju. Ambitna i uczynna, zawsze chętnie pomoże. Uczestniczyła w kilku akcjach wolontariatu do którego należy.
Chłopak musiał przemieścić się na stacje metra dwie dzielnice od jego mieszkania by tam złapać swoje płótno. Jeśli się spóźni, może być problematycznie. A Kim TaeHyung nie lubił jak rzeczy ulegały nieplanowanym zmianom i stawały się problematyczne. On był zawsze przygotowany a plan zawsze szedł po jego myśli. Od początku do końca.
Na stacji metra był przed czasem. Zdążył ponownie rozejrzeć się po terenie. Widział tylko jednego wysokiego chłopaka o jasnych włosach, który wychodził ze stacji metra w stronę miasta. Musiał mieć pewność, że nikt nie przyjdzie tutaj kiedy on będzie zajmował się dziewczyną. Dlatego kiedy chłopak zniknął, odetchnął skupiając się dalej na swoim planie. Równo jak w szwajcarskim zegarku brunetka wbiegła na peron, czekając na pociąg. Kim wykorzystał nieuwagę swojej ofiary i zachodząc ją od tylu wstrzyknął jej środek usypiający w szyje. Dziesięć razy liczył jaka dawka będzie odpowiednia by uśpić ją od razu. Nie chciał zabić jej, przynajmniej nie teraz i nie przez swoje błędne obliczenia. Dziewczyna nie zdążyła wykonać jakiegoś zdecydowanego ruchu a jej ciało już leciało przyciągane siłą grawitacji. Bezwładne ciało, nieprzytomnej już dziewczyny spadające jak zraniony ptak. Kim złapał ją nie dając upaść, mogła się obić, lub zranić co przekreślałaby ją jako czyste i idealne płótno. Torbę z jej rzeczami rzucił na tory po których przejechał nadjeżdżający później pociąg. Niszcząc notatnik, rwąc i rozciągając ciuchy jak i strój na trening, przygniatając portfel i dokumenty dziewczyny.
Bocznymi uliczkami, ukrywając się przed oczami przechodniów jak i świateł lamp ulicznych niósł dziewczynę do swojej pracowni. Na szczęście droga nie była długa i nie zajmowała dużo czasu a Kim swobodnie mógł nieść nieprzytomną ofiarę.
—(••÷[ 🗝 ]÷••)—
Kim czekał aż środek usypiający przestanie działać. Chciał słyszeć krzyk swojej ofiary, chciał widzieć te łzy w jej oczach. Chciał by błagała, by prosiła. Musiał patrzeć jak uchodzi z niej powoli życie. Pragnął znowu czuć tą ekscytacje podczas tworzenia.
Przygotował sobie dwa duże słoje, które odpowiednio podpisał i postawił przy stole na którym leżała związana dziewczyna. Długie, przezroczyste rurki włożył do słoików a końcówki zakończone strzykawką położył na biodrach dziewczyny, przygotowując inne narzędzia. Lekki szelest, nagły krzyk i szarpanie lin, rozległo się oo pomieszczeniu, Kim spojrzał na dziewczynę trzymając kubek z którego wziął łyka. Brunetka szarpała się i krzyczała wołając pomoc. Tae uwielbiam ten moment, ten w którym maja jeszcze nadzieje że uda im się uciec i ktoś tu przyjdzie. Że ktokolwiek ich usłyszy. Odwiązał jedną rękę dziewczyny i mocno przytrzymując zacisnął nieco ponad łokciem kawałek materiału. Zaczął szukać żyły, która wyszła już po kilku minutach szarpania się brunetki.
- Co ty chcesz zrobić?! - Spanikowana dziewczyna wyrywała swoją oswobodzoną rękę z uścisku Kima. Patrzyła jak chłopak łapie nóż nacina jej skore w miejscu gdzie wyszła żyła a później zdecydowanym ruchem wpycha w jej ranę jedną z rurek znajdujących się na jej biodrach.
Krzyczała przy każdym ruchu jaki Kim wykonywał, łzy leciały jej po policzkach. Starała się walczyć i zabrać rękę, ale jej oprawca był silniejszy, trzymał jej nadgarstek w pewnym uścisku w dodatku wykręcając jej rękę w dół. Błagała go na przemian z krzykiem. Kim spojrzał na przezroczystą rurkę, która zaczyna przybierać czerwoną barwę. Mógł przywiązać dziewczynę na brzuchu, nie było by takiego problemu. Musi to zapamiętać. Spojrzał na dziewczynę, która dalej walczyła i płacząc błagała go. TaeHyung przytrzymywał rękę brunetki do póki nie poczuł jak słabnie i przestaje walczyć. Uśmiechnął się pod nosem i puszczając jej nadgarstek, sięgnął po swoje narzędzia pracy. Przyjrzał się jej ciału uważnie, musiał zrobić szkic by nie pomylić się w czasie tworzenia już ostatecznego wzoru. Dziewczyna nie miała sił walczyć, zapłakanymi, czerwonymi oczami spojrzała co zamierza je oprawca. Ledwo wyczuwała zimny marker, którym Kim kreślił na niej kolejne linie i koła. Spróbowała podnieść rękę, jednak jedyne co udało jej się zrobić to nieznacznie zgiąć palec. TaeHyung odłożył marker i przystąpił do poprawienia szkicu. Trzymając w ręku nóż, jeździł po skórze brunetki wycinając kolejne linie tworzące wzór. Cisza jaka towarzyszyła mu, była przerywana tylko przez cichy szept dziewczyny, proszącej o pomoc na zmianę z błaganiami.
Kim zmienił nóż na dłuto artystyczne i poprawiał kolejne linie, dłubiąc w skórze dziewczyny, która paskami opadała na podłogę. Wstał na chwile od pracy, robiąc sobie przerwę w tworzeniu. Podziwiał z daleka tworzące się dzieło. Jednak coś mu brakowało. Czuł dziwna pustkę patrząc na swoje płótno, czemu odczuwa niezadowolenie? Czemu wątpi czy to co właśnie robi jest wszystkim na co go stać?
—(••÷[ 🗝 ]÷••)—
Kim siedział już ponad dwie godziny patrząc się na martwe ciało dziewczyny. Odkąd oderwał się od pracy nie był w stanie do niej wrócić. Całe jego dzieło zaczynało mu się nie podobać. Widział w tym coś brzydkiego, okropnego i nie idealnego. Coś co ni było wyjątkowe i nawet przeciętne, to było coś poniżej. Praca robiona na kolanie, godzinę przed ostatecznym terminem oddania. Coś co robi się na odwal się, by tylko zaliczyć. Kim nie chciał by jego prace tak wyglądały. Jego dzieła nie miały być czymś ochydnym, miały być piękne, idealne i zachwycać go oraz przyciągać ludzi do jego twórczości. Jednak to co teraz miał przed sobą, nie mógł nazwać w żaden sposób dziełem. Nie miał zamiaru podpisywać się pod tym, nie chciał by jego nazwisko stało obok czegoś takiego. To nie było dzieło na jego miarę, nie oddawać jego talentu, wizji.
Rzucił nożem w ciało, ostrze wbiło się w skórę. Niszcząc kompletnie tym samym swoje płótno. Nie było one w żaden sposób już mu przydatne. Nie było idealne, czyste i piękne. Teraz było to nieudane dzieło, robione na szybko i bez pomysłu. Coś co nie mogło nigdy wyjść spod rąk tak utalentowanego i perfekcyjnego jak Kim TaeHyung. Wiązanka ostrych słów wykrzyczanych przez blondyna rozeszła się echem po pomieszczeniu, wypełniając je. TaeHyung czuł się okropnie, był sfrustrowany. Miał wrażenie, że cała jego praca i czas poświęcony na spełnienie swojego celu idzie na marne. Nie był w stanie się skupić, myśli miał gdzieś indziej, co było do niego nie podobne. Pustka wypełniała go od środka i sprawiała gorszy ból niż jakiekolwiek odrzucenie. Załamanie artystyczne jest okropne, czas w którym czuje się brak weny i chęci tworzenia a jednocześnie ma się ochotę na unicestwienie siebie.
Spojrzał na swoją rękę, bandaż znowu przesiąkł krwią. Jednak ból towarzyszący mu w odwiązywaniu bandaża nie był tak intensywny jak próba własnoręcznego ściągnięcia szwów. Krew pokryła jego dłoń i kapała na podłogę, brudząc ją. Kim patrzył na ranę jaka ponownie tworzyła się z powodu zbyt szybkiego i nieprofesjonalnego ściągania szwów. Przyspieszony oddech, serce też zabiło szybszy rytm, lekki zawrót głowy z powodu silnego bólu. Zamknął oczy na kilka minut by ponownie je otworzyć kierując wzrok na ciagle krwawiącą ranę. Chęć kontynuowania całej tej zabawy zmuszało w jakiś sposób Kima do sięgnięcia po nóż. Chciał poczuć te zimne ostrze i sprawić by rana na dłoni w końcu odzwierciedlała to jak się czuje, to jak wszystko go zabija od środka w tym momencie. W momencie kiedy jako artysta czuł wypalenie i brak weny, które zabijało go. Ostrze lekko zanurzył w swojej krwi przykładając do rany.
Drażniący i głośny dźwięk alarmu budzika w telefonie zaczął drażnić Kima. Uszły zaczynały go boleć przeszyte wysokimi tonami budzika. Ręka chłopaka szukała telefonu na oślep by wyłączyć tą melodie. Szybko wstał po chwili, odnajdując przedmiot i wyłączając budzik. Rozejrzał się po swoim mieszkaniu. Siedział ubrany w swój strój na łóżku, trzymając telefon. Wzrok pokierował niepewnie na rękę, która była zabandażowana na nowo, a przez nowy bandaż pokrywała lekka czerwona barwa. Głowa Kima zdawała się eksplodować za chwile, za oknem zaczynało robić się coraz jaśniej. Wyświetlacz wskazał godzinę szóstą. Chłopak zerwał się szybko na nogi, przerażony. Jak dostał się do mieszkania i jakim cudem nie pamięta całej drogi? Tak jakby urwał mu się nagle film. Jakby ktoś przerwał mu sen.
Jak poparzony wpadł do łazienki i szybko zaczął zmywać makijaż jaki miał jeszcze na sobie oraz wrzucił rzeczy do pralki. Wszedł pod prysznic i odkręcił zimna wodę, która po chwili schodziła całe jego ciało. Szybkie przebranie się w jakieś ciuchy, leżące na jego widoku, zamknięcie drzwi i udanie się na stacje metra gdzie wczoraj złapał swoją kolejną ofiarę.
Przeszukanie stacji nie za wiele mu dało, tak samo jak udanie się do jego pracowni. Nigdy tam nie chodził za dnia i to była zasada, której miał się trzymać od początku do końca. Jednak teraz naciągając kaptur na swoje włosy, przebiegł cała drogę prowadzącą na wyłączona z ruchu stacje metra. Tunel, który prowadził na stacje i przez który jechały pociągi został zawalony z dwóch stron kilka lat temu, podczas akcji policyjnej na seryjnego zamachowca, który wysadził jedna stronę tunelu odcinając policję od siebie. Nie zdając sobie sprawy, że policja ma zamiar wysadzić druga cześć tunelu, więżąc tym samym mężczyznę. Ta stacja była jego azylem, miejscem gdzie tworzył bomby, przechowywał wszelkie materiały. Kim odkrył kiedyś przez przypadek instrukcje do wejścia do zasypanej stacji, podczas przeglądania książek poświęconych mordercom, zamachowcom i jednostkom specjalnym. Temat kryminologii interesował go kiedy bardziej niż teraz, ale wiedzę jaka zdobył w czasie licealnym zdawała mu się pomagać w pewnych sytuacjach.
Przeszukał dokładnie swoją pracownie, podłoga była idealnie wytarta jak zawsze, narzędzia leżały na swoim miejscu, czyste. Przeszedł się do kolejnego pomieszczenia i kolejnego. Każdy był zostawiony w stanie w jakim zawsze Kim je zostawia. Poczuł ulgę, ale dalej nie mógł przestać mieć obaw. Myśl o znalezieniu się w domu, bez pamięci powrotu do niego była niepokojąca. Nigdy mu się to nie zdarzało. Zawsze wszystko pamiętał, nie zdarzało my się nigdy coś takiego. Czuł się zdezorientowany, przytłoczony obecna sytuacją. Postanowił zatrzymać się na kilka dni, jeśli nic się dziwnego w tym czasie nie wydarzy, ani policja nie zapuka mu z samego rana do drzwi, będzie mógł czuć się bezpieczny i dalej kontynuować swoje dzieło.
Upewnił się jeszcze przed wyjściem, że ciało ostatniej dziewczyny jest z innymi. Leżało zostawione obok innych, w stanie w jakim Kim jeszcze pamiętał je. Będzie musiał się go pozbyć, taka abominacja nie może być jego dziełem a tym bardziej nie będzie się podpisywał pod nią. Wyniesie ją przy jakiejś okazji i pozbędzie się dokładnie. Tak by nikt nie mógł jej znaleźć.
Wyszedł z pracowni, starając się zostać nie zauważonym jakoś szczególnie. Nie chciał się rzucać komuś w oczy. Nie spotkał nigdy innych osób chodzących w okolicy, ale w nocy nikt nie miał zamiaru się tu zapuszczać. Podczas dnia, było to miejsce spotkań, jakiś dzieciaków którzy pili piwo, lub bezdomnych. Jednak żadna z tych grup nie była w stanie znaleźć wejścia do pracowni Kima, chłopak starał się zakryć je jak najlepiej.
Szedł z głowa opuszczoną, na której miał założony kaptur kiedy poczuł uderzenie w ramie. Ktoś uderzył go z barku, podniósł wzrok i dostrzegł wyższego od siebie chłopaka z kapturem na głowie w towarzystwie jego kolegów. Grupka minęła Kima, nie reagując na niego ani nie zaczepiając go. Chwile stał w miejscu, chciał usłyszeć gdzie się udają, by w razie czego zareagować jakoś. Chociaż sam nie wiedział do końca jakby miał zareagować. Po prostu coś kazało mu stać przez chwile i nasłuchiwać. Kiedy nie usłyszał żadnych niepokojących go zdań, ruszył do przodu a za jego plecami rozszedł się znajomy głos, który gdzieś już na pewno słyszał. Jednak nie był w stanie dopasować osoby do głosu. W myślach nie udało mu się stworzyć potencjalnego obrazu osoby, do której mógłby należeć ten głos. Pustka, głowa bez twarzy ale głos znany i na pewno Kim miał już z nim dokuczenia. To mógł być ktoś z uczelni, z kim wymienił pare zdań na korytarzu, ale nie był na tyle przyciągający by Kim zapamiętał w nim coś więcej niż głos. Wyrzucił jednak go z pamięci i skierował się do domu. Był już i tak spóźniony do pracy. Czekała go rozmowa z szefem i możliwa groźba wyrzuceniem z pracy. Miał nadzieje, że przyjęcie nowego pracownika pozwoli mu na luźniejszy grafik. Chciał mieć więcej wolnego i odpocząć. Zaczynał czuć się przytłoczony otaczającymi go ludźmi jak i wszystkim innym. Przede wszystkim nie czuł się dobrze sam ze sobą. Jeśli miałby wybierać wolałby, siedzieć teraz w domu. Sam, bez jakiegokolwiek innego człowieka, nie ważne czy przyjaciela czy znajomego. Każdy ma czasem ochotę pobyć sam a Kim zaczynał pragnąc tego coraz bardziej. Musiał przemyśleć kilka spraw. Ustalić nowy plan, zacząć wszystko robić inaczej. Działać naszej, bardziej ostrożnie. Starać się być pewniejszym i szybszym. Ostatnie ociąganie się przy pracy nie pomaga mu za bardzo. Traci dużo czasu na blachę rzeczy i swoje niezdecydowanie, które zaczęło się pojawiać tak nagle. Niepewność i strach nie mogły być obecne kiedy chciało się osiągnąć wyznaczony cel. Kim musiał odpocząć by na nowo przestać odczuwać te wszystkie marne emocje, które zaczynały przeszkadzać mu w realizacji całego planu. Był uciążliwe dla jego myśli i ciała. Musi na nowo pozbyć się ich by jego dzieło mogło zostać dokończone a on sam by mógł zaczął pracować i być zadowolony ze swoich prac. Bo kiedy artysta nie będzie dumny z siebie i swojego dzieła to jak ktoś inny ma docenić jego prace i podziwiać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro