Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

» Michael «

Gdy rano wyszedłem od Belli, podszedłem do domu się przebrać i poszedłem do pracy.

Już w pizzerii podeszła do mnie Roxanne, ta sama, z którą wczoraj rozmawiałem o Belli.

– Co masz taki dobry humor, Michael? Zaliczyłeś ją czy co?

– Żebyś wiedziała...

– Martwisz się czymś?

– Weź Roxy... Nakłamałem jej, że jej zmarły narzeczony... Że go dobrze znam...

– W końcu odkryje twoje kłamstwo.

– Obiecałem jej ślub... Znam ją drugi dzień...

– Jak wam nie wyjdzie, to się nie przejmuj. Nie każda panna jest dobra.

– I mówi to kobieta...

– Daj spokój... Lepiej opowiedz o niej. Wysoka jest?

– Nieco niższa ode mnie. O głowę.

– Mów dalej, I tak nie mamy, co robić, bo klientów jeszcze nie ma.

– Mulatka, szczupła, drobna, długie ciemne włosy. Mówię Ci, jest piękna.

– Ty, a to nie ta, która właśnie przechodzi przez pasy?

Spojrzałem przez okno.
– Tak... Co ona tu robi?

Dopiero, gdy była prawie w środku, zauważyłem, że jest w totalnej histerii. Wbiegła do pizzerii.

– Bella? Co się stało? – zapytałem, podchodząc do niej i ją przytulając.

– Szef mnie najpierw molestował, a potem wywalił z pracy, bo powiedziałam, że więcej mu się nie dam wykorzystywać...

– Nie ważne skarbie...

– Zalegam z rachunkami... Wyrzucą mnie z domu.

– Słuchaj. Dzisiaj, kiedy skończę pracę, pójdziemy do ciebie, spakujesz siebie i Pati, pójdziemy do mnie, ja też biorę, co moje i jedziemy do Neverland.

– Mhm... – pokiwała głową

– Roxanne, mamy jakąś zieloną herbatę czy coś?

– Powinna być – odparła Roxa

– Zrobisz Belli? Ja płacę

– Ta... Poczekajcie chwilę... Tylko, może na zapleczu co? Bo na 9.00 mamy rezerwację, a jest za 10

– Jasne. Chodź Bella

Zaprowadziliśmy Bellę na zaplecze i Roxanne zrobiła jej zieloną herbatę...

Nie minęło dużo czasu, a jakieś dzieciaki zamówiły pizzę na 9.30 na imprezę w szkole. Poszczęściło mi się, bo kiedy dojechałem tam, była lekcja... I zgadnijcie co. Specjalnie zamówili akurat od nas. Czemu ja mam tak sprytnych fanów? Dałem się namówić na zdjęcie z nimi.

Kiedy wróciłem Bella już się uspokoiła
– Nie martw się kochanie... Najwyraźniej ten twój szef był zbyt głupi i pusty, żeby cię docenić. Znajdę ci nową pracę, jeśli chcesz

– Zobaczymy... Do czegoś ci się przyznam...

– Słucham.

– Z Adamem byłam tylko pół roku. Wcześniej byłam z Markiem... Ale dla niego, byłam tylko służącą... Nie wiem, czy ojcem Pati jest Mark, czy Adam... Ale mówiłam, że Adam, żeby się uwolnić od Marka. Na pewno to Mark powiedział o działaniach Adama... Mark działał dla Leona... Michael musisz mi obiecać, że nieważne, co się stanie, zostaniesz przy mnie.

– Obiecam ci to, jeśli obiecasz mi to samo.

***

Dostałem zlecenie na kolejną dostawę do siedziby Leona... Dojechałem na miejsce i wszedłem do budynku...

» Bella «

Nagle radio, które stało na zapleczu, zaczęło szeleścić, aż nagle padł komunikat z podziemia, o wysadzeniu siedziby Leona... I kilku ofiarach z naszej strony

– Michael! – krzyknęłam

– Bella, co się stało? – zapytała Roxanne zaglądając na zaplecze

– Wysadzili siedzibę Leona! Przecież Michael tam pojechał! On tam na pewno był w tym samym momencie!

Zadzwonił telefon Roxanne... Odebrała
– Michael?
– [...]
– Boże żyjesz...
– [...]
– Jak to? Powiedzieć jej?
– [...]
– Dobrze powiem...
Rozłączyła się

– Michael żyje, spokojnie. Wychodził wtedy i tylko oberwał po ręce... Przynajmniej tak mówi.

– Gdzie jest?

– Dalej tam. Nasi mu tę rękę opatrują. Zawieść cię?

– Mogłabyś? Już ja go znam... Powiedział tak, żeby nas nie martwić.

***

Kiedy dojechałyśmy, dopiero zdałam sobie sprawę z siły tego wybuchu... Michael jednak miał rację i oberwał tylko po ręku. Życie uratował mu kask. Kiedy tylko stanęłam przed nim, przytulił mnie do siebie i szepnął:
– Mogłem zginąć... Zostawić cię samą w takiej chwili... Przepraszam – ujął moją twarz w dłonie i wpił mi się usta – Przepraszam cię Bella – płakał...

Sama też się rozpłakałam
– Ważne, że żyjesz

– Ej gołąbeczki, może jeszcze wino i łóżko wam zaserwować co? Romantyczny wieczór przy płonącym budynku? – zapytała Roxanne

– Boże Roxy, o co ci chodzi? – odparł Michael

– Nie ryczcie tu. Michael i tak jest 13.00, Alejandro zaczął pracę. Wyjaśnię szefowej. Wróćcie do domu.

– Dobra... I tak z tą ręką ciężko by było jeździć motorem...

» Michael «

Roxanne zawiozła nas do Belli i pomogła nam się spakować. Do Neverland'u już prowadziłem ja, bo nie jest wielką filozofią prowadzenie samochodu jedną ręką... Zadzwoniła do mnie szefowa pizzerii
– Słuchaj Michael, Roxanne mi powiedziała co się stało. Masz zaległy urlop. Serio, weź posiedź w domu, daj tej ręce wydobrzeć.

– Jasne, dziękuję

– Nie ma sprawy.

Kiedy skończyliśmy rozmawiać, spojrzałem na Bellę, którą stała jak wryta pośrodku salonu z Pati na rękach
– Ej, sygnał zgubiłaś? – zapytałem

– Jestem w domu własnego idola... – wymamrotała i zaczęła się przechylać do przodu. Złapałem Pati, której omal nie wypuściła z rąk, a samą Bellę chwyciłem prawie w tej samej chwili.

– Bella, w porządku?

– Nie wiem... – wróciła do pionu – od jakiegoś czasu źle się czuję... A jeśli umrę?

– Weźmiemy ślub jak najszybciej. Już nieważne, że znamy się trzeci dzień. Wezmę z tobą ślub. Jeśli boisz się, co się stanie z Pati gdyby cokolwiek ci się stało, załatwimy wszystko, żebym miał jakiś prawa rodzicielskie czy coś. Ale nie bój się, nie umrzesz.

– Michael...

– Zabij mnie za to pytanie, ale... Kiedy Frank do ciebie przychodził, to się zabezpieczał?

– Tylko raz nie... Sugerujesz, że zrobił mi dziecko?

– A masz inne wyjaśnienie swojego stanu? Źle się czujesz, zemdlałaś najmniej dwa razy... Masz okres?

– Facet zna takie słowo? Nie, nie mam. Spóźnia się, ale tydzień

– Dziewczyno, ten stuknięty dureń zrobił ci dziecko. Rozumiesz? Mało, że żyjemy jak w czasach pieprzonej II wojny światowej, to napaleni ludzie Leona robią sobie armię bachorów. Ty i tak masz szczęście, bo chociaż ci płacą, a niektóre dziewczyny po prostu gwałcą – nie zauważyłem, że mówię coraz głośniej

– Nie krzycz na mnie! – rozpłakała się

– Przepraszam kochanie... Nie chciałem... Jeszcze nie zeszły ze mnie emocje, po tym jak prawie tam zginąłem – przytuliłem ją

Wieczorem Bella zadała mi dziwne pytanie

– Ile masz sypialni?

– Najmniej 3.

– Mogę spać sama?

– A chcesz? Słuchaj, jeżeli uraziłem cię tym co powiedziałem, to, przepraszam.

– Gdzie może spać Pati?

– Proponuję, żeby spała dziś w wózku, a jutro kupimy jej łóżeczko. Liczę, że nie przeszkadza ci, że traktuję Bubbles jak dziecko?

– Nie, spoko... Muszę Ci coś powiedzieć

– Słucham

– Jesteś, po za Adamem, jedynym facetem, który nie traktuje mnie jak dziwki. Nawet mój szef mnie regularnie wykorzystywał

– Co to znaczy? Znaczy molestował cię?

– Gwałcił! Rozumiesz?! Rozumiesz z kim chcesz się związać?

– Najpierw nie chciałem. Miałem inny plan. Chciałem cię uwieść, prawda, ale...

– Stul pysk! – dała mi w twarz i pobiegła do pokoju, gdzie w wózeczku spała Pati. Pobiegłem za nią i stanąłem pod drzwiami – Boże, córeczko jaka byłam głupia! Mogłam mu nie dawać się tak omotać! Masz matkę dziwkę i pewnie też tak skończysz... Czemu ja go w ogóle wpuszczałam do domu?! – płakała

– Nie jesteś dziwką. A nawet jeśli to co? Kocham cię. Nie pozwoliłaś mi skończyć, chciałem cię w sobie rozkochać, żebyś mogła się uwolnić od Franka, ale tamtego wieczoru... Po prostu się zakochałem. Zrozum. Dałbym się za was spalić żywcem. Niech mnie nawet zamkną w jakimś obozie. Jeśli miałbym oddać za kogokolwiek życie, to za was. Kocham cię i mam gdzieś, co ludzie powiedzą o tym, że żenię się z tobą.

– Ty nic nie rozumiesz! Przychodzisz do mnie, widzisz mnie w samej bieliźnie, śpisz u mnie, umawiasz się na następny wieczór, całujesz mnie, wchodzisz mi do sypialni, gdy facet mnie gwałci, po czym mnie zaliczasz! – wyliczała krzycząc – tobie chodzi o seks! – uderzyła mnie pięściami w klatkę piersiową – wy wszyscy tacy jesteście! – znów to zrobiła

Cofnąłem się o krok

– Najpierw "kochanie, skarbie, kwiatuszku, aniołku, misiu"! "Kocham cię"! "Będę wierny"! "Jesteś moją królową"! A potem ugotuj! Upierz! Posprzątaj! Wyprasuj! Rozkładaj nogi! Pilnuj bachora! – pchnęła mnie na regał z książkami, który na skutek uderzenia runął na nas.

Odepchnąłem Bellę i wózek... Durny regał spadł mi na nogę.

Wrzasnąłem szereg niecenzuralnych słów

– Michael! – krzyknęła Bella i próbowała podnieść mebel.

– Nie podniesiesz tego. Ten regał sam waży z 40-50 kilo, a zawartość kolejne 80 albo 90 jak nie 100 lub więcej

– Nie marudź... – wyciągnęła z walizki wieszak od jednej z sukienek i podważyła regał na tyle, że zdołałem wyciągnąć nogę – Chodź... – pomogła mi wstać i posadziła mnie na łóżku – Słuchaj, to nie jest byle ranka. Dzwonię po pomoc

– Nie wejdą tu... To cholerstwo blokuje drzwi

– Otwierają się na zewnątrz

– To dzwoń

» Bella «

Kilkanaście minut później przyjechało pogotowie... Michael trafił do szpitala... Ok, noga była mocno potłuczona, a kość nadkruszona, ale wsadzili mu w gips nogę do kolana... Kiedy założyli mu ten gips i wróciliśmy do domu, zapytał
– Chcesz mieć za męża mumię?

– Oj tam, nie marudź. Uratowałeś i mnie i Pati.

– Spójrz tylko na mnie. Ręka w bandażach, noga w gipsie... A ty sama mówiłaś, że nie będziesz kurą domową

– Poczekaj, dobrze?

Poszłam do pokoju, gdzie spała Pati. Ta mała dziecina nawet nie wie, że mogła stracić życie...

Miałam w walizce strój pielęgniarki, taki z sex-shopu... Założyłam go i poszłam po herbatę, którą wcześniej przygotowałam i poszłam do Michaela

– Co tak patrzysz? Chory jesteś, to pielęgniarki ci potrzeba, co?

– Chodź tu...

Usiadłam na brzegu łóżka. Michael mnie objął i wpił się w moje usta

– Tak szczerze, to po prostu się wygłupiasz z tym, strojem, tak?

– Skądże... Mój ty niezdaro... – zjechałam dłonią na jego krocze – przynajmniej mi nie uciekniesz...

– Nie zamierzam. Tylko zaopiekuj się mną dobrze... – szepnął kładąc dłoń na moim pośladku

Ok, przyznaję, drugi, raz się z nim przespałam, znów bez zabezpieczenia, ale jeśli ufam jakiemuś facetowi, to tylko jemu.

Kiedy po numerku leżałam obok niego i oboje dyszeliśmy, nagle powiedział coś, co poprawiło mi humor po naszej wcześniejszej kłótni

– Słuchaj, jeśli jesteś w ciąży, to nieważne kto jest ojcem tego dziecka, wychowamy je razem, jako swoje.

– Michael, ty nadal nie rozumiesz. Regularnie gwałciło mnie dwóch facetów. Ja się boję i tyle...

– Posłuchaj. Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało.

– Michael, ja się boję, że złapałam coś od nich. Szef mnie pukał bez zabezpieczeń. On chodzi na dziwki, pewnie zaraził mnie jakimś jebanym HIV...

– Słuchaj, nawet jeśli, to co z tego? Ja cię kocham i mogę nawet umrzeć z tobą na ten syf i mam to kompletnie w dupie. Jeśli to masz, to mnie zaraź i umrzyjmy razem.

– Wariat jesteś, ale mój...

– Słuchaj, mam przyjaciela, który jest gejem i rok temu dowiedział się, że jest chory na AIDS.

– O kim mówisz?

– Farrokh Bulsara... Znasz?

– Freddie Mercury, przecież wiem... Michael, do czegoś ci się przyznam, ale obiecaj, że nie wywalisz mnie z domu

– Słucham

– Zanim Leon doszedł do władzy... Dzień wcześniej...mnie... Zgwałcił.

– Słucham?! Spałaś z tym demonem?! Z tym przez którego nie mamy życia?!

– Wiedziałam, że mnie z nienawidzisz! – zerwałam się z łóżka, ale szarpnął mnie z powrotem w swoją stronę

– Nie znienawidziłem cię. Kocham cię nad życie. Jeśli to zabrzmiało jakbym był wściekły, to przepraszam. Zszokowałaś mnie tym... I musisz mi przez kilka dni wybaczyć, ale najpierw prawie mnie wysadzili w powietrze, a potem spadł na mnie regał. Za dużo emocji jak na jeden dzień

– Michael, ale powiedz tak szczerze. Naprawdę stworzymy rodzinę?

– Tak... A jeśli ktokolwiek spróbuje nam coś zrobić, to kupię wyspę i tam zamieszkamy

– Kup teren dookoła Neverland i wykop nam fosę.

– Można i tak. Ale chcesz być z takim łamagą?

– To był nieszczęśliwy wypadek. I moja wina, bo to ja cię pchnęłam na ten regał.

– Jak Pati?

– Dalej śpi... Michael, na pewno nic więcej Ci nie jest?

– Jest. Ukradłaś moje serce

– Michael, kiedy wydobrzejesz, to Ci wszystko wynagrodzę

– Sądzisz, że dla facetów liczy się tylko sex?

– A jak inaczej mogę Ci wynagrodzić, że siedzisz w gipsie?

– Umiesz piec?

– Tak

– Pomóż mi dojść do kuchni i zrobimy razem jakieś ciasto.

– Mam lepszy pomysł... I nie powstrzymuj napalonej kobiety.

Pomogłam mu usiąść na wózek inwalidzki, który załatwił nam jego lekarz, i zawiozłam Michaela do jego biura.

– Usiądź na fotelu. – powiedziałam

Gdy usiadł, usiadłam mu na kolanach okrakiem

– Oj, niegrzeczna dziewczynka... – otworzył szufladę od biurka i wyciągnął pluszowe kajdanki...Zapiął mi je na rękach

– Planujesz dać mi nauczkę? – zapytałam

– Jesteś moim szczęściem... Przysuń się bliżej...i przełóż ręce za moje plecy.

Kiedy zrobiłam co mi kazał i nasze ciała znów były jednym, popatrzył na mnie i powiedział:
– Bella, dopóki ja siedzę w gipsie, ty prowadzisz.

– Nie pożałujesz...

***

Zawiozłam go potem do jego sypialni i pomogłam mu przesiąść się na łóżko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro