Rozdział 9
Dedykacja dla Natalia51400 😘😘😏💪
~Magnus~
- Możesz nie siedzieć tak cicho? - zagadnąłem, kiedy od dłuższego czasu Alec nie odezwał się ani słowem. A ja w tym czasie z pomocą szmat i tych wszystkich płynów byłem w połowie czyszczenia jednej ze ścian sali gimnastycznej.
- Mam cię pilnować, a nie rozmawiać - westchnął Lightwood, jednak uparcie patrzył się w podłogę zamiast na moją osobę.
W przeciwieństwie do mnie, gdy ja myjąc ścianę jednocześnie nie spuszczałem z niego wzroku. No, chyba że wtedy, kiedy musiałem zamoczyć szmatę w wiadrze z wodą.
- A ja nie będę trwał w takiej ciszy. Co tam?
Alec w końcu na mnie spojrzał. Lecz na chwilę, i po przesłaniu mi zmęczonego spojrzenia wrócił ze swoją uwagą na podłogę.
- Pamiętasz, co mi powiedziałeś, kiedy chciałem ci przyjebać? Wtedy, co mi przeszkodziłeś w zabiciu Simona.
- Pamiętam - powoli kiwnął głową i z niepewnością uniósł głowę, by na mnie spojrzeć. - Więc? Chcesz porozmawiać? Co się u ciebie dzieje? Dlaczego palisz i ćpasz?
- Mam dla ciebie układ - uśmiechnąłem się cwaniacko.
Musiałem wstrzymać oddech, gdy zadawał swoje pytania, by kłódka, która trzymała moje emocje w zamknięciu, nie otworzyła się. Nie chcę zacząć spowiadać się z mojego beznadziejnego życia i nie zrobię tego. Chociaż mój plan odrobinę będzie tego wymagał.
- Układ? - Lightwood delikatnie zmarszczył brwi. - Nie możesz po prostu się wygadać? Nie trzymaj wszystkiego w sobie.
- Układ.
- Jaki? - westchnął, a ja uśmiechnąłem się szerzej. Z tego powodu, iż był ciekaw, co może zrobić, by mnie lepiej poznać. Chciał pomóc, wiedziałem to. Tylko szkoda, że wybrał sobie niewłaściwą osobę.
- Za każdego wypalonego przez ciebie papierosa będę mówił coś o sobie.
- Że co? - wstał z ziemi i podszedł do mnie, mierząc moją sylwetkę badawczym spojrzeniem.
- No to - wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na szmatkę, którą jeździłem po ścianie i zmywałem graffiti.
- Ale ty serio mówisz? - spytał zdziwiony.
- Co w tym dziwnego? Jeden papieros równa się jedna informacja o mnie. Rób co chcesz.
Cierpliwie czekałem na jego odpowiedź, chociaż byłem pewny, że się nie zgodzi. To w końcu święty do bólu Lightwood.
- Eh... Zgadzam się.
- Co? - tym razem to ja spytałem z ogromnym zdziwieniem, wlepiając wzrok w zrezygnowaną, ale i pewną siebie twarz Aleca. Naprawdę chce to zrobić?
- No to - zaśmiał się pod nosem, prawdopodobnie z mojej zszokowanej miny. - Chcę ci pomóc. Miałem się do ciebie nie zbliżać, ale... Ale nie pociągnąłbym tak długo. Ledwo dzisiejszy dzień wytrzymałem. No i nie wiem, dlaczego chcę ci pomóc, ale to zrobię.
Wyrzuty sumienia zaczęły ogarniać mnie od góry do dołu, zaglądając w każdy zakamarek mojego ciała. Ten chłopak naprawdę chce mi pomóc, chociaż zna ryzyko przebywania w moim towarzystwie... Alec, dlaczego wybrałeś mnie? Ja potrafię tylko niszczyć. Okey, muszę się zmotywować...
Alexander Lightwood nic dla mnie nie znaczy. Chciałem go zepsuć, uzależnić od narkotyków i papierosów i zrobię to, choćbym miał latać za nim bezustannie. Będę patrzył, jak cierpi i będę się wtedy cholernie cieszył - powtarzałem sobie w myślach niczym mantę.
- Magnus? - Alec pomachał ręką przed moją twarzą, a ja wróciłem na ziemię. - Wszystko w porządku?
- Wybacz, zamyśliłem się... - wymamrotałem pod nosem, stopniowo pozbywając się poczucia winy. - Więc co, zgadzasz się?
- No tak - westchnął chłopak. - Chyba że mi darujesz.
- Nope - pokręciłem głową i uśmiechnąłem się zwycięsko. Wyciągnąłem paczkę papierosów z kieszeni spodni, podając ją Lightwood'owi. - Potrzymaj wszystkie, ja i tak robię za sprzątaczkę.
I tak oto, gdy ja czyściłem ścianę, Alec niepewnie podpalił jednego z papierosów zapalniczką, która była w opakowaniu. Uważnie obserwowałem jego poczynania.
***
- Magnus... - jęknął Alec, kiedy wypalił juz całego papierosa. Po jakichś dziesięciu minutach, ale jednak. - Już. No, gadaj.
- Więc... - udałem, że się wielce zamyślam. - Mój ulubiony kolor to czarny - uśmiechnąłem się niewinnie.
- E... - zdezorientowany Alec spojrzał na końcówkę papierosa w swojej dłoni, a potem na mnie. - Świetnie, ale przecież nie o takie informacje mi chodziło.
- Jeden papieros równa się jedna informacja. Nie mówiłeś, jaka. Sam jesteś sobie winien, kochaniutki - wykrzywiłem usta w pobłażliwym uśmiechu.
- Magnus, no... - jęknął chłopak. - To nie fair.
- Mogłeś się domyśleć, że jest kluczyk. Brawo, znalazłeś - puściłem do niego oczko.
- Ehh... - spojrzał na opakowanie papierosów, zastanawiając się pewnie nad tym, czy da radę spalić jeszcze jednego. Cóż, to uzależnienie od nikotyny mamy już z głowy. Jeśli codziennie będzie palił, to nawet nie zorientuje się, kiedy się uzależni. Ja wróciłem do wycierania ściany, gdyż prawie już kończyłem. Jednak miałem wrażenie, że gdy wrócę do domu, nie będę mógł podnieść ręki do klamki.
- Daj mi jednego - powiedziałem po chwili, obracając głowę w stronę Lightwood'a. Chłopak tym razem nawet się nie zająknął o tym, że to niezdrowe, tylko po prostu wsadził końcówkę papierosa do moich rozwartych ust. Jednak miał obiekcje przed podpaleniem. - No dawaj - ponagliłem, uważając, by fajek nie wypadł mi z ust.
- Twoje płuca są pewnie wystarczająco zniszczone. Naprawdę chcesz to robić dalej? - wbił intensywne spojrzenie w moje oczy. Zauważyłem w błękitnych tęczówkach pewnego rodzaju troskę, ale przecież to Lightwood. On się martwi o wszystko i wszystkich.
- Zapal - powiedziałem, a chłopak westchnął i w końcu podpalił mojego papierosa, którym z ulgą mogłem się zaciągnąć. - Good boy - pochwaliłem Aleca z uśmiechem na ustach.
- Tiaa... - mruknął. - Ja wziąłbym kolejnego, ale myślę, że puszczę pawia.
- Możliwe - wyciągnąłem używkę z ust, by rozprzestrzenić wokół nas kłąb szarego, tytoniowego dymu.
***
Koniec końców to ja spaliłem resztę paczki. I akurat wtedy, kiedy po tych około trzech godzinach skończyłem czyścić tą pieprzoną halę. A mogłem ją odrobinę oszczędzić. Alexander w połowie mojej pracy zaczął mi pomagać, za co byłem wdzięczny.
- Już - rzuciłem szmatę do wiadra z wodą, czując drżenie każdego mięśnia w moich rękach. Mogą być tam zakwasy?
- Brawo - zaśmiał się Alec. - Powiem dla dyrka jutro, że dobrze się spisałeś. Bo teraz w szkole są tylko sprzątaczki.
I zupełnie jakby wykrakał, do sali gimnastycznej weszła jedna ze sprzątaczek. Kiedy zobaczyła resztę papierosa w mojej dłoni, jej twarz pokryła się czerwienią. I na pewno nie z zawstydzenia.
- Ej! - krzyknęła rozgniewana, zbliżając się do nas. - Tu się nie pali! Dzwonię po dyrektora! Nie ruszać mi się!
- Za długi jęzor - wymamrotałem do przestraszonego Alexandra. Rzuciłem swój papieros na ziemię i chwyciłem dłoń Aleca, rzucając się z nim do ucieczki. Nie będę tutaj stać i czekać na dyrka, no chyba pogrzało tą kobietę.
- Gdzie ty mnie ciągniesz?! - spytał głośno ciągnięty przeze mnie Alec, z którym biegłem przez szkolny korytarz w stronę drzwi wyjściowych.
- Na wolność!
Jednak zza rogu wyjechała kolejna sprzątacza, więc by uniknąć kolejnych dram, musiałem się gdzieś schować.
- Chodź - mruknąłem do Aleca i pociągnąłem go pod schody. Między szafkami się tam znajdującymi było dość ciasno, co oczywiście musiałem wykorzystać.
~Alec~
Lightwood modlił się, by Magnus nie wykorzystał małej przestrzeni między szafkami, ale chyba właśnie zaczął to robić. Gdyż intensywnie patrzył się Alecowi w oczy, jednocześnie do niego podchodząc.
Nie mając większego wyboru, szatyn przywarł plecami do powierzchni niebieskich, metalowych szafek. Wbrew swoim cichym prośbom azjata zbliżył się do niego. Oparł dłonie na szafkach po bokach głowy nastolatka, a ciało Bane, Alec mógł wręcz dosadnie odczuć na swoim, choć dzieliło je kilka centymetrów. Właśnie, kilka.
- No co? - zaśmiał się po chwili Bane, jak podejrzewał Alec, dobrze bawiąc się z jego zestresowania. - Przed sprzątaczkami możemy się chować, ale przede mną nie uciekniesz tak szybko.
Alec czuł intensywność zielonych tęczówek, zupełnie jakby wyznaczały dominację pomiędzy chłopakami. Lightwood jeszcze nigdy nie czuł się taki powściągnięty, przyparty do muru. A jeśli już, to nie odczuwał pewnego rodzaju podniecenia.
Ze względu na bliskość i zaborczość Magnusa właśnie to dominowało w jego podbrzuszu. Nie miał pojęcia, dlaczego, przecież nie był gejem. Wiedział to i był tego pewny. Może te zawstydzenie i mocno czerwone policzki były po prostu zwykłą reakcją na czyny azjaty? Alec miał taką nadzieję.
Kiedy szatyn zaczął czuć, że mógłby zaraz zemdleć przez te wręcz toksyczne napięcie między nim a Magnusem, azjata odsunął się od niego.
- Droga czysta - powiedział, wychylając się zza szafek, kiedy Lightwood wziął kilka głębokich oddechów. Rozbawiło to Bane'a, który zaśmiał się, gdy tylko to zobaczył. - Chodź, odprowadzę cię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro