Rozdział 11
*4 dni później*
-Blaine POV-
-To była najgorsza randka w moim życiu- jęknąłem, rozwijając dywan z Kurtem. Gdy brunet po raz pierwszy przyszedł do mojego mieszkania, przeżył mentalne załamanie. Był przerażony faktem, że żyłem w takim wnętrzu przez całe 6 lat i przez głowę nie przeszło mi, żeby go przemeblować. Dlatego chłopak wziął sprawę w swoje ręce i ostatni miesiąc spędził, targając mnie po sklepach IKEA, Home Depot, pchlich targach i tym podobnych. Na szczęście chłopak kupił już wszystko, co potrzebne do remontu mojego loftu i teraz została nam ostatnia część: aranżacja. Nie zliczę już godzin, które spędziłem z Hummelem, podczas których byłem czasami zmuszony do przenoszenia jednej cholernej lampki jakieś tysiąc razy, tylko dlatego, że Kurtowi nie przypadła do gustu, stojąc na stoliku. Niebieskooki jest bardzo rygorystyczną osobą i do tego jest perfekcjonistą. Stanowi to najprawdopodobniej najgorsze połączenie z możliwych. Zawsze dąży do tego, by wszystko było idealne. Rzecz jasna, nie mogę zbytnio narzekać- chłopak jak dotąd odwalił kawał dobrej roboty, moje mieszkanie mimo że nieskończone, po samym przemalowaniu (oczywiście Kurt wybierał kolorystykę farb) nabrało zupełnie nowego wyrazu. Zrobiło się jaśniejsze i cieplejsze. Nigdy nie sądziłem, że to miejsce może tak dobrze wyglądać.
-To musi pójść w poprzek- stwierdził brunet, wskazując palcem na dywan- pierwsza randka zawsze jest najgorsza- uznał, przesuwając ze mną dywan.
-Byłeś dopiero na jednej. Skąd wiesz, że druga nie będzie gorsza?
-On wyrwał mi włos i zaczął sobie nim czyścić zęby przy stoliku. Czy może być gorzej?
-W porównaniu z moją to była bombowa randka- stwierdziłem- zaczęło się dobrze: on był miły, poszliśmy do etiopskiej knajpy. Powiedziałem, że jak znam zasobność Etiopii, to dostaniemy parę pustych talerzy- Kurt się zaśmiał- noo, a on nawet się nie uśmiechnął. Przeszedłem na rozmowę towarzyską: spytałem, jaką ukończył szkołę. Powiedział, że Uniwersytet Stanu Michigan. To mi przypomniało Dave'a. Nagle serce zaczęło mi walić i spociłem się jak zwierzę.
-On skończył tą samą szkołę?
-Nie, ale też skończył jeden z najlepszych uniwerków w Stanach. Musiałem wyjść z tej knajpy.
-To chyba musi trochę potrwać- uznał skonfundowany Kurt- dopiero za parę miesięcy będziesz mógł się cieszyć z nowych znajomości- powiedział, starając się mnie pocieszyć.- A jeszcze dłużej potrwa, zanim pójdziesz z kimś do łóżka- powiedział.
-Do łóżka to z nim poszedłem- odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Kurt zmarszczył brwi.
-Poszliście do łóżka?
-Jasne.
-Huh.- mruknął zbity z tropu Hummel.
-Nie rozumiem was- stwierdził Nick, odbijając piłkę kijem.
Pół dnia spędziłem, grając z przyjacielem w baseball na jednym z miejskich boisk.
-Jak to?- spytałem.
-Lubisz z nim przebywać?
-Tak.
-Podoba ci się?
-Tak.
-I nie sypiasz z nim?
-Nie.
-Boisz się być szczęśliwy, czy co?
-Uwierz mi, że to wiele dla mnie znaczy. Jeszcze z nikim nie łączyło mnie takie uczucie. Chyba dorastam...
-Skończyliście?- przerwał mi na oko 8-letni chłopiec, patrząc na nas wyczekująco. Wyraźnie sam chciał pograć w baseball.
-Byłem tu pierwszy!- stwierdziłem.
-Właśnie, że nie!- zaprzeczył chłopiec.
-Właśnie, że tak!- wykrzyknąłem.
-Osioł- mruknął wkurzony ośmiolatek, oddalając się.
-Smarkacz- prychnąłem- o czym to mówiłem?- spytałem Nicka.
-O tym, że dorastasz.
-Właśnie! Czuję się wolny. Mogę mu powiedzieć wszystko.
-Nawet rzeczy, których nie mówisz mnie?
-Nie, ale on daje mi inną perspektywę. Jego punkt widzenia. On mówi o swoich chłopakach, a ja o moich podrywkach. Najlepsze w naszej relacji jest to, że mogę mu wszystko opowiedzieć i wcale nie muszę kłamać. Wreszcie mogę być sobą.
-Premiera jest 23 listopada, w piątek wieczorem- oznajmił mi Kurt, zabierając się za jedzenie swojej sałatki- masz czas przyjść?- spytał z nadzieją w głosie.
-Jasne że tak!- odpowiedziałem entuzjastycznie, unosząc wysoko brwi- za jakiego przyjaciela ty mnie masz, co? To twój wielki dzień!- Kurt zarumienił się.
-Wiesz... nie mogę wymagać od ciebie, żebyś podporządkował całe swoje życie mojej premierze- wymamrotał- i jak masz na ten dzień zaplanowane ważniejsze rzeczy, to ja kompletnie zrozumiem...
-Daj spokój- przerwałem brunetowi z szerokim uśmiechem- to będzie dla mnie zaszczyt. Hummel uśmiechnął się do mnie promiennie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro