Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚔️26 ROZDZIAŁ - PLAN MUSHU⚔️

Przesunęli się o zaledwie dwa cale, kiedy w bardzo krótkich odstępach czasu wydarzyło się kilka rzeczy.

Najpierw ciszę zagłuszył wielki huk, skutkujący ogromnym trzęsieniem ziemi. W ułamku sekundy znaleźli się na ziemi, jęcząc cicho pod nosem. Leżeli na wyschniętej już trawie, niegdyś szmaragdowozielonej. Teraz całkiem zmarniała i wyschła z powodu nagłej zmiany temperatury. Pożar zbliżał się w niepokojącym tempie, dlatego pozostanie tu minutę dłużej byłoby głupstwem.

Mulan uniosła się na kolana i łokciach z dość wielkim trudem. Z załzawionych oczu, ledwo stojąc na nogach, próbowała wypatrzyć, coś lub kogoś, co mogłoby jej pomóc stąd zwiać. Niczego jednak nie potrafiła dostrzec, dlatego musiała liczyć tylko na siebie i człowieka, który wciąż leżał na ziemi.

Spojrzała za siebie, lekko się chwiejąc. Mężczyzna leżał na ziemi, nie ruszając się z miejsca. Krew sączyła się na jego ustach i lewym policzku. Przez moment Mulan zrobiło się niedobrze na widok krwistej brei. Wcześniej nie miała problemu z tym, jednak od jakiegoś czasu zaczęła się bać tej rzadkiej cieczy.

Zniżyła się do pozycji klęczącej, po czym podeszła do niego na czworakach. Przypuszczała, że za nie całą minutę, mogą zostać już zwykłym popiołem, dlatego ucieczka w takim tempie jest w rzeczywistości niemożliwa. Szturchnęła Czain-a w bark oraz plecy, niczym nie skutkując. Gwizdnęła się szybko na nogi, nie zwracając uwagi na ból, następnie złapała mężczyznę pod barkami i ruszyła do tyłu.

Przy nie całym metrze, Mulan dyszała ciężko i opuściła delikatnie chłopaka na ziemi. Zaczęła tracić nadzieję na ucieczkę.

Przez następne kilka sekund Mulan siedziała przy Czain-ie, krzycząc o pomoc i szturchając mężczyznę. Czuła, jak nagła zmiana temperatury negatywnie wpływa na jej stan. Uniosła głowę na niebo. Słońce w południe grzało nie miłosiernie, jakby pogoda chciała zrobić na złość dziewczynie. Zaczęła wysychać, skóra na jej ciele zaczynała się robić sucha, krew przyklejała się do jej policzków i ust. Przestała nawet mieć sił krzyczeć. Oparła się o plecy mężczyzny i zamknęła oczy. Czekała aż płomień pochłonie ich razem.

Wtem wyczuła mocny uścisk na klatce piersiowej, który odsunął dziewczynę od mężczyzny. Mulan wysunęła rękę w stronę Czain-a, szepcząc z małą chrypką:

- Czain... Nie...

- Weźmiemy go, nie bój się. - usłyszała znajomy niski głos. Zmusiła się na lekki uśmiech.

Podłoże, na którym Mulan wcierała swe pośladki zaczynało zmniejszać swą temperaturę. Powietrze stawało się znośne i mniej duszne. Szczerzyła lekko zębami, jakby dostała jakiegoś ataku. Nie potrafiła nad tym zapanować. Zbyt szybka zmiana temperatury musiała tak na nią wpływać. Dotknęła się delikatnie za głowę, która ją piekielnie zaczęła boleć.

Shan Yu położył ją delikatnie na ziemi, po czym ukląkł przy niej. Namoczył brudną szmatę wodą, z małego zbiornika wody do picia, następnie położył na jej czoło. Delikatnie tarł ją, by zmyć zaschniętą krew. Wpatrywali się przez moment w milczeniu.

- Dzię...

- Nic nie mów, Mulan. - rozkazał twardo przywódca. - Musisz szybko nabrać siły.

- Co się... - kontynuowała dalej Mulan, nie słuchając protestu mężczyzny.

- Ktoś rozpłomienił ogień w naszą stronę. - odparł krótko. - Wiedzieli, gdzie jesteśmy i zaatakowali. Nie przejmuj się, zemścimy się na nich.

Mulan zawahała się na moment. Zamrugała kilka razy powiekami, spojrzała w bok oraz rzuciła okiem na okolicę. Znajdowali się w jakimś zarośniętym zakątku lasu. Szukała w międzyczasie, czy Czain-a już uratowali.

- Gdzie jest... - zaczęła.

- Już tu za chwilę będzie. - przerwał jej Shan.

Spojrzała na Shana podejrzliwie. Mężczyzna patrzył na nią poważnie, jednak Mulan zauważyła, jak kącik jego ust drży. Uniosła się gwałtownie na nogi, doznając nowej siły.

- Ty kłamiesz.

Nie odpowiedział. Zaklęła w duchu za swą krótkowzroczność. Wstała na równe nogi i pobiegła w głąb lasu. Shan pozostał w tej samej pozycji, uśmiechając się do Mulan swym fałszywym uśmiechem.

Nie miała tym razem złudzeń: Czain wpadł w tarapaty, znowu z jej winy, a Shan dopuścił się do kłamstwa. Domyślała się, co mogą mu zrobić i nie wiadomo, czy już to się nie wydarzyło. Nie mogła na to pozwolić, nie ponownie.

Biegła ile sił w nogach, dopatrując się nieprzytomnego przyjaciela, lecz nigdzie go nie widziała.

- Czain! - wydyszała, lekko kaszląc. Ściszyła głos, tak że sama siebie prawie nie słyszała. - Czain... Gdzie jesteś?

- Tutaj Mulan! - nieopodal usłyszała znajomy głos. - Idź za mym głosem!

- Mushu! - krzyknęła za głośno, tracąc powoli głos. - Czy to ty...

- Chodź szybko! - krzyknął ponownie smok.

Mulan ruszyła w tamtym kierunku, lekko utykając. Nie potrafiła uwierzyć, że zobaczy przyjaciela. On żyje, powtarzała sobie przez całą drogę. Zmusiła się do lekkiego uśmiechu, czując ogromną radość. W końcu udało jej się odnaleźć smoka.

- Tutaj!

Obejrzała się za siebie i zauważyła leżącego Czain-a oraz siedzące na nim dwa smoki. Zamrugała kilka razy, myśląc że to zwykłe złudzenie. Skierowała szybko wzrok na trzech Hunów, którzy okrążyli niebezpiecznie młodych przybyszy i mężczyznę. Smoki i wojownicy wpatrywali się w siebie groźnie.

Mulan bez żadnego rozmysłu, szybko podbiegła do jednego Huna i go zaatakowała. Walnęła z pięści w jego kolano i łokieć. Mężczyzna zniżył się lekko, będąc lekko w szoku. Dziewczyna nie dała mu czasu do namysłu, zabrała mu miecz i ścięła mu głowę. Głowa wojownika i ciało opadło na ziemię. Wszyscy przybysze skierowali wzrok na dziewczynę. Mulan podeszła do smoków i Czain-a. Dotknęła barku mężczyzny lekko szturchając.

- Jest nieprzytomny. - odezwał się Rayman.

- Kim jesteś? - spytała zdezorientowana Mulan, wpatrując się w wojowników przywódcy. Wpatrywali się w nią, wyduszając z siebie lekkie uśmiechy. Ponownie zobaczyła w nich wrogów, nie pomocników, którym miała służyć.

- Znajomym Mushu, jeśli już chcesz wiedzieć, w tak odpowiednim czasie. - rzekł markotnie.

- A ten drugi?

- Mulan to ja, Ling. - odparł niepewnie smok.

Dziewczyna gwałtownie spojrzała na smoka, nie dowierzając.

- Że co?

- To nie najlepszy czas na rozmowy, okej? - odparł szybko Rayman. - Pogadacie sobie potem.

- Jaki nie właściwy moment! - zagrzmiała Mulan. - Co ty za bzdury opowiadasz!? Jak Ling... smokiem...

- Mulan wyjaśnię Ci... - jęknął uspokajająco.

- Czy ten świat nie może być normalniejszy!?

- Dosyć tej gadaniny! - ryknął niecierpliwie jeden z ludzi Shana. - Mulan, nie rób sceny i zostaw tu nas.

Wojowniczka chwyciła mocniej dłoń Czain-a, jakby miał zaraz mu uciec. Spiorunowała mężczyznę, tracąc powoli panowanie nad sobą. Odzyskała trochę siły, jednak nie na tyle, by ich wszystkich pokonać. Nie mogli zabić jej przyjaciela, powtarzała sobie w duchu. Tym razem nie pozwoli na śmierć jej bliskiego.

- Nie pozwolę wam zabić Czain-a, po moim trupie! - mówiła szybko. - Możecie se wsadzić te swoje obietnice i układy w najgłębszy otwór. Powiedzcie swojemu przywódcy, że już nie nabiorę się na jego sztuczki. Żarty się skończyły!

- Jesteś nienormalna... - stwierdził jeden.

Gdy już mieli zmierzyć w stronę przyjaciół, usłyszeli za rogiem przywódcę. Opierał się o pień jednego z drzew, wpatrując się prosto na Mulan.

- Zostawcie ich.

- Ale...

- Powiedziałem coś nie wyraźnego? - obrzucił go gromowładnym spojrzeniem.

- Tak... Jest...

Hunowie flegmatycznie zaczęli się cofać. Z ich twarzy wciąż nie znikały głupie uśmiechy. Gdy znajdowali się w dość stanowczo dyskomfortowym otoczeniu, Shan ruszył w stronę Mulan. Skierował rękę w jej kierunku, jednak dziewczyna odepchnęła mu ją szybko.

- Nie obchodzi mnie już, co mi powiesz. - syknęła Mulan, mierząc wzrokiem Shana. - Już mnie w niczym nie okłamiesz.

- Mulan...

- Nie! - warknęła wściekła. - Obiecałeś nie ruszać moich przyjaciół bez mojej zgody, a już po raz kolejny widzę, jak atakują ich twoi ludzie. Jesteś zwykłym manipulatorem, wiesz?

- Tak uważasz!? - przerwał jej nagle Shan, nie chcąc już tego słuchać.

- Wszyscy tak myślą, człowieczku... - wtrącił się Rayman.

Shan zlał go i kontynuował dalej:

- Rozmawialiśmy wcześniej przecież, tak? Robimy to dla ich dobra... Powiedziałaś, że będziesz mi służyć, Mulan... Obiecałaś...

- Ty też obiecałeś, że ich nie skrzywdzisz. - powiedziała Mulan.

- Jeśli tak bardzo chcesz, to mogę im nic nie zrobić.

Zapadła chwilowa cisza. Wpatrywali się w siebie znów tak, że dziewczyna dostawała ciarek. Jego słowa i wyraz twarzy doprowadzały ją do pewnego omdlenia. Mówił to z taką zachętą i spokojem, że mogłaby go słuchać godzinami. Mulan otrząsnęła głową. O czym ja myślę, powiedziała sobie w myślach. Mężczyzna ponownie wyciągnął do niej rękę.

Nagle tą niezręczną ciszę przerwał Rayman, nie mogąc już tego słuchać.

- Wiecie... - zaczął. - To się naprawdę robi żałosne. Ty naprawdę wierzysz w te jego brednie? Ja już z kilometra wyczuwam ten smród...

- Smród twojego tyłka, czy twego kolegi? - przerwał mu zirytowany Shan.

Rayman nie dał się sprowokować, założył ręce na piersi i odpowiedział:

- Twego śmierdzącego oddechu, z którego za każdym razem, gdy otworzysz swą buzię, wychodzą te zmyślone brednie. Mulan... - skierował wzrok na dziewczynę. - Powiem to krótko. Ogarnij się. Naprawdę ogarnij się, to jest już nudne.

- Wystarczy już tego. - odrzekł zniecierpliwiony przywódca. - Brać go!

- Widzisz, co robi?

- Mulan. - dołączył się do konwersacji Ling. - Przypomnij sobie, co zrobiłaś rok temu i dlaczego.

Mulan złapała się za głowę, mając już dosyć tego wszystkiego. W głowie jej huczało, jakby w jej wnętrzu rozszalała się burza z piorunami. Gniew powoli ustępował, a na jego miejscu pozostała jedynie niepewność. Wszyscy wlepiali w nią oczy.

- Dziewczyno... - rzucił arogancko Rayman. - Weź wreszcie podejmij odpowiednią decyzję, bo już nie mam cierpliwości na Ciebie.

- A od kiedy to masz w ogóle prawo się odzywać. - zaczęła Mulan.

Ton smoka nie spodobał się jej. Samo jego istnienie i Linga doprowadzało dziewczynę do wymiotów. Nie wiedziała w jakim sposób on się tu znalazł, ani skąd ją znał. Jakim prawem sobie pozwalał na takie teksty i stojąc u boku NIBY Linga i Czain-a. Co do Linga nie ma najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. To, co mu się wydarzyło to zeszło totalnie na psy. Wszystko tak naprawdę zeszło na psy, pomyślała w duchu.

- To nie jest teraz...

- Nie masz prawa się wtrącać w moje sprawy. - przerwała mu. - Nie wiem, kto Ci tu w ogóle pozwolił się licytować oraz skąd znasz nas wszystkich, ale nie pozwolę na takie teksty.

- A on niby może? - oburzył się Ling.

- Ty się w ogóle nie odzywaj. - warknęła do niego. - Ciebie tu też nie powinno być.

Nie miała pojęcia, jak długo już trwał ten cyrk. Chciała, żeby to się już zakończyło, a ona będzie mogła uciec w głąb lasu i nikogo nie widzieć na oczy. Każda twarz, jaką widziała przed sobą wydawała jej się obca. Poczucie niesprawiedliwości i niezrozumienia wezbrało w nią z taką mocą, że miała ochotę krzyczeć ze złości.

- Nie chce was tu, słyszycie? - wtrącił się Shan. - Wtrącacie się w nie swoje sprawy, mimo że ktoś sobie tego nie życzy.

- I mówi to osoba, która nigdy nie popełniła tego błędu. - zakpił sarkastycznie Rayman. - Pozazdrościć takim ludziom, aż świecisz wzorem dla nas obojga.

Shan chciał coś powiedzieć, ale się zawahał. Uniósł wzrok w jakimś kierunku, wpatrując się w jakąś zbliżającą się postać.

- Oj kuzynku... - powiedział radośnie Mushu. - Akurat z tekstami sarkastycznymi musisz jeszcze poćwiczyć.

- Mushu! - krzyknęła Mulan.

Na twarzy dziewczyny ponownie pojawił się szczery uśmiech. Tym razem na pewno widziała małego, czerwonego przyjaciela. Ten wyraz twarzy, brak obawy przed niczym. Podszedł do dziewczyny, wtulając się w jej klatkę piersiową.

- Tak to ja, Mulan... - odrzekł pocieszająco Mushu, głaszcząc dziewczynę. - Jestem tu już z tobą...

- Poszłam Cię... - jęknęła, próbując się nie rozpłakać.

- Wiem. - przerwał jej. - Już nie jesteś sama, Mulan.

- Dobra już wystarczy. - warknął wściekły Rayman. - Namów ją wreszcie, by stanęła po naszej stronie.

- Zamknij się, Rayman.

- Mushu... Ja... Nie wiem, co mam zrobić. - jęknęła Mulan, cicho popłakując. - Pomóż mi, proszę.

- A ja wiem. - odparł szybko, wpatrując się w dziewczynę.

Odsunął się od dziewczyny, chwycił swymi malutkimi łapkami jej dłonie. Wziął głęboki wdech, jakby te słowa wiele go kosztowały. Zniżył na moment wzrok, potem skierował na smoki, Shana, na jego ludzi, a na końcu na Mulan. Wpatrywała się w niego, wyczekując jakieś odpowiedzi. Wiedział, że to będzie jego najgłupszy pomysł wszech czasów, ale w końcu to była jego natura. Zawsze robił coś głupiego i ryzykownego. Obejrzał się za siebie, kierując wzrok na nieprzytomnego Czain-a. Przez moment przeszło mu przez myśl, że chłopak miał pecha, że tego nie widzi. Skierował wzrok na Mulan, nie mając w planach już go odwracać.

- Pójdź z Shan Yu. - odpowiedział prędko i krótko.

Trzydzieści minut wcześniej.

- Czyli pan mówi, że pana kuzyn ma koronę? - Mushu powtórzył słowa starca, próbując se to wszystko poukładać.

- Tak, a moim kuzynem jest cesarz. - odparł spokojnie starzec. - Tak, jak już wcześniej wspomniałem.

- Nie jestem pewna tego planu. - przerwała im rozmowę Aki. - Ale dobra, wchodzę w to.

- Musicie się na to zgodzić. - oświadczył pewny siebie Mushu, wpatrując się w słuchaczy. - Te przeklęte bronie muszą się znaleźć w odpowiednich rękach. Smoki zajmą się nimi, a ludzie będą mogli już spać spokojnie.

- Rozumiem Cię, młody smoku. - powiedział starzec martwym głosem. - A co z Mulan?

- Dziewczyna nie może się o niczym dowiedzieć.

- Dlaczego? - wtrąciła się ponownie Aki. - Przecież ma jakieś zlecenie od przywódcy.

- Tak, ale dla jej dobra, jeśli nie będzie nic wiedzieć o tych przedmiotach, ale wciąż manipulowana przez Shan Yu. - odparł szybko Mushu. - Shan będzie skupiony na ataku cesarza, a my w tym czasie odbierzemy przedmiot i zabiorę go szybko do świata smoków.

- Oby plan się udał. - odparła niepokojąco Aki.

- Też mam taką nadzieję, Aki.

Trójka towarzyszy wpatrywała się w siebie, rozmyślając nad planem. Wydawał się mało skomplikowany, lecz liczył się z dużym ryzykiem. Ponownie Mulan pozostanie wykorzystana, co trochę męczyło Mushu. Ale robił to dla dobra ludzkości. Te przedmioty stanowią zagrożenie dla świata. Jeśli znajdą się w niepowołanych rękach, to może wydarzyć się coś niewyobrażalnie okropnego.

- Dobrze, ja muszę się już zbierać. - odparł Mushu. - Na pewno Rayman i Ling zaczynają robić z Hunów już piekielne kiełbaski. Miłego dnia i dziękuje jeszcze raz za informacje.

- Nie ma za co, młody towarzyszu. - odpowiedział uśmiechnięty starzec.

Mężczyzna i Aki wpatrywali się, jak młody smok oddala się małymi kroczkami od domu. Przez moment stali przy oknie tak w milczeniu. Starzec mruknął coś pod nosem, próbując coś powiedzieć. Aki wzięła głęboki oddech, chwilę nad czymś rozmyślając.

- Dobrze, że będą mogli pozbyć się tych broni. - rzucił w końcu starzec. - Nie uważasz?

- O tak... - zaczęła powoli. - Ale... uważam, że nie trzeba je od razu oddawać smokom.

- Co ma pani na....

Nie mógł już dokończyć. Wyczuł wielki ból w okolicach klatki piersiowej. Spojrzał tam przerażony i zobaczył stalowy miecz, wbijający się w niego. Skierował wzrok błagająco na dziewczynę. Aki wpatrywała się w okno, jakby nic niepokojącego się nie wydarzyło. Starzec wydyszał ciężko i opadł ciężko na ziemię, tracąc przytomność.

Aki wpatrywała się wciąż w oddalającego się Mushu, który nie był niczego świadom. Otarła miecz w jakąś najbliższą szmatkę. Usłyszała czyjeś kroki. Nie odwróciła się. Czekała, aż ta osoba do niej podejdzie.

- Cześć kochanie. - usłyszała za sobą niski, ochrypły głos.

Odwróciła się do mężczyzny i od razu musnęła jego usta, stęskniona. Odwzajemnił jej pocałunek. Aki po upływie czasu, szepnęła do mężczyzny:

- Witaj Shan Yu.


/ Witam,
Troszkę spóźnione, ale mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli.
Co się w ogóle tu wydarzyło? Co tak naprawdę planuje Mushu, Shan i Aki.
Dlaczego Aki zamordowała starca?
I skąd ta znajomość Aki i Shana?

Macie jakieś pomysły? - Napiszcie w komentarzu.

Rozdział liczy ponad 2400 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro