Rozdział 12
~Magnus~
- Magnus, zaczekaj!
Westchnąłem i przystanąłem na chwilę, zastanawiając się nad tym, czy Alec jednak zmądrzał czy tylko tak udaje.
- Magnus.
Odwróciłem się jednak ze zwycięskim uśmiechem, zamiast złością czy sfrustrowaniem. Bo już wiedziałem, że udało mi się. Że Lightwood mnie lubi czy tam kocha, bez różnicy, ale mój plan odnośnie zniszczenia nastolatka pójdzie teraz kilka razy łatwiej i szybciej. Gdyż Alec z własnej woli będzie do mnie przychodził.
- Lightwood - westchnąłem, ukrywając zadowolenie i przyglądając się zakłopotaniu na twarzy Aleca.
- To... Już nie diabełek...? - spytał nieśmiało. Mój zwycięski uśmiech powiększył się.
- Chodź - machnąłem ręką i krokiem przepełnionym nonszalancją począłem iść w stronę jednej z uliczek między blokami.
Będąc pewnym, iż Lightwood podąża moimi śladami, zatrzymałem się dopiero na samym końcu, w ślepym zaułku. Obróciłem się na jednej nodze i oparłem plecami o betonową ścianę. Jednego z papierosów wsadziłem do swoich ust, a drugiego podałem Alecowi, gdy zatrzymał się już przede mną.
Szatyn wziął używkę bez większego sprzeciwu, jednak mogłem doszukać się poczucia winy na tej bladej twarzy. Wiedziałem i byłem cholernie pewny tego, że Lightwood żałuje pójścia na randkę z Lydią i tym samym odepchnięcia mnie. Jeśli jeszcze zacznie się za to tłumaczyć i przepraszać, to ewidentnie się zakochał. W nikim innym jak we mnie.
Podałem zapalniczkę Lightwood'owi, który od razu podpalił mojego papierosa i to samo zrobił ze swoim, po czym oddał mi przedmiot. Zaciągnąłem się nikotyną. Odkąd tylko pamiętam dawała mi ukojenie w większości sytuacji.
Wziąłem fajka między palce jednej dłoni, odsuwając go od ust, z których wypuściłem biały kłąb dymu. A czułem się jeszcze bardziej znakomicie, gdy patrzyłem na Aleca. Nie kaszlał już jak wcześniej, tylko po prostu zaciągał się papierosem i chwilę później pozbywał dymu z płuc. Jeszcze z kilka dni i się uzależni. Ciekawe, czy zda sobie z tego sprawę.
Trwaliśmy na początku w ciszy, którą przerwał po pewnym czasie Alexander.
- Przepraszam - mruknął. Czyli jednak. Zakochał się.
- Za? - spytałem, chcąc mieć pewność. Standardowo trzymałem się pokerowej miny, która zwiastowała tylko i wyłącznie słowa "mam to w dupie".
- No... Że cię wyganiałem... - zaczął mówić, gestykulując ręką, w której miał papierosa. Jednocześnie wzrokiem wędrował po bokach i unikał mojego spojrzenia. - I... No po prostu. Nie chciałem, by tak wyszło.
- Mhm.
- Naprawdę...
- Tia.
- Nie bądź na mnie zły - jęknął prosząco, a dla większego efektu spojrzał mi w oczy. - Bo widzę, że jesteś.
- Jestem na ciebie zły za coś innego - oświadczyłem z powagą.
- E... To za co?
- A za to... - uśmiechnąłem się triumfalnie. - Że nadal nie przyznałeś się do tego, że mnie kochasz.
Chłopak nie odpowiedział. Ha! Wiedziałem. Zamiast jakiegokolwiek słowa, spuścił wzrok i skupiał się na swoim papierosie.
- Sądzę... - zacząłem, wyrzucając swojego papierosa na ziemię. - Że nie będzie ci to potrzebne - chwyciłem używkę Aleca i zrobiłem z nią to samo, co ze swoją. Po co nam papierosy w całowaniu?
- M-Magnus, ja... - otworzył nieśmiało usta, lecz zamiast sensownego zdania wydobyło się z nich tylko jąkanie. - T-ten... W sensie... N-no...
Uśmiechnąłem się rozczulony, postanawiając posłuchać przez chwilę mojego diabełka. Jest uroczy. A fakt, że chyba jeszcze nikt się mnie tak nie wstydził jak on, napawał mnie dumą.
- Diabełku - odezwałem się. Nastolatek uniósł na mnie pełne niepewności spojrzenie. - Wiem, że czujesz to co ja, Alec. Oświecę cię - uśmiechnąłem się dumnie. - Też cholernie mi się podobasz.
Nie pozwoliłem Alecowi na jakąkolwiek jego wypowiedź, która pewnie byłaby jednym, wielkim jąkaniem, i przybliżyłem się do niego. Bez żadnych uprzedzeń złączyłem nasze usta, zdając sobie sprawę, że idealnie do siebie pasują. I wspaniale smakują.
Rozbawiłem się, kiedy dosłownie słyszałem głuchy i szybki stukot serca Aleca. Nastolatek na początku nic nie robiąc, po chwili nieporadnie zaczął oddawać pocałunek. Ten brak doświadczenia, ostrożność i niepewność w jego czynach dodatkowo działała na moje pobudzenie.
Alexander Lightwood był tak kusząco niewinny. Nawet przez ułamek sekundy miałem wątpliwości co do jego zniszczenia przeze mnie, ale na szczęście ta myśl znikła równie szybko co się pojawiła.
- Słodko - odsunąłem się od Alecowych ust na odległość centymetra. - Chcesz więcej?
- T-tak - oddychał szybko, a w jego błękitnych tęczówkach widniało rozbudzenie i podekscytowanie.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio ja byłem taki zakochany, co teraz ten nastolatek stojący przede mną. Chociaż, było mi go szkoda, że ulokował swoje uczucia w kimś takim jak ja. Gdyż nie odwzajemnię tego co on.
- Poprawna odpowiedź - uśmiechnąłem się zalotnie, oplatając ręce wokół jego pasa i namiętnie wpijając się w miękkie wargi. Mocno przywarłem ciało Aleca do mojego, czując dreszcze, które go ogarnęły. Jaki on kruchy i delikatny...
Całowanie Lightwood'a stawało się coraz pewniejsze, przez co nasza wzajemna pieszczota nabierała zmysłowości i niedosytu. Jednak wszystko co piękne kiedyś się kończy. W naszym przypadku zabrakło powietrza.
- To co? - spytałem, biorąc głębszy oddech, gdy oderwaliśmy się od swoich ust. - Oficjalnie będziesz moim diabełkiem?
- J-jeśli chcesz - mimo zająknięcia, widziałem ogromną radość w jego oczach. Potwierdzał to również jego spełniony, wesoły uśmiech. Cóż, naprawdę mi go szkoda. Taką miłością mógł obdarzyć kogoś, komu by na nim zależało.
- Oczywiście, że chcę - uśmiechnąłem się zadziornie, jedną z rąk na jego plecach jadąc w dół. Ciekawe, jak się miewa tyłek mojego chłopaka. - Mam rozumieć, że ty też chcesz?
- T-tak - nagle spiął się cały w moich ramionach, gdy ścisnąłem jego pośladek. Zmieszany wyraz jego twarzy i dorodne rumieńce wprawiły mnie w śmiech.
- I tak właśnie zachowuje się chłopak, który dałby sobie rękę uciąć, że wcale nie jest gejem - prychnąłem pod nosem. - Mądry jesteś, Alexandrze Lightwood.
- Mhm...
- Dobra, musimy skończyć co zaczęliśmy - odsunąłem się od nastolatka, zabierając łapy z jego tyłka i biodra. Zdawałem sobie sprawę, że zmarnowaliśmy dwa papierosy, które leżały na ziemi, ale przecież nie będę ich palił. Więc wyciągnąłem z kieszeni dwa kolejne. - A, i oczywiście daj mi swój numer - dodałem jeszcze.
***
~Alec~
Magnus odprowadził mnie do domu, pod którym się zatrzymaliśmy.
- Dozobaczenia, diabełku - uśmiechnął się słodko, całując mnie krótko w usta. Tylko dlaczego tak krótko?
- Cześć - odwzajemiłem uśmiech, za chwilę przyglądając się jego plecom, które oddalały się odemnie.
Ruszyłem pędem w stronę drzwi od mojego domu. I dopiero gdy znalazłem się w środku, dopadły mnie uczucia, które powściągnięte były przez ostatnie kilkanaście minut. Nogi zrobiły się jak z waty, a bluza okazała się owiele zbyt grubym materiałem jak na gorąco, które ogarnęło moje ciało. Uwielbiam sposób, w jaki działa na mnie Magnus Bane... Teraz już mój chłopak... Boże, cholernie się cieszę. I nie mogę przestać się uśmiechać.
Cały w skowronkach ruszyłem w stronę schodów. Chyba nikogo nie ma jeszcze w domu, bo jak narazie nikt mnie nie napadł. No trudno. Będę mówił o Magnusie sam ze sobą.
- To było... Zajebiste - rzekłem, roztańczonym krokiem wchodząc po schodach. - Magnus Lightwood. Alec Bane... - zaśmiałem się sam z siebie. - Byłoby to głupie, gdybym się oświadczył po tygodniu? Chyba - parsknąłem z rozbawieniem, wchodząc do swojego pokoju. Naprawdę nie byłem w stanie opisać tego wspaniałego uczucia. Definitywnie Kocham Magnusa Bane'a.
Jednak internet miał rację co do pierwszej miłości. Nie odkocham się tak łatwo, a mogłem rzec, że nawet wcale... I nie mam zamiaru.
***
~Magnus~
- I co? - spytał Ragnor, z którym wieczorem przechadzałem się po mieście. - Jak Lightwood?
- Całowałem się z nim i jesteśmy razem - uśmiechnąłem się szeroko jak jeszcze nigdy, z dumą górując nad mało wierzącym we mnie przyjacielem. Jego zdziwiona mina była wręcz bezcenna.
- Nie kłamiesz? - zmrużył oczy, przyglądając się mi bardzo uważnie.
- Pf, skoro tak nie wierzysz, to jutro na waszych oczach zacznę go całować i zobaczysz, że się nie odsunie.
- Dobra, dobra, wierzę - parsknął śmiechem. - Gratulacje. Nie zakochaj się.
- Ojj, nie zakocham.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro