Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

*4 dni później*

-Blaine POV-

-To była najgorsza randka w moim życiu- jęknąłem, rozwijając dywan z Kurtem. Gdy brunet po raz pierwszy przyszedł do mojego mieszkania, przeżył mentalne załamanie. Był przerażony faktem, że żyłem w takim wnętrzu przez całe 6 lat i przez głowę nie przeszło mi, żeby go przemeblować. Dlatego chłopak wziął sprawę w swoje ręce i ostatni miesiąc spędził, targając mnie po sklepach IKEA, Home Depot, pchlich targach i tym podobnych. Na szczęście chłopak kupił już wszystko, co potrzebne do remontu mojego loftu i teraz została nam ostatnia część: aranżacja. Nie zliczę już godzin, które spędziłem z Hummelem, podczas których byłem czasami zmuszony do przenoszenia jednej cholernej lampki jakieś tysiąc razy, tylko dlatego, że Kurtowi nie przypadła do gustu, stojąc na stoliku. Niebieskooki jest bardzo rygorystyczną osobą i do tego jest perfekcjonistą. Stanowi to najprawdopodobniej najgorsze połączenie z możliwych. Zawsze dąży do tego, by wszystko było idealne. Rzecz jasna, nie mogę zbytnio narzekać- chłopak jak dotąd odwalił kawał dobrej roboty, moje mieszkanie mimo że nieskończone, po samym przemalowaniu (oczywiście Kurt wybierał kolorystykę farb) nabrało zupełnie nowego wyrazu. Zrobiło się jaśniejsze i cieplejsze. Nigdy nie sądziłem, że to miejsce może tak dobrze wyglądać.

-To musi pójść w poprzek- stwierdził brunet, wskazując palcem na dywan- pierwsza randka zawsze jest najgorsza- uznał, przesuwając ze mną dywan.

-Byłeś dopiero na jednej. Skąd wiesz, że druga nie będzie gorsza?

-On wyrwał mi włos i zaczął sobie nim czyścić zęby przy stoliku. Czy może być gorzej?

-W porównaniu z moją to była bombowa randka- stwierdziłem- zaczęło się dobrze: on był miły, poszliśmy do etiopskiej knajpy. Powiedziałem, że jak znam zasobność Etiopii, to dostaniemy parę pustych talerzy- Kurt się zaśmiał- noo, a on nawet się nie uśmiechnął. Przeszedłem na rozmowę towarzyską: spytałem, jaką ukończył szkołę. Powiedział, że Uniwersytet Stanu Michigan. To mi przypomniało Dave'a. Nagle serce zaczęło mi walić i spociłem się jak zwierzę.

-On skończył tą samą szkołę?

-Nie, ale też skończył jeden z najlepszych uniwerków w Stanach. Musiałem wyjść z tej knajpy.

-To chyba musi trochę potrwać- uznał skonfundowany Kurt- dopiero za parę miesięcy będziesz mógł się cieszyć z nowych znajomości- powiedział, starając się mnie pocieszyć.- A jeszcze dłużej potrwa, zanim pójdziesz z kimś do łóżka- powiedział.

-Do łóżka to z nim poszedłem- odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Kurt zmarszczył brwi.

-Poszliście do łóżka?

-Jasne.

-Huh.- mruknął zbity z tropu Hummel.

-Nie rozumiem was- stwierdził Nick, odbijając piłkę kijem.

Pół dnia spędziłem, grając z przyjacielem w baseball na jednym z miejskich boisk.

-Jak to?- spytałem.

-Lubisz z nim przebywać?

-Tak.

-Podoba ci się?

-Tak.

-I nie sypiasz z nim?

-Nie.

-Boisz się być szczęśliwy, czy co?

-Uwierz mi, że to wiele dla mnie znaczy. Jeszcze z nikim nie łączyło mnie takie uczucie. Chyba dorastam...

-Skończyliście?- przerwał mi na oko 8-letni chłopiec, patrząc na nas wyczekująco. Wyraźnie sam chciał pograć w baseball.

-Byłem tu pierwszy!- stwierdziłem.

-Właśnie, że nie!- zaprzeczył chłopiec.

-Właśnie, że tak!- wykrzyknąłem.

-Osioł- mruknął wkurzony ośmiolatek, oddalając się.

-Smarkacz- prychnąłem- o czym to mówiłem?- spytałem Nicka.

-O tym, że dorastasz.

-Właśnie! Czuję się wolny. Mogę mu powiedzieć wszystko.

-Nawet rzeczy, których nie mówisz mnie?

-Nie, ale on daje mi inną perspektywę. Jego punkt widzenia. On mówi o swoich chłopakach, a ja o moich podrywkach. Najlepsze w naszej relacji jest to, że mogę mu wszystko opowiedzieć i wcale nie muszę kłamać. Wreszcie mogę być sobą.

-Premiera jest 23 listopada, w piątek wieczorem- oznajmił mi Kurt, zabierając się za jedzenie swojej sałatki- masz czas przyjść?- spytał z nadzieją w głosie.

-Jasne że tak!- odpowiedziałem entuzjastycznie, unosząc wysoko brwi- za jakiego przyjaciela ty mnie masz, co? To twój wielki dzień!- Kurt zarumienił się.

-Wiesz... nie mogę wymagać od ciebie, żebyś podporządkował całe swoje życie mojej premierze- wymamrotał- i jak masz na ten dzień zaplanowane ważniejsze rzeczy, to ja kompletnie zrozumiem...

-Daj spokój- przerwałem brunetowi z szerokim uśmiechem- to będzie dla mnie zaszczyt. Hummel uśmiechnął się do mnie promiennie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro