12
Już kolejnego dnia Tom dosiadł się do mnie gdy jadłem w kuchni śniadanie. A raczej zamierzałem jeść.
-hej mały, masz ochotę na tosty?
-Um..tak,dzięki-usiadłem do stołu.
Thomas przysiadł się do mnie i przyłożył mi do ust tosta. Spojrzałem na niego dziwnie lecz ugryzłem tosta i zacząłem go żuć gdy Tom mi się przyglądał. W pewnej chwili przysunął się i położył dłoń na moich plecach. Zaczął je delikatnie głaskać z uśmeichem.
-Jak się czujesz? Edd wczoraj cię tak strasznie olał a ja już nie chciałem cię denerwować
-Mh..-zastanowiłem się czy zwierzyć mu się i co za tym idzie użalać się nad sobą- Wszystko jest w porządku. Wczoraj tylko byłem zaspany, myślę, że to po tej kąpieli. Mogłem mieć uczulenie na olejki eteryczne czy coś
-Oh! Bardzo przepraszam Tord, nie wiedziałem, że możesz mieć na nie uczulenie. Następnym razem się zapytam zanim coś zrobię. A jak tam twoje czoło. Nie masz temperatury?-przyłożył mi dłoń do czoła.
-Nie sądzę-znów przyłożył mi tosta do ust. Ugryzłem go.
-Szkoda, miałbym pretekst do całowania cię i tulenia tak jak przedtem -uśmeichnął się i wziął mnie na kolana.
-Możesz przestać? Wiesz, że to dwuznaczne co robisz
-Robię to co mi serce podpowiada- zaśmiał się.
-Ty...co?
-Tordi nie będę już tego dłużej ukrywał. Ty z resztą czujesz to samo-westchnął.- od kiedy zacząłem się tobą opiekować podczas choroby, zrozumiałem, że coś do ciebie czuje. Pilnowanie cię, karmienie gdy ledwo dawałeś radę trzymać łyżkę dawało mi radość a później powiedziałeś, że nienawidzisz mnie kochać. Zrozumiałem, że czujesz to samo ale boisz się tego jak ja
-Um..-poczułem się jak w jakimś amerykańskim filmie - Tom ja..to było dawno, dawno i nie prawda. Nic do ciebie nie czuję
-Daj mi szanse Karmelku-zaczął głaskać mnie po włosach- zobaczysz, na jak wiele mnie stać
-Wymyślać słodkie przezwiska każdy głupi może. Nie różnisz się niczym od Edda czy choćby naszego listonosza. Nie mam powodu aby dawać Ci szanse.
-Mam coś czego nie mają inni - chłopak obrócił mnie przodem do siebie. Nie podobało mi się to bo od razu posadził mnie na swoim kroczu a ja nawet nie wiedziałem jak mu odmówić. Spojrzał mi w oczy. - Czujesz?
Zarumieniłem się. Atmosfera nie była najlepsza. Nie czułem miłości ale zaczynałem czuć podniecenie. Rosnące, obezwłandniające podniecenje. Wtuliłem się w tors Toma. Był ciepły.
-Chcesz spać u mnie dziś w nocy? - wyszeptał mi do ucha.
-Chcesz mnie zerżnąć..-mruknąłem.
-Chce żebyś poczuł trochę przyjemności, zasługujesz na to
Jasne, że zasługiwałem. Należy mi się po tym jak Edd mnei olał. Głupi idiota.
Dałem się omamić słowom Toma. Pozwoliłem się otoczyć i rozkoszowałem się poczuciem ciepła bijącego spod moich bokserek.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro