Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Smocza zbroja

Na wielkiej uczcie na cześć Strażników pojawili się wszyscy jeźdźcy: od wodzów Berk i Berserków, przez Drużynę A, po młodych mieszkańców Końca Świata. Jednak przy stole było jedno puste miejsce należące do Zephyr. Mimo że pomagała Strażnikom, wciąż nie mogła pogodzić się z myślą, że Księżyc jej nie wybrał. Spacerowała razem z Strzałką wzdłuż plaży na Końcu Świata i słyszała w oddali radosne krzyki ucztujących.

- Nie dobrze mi, jak ich słyszę - zaczęła narzekać.

Smoczyca odpowiedziała jej głuchym urywanym rykiem. Brązowowłosa uśmiechnęła się, gdyż jej przyjaciółka powiedziała "Za chwilę będziemy tak daleko, że nie będzie ich słychać". Zephyr była jedyną osobą z archipelagu, która rozumiała mowę smoków, jednak nikt oprócz Hedwarda o tym nie wiedział. Dziewczyna ufała mu bezgranicznie. Przyjaźnili się od dziecka i zawsze trzymali się razem. A ostatnimi czasy wspierał ją w szczególności i starał się być blisko niej, by nie czuła się samotna. Jednak teraz chciała być sama. Mogła pomyśleć i zastanowić się nad tym, co powinna teraz zrobić. Przeszkadzały jej w tym krzyki przyjaciół, więc wskoczyła na grzbiet Strzałki i poleciała na drugi koniec wyspy.

Gdy leciała nisko nad drzewami, miała pewność, że nikt jej nie zobaczy. Wylądowała na jednej z polan, usiadła na wielkim kamieniu pośrodku i spojrzała w niebo. Księżyc świecił tej nocy wyjątkowo jasno.

- I do czego teraz ci jestem potrzebna?! - wykrzyczała w jego stronę po czym spuściła wzrok.

Strzałka oparła łeb na jej kolanach, a Zephyr ją pogłaskała. Dziewczyna wiedziała, że może na nią liczyć. Po chwili jednak smoczyca wstała i wyprostowała się jakby coś wyczuwała. Zephyr śledziła ją wzrokiem z uwagą. Smoczyca podeszła najpierw do jakiejś sosny, za chwilę obróciła się i skierowała w stronę krzaków z jagodami, aż w końcu wróciła do dziewczyny, która nie do końca wiedziała co się dzieje. Ruchy głową gada wskazywały na to, że jest jej potrzebny kamień, na którym Zephyr siedziała.

Dziewczyna natychmiast stanęła obok smoczycy, która wzbiła się nad kamień i cisnęła w niego plazmą z największą siłą. Wtedy Księżyc zabłysnął i skierował swój promień na osmolony kamień, który pękł i zapadł się pod ziemię ukazując krater o średnicy ponad pięciu metrów, więc nawet dorosły Stormcutter mogłaby się w nim zmieścić. Zephyr zajrzała do środka.

- Sprawdzamy, co jest w środku? - spytała. 

Smoczyca kiwnęła głową i poleciała do dziewczyny, która złapała jeden z uchwytów na siodle i wskoczyła na grzbiet gada, który w tym samym momencie zanurkował w ciemną jaskinię. Okazała się nie być taka głęboka jak się początkowo zdawało. Na dnie panowała całkowita ciemność, więc Zephyr wzięła pierwszą lepszą gałąź z ziemi i zapaliła ją ogniem przyjaciółki. Dopiero teraz mogły rozejrzeć się dookoła. Pomieszczenie nie było duże: wysokie na dwadzieścia metrów, a szerokie na kształt polany, pod którą się znajdowało. Wszędzie stały kartony z symbolami smoczych klas, co sugerowało, że wszystko należało do Smoczych Jeźdźców. Zephyr podeszła do najbliższego pudła i zdjęła pokrywę. W środku znajdowały się miecze, maczugi i siekiery. W innym tarcze, w kolejnym stare siodła i hełmy, a także ubrania i flagi.

- To stare rzeczy moich rodziców i innych jeźdźców - na twarzy Zephyr malował się uśmiech. - Znalazłyśmy jaskinię pełną skarbów. 

Wtedy Strzałka strąciła ogonem jedną z cięższych pokrywek i zaczęła grzebać w skrzyni, niczym jaszczurka próbująca dostać się do myszy schowanej w norze. Zephyr, widząc ją zaczęła się śmiać, jednak zaraz potem spoważniała, gdy zobaczyła co smoczyca wygrzebała z pudła. Dziewczyna podeszła do niej i wyciągnęła przedmiot z jej szczęk, kładąc na ziemi. Był to kombinezon ze wzorami w łuski, dziwnymi pokrętłami i schowkami. Zephyr stała jak wryta. 

- To strój mojego ojca - powiedziała to cichym głosem pełnym zaskoczenia.

Czkawka wiele razy opowiadał swoim dzieciom o starych przygodach Smoczych Jeźdźców, w szczególności swojej córce, która zawsze słuchała go z podziwem na twarzy. Marzyła, by kiedyś zobaczyć ten sławny strój, który zwykłemu człowiekowi pozwalał latać, jednak Czkawka opowiadał tylko tyle, że zniknął podczas ponownej przeprowadzki na Berk i więcej już go nie widział.

- Tak długo go szukałam - w oczach Zephyr pojawiły się łzy radości. 

Wzięła strój do rąk i zaczęła mu się przyglądać mamrocząc coś pod nosem. Oddała pochodnię Strzałce, a sama zaczęła sprawdzać wszystko: szycia, materiał, długości kroju i wiele innych rzeczy. 

- Ja go już raczej nie włożę - rzuciła strój zrezygnowana. - Jedynie Nuffink by w to wszedł. 

Strzałka chciała coś powiedzieć, ale utrudniała jej pochodnia, którą trzymała. Wykombinowała jednak coś innego. Wróciła do pudła, z którego wzięła ubranie i wyciągnęła z niego wylinkę smoka - najprawdopodobniej należała do Nocnej Furii. Dziewczyna popatrzyła na nią zdziwiona, lecz po chwili spytała:

- Sugerujesz, żebym sama zrobiła sobie taki kostium?!

Strzałka zaczęła kiwać głową i cześć zwęglonej gałęzi oderwała się od pochodni. Zephyr z powrotem podniosła strój ojca, po czym zarzuciła go na grzbiet smoka. To samo zrobiła z wylinką. Następnie usiadła w siodle i wyleciały z jaskini. 

- Przydałoby się to jakoś ukryć - zastanawiała się dziewczyna patrząc na wielką dziurę. 

Gdy tak myślała, Strzałka postanowiła działać. Przyniosła jakieś powalone drzewo i wrzuciła do środka, dając wrażenie, że to jedynie jakiś krzak na środku polany. Zephyr pochwaliła smoczycę i obie wróciły do swojego domu znajdującego się niedaleko pozostałych kwater jeźdźców. 

Wystrój nie miał sobie równych. Całe ściany zajmowały donice w kwiatami i innymi roślinami, które Strzałka bardzo lubiła, a pod oknami stały kufry z bronią. Po środku ustawione były jakieś fotele, krzesła, biurko, przy którym Zephyr czytała, oraz ogromna półka na książki zajmująca całą szerokość pomieszczenia.

Dom wybudowany był na dwóch poziomach, gdzie pierwsze piętro zajmowało zaledwie jedną trzecią możliwej powierzchni. Sprawiało to wrażenie, że pomieszczenie jest większe, gdyż z góry był widok na praktycznie cały dom. Rzeczą, która mogła zdziwić odwiedzającego był fakt, że nie było schodów prowadzących na to piętro. Dlaczego? Ponieważ wystarczyło, że Strzałka podleci parę stóp nad ziemią i wciągnie za ogon brązowowłosą na górę. Co więcej, cały dom był zaprojektowany tak, by Strzałka mogła bez problemu zwieszać się z sufitu niczym nietoperz. 

Gdy Zephyr wpadła do domu ze strojem i wylinką w rękach zbiegła do piwnicy, która była naturalnym wgłębieniem, na którym wybudowano dom. Stała tam wielka szafa i stoły nie tylko krawieckie, ale także cześć narzędzi, które dziewczyna skupowała od Pyskacza. Położyła kostium na jednym z blatów i wyciągnęła metr krawiecki odmierzając jakie proporcje powinna zastosować szyjąc swój strój. 

- Jakie mam szczęście, że zbierałam twoją wylinkę - uśmiechnęła się do Strzałki, która za nią zeszła do piwnicy. 

Zephyr podeszła do kufra stojącego pod ścianą i wyciągnęła z niego czarno-białą, złożoną smoczą skórę. Położyła ją na stole obok pozostałych rzeczy i zaczęła wycinać.

https://youtu.be/4OWEO94mNMk

Przez następne kilka dni Zephyr praktycznie nie wychodziła z piwnicy. Nie sądziła, że szycie takiego stroju może być tak czasochłonne. Po jakimś czasie poleciała z Strzałką poza archipelag, by wypróbować skuteczność jej pracy, jednak po kilku metrach skrzydła całkowicie oderwały się od kostiumu, więc wszystko wymagało poprawki. Po kilkunastu kolejnych próbach, Zephyr w końcu mogła być zadowolona ze swojego dzieła. 

Leciały tego dnia ze Strzałką nad wyspą Szeptozgonów i wtedy pojawił się odpowiedni wiatr na naukę. Dziewczyna na początek stanęła wyprostowana na grzbiecie smoka i gdy poczuła nagły pęd powietrza, podskoczyła i rozłożyła ręce rozpościerając długie skrzydła. Na wietrze powiewał także ogon, który umożliwiał kierowanie lotem. Cały kostium mienił się barwami łusek Strzałki z wstawkami wylinki Nocnej Furii. Nawet błony skrzydeł były pozostałościami po dawnej skórze czarno-białej smoczycy, które teraz perfekcyjnie pełniły swoją funkcję. 

Zephyr leciała za przyjaciółką. Pierwszy raz w życiu była sama w powietrzu. Widziała morze pod sobą, chmury ponad głową i czuła wiatr wiejący prosto w twarz. Zanurkowała, a Strzałka postanowiła jej w tym towarzyszyć. Night Lighty potrafią pikować, hamując lot swoimi skrzydłami, podobnie jak Stormcuttery, dlatego Zephyr postanowiła, że pierwszy raz zrobi to lecąc obok Strzałki, a nie na niej. Tuż nad ziemią dziewczyna zamknęła oczy i obie wyprostowały skrzydła. Gdy znów spojrzała przed siebie, zobaczyła ocean, który znajdował się dwa, może trzy metry od niej.

- Udało się! - Zephyr zaczęła krzyczeć z radości. 

Podleciała trochę wyżej i zeskoczyła na grzbiet smoczycy wsuwając ręce w uchwyty na siodle, który był zaprojektowany przez nią, a wykonanie zlecone Pyskaczowi. Miał barwę grzbietowych łusek Strzałki, dzięki czemu nie wyróżniał się z daleka. Z przodu znajdowały się dwa uchwyty, które Zephyr wykorzystywała na dwa sposoby: mogła je trzymać lub wsunąć w nie ręce i łatwiej wydawać polecenia Strzałki. Dodatkowo po bokach znajdowały się specjalne podpory, które pełniły dwie funkcje. Były podporą na kolana, by nogi się nie zsuwały. Jednak częściej Zephyr korzystała z ich drugiego zastosowania: stawała bezpośrednio na nich i pochylała się do przodu lecąc w pozycji kucznej. Ułatwiło to doskonałe i szybkie robienie manewrów. Dodatkowo samej smoczycy było wtedy wygodniej. Siodło posiadało także liczne kieszonki, w które Zephyr coś zazwyczaj chowała. 

Gdy obie doleciały z powrotem na Koniec Świata, starały się wylądować niezauważone. Dziewczyna nie chciała, żeby wszyscy wiedzieli o jej kostiumie. Chciała, żeby to była tajemnica i wolała go pokazać dopiero w odpowiednim momencie. 

Wpadła do domu i zbiegła na dół. Przebrała się i powiesiła strój obok kostiumu ojca na szafie.

- Wróciłaś już?! - z góry dobiegł głos Nuffink.

"Cholera!" - pomyślała Zephyr i rzuciła się do sprzątania. Wrzuciła narzędzia do kufra, wylinki do pudła, a na końcu oba kostiumy do szafy, po czym zatrzasnęła ją i oparła się o nią szybko dysząc. W tym momencie po schodach zszedł Nuffink.

- Gdzie byłaś? - spytał.

- Latałam ze Strzałką - odparła między oddechami.

- Zaraz zacznie się twoja warta - chłopak stanął na pierwszy schodek. - Będziesz patrolować północne wybrzeże.

Gdy Zephyr usłyszała trzask zamykających się drzwi za bratem, odetchnęła z ulgą. Otworzyła szafę i powiesiła kostiumy, które wcześniej do niej wrzuciła. Odwróciła się do przyjaciółki i uśmiechnęła się szeroko. 

- Udało nam się, kochana.

Kiedy wszyscy polecieli na patrole, Elizabeth ściągnęła Strażników w jedno miejsce. Usiedli przy stole i wtedy dziewczyna zaczęła wszystko tłumaczyć.

- Mój ojciec skontaktował się ze mną w pewnej sprawie - zaczęła. - Ostatnio North odkrył, że Mrok, którego pewnie znacie, pojawił się na Wyspie Potępionych, a teraz zmierza do Szkocji. Razem z moim tatą uważają, że ten drań może coś planować i urządzać rekrutację.

- Więc możemy się spodziewać, że niedługo odwiedzi także Berk? - spytał Nuffink.

- Tak - zgodziła się z nim Elizabeth. - Dlatego musimy bronić każdego. Nie wiemy, kto jest na celowniku Mroka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro