Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Magnus z DunBroch

https://youtu.be/-8Q_OpCE-4k

Był słoneczny poranek. Krople rosy spływały po liściach i nagle obok jednego ze starych dębów przejechała ruda księżniczka na białym koniu. Przeskoczyła przez powalone drzewo i w tym samym czasie wystrzeliła strzałą w sam środek tarczy zawieszonej na gałęzi. Pogalopowała dalej nad brzeg jeziora. Spojrzała na szkockie góry, gęsty las i na ryby płynące obok niej, które wyglądały jakby chciały się ścigać z białą klaczą. Wtedy dziewczyna skierowała ją na wzgórza, którymi można było dojechać do Zamku Mor'du. Jednak gdy wpadła na polanę, na której znajdował się kamienny krąg, zatrzymała się i rozejrzała uważnie. 

- Spokojnie Amelio - rzekła cicho do klaczy, która wierciła się niespokojnie. 

Zza drzewa wyszedł wysoki, brązowowłosy chłopak. Oparł się o jeden z głazów i poklepał czule. 

- To właśnie tym kamieniem twoja matka i babcia zabiły mojego ojca, Meriam - zwrócił się do dziewczyny. 

- Darowałbyś to marudzenie, Magnus - zaśmiała się zeskakując z konia.

- Ktoś wie, że tu jesteś? - spytał cicho. 

- Nie - zapewniła kręcąc dodatkowo głową. 

W tym momencie złapał ją za rękę i jego ciało powoli zaczynało przybierać granatową barwę aż w końcu wyglądał jak duch. A raczej jak leśny płomyk. Przyciągnął ją blisko siebie i oboje zniknęli z polany.

Pojawili się w Zamku Mor'du. Gospodarz siedział spokojnie na szerokiej kanapie i skrobał coś w drewnie. Jego skóra w ogóle nie przypominała ludzkiej. Była przezroczysta i niebieska, jak każdego innego leśnego płomyka. Gdy zobaczył Meriam, szeroko się uśmiechnął. 

- Witaj, królewno.

- Dzień dobry, panu - ukłoniła się. 

- Jak się miewa twoja matka?

- Dobrze, dziękuję.

Magnus chciał zabrać przyjaciółkę do swojego pokoju, ale wtedy poczuli, jakby cały zamek zaczął się trząść. Mor'du poderwał się z kanapy, chwycił jakiś miecz spod ściany, podbiegł do stojących, zdezorientowanych Meriam i Magnusa i wymierzył ostrzem w pustą przestrzeń przed nimi. Gdy pomieszczenie przestało się chwiać, w miejscu gdzie celował Mor'du, stał teraz Mrok.

- Czego tu chcesz? - wycedził przez zęby osłaniając nastolatków przed wzrokiem Pana Ciemności. 

- Przyszedłem zaproponować układ. 

- Nic od ciebie nie chcemy.

- Nie chcecie pokonać Strażników? - spytał Percy stojący za ojcem. 

Magnus na dźwięk tych słów nagle się obudził. Pomyślał, że to doskonała okazja, by odkupić dawne czyny ojca.

- Co miałbym robić? - spytał występując przed ojca.

- Jaki mądry - uśmiechnął się Mrok. - Jeśli do nas dołączysz, pokonamy Strażników i sprawimy, że nadejdzie czas ciemności. 

Wtedy Percy wyciągnął do niego dłoń, ale Mor'du odepchnął ją lekceważąco. Magnus poruszył się, ale Meriam złapała go za rękaw.

- Jestem w pokojowych stosunkach z królową Meridą. Nie zamierzam teraz stawać przeciw niej - rzekł Mor'du. 

- Jak chcesz - Mrok przewrócił oczami.

- Może ty nie przemyślałeś swoich porażek, ale ja nie zamierzam ich powielać. Więc zapomnij, że uda ci się wkręcić w to mojego syna - Mor'du był coraz bardziej nieprzyjemny.

- Moja armia będzie wystarczająco silna, by pokonać Strażników i bez pomocy twojego synalka - zaśmiał się Mrok i zniknął z synem. 

Wtedy Magnus złapał przyjaciółkę za dłoń i wybiegł z komnaty. Jedyne, co krzyknął, to "Wybacz", które Mor'du usłyszał zza zamykających się drzwi. Mężczyzna zwiesił głowę i wrócił na kanapę. Westchnął, a potem spojrzał w okno.

- Nie wiem co planujesz, synu, ale mam nadzieję, że nie dasz się złapać.

Gdy Magnus wpadł na polanę i zatrzymał się na środku kamiennego kręgu, zobaczył Mroka i Percy'iego stojących obok Amelii. 

- Pójdę z wami - rzekł stanowczo.

- Przychodzisz wbrew woli ojca? - zdziwił się Mrok.

- Nie zamierzam stać w cieniu Marka. Uważa się za lepszego, choć wcale taki nie jest. Chcę z nim skończyć.

- Właśnie o to nam chodziło - Percy uśmiechnął się i położył dłoń na jego ramieniu.

Zaraz potem cała trójka zniknęła zostawiając Meriam samą za drzewami. Wiedziała, co ma robić. W czasie drogi na polanę Magnus wszystko jej wytłumaczył. Nie musiała się bać, a jednak coś nie dawało jej spokoju. Nie chciała, by przyjacielowi coś się stało. Był dla niej za ważny. Kochała go i nie mogła myśleć o tym, że gdyby Mrok dowiedział się, co planuje, mogłaby już go nigdy nie zobaczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro