33
~Narrator~ (chyba w tej perspektywie napiszę tych ostatnich kilka rozdziałów książki 👌😘~aut.)
Auto w kolorze jaskrawej żółci zatrzymało się przy starym, zbrukowanym gdzieniegdzie chodniku. Jakieś dziesięć metrów dalej znajdował się zwykły sklep spożywczy.
- Ile płacimy? - azjata zwrócił się do kierowcy przy jego boku.
Oczywiście nie miał zamiaru płacić, gdyż po prostu nie miał czym, ale musiał zgrywać pozory. Ciekaw był, co na to jego kochanek.
- Osiemnaście złotych - odpowiedział mężczyzna w starszym wieku, za chwilę kaszląc krótko.
- Moja mama jest w sklepie - mówiąc to, nastolatek wskazał palcem na szybę, mając na myśli sklep znajdujący się niedaleko nich. - Pójdę i wezmę od niej pieniądze, zaraz wracamy. Chodź, Alec - wyszedł z auta, trochę za mocno trzaskając za sobą drzwiami, przez co otrzymał karcące spojrzenie ze strony mężczyzny. Które i tak zignorował.
Lightwood opuścił pojazd z odczuwaną niepewnością. Starał się zrozumieć choć cząstkę umysłu swojego chłopaka, i co go popchnęło do tego czynu, ale niestety na darmo. Począł podążać za Magnusem, który kierował się w stronę sklepu, a jego beztroski krok pokazywał, że ma wszystko, wręcz wszyściusieńko pod kontrolą. Albo w nosie.
Nastolatkowie weszli do sklepu i szybko oblecieli spojrzeniem sklepowe regały, które były w zasięgu ich wzroku.
- Chodź - Magnus złapał za rękę Aleca i zaczął go ciągnąć w stronę drzwi z napisem "zaplecze", omijając kasę, za którą egzystencjował sobie sprzedawca.
- Co ty robisz? - szepnął głośno Lightwood, by nie zwrócić na nich jakiejś niepotrzebnej uwagi.
Naprawdę podejrzewał, że jego chłopak stracił resztki rozumu. Najgłupsze dla niego było to, że sam jakoś bardzo się nie sprzeciwiał i działał pod "czyimś" wpływem.
Azjata mu nie odpowiedział, jedynie otworzył drzwi najciszej jak był w stanie to zrobić, i wciągnął pełnego obaw czarnowłosego do środka.
- Tylne wyjście - dopiero teraz azjata odezwał się.
Kierował się w stronę tylnego wejścia, a Alec idący posłusznie za nim, już zrozumiał. Jego jakże mądry chłopak oszukał niewinnego taxówkarza, że niby w sklepie jest jego matka. A po tym po prostu ma zamiar spieprzyć.
- Kretyn... - mruknął pod nosem Alec.
Chłopcy wyszli z budynku sklepu, zaczynając iść się w stronę polnej drogi, która dłużyła się w głębi iglastego lasu.
- Ale że od tak? - spytał całkowicie zdezorientowany Alec, idąc za Magnusem.
Nie sądził, że kiedyś zdarzy mu się samemu zgłupieć przez kogoś, ale właśnie to się działo. Czuł, jakby mózg powoli mu się wyłączał.
- Od tak - zaśmiał się złotooki. - Domki jak domki, i jest tam agregat i prąd! - wykrzyknął uradowany.
Alec nawet by się z tego zaśmiał, gdyby dalej nie byłby tak bardzo przyjęty co do pomysłu jego chłopaka.
Przez pół godziny chłopcy przemierzali las, idąc po polnej drodze. Alec poruszał się mozolnie, co chwila narzekając na ból nóg. A gdy Magnus mu nie wierzył, jęczał jeszcze, jak to go bolą łydki, kolana, stopy i jeszcze inne części ciała.
Dopiero gdy wspomniał o tyłku, za niecałą sekundę znalazły się tam dłonie Magnusa, który zaczął iść przy tym za Alekiem.
- Puścisz mnie? - wymamrotał zawstydzony Alec, który z całych sił starał się okazać swoje zirytowanie.
Lecz albo nie jest dobrym aktorem albo azjata po prostu i najprościej robi to, co mu się podoba. To by wyjaśniało to, dlaczego ciągnie Lightwood'a do domku w środku lasu. A raczej teraz - pcha.
- W masażystę bawić się nie można? - zamruczał seksownie do ucha Lightwood'a, pobudzając tym samym rumieńce na jego twarzy, które przybrały silniejszy odcień czerwonego.
Magnus ścisnął pośladki swojego chłopaka, które według niego nadal były za płaskie, po czym oberwał w głowę szyszką.
- Jeśli nie chcesz, żebym cię naznaczył tą szyszką jak Potter'a, lepiej mnie puść.
- Ranisz - zaskomlał ze smutkiem Magnus, wciąż nie odczepiając od tyłka Aleca swoich rąk.
- Jest tylko jeden... - oświadczył pewnie nastoletni Lightwood. - jeden sposób, w którym możesz dotykać mojego tyłka.
- Jaki?! - wykrzyknął podekscytowany.
- Nogi mnie bolą, więc wiesz, co każę ci zrobić - Alec uśmiechnął się pod nosem.
Azjata jak na zawołanie odsunął się od pleców chłopaka i ustał przed nim, z szerokim uśmiechem na ustach. Lightwood uniósł jedną brew do góry, zatrzymując się. Myślał, że Magnus weźmie go na barana, ale najwyraźniej się pomylił. Aż dziwne, że tego nie przewidział.
Podczas gdy on karcił się w myślach, azjata ujął w dłonie jego tyłek, na którego punkcie miał jakąś niewyjaśnioną obsesję i podsadził Aleca do góry, zmuszając go, by objął nogami jego biodra. Co czarnowłosy zrobił oczywiście, czując, jak pieką go policzki. Przyzwyczaił się już, że jego nieposłuszne ciało reaguje w ten właśnie sposób na dotyk Magnusa.
Uśmiechnięty azjata odwrócił się i ruszył dalej polną drogą, rozkoszując się uczuciem trzymania dłoni na pośladkach swojego ukochanego.
W tej pozycji, z której obaj wiele skorzystali, dotarli do małego, drewnianego domku. Azjata odstawił Alexandra na ziemię, a błękitne jak morze tęczówki zwróciły się w kierunku małej chatki. Cóż, była przytulna i spodobała się dla nich obu. Ale i tak Lightwood miał pewne wątpliwości. Z kolei Magnus nie miał ich wcale, czego czarnowłosy mu zazdrościł.
- Więc... - zaczął Magnus. - Będę tradycyjny i tradycyjne wniosę swojego męża do naszego nowego domu.
- Że co? - Alec spojrzał na niego, nie rozumiejąc jego słów.
I tak nie rozumiał ich większości, więc dlaczego za każdym razem i tak był zdezorientowany? Sam nie wiedział.
- Myśl! - wykrzyknął rozbawiony azjata, zbliżając się do chłopaka. - Albo lepiej nie - dokończył i jednym, płynnym ruchem wziął Aleca na ręce w stylu panny młodej.
Zaskoczony czarnowłosy objął rękoma barki swojego "męża". W końcu się zaśmiał, co spodobało się Magnusowi, który czekał na to przez całą drogę.
- Ruszysz się w końcu? - ponaglił Alec.
- Mogę udawać ślimaka jeśli chcesz - odparł i uśmiechnął się głupkowato.
Ale nie chcąc narazić się na focha ze strony Aleca, posłusznie ruszył do domku. Stanął przed drzwiami i klamkę otworzył unosząc nogę do góry, rozbawiając tym samym"pannę młodą" w jego ramionach.
Weszli w końcu do środka, azjata odstawiając z powrotem Aleca na tym razem drewniane deski. Zamknęli za sobą drzwi i rozejrzeli się po ich tymczasowym domostwie. Jeden, mały pokój. Na każdej ścianie po środku umiejscowione było okno. W prawym rogu stało małe łóżko, które nie spodobało się Magnusowi. Miał ochotę "uprawiać miłość" ze swoim chłopakiem na dwuosobowym łóżku, ale w sumie czego on się spodziewał po małej chatce w lesie? Skarcił się w myślach, że tego nie przewidział.
W innych kątach i wzdłuż ścian było kilka szafek, jakiś kominek i mała kuchenka. Na środku podłogi leżał puchaty, biały dywan w kształcie koła. Spodobał się Alecowi, gdyż miał już on wizję w głowie, że znalazł zastępcę łóżka. Na danym dywanie stał mały, okrągły stolik. I wokół niego trzy krzesła, z którego jedno stało tylko na trzech nogach.
- Jaki apartament - skomentował ze śmiechem Magnus.
- Cnie... - parsknął śmiechem Lightwood. - Normalnie wielkie łoże...
- Dywan z jedwabiu!
- I nowoczesna kuchnia - wskazał na zardzewiałą kuchenkę.
- I plazma na pół ściany.
- Powiedz mi... - zaczął, spoglądając na Magnusa. - Co będziemy jeść?
- Siebie nawzajem - zażartował. Ale widząc niezadowolony wyraz twarzy Aleca, począł kontynuować dalej. - Jak się jutro obudzisz, to będziesz miał ucztę.
- Już to widzę... Kora, mech i szyszki?
- Szyszunia! - azjata zaczął naśladować Sida z Epoki Lodowcowej. - Zamiast mleczyka... Ostatnia w tym sezonie! Powinieneś się cieszyć!
- Boże... - jęknął Alec, udając wielkie zażenowanie. - Jakim cudem wypuścili się z przedszkola?
- Uciekłem. Jestem ninja - wzruszył beznamiętnie ramionami. - Możemy też pobawić się w Bellę i Edworda.
- W jakim sensie? - spytał, ukrywając zaciekawienie.
- Wejdziemy na sam czubek choinki - odpowiedział Magnus z uśmiechem, który poszerzał się na jego ustach z każdym krokiem, z którym przybliżał się do Aleca. A czarnowłosy natomiast cofał sie w tył.
- Na jakich papierach masz stwierdzone ADHD, skarbie? - zapytał Alec, na którego twarzy rósł cwaniacki uśmieszek.
- Na tych samych, na których pisze, że jesteś moim mężem - oświadczył z dumą w głosie.
- A to nasz miesiąc miodowy, tak? - zaśmiał się.
- Nom. Wiesz, co teraz będziemy robić? - zmienił swój ton z ciepłego na seksowny i działający na rumieńce swojego chłopaka.
Z triumfalnym uśmiechem zdał sobie sprawę, że jeszcze jeden krok i przyszpili Aleca do ściany.
- Nie chcę myśleć... - wymamrotał Alec, nie odrywając wzroku od świdrujących go, złotych tęczówek. Jego policzki paliły już czerwonym ogniem
Przełknął ślinę, kiedy jego plecy napotkały drewnianą ścianę.
- To bardzo dobrze, bo do tego nie potrzeba myślenia - oparł ręce na ścianie, zagradzając drogę ucieczki dla jego "ofiary".
Zanim Lightwood zdążył odpowiedzieć, Magnus pocałował go z zachłannością, przylegając do niego swoim ciałem.
❤❤❤
Hejo 💗💗
Jak mi poszło napisanie całego rozdziału z danej perspektywy? Jak dla mnie nie jest źle xD 👌
A, i na tą książkę przewiduję z...35 rozdziałów. Albo 37 😝
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro