Rozdział 7
Dni, miesiące mijały, mroźny zimowy śnieg ustąpił nowej wiośnie i wszystko zaczęło się budzić do życia, ale i ta pora ustąpiła ciepłemu latu a zaraz potem liście zaczęły zmieniać kolor na pomarańczowe i złote, w końcu drzewa były całkiem gołe a z nieba znów zaczął spadać biały puszek, i tak dalej rok zataczał kolejne koło.
Właśnie gdy natura wciąż pozostawała niezmienna i wszystko było w naturalnym porządku, II Wojna Światowa trwała w najlepsze, a na polach walki co rusz trzeba było się z kimś żegnać i wysłuchiwać strzałów z broni oraz nadjeżdżających czołgów. W ciągu tych dwóch lat Związek Radziecki zaczął pierwszy raz stawiać opór, tej chwili właśnie bał się Polska, przecież nawet tam muszą mieć jakiś utalentowanych taktyków, którzy wreszcie zaczęli działać aby ich ojczyzna nie wyszła z wojny kompletnie zrujnowana. Mimo, że zdobyli już całkiem dużo terenów Rosjanów w tyle głowy Polak miał tylko obawę, syn Imperia Rosyjskiego jeśli go dorwie będzie dla niego tak samo, jak i nie bardziej okrutny, o jego (Polski) obywatelach nie wspominając. Nie mogą przegrać z nim.
Teraz jednak trzeba przejść do omówienia po krótce tego co się wydarzyło w ciągu dwóch lat, bo jest co opowiadać. Co z Brytanią, otóż szczegóły wie tylko Rzeszy, jednak jego uprowadzenie kraj wykorzystał, zrobił z Anglii zakładnika i jego tereny jak i obywatele zostali zobligowani do przejścia na stronę Osi. Jednak głównie służyli to pozyskiwania broni, myśliwców i wszelkich innych surowców potrzebnych do prowadzenia długotrwałej wojny, w zamian nazista obiecał, że samej Wielkiej Brytanii włos z głowy nie spadnie, a po wojnie, oczywiście jeśli Oś wygra wynagrodzi wszystkie straty a nawet będą mieli pod swoją kontrolą część ziem francuskich. Oczywiście, Brytyjczycy nie mogli sobie pozwolić na stratę kraju pod postacią człowieka, mieli by spore problemy gdyby zginął może i nawet przestaliby być uważani za pełnoprawne państwo. Na dodatek mimo, bowiem Wielka Brytania nie posiadał dziedzica, który mógłby przejąć po nim kontrolę, jego potomkowie mieli już własne ziemie pod kontrolą i wzięcie we władanie przez któregoś z nich równałoby się z podporządkowaniu im. A Rzesza dał im ledwie trzy dni na zastanowienie się, więc trzeba było podjąć szybką decyzję.
Jednak Bóg jeden wie czy Brytania jeszcze chodzi po tym świecie, i czy Rzesza nie zabił Anglika oraz czy po wojnie dotrzyma słowa. Ale nie tylko to podczas tych dwóch latach się zmieniło, w końcu relacje między ludzkie... eee... między krajowe? też są ważne. Już wcześniej wspomniany nazista i Polska zbliżyli się do siebie, i można ich już nazwać przyjaciółmi, Polak często go odwiedza i nawet poznał się bliżej z jego synem. Z Węgrami miał dalej relację jakby byli braćmi, z tym prawdziwym nie rozmawiał, czyli to zostało tak jak było wcześniej. Co do innych krajów należących do Osi, naturalnie i do ich musiał się trochę zbliżyć, jednak są ledwo bliskimi znajomymi.
***
Polska był na prowizorycznej strzelnicy, była ona tylko dla niego ii ewnentualnie dla paru osób, które by ze sobą przyprowadził, istniała tylko po to by czasem zaspokoić jego nudę czy poprawić swoje umiejętności. Klenknął i trzymając strzelbę przymknął jedno złote oko. Strzelił w stronę narysowanej na belkach postaci człowieka, prosto w głowę. Podniósł się i przekazał broń Węgrowi.
- Naprawdę nie masz jeszcze jednej? - zapytał biorąc karabin i przechodząc na miejsce gdzie wcześniej był Polska.
- Mówiłem przecież, to jest tylko dla mnie ale chciałeś poćwiczyć ze mną - odparł i przeciągnął się. Spojrzał na zachodzące słońce, zawiał lekki chłodny wietrzyk, był środek wiosny więc było stosunkowo ciepło.
- Ta ta wiem - mruknął Węgry i zniżył się - Dzięki, że pozwalasz mi nocować u ciebie, stąd jest bliżej to Finlandii - dodał i wystrzelił. Pocisk trafił w "serce" narysowanego człowieczka, który miał na sobie już wiele dziur, po prostu prawdziwy weteran.
- Nie ma problemu - odpowiedział lekko się uśmiechając, wziął butelkę z wodą i zaczął powoli pić, wytarł usta rękawem - Mam wrażenie, jakbym wrócił z Skandynawii ledwo wczoraj - powiedział nagle, Węgry znów strzelił.
- Ja też, ale teraz będziemy tam wiosną, na pewno nie będzie tyle śniegu, choć kto wie. W końcu tam jest zimniej - gdybał pod nosem Węgry. Polska oparł się o drewnianą ścianę, pokręcił głową gdy przyjaciel chciał mu podać broń. Patrzył na niebo, które zmieniało swoje kolory pod wpływem zachodzącego słońca.
- Też prawda. O no tak, Rzesza znów z nami jedzie, to wszystko wydaje się tak znajome... - zamknął na chwilę oczy, robiło się zimno i zapiął guziki swojego płaszczu. Uśmiechnął się - Może uda mi się dowiedzieć co tam u Brytanii - zaśmiał się cicho. Węgry na to spojrzał na niego badawczo.
- Kto wie, z jakiegoś powodu nie dzieli. Może już przekroczył bramy śmierci, może Rzesza go torturuję... - myśląc tak spudłował, a pocisk nawet nie trafił w deski i poleciał gdzieś daleko w lasek.
- Oj starzejesz się przyjacielu - zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.
- Skoro ja się starzeje, to znaczy, że ty też - uśmiechnął się podniósł.
- Ciekawe czy w coś trafiłeś...
Węgry wzruszył ramionami i odłożył strzelbę.
- To wracamy?
- Jasne.
***************
Dziś rozdział bardzo krótki, ale nie chce już tu wprowadzać tego co się będzie działo w następnych rozdziałach. Choć w sumie jest gdzieś około 850 stron więc czyja wiem czy tak źle.
i też chciałam podziękować @-ZIRN- za pomysł z Brytanią ;0 (teraz to umiejętnie wplątać w dalszy bieg historii, który jest już zrobiony w mojej głowie)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro