Rozdział 21
*dwa tygodnie później*
-Blaine POV-
Leżę w łóżku, zakopany w pościel. Właśnie mam zabrać się za czytanie nowej książki- wedle mojej tradycji rozpoczynam od ostatniej strony, by wiedzieć jak powieść się skończy. Nagle dzwoni mój telefon, przerywając mi czytanie. Kto normalny dzwoni o takiej porze?
-Halo?
-Jesteś sam?- usłyszałem w słuchawce drżący głos Kurta.
-Tak, właśnie kończę książkę.
-Możesz przyjechać?
-Co jest?
-On bierze ślub...
-Kto?
-Sebastian!
-Już jadę.
Po upływie 15 minut jestem pod drzwiami mieszkania mojego przyjaciela. Pukam cicho w drzwi, które po chwili się otwierają. Wita mnie najprawdopodobniej najbardziej żałosny widok, jaki widziałem w życiu- Kurt jest cały zapłakany z podpuchniętymi i czerwonymi oczami, jego włosy zdają się żyć własnym życiem- sterczą na wszystkie możliwe strony. Ubrany jest jedynie w swój ulubiony szlafrok i flanelowe spodnie od piżamy.
Jest piękny.
-Cześć- udaje się mu wydusić pomiędzy szlochami.
-Dobrze się czujesz?- spytałem i od razu wiedziałem, że popełniłem spory błąd- twarz Kurta jeszcze bardziej poczerwieniała i zaniósł się szlochem z nową werwą. Pokręcił głową jedynie w odpowiedzi, zupełnie jakbym jeszcze potrzebował potwierdzenia, a następnie wychrypiał ciche „wejdź" i przepuścił mnie do swojego mieszkania. Gdy wszedłem do środka uświadomiłem sobie, że praktycznie rzecz biorąc nie jestem przygotowany na taką sytuacje. Nie wiem, jak się zachować, jak go pocieszyć. Zauważyłem, że na wyspie kuchennej Kurta leżały napoczęte jego ulubione lody Ben & Jerry's o smaku sernika zaraz obok albumu ze zdjęciami i zużytej paczki chusteczek. W tle leciała playlista z smutnymi piosenkami miłosnymi. Westchnąłem cicho. Kurt był w całkowitej rozsypce. Jeszcze nigdy przez całą naszą prawie 7 letnią znajomość nie widziałem go w takim stanie.
-Przepraszam, że dzwonię po nocy- wychlipał brunet, głośno wydmuchawszy nos.
-Nie szkodzi- mruknąłem.
-Muszę znaleźć chusteczkę- stwierdził między spazmami płaczu. Kiwnąłem lekko głową, a Kurt rzucił niedbałym ruchem zużytą chusteczkę na wyspę kuchenną i poczłapał w poszukiwaniu nowej paczki. Podążyłem za nim do jego sypialni, zdejmując uprzednio z siebie płaszcz i buty.
-Zadzwonił i pyta: co u mnie? Ja mówię, że wszystko u mnie w porządku. Pytam się co u niego. Świetnie. Jego sekretarka jest na wakacjach. Prowadzi dużą sprawę! Ple-ple-ple!- podałem Kurtowi chusteczkę, gdy ten kontynuował swoją opowieść- i cały czas myślałem: naprawdę mi przeszło. On mnie już nic a nic nie obchodzi!- chłopak zaniósł się histerycznym płaczem- nagle mówi: mam nowinę!- podałem kolejną chusteczkę, którą brunet z wdzięcznością przyjął- on pracuje w jego biurze. Jest asystentem i ma na imię Jim. Dopiero co go poznał! Powinien być dla niego kolejną przygodą na jedną noc! A nie „Tym Jedynym"!- zaniósł się szlochem. Serce mi się łamało, widząc go w takim stanie. Nie wiedziałem, jak poprawić mu nastrój, jak otrzeć jego łzy... jedynie podałem mu kolejną chusteczkę. Usiadłem na łóżku, a Kurt po chwili do mnie dołączył, po jego zaczerwienionych policzkach wciąż spływały łzy.
-Pamiętam, jak mówił, że nie chce brać ślubu. Ale prawda jest taka, że nie chciał brać ślubu ze mną- szepnął, a jego piękne oczy błyszczały od łez- Nie kochał mnie.
Objąłem ramieniem przyjaciela. W tle leciało „Mystery of Love", a ja zacząłem lekko mu nucić.
https://youtu.be/4WTt69YO2VI
Oh, oh woe-oh-woah is me
I'm running like a plover
Now I'm prone to misery
The birthmark on your shoulder reminds me
How much sorrow can I take?
Blackbird on my shoulder
And what difference does it make
When this love is over?
Shall I sleep within your bed
River of unhappiness
Hold your hands upon my head
Till I breathe my last breath
Oh, oh woe-oh-woah is me
The last time that you touched me
Oh, will wonders ever cease?
Blessed be the mystery of love
Nawet nie zauważyłem, kiedy Kurt oparł swoją głowę o moje ramię. Był ciepły, jego oddech wciąż był urywany, ale szlochanie ustało.
-Czy gdyby teraz chciał do ciebie wrócić, zgodziłbyś się?
-Nie- szybko zaprzeczył, kręcąc gwałtownie głową- powiedz mi: czemu mnie nie chciał poślubić? Co ze mną jest nie tak??- opadł na łóżko, a ja położyłem się obok niego, gładząc jego włosy.
-Nic- odpowiedziałem pewnie.
-Mam trudny charakter!
-Ciekawy.
-Jestem bardzo zamknięty w sobie!
-W dobrym sensie tego słowa.
-Nie- w jego oczach znowu pojawiły się łzy- odepchnąłem go od siebie! Skończę 40 lat...
-Kiedy?
-Kiedyś!
-Za 13 lat!
-Ale to mnie czeka!- krzyknął dramatycznie chłopak- widzę to przed sobą!
-Wszystko będzie dobrze- mruknąłem, obejmując go. Zacząłem uspokajająco pocierać jego plecy, a on wtulił twarz w mój tors, znowu zanosząc się płaczem, a jego ciepłe łzy spływały na mój sweter.
-Płacz sobie, nigdy nie lubiłem tego swetra- mruknąłem cicho- wszystko będzie dobrze.- zapewniałem szeptem bruneta po chwili, gdy zaczął się uspokajać. W tle leciało cicho „This Town", a ja wpadłem na wspaniały pomysł. Wstałem z łóżka i wyciągnąłem dłoń w stronę Kurta.
-Mogę mieć ten taniec?- spytałem bruneta z szerokim uśmiechem. Chłopak zachichotał cicho i uśmiechnął się lekko do mnie, ocierając łzy.
-Tak. Tak, możesz.- ujął moją dłoń, a ja pomogłem mu wstać. Objąłem go, a on wtulił się w moją klatkę piersiową. Kołysaliśmy się lekko w rytm piosenki, pozwalając muzyce nas prowadzić. Nasze stopy tonęły w niesamowicie miękkim dywanie, a wszystkie odczucia wydawały się być jednocześnie niewyraźne jak i przytłaczające.
https://youtu.be/ic1l36GrNOU
Waking up to kiss you and nobody's there
The smell of your perfume still stuck in the air
It's hard
Yesterday I thought I saw your shadow running round
It's funny how things never change in this old town
So far from the stars
And I want to tell you everything
The words I never got to say the first time around
And I remember everything
From when we were the children playing in this fairground
Wish I was there with you now
If the whole world was watching,
I'd still dance with you
Drive highways and byways to be there with you
Over and over the only truth
Everything comes back to you, mmm
Nie wytrzymałem i pokonałem dzielącą nas odległość i przywarłem do jego ust. Pocałunek był delikatny, słodki, niewinny. Rozkoszowałem się każdą sekundą tej chwili. Ja, Kurt, jego dotyk, smak jego idealnych różowych ust. Uczucie jego urywanego oddechu na moich ustach było surrealistyczne. Bliskość z nim sprawiła, że zdawało mi się, że w moim brzuchu latała setka naćpanych motyli. Tak bardzo jego potrzebowałem. Ta chwila wydawała się być poza czasem i przestrzenią- mogła trwać zarówno dwie minuty jak i dwie godziny. Zatonąłem w tym momencie, lecz nagle w ułamku sekundy obydwoje przypomnieliśmy sobie o rzeczywistości. Oderwaliśmy się od siebie, a ja poczułem jak wszystkie emocje nas przytłaczają. Ciężko oddychaliśmy, chcąc złapać oddech, zupełnie jakbyśmy właśnie przebiegli maraton. Wiedziałem, że było to spowodowane raczej intensywnością ogarniających nas uczuć, niż samym pocałunkiem, który należał raczej do tych delikatnych, przepełnionych przywiązaniem i... miłością. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Jego przepiękne niebieskie oczy były zamglone, pełne niewypowiedzianych uczuć. Wtedy praktycznie poczułem, jak atmosfera między nami jeszcze bardziej gęstnieje. Nasze spojrzenia stały się nieznośnie elektryzujące i w jednym momencie obydwoje bez słów dokonaliśmy jednej decyzji. Chcieliśmy siebie nawzajem w tym momencie. Oczy Kurta w momencie pociemniały, wręcz tracąc swój zwyczajowy błękit. Zdawały się być niemal czarne. Poczułem naglące ciepło w okolicach żołądka i niczym przyciągany przez magnes dopadłem do wyższego bruneta. Teraz nasz pocałunek nie był tak delikatny i wrażliwy jak poprzedni- przepełniony był zachłannością i pożądaniem. Chciałem jego więcej, chciałem każdą jego cząstkę, każdy centymetr jego ciała, całą jego duszę. Przejechałem językiem po opuchniętych od pocałunków ust bruneta, niemo prosząc o pozwolenie. Wyższy chłopak delikatnie uchylił usta, udzielając mi tym przyzwolenia do dalszej eksploracji. Pocałunek stawał się z sekundy na sekundę bardziej pożądliwy i intensywny. Wydałem cichy jęk w usta bruneta. To wszystko było takie dobre... nawet jeśli cichy głos w głowie mówił mi, że będę tego żałował. Dałem ponieść się chwili, zatonąłem w niej. Przestałem myśleć o konsekwencjach, jakie przyniesie ta chwila uniesienia w przyszłości. Tej nocy zdecydowanie wyszliśmy poza strefę przyjaźni... i szczerze powiedziawszy, nie skończyło się jedynie na samych pocałunkach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro