Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 ~ Znam koreański, Mr. Swag

Rany! To "Sonata księżycowa"! Ta osoba ma ogromny talent, a do tego gra jeden z moich ulubionych utworów Beethovena.

Słuchałam jakiś czas tych pięknych dźwięków, ale nie mogłam się powstrzymać i nacisnęłam klamkę. Po cichu weszłam do pomieszczenia. Patrzyłam dłuższą chwilę na tą osobę. Jej postura wydawała mi się znajoma. W pewnym momencie chłopak odwrócił się delikatnie w moją stronę i rozpoznałam go. To Suga?! Tylko co on tu robi?!

Przyglądałam mu się jak zahipnotyzowana. Nie mogłam oderwać wzroku. Kiedy utwór dobiegał końca, chciałam wyjść niezauważona, jednak nie udało mi się to. Potknęłam się o kable od nagłośnienia i usiadłam na tyłek, rzucając na głos:

- Fuck...

Muzyka ucichła, a ja usłyszałam:

- Kim jesteś? I co tu robisz?

Nie odpowiedziałam tylko zaczęłam się podnosić. Otrzepałam się, a wtedy Suga stanął przede mną. Przyjrzał się mojej twarzy i rzucił pod nosem:

- No tak, ona pewnie mnie nie rozumie. Przecież to nie jest koreanka...

Już miał coś do mnie powiedzieć, możliwe, że po angielsku, a wtedy ja się odezwałam:

- Znam koreański, Mr. Swag.

Otworzył buzię i popatrzył na mnie. Po chwili jednak pozbierał się.

- Skoro tak, to dlaczego nie odpowiedziałaś? - zapytał.

- Też mogłabym zadać Ci pytanie "Co tu robisz?". Ja tu pracuję - rzuciłam.

- Aaa, to Ty jesteś tą dziewczyną od instrumentów, o której mówił mi pan Kim - powiedział.

Nie wytrzymałam i prychnęłam:

- Tak, to ja, dziewczyna od instrumentów - po chwili dodałam - dobra, zrobiłam co miałam do zrobienia, idę. Nie będę Ci przeszkadzać.

Chciałam wyjść, ale chwycił mnie za ramię i powiedział:

- Poczekaj, nie chciałem być niemiły. Może chcesz autograf czy coś?

- Obejdzie się - rzuciłam ze śmiechem.

Już miał coś odpowiedzieć, kiedy odezwałam się znowu:

- Nie obraziłam się za określenie. Po prostu idę do domu. Jest późno, jestem zmęczona. Dlatego wychodzę, a Ty ćwicz dalej.

Po chwili Suga rzucił:

- Odprowadzę Cię.

Wzruszyłam ramionami. Poszliśmy do drzwi. Potem ruszyliśmy korytarzem do wyjścia. Nie odzywaliśmy się. Od razu nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi.

- To pa - mruknęłam.

- Cześć - odpowiedział cicho.

Ruszyłam do metra nie odwracając się. W pewnym momencie zanim wyszłam z uliczki na tyłach teatru, zrobiło mi się chłodno, więc objęłam się ramionami i przyspieszyłam.

Do mieszkania dotarłam w niecałe trzydzieści minut. Zrobiłam sobie herbatę, by się rozgrzać. Z jakiegoś powodu wzięłam z sypialni głośnik bluetooth, który podłączyłam do telefonu, po czym postawiłam w salonie na stoliku. Na średniej głośności włączyłam "Sonatę księżycową" i usiadłam na kanapie, opierając się o nią. Zamknęłam oczy.

Dawno tego nie słuchałam, a to taki piękny utwór. Dzięki Suga, że mi o nim przypomniałeś... Kiedy melodia dobiegła końca, wypiłam już chłodną herbatę, po czym wstawiłam kubek do zlewu. Potem wyłączyłam głośnik i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic.

Gdy położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy, w mojej głowie uformował się obraz Sugi grającego na pianinie. Dlaczego ja znów o nim myślę?! Wkurzona na siebie przewracałam się z boku na bok, próbując skupić uwagę na czymś innym. W końcu jednak dałam za wygraną, a wtedy momentalnie zasnęłam. Pamiętałam, że śniła mi się scena, która wydarzyła się wieczorem w teatrze.

*

Rano obudziłam się z irracjonalną myślą: "Chcę mieć kota". Najpierw odrzuciłam ten pomysł, bo nie chciałam brać zwierzaka i nie mieć dla niego czasu, bo to najgorsze co można mu zafundować. Ta myśl jednak nie chciała mi wyjść z głowy, więc po śniadaniu i kawie wyszłam do sklepu zoologicznego, gdzie kupiłam transporter, kuwetę, posłanko, zabawki i karmę oraz inne potrzebne rzeczy. Potem z całą wyprawką wróciłam do domu, gdzie sprawdziłam lokalizację najbliższego schroniska.

Wzięłam transporter i ruszyłam do metra. Po przejechaniu czterech stacji, skierowałam się do placówki. Po drodze był sklep zoologiczny, więc postanowiłam zakupić jeszcze karmę dla schroniska.
Kiedy dotarłam na miejsce, przyjęła mnie młoda koreanka. Wymieniłyśmy ukłony, po czym dałam jej torby, za które podziękowała, a potem opowiedziałam co tak naprawdę mnie tu sprowadza.

Wiedziałam, że najwięcej dorosłych kotów czeka na adopcję, jednak mnie się marzył młody. Dziewczyna zaprowadziła mnie do odpowiedniego sektora. Zobaczyłam ponad dwa tuziny małych kociaków. Od białych, przez pręgowane, po czarne. Wszystkie były cudowne, ale wiedziałam, że ja mogę wziąć tylko jednego. Wybór był bardzo trudny.

W pewnym momencie zauważyłam maluszka w czarnym kolorze, z białą plamką pod bródką i na czole, który wystawiał łapki przez kraty. Dowiedziałam się, że to samiczka. Wysterylizowana, zaszczepiona. Tak, to moja nowa przyjaciółka... Okazało się, że nie miała jeszcze nadanego imienia, a w mojej głowie nagle pojawiło się odpowiednie.

- Luna... - szepnęłam.

Dziewczyna się zachwyciła, ale ja patrzyłam tylko na kotkę, która spojrzała na mnie, kiedy to powiedziałam.
Oznajmiłam pracownicy moją decyzję, a ona otworzyła klatkę i podała mi czarną kuleczkę. Ta od razu wtuliła się we mnie i zaczęła mruczeć. Jest taka słodziutka.

Kiedy włożyłam Lunę do transportera, dziewczyna zaprowadziła mnie do biura, gdzie podpisałam dokumenty adopcyjne. Podziękowałam i wyszłam ze schroniska.

Do mieszkania dotarłam w niecałą godzinę. Otworzyłam transporter i kotka wyszła. Zaczęła zwiedzać teren. Po kilku minutach podeszła do mnie i miałknęła. Wzięłam ją na ręce i cmoknęłam w czoło. Zaczęła mruczeć. Naprawdę jesteś cudowna. Odstawiłam małą na podłogę i nalałam jej wody, oraz wsypałam karmę, za którą zaraz się zabrała.

W tym czasie ja poszłam zrobić obiad. Przygotowałam podudzia z kurczaka w marynacie i włożyłam do piekarnika. Potem zaczęłam obierać ziemniaki. Wtedy zadzwonił dzwonek. Okazało się, że to Junghyun.

Przywitał mnie przytulasem. Potem zdjął buty i wszedł głębiej. Wtedy podbiegła do niego kotka i zaczepiła delikatnie łapką o nogawkę jego spodni. On spojrzał na nią i zapytał:

- Kto to?

Uśmiechnęłam się i rzuciłam:

- To Luna, właśnie ją adoptowałam.

- Ładne imię - powiedział i schylił się, by wziąć małą, na co mu pozwoliła.

Usiadł z nią na kanapie, a ja podeszłam i ich obserwowałam. Głaskał ją, a za chwilę ona zaczęła się z nim bawić.

- No nie, Luna, już mnie zdradzasz? Ze mną jeszcze się nie bawiła. - powiedziałam.

Kotka patrzyła to na mnie, to na Junghyun'a, a on zaczął się śmiać. Ja sobie przypomniałam, że trzeba ziemniaki przygotować. Dobrałam kilka dodatkowych i dokończyłam obieranie. Potem od razu wstawiłam by ugotowały się razem z mięsem. Pół godziny później jedzenie było gotowe, a w tym czasie pogadałam z przyjacielem.

- Czy jest coś czego nie umiesz ugotować? - zapytał jak spróbował kurczaka.

- Tak, koreańskich dań - rzuciłam.

Pokręcił głową po czym powiedział:

- Bo nie masz doświadczenia, ale sądząc po Twoim talencie kulinarnym, na pewno będą pyszne, jak się ich nauczysz.

Zawstydziłam się i opuściłam głowę, a wtedy Junghyun uścisnął moją dłoń. Potem skończyliśmy jeść i usiedliśmy na kanapie. Luna umościła się między nami. Oglądaliśmy dramy prawie cały dzień.

W pewnym momencie usnęliśmy. Obudziłam się po dwudziestej. Wyłączyłam telewizor, po czym dałam Lunie karmy.

Niestety Junghyun musiał jutro iść do pracy, więc obudziłam go, by poszedł do siebie. Pożegnaliśmy się i wyszedł.

Ja po szybkim prysznicu, położyłam się. Kilka minut później, przyszła do mnie kotka, bo drzwi były uchylone. Ułożyła się obok i zaczęła mruczeć. Ja niedługo po tym odpłynęłam, z uśmiechem na twarzy.

*

Obudziło mnie dotykanie czegoś chłodnego i mokrego. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że to Luna muska mnie swoim noskiem i się zaśmiałam. Przeciągnęłam się, a mała usiadła na brzegu łóżka i patrzyła na mnie. Wstałam i poszłam nasypać jej karmy. Od razu zaczęła jeść. Mądra. Wiedziała, że musi mnie obudzić, by dostać jedzonko.

Ubrałam się i zrobiłam sobie śniadanie. Potem wypiłam kawę, cmoknęłam małą i wyszłam do teatru. Dziś poszło szybko. Sugi nie spotkałam. Pewnie przychodzi tylko wieczorami.

Wracając do mieszkania napisałam do przyjaciela, czy ma ochotę na maraton filmowy z nocowaniem. Zgodził się od razu. Napisał, że weźmie prysznic po pracy i przyjdzie około siedemnastej. Była czternasta trzydzieści. Postanowiłam zrobić zakupy. Kupiłam filet z kurczaka, którego zamierzałam przyrządzić w porach. Wybrałam resztę składników. Dodatkowo wzięłam piwo i soju, bo nie wiedziałam co Junghyun będzie chciał pić.

Wróciłam do mieszkania i przygotowałam mięso. Wstawiłam je od razu, by było gotowe, gdy przyjdzie mój przyjaciel. Obrałam ziemniaki i poszłam pod prysznic. Potem ubrałam się, w krótkie dżinsowe szorty i koszulkę na ramiączka.

Przygotowałam przekąski, napoje i koc. Wstawiłam ziemniaki i dałam Lunie karmy, a ona od razu zaczęła jeść. Kiedy odlałam ziemniaki i wyłączyłam pieczenie, usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi. Przyjaciel mnie uściskał i zdjął buty. Kotka przybiegła też się z nim przywitać.

- Dobrze, że Cię tak polubiła. Będę miała gdzie ją zostawiać w razie co - zaśmiałam się.

- Jasne, jak tylko będę mógł, to nie ma problemu - rzucił, z uśmiechem tuląc Lunę.

Poszłam do kuchni nałożyć jedzenie. Gdy podałam danie, mój przyjaciel pokręcił głową.

- Nie jesteś głodny? - zapytałam, nie wiedząc o co chodzi.

- Jestem, bardzo. Przyszedłem tu od razu po prysznicu, ale nie sądziłem, że mnie znów czymś zaskoczysz - powiedział i spróbował kurczaka.

Patrzyłam na niego, a on za chwilę się roześmiał:

- Uważaj, jak będziesz mnie częstowała takimi dobrymi rzeczami, to jeszcze się w Tobie zakocham.

Na moment mnie zatkało, ale zaraz i ja się zaśmiałam.
Po jedzeniu chciał pozmywać, ale ja wstawiłam naczynia do zlewu i zalałam tylko wodą, po czym wyjęłam alkohol i zapytałam co chce. Wybrał piwo, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Też sobie wzięłam i poszliśmy na kanapę.

Najpierw oglądaliśmy dramy. Potem filmy. Jedliśmy i piliśmy. Kiedy czułam się trochę pijana, Junghyun zaproponował grę w "pytanie czy wyzwanie". Zgodziłam się. Graliśmy, wybierając głównie pytania. W jednej z rund przyjaciel zapytał jak to się stało, że tu przyjechałam i tak dobrze znam język.

Opowiedziałam, że rok wcześniej poznałam k-pop, spodobał mi się i zaczęłam go słuchać. Potem wymarzyłam sobie odwiedzić Koreę Południową.
W międzyczasie mój związek się rozpadł. Wtedy zaczęłam uczyć się języka, który opanowałam w jakieś cztery miesiące. Potem dowiedziałam się, że mają w Korei dobre uczelnie i zdecydowałam się tu przenieść.
Mój przyjaciel był pod wrażeniem szybkiej nauki, a dodatkowo wyraził żal z powodu rozpadu mojego związku. Kiedy mnie przytulił na pocieszenie, wróciliśmy do gry.

W pewnym momencie wybrałam wyzwanie i chłopak powiedział, bym go pocałowała. Najpierw się speszyłam, jednak po chwili, zrobiłam to. Gdy się odsunęłam zaczęliśmy się śmiać. No tak, już wiem, że to będzie prawdziwa przyjaźń do grobowej deski. Po drugiej w nocy zaciągnęłam go do sypialni i położyliśmy się spać.

*

Rano obudziłam się, z Junghyun'em wtulonym w moje ciało. Zaśmiałam się, co poskutkowało tym, że przyjaciel też się obudził. Spojrzał na mnie i przeciągnął się z uśmiechem. Potem znów mnie przytulił.

- Jakby ktoś nas teraz zobaczył to, by pomyślał, że nas coś łączy - rzucił z uśmiechem.

Pokiwałam głową i znowu się zaśmiałam. Wstałam i poszłam wsypać Lunie karmy, ona jak mnie zobaczyła wstała z posłania. Potem włączyłam ekspres i spojrzałam na godzinę w telefonie. Było kilka minut po jedenastej. Swoją drogą, tak niby tęsknią moi znajomi, a żadne z nich do tej pory się nie odezwało?

Postanowiłam zrobić nam na śniadanie jajecznicę. Przygotowałam chleb, po czym usmażyłam jajka. Wtedy do kuchni wszedł mój przyjaciel i uśmiechnął się. Po jedzeniu wypiliśmy kawę, pomógł mi sprzątnąć i poszedł do siebie.

Wtedy ja wzięłam prysznic i ubrałam się. Potem wyszłam na spacer. Kiedy wracałam przypomniało mi się, że miałam coś obgadać z Junghyun'em, więc zapukałam do niego. Już myślałam, że go nie ma, ale drzwi się otworzyły. Jednak to nie mój przyjaciel to zrobił, tylko jego brat. Kurde, Jeongguk, co on tu robi?!

- Hej, nie sądziłem, że tak szybko od przyjazdu Cię zobaczę - rzucił.

Ja stwierdziłam, że nie chcę z nim rozmawiać, więc tylko poprosiłam, by przekazał bratu by do mnie zadzwonił i ruszyłam na górę. Kiedy chciałam zamknąć drzwi, ktoś je przytrzymał i wcisnął się do środka. Okazało się, że to był Jeongguk.

- Co robisz? - zapytałam, lekko zdenerwowana.

- Chciałem miło spędzić z Tobą czas, co Ty na to? - zapytał i zaczął się zbliżać.

Odsuwałam się, a wtedy przybiegła Luna i zaczęła na niego prychać i syczeć. On się od niej odsunął. Schyliłam się, by wziąć ją na ręce i powiedziałam:

- Nie mam czasu. Zaraz wychodzę.

Kotka dalej syczała, więc on wzruszył ramionami i wyszedł. Jeju, dobrze, że sobie poszedł. Zamknęłam drzwi na zamek i usiadłam na kanapie.

- Uratowałaś mnie, malutka - powiedziałam, całując Lunę w czoło.

Po chwili zaczęła mruczeć. Posiedziałam jakiś czas, po czym zrobiłam obiad i wyjęłam laptopa. Sprawdziłam pocztę, a potem usiadłam przed telewizorem. Tuż przed tym jak się położyłam, zadzwonił Junghyun. Ustaliliśmy wszystko, po czym się rozłączyłam i poszłam spać.

*

Następnego dnia z samego rana miałam jechać do teatru, więc wzięłam szybki prysznic i tylko wypiłam kawę. Liczyłam, że dziś szybko się uwinę, dlatego śniadanie zaplanowałam zjeść po powrocie. Wsypałam Lunie karmy, po czym wzięłam torebkę, do której zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i podeszłam do drzwi.

W tej chwili zdałam sobie sprawę, że kluczy nie ma na półce przy wyjściu. Rozejrzałam się. Po chwili zobaczyłam, że leżą pod wieszakiem na ubrania. Na szafce na buty. Co one tam robią? Może wczoraj przyszło mi do głowy, że ta półka tuż przy drzwiach to nie jest dobry pomysł by tam leżały i położyłam je pod wieszakiem.

Wzięłam je i opuściłam mieszkanie. Jakieś dwadzieścia minut później byłam w teatrze. Tak jak podejrzewałam nie było dziś dużo do zrobienia. Byłam sama, więc poszło szybko i kilka minut po dziesiątej byłam z powrotem.
Wtedy zrobiłam sobie śniadanie i poszłam z nim na kanapę. Napisałam do przyjaciela.

Ja:
"Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Jeongguk jeszcze u Ciebie jest?"

Kilka minut później dostałam odpowiedź.

Junghyun:
"Na pewno prysznic. Mój brat pojechał dziś rano"

I dobrze, nie chciałabym być zmuszona zapraszać go do siebie. Po chwili przyszło mi coś do głowy i napisałam.

Ja:
"Może poszlibyśmy do jakiegoś klubu? Ja jeszcze tu w żadnym nie byłam."

Junghyun:
"Zwykle nie chodzę do takich miejsc, ale znam jedno. Możemy się tam wybrać, jednak ja jutro znowu do pracy idę, więc musimy wrócić około dwudziestej drugiej."

Ja:
"Nie ma problemu. To do zobaczenia popołudniu"

Junghyun:
"Przyjdę po osiemnastej."

Zjadłam do końca śniadanie patrząc na Lunę śpiącą na posłaniu. Potem pozmywałam i poszłam do szafy wybrać coś do ubrania na wieczór. Po przejrzeniu sukienek zdecydowałam się na jedną z moich ulubionych, srebrną z lejącego materiału.

Potem zaczęłam zastanawiać się co zrobić na obiad. Ciekawe czy Junghyun, jadł kiedyś kotlety schabowe. Mam nadzieję, że nie. Zrobiłam listę zakupową i ruszyłam do sklepu. Na miejscu oprócz składników do obiadu wzięłam karmę dla Luny oraz dwa mleka, bo któregoś dnia, planowałam naleśniki.

Po czterdziestu minutach byłam z powrotem. Było wpół do trzynastej, więc usiadłam jeszcze przed telewizorem. Leciały jakieś dramy, ale ja w pewnym momencie zasnęłam.

Obudziłam się, bo przyśniło mi się, że dokądś się spóźniłam. Spojrzałam przerażona na zegar w telefonie, który pokazywał piętnastą dwadzieścia. Czyli spokojnie zdążę, wszystko zrobić przed przyjściem przyjaciela.

Wstałam i wyłączyłam telewizor. Poszłam do kuchni. Naszykowałam kotlety i obrałam ziemniaki, po czym przygotowałam mizerię. Potem sprawdziłam pocztę, gdzie znalazłam jeden ciekawy e-mail.

Big Hit:
"Dziękujemy za zainteresowanie naszą ofertą. Chcielibyśmy zaprosić Panią na rozmowę, w przyszły poniedziałek o jedenastej. Proszę o potwierdzenie."

Trochę długo odpowiadali, ale może mieli dużo zgłoszeń. Nic się nie stanie jak potwierdzę i pojawię się na rozmowie. Jeśli mi się coś nie spodoba to zrezygnuję. Po chwili odpisałam.

"Dziękuję za odpowiedź. Zjawię się punktualnie."

Kiedy spojrzałam ponownie na godzinę, było po siedemnastej, więc poszłam do kuchni. Zaczęłam smażyć kotlety, a chwilę później wstawiłam ziemniaki. Kiedy mięso było gotowe, włożyłam je do naczynia żaroodpornego i wstawiłam do piekarnika, by utrzymało ciepło, zmniejszyłam gaz pod ziemniakami i poszłam pod prysznic. Potem wytarłam się, po czym założyłam czystą bieliznę oraz na razie krótkie dresowe spodnie i koszulkę bez rękawów.

Kiedy wróciłam do kuchni było kilka minut po 18. Odlałam ziemniaki, a wtedy zadzwonił dzwonek. Wpuściłam przyjaciela, a on mnie uściskał, po czym rzucił:

- Tu jak zwykle, coś smacznie pachnie.

Zaśmiałam się i wróciłam do kuchni. Kiedy zdjął buty dołączył do mnie. W momencie gdy nałożyłam danie, a on je zobaczył podszedł do mnie i klękając na kolano powiedział ze śmiechem:

- Mia, wyjdź za mnie.

Wtedy ja też się zaśmiałam, a Junghyun wstał. Po chwili zapytałam:

- J. czy Ty przypadkiem nie przesadzasz?

Pokręcił głową, po czym rzucił:

- W żadnym wypadku. Swoją drogą, podoba mi się, jak mnie nazwałaś.

Uściskał mnie, po czym usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Przyjaciel kilka razy zachwalał danie, aż się zawstydziłam. Po obiedzie posprzątał sam, mi nie pozwolił niczego dotknąć. Zdecydowałam się w tym czasie zrobić nam kawę.

Gdy przyjaciel skończył zmywać, poszliśmy z kubkami na kanapę. Przed dziewiętnastą, zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Poszłam się przebrać. Podkręciłam jeszcze włosy. Na wybraną sukienkę, założyłam krótką skórzaną kurtkę.

Kiedy weszłam z powrotem do salonu, nie zobaczyłam przyjaciela, ale usłyszałam jak mówi:

- Rany, dziewczyno! Nie mówiłaś, że potrzebna nam ochrona.

Okazało się, że był w przedpokoju i zakładał buty. Zaśmiałam się i podeszłam do niego biorąc po drodze torebkę. Na nogi założyłam sandałki na niskim obcasie. Kiedy byłam gotowa przyjrzałam się co miał na sobie. Był ubrany w szare rurki i białą koszulkę, a na to założył luźną koszulę w jakieś fantazyjne wzory.

Wyszliśmy i niedługo złapaliśmy taksówkę. Jechaliśmy kwadrans. Chciałam zapłacić, ale Junghyun się nie zgodził. Weszliśmy do klubu. Był środek tygodnia więc nie było dużo osób. Podeszliśmy do baru. Przyjaciel zamówił drinki. Spróbowałam, a on okazał się naprawdę dobry. Potem poszliśmy do stolika.

Gdy wypiliśmy Junghyun zaprosił mnie do tańca. Po kilku piosenkach poszliśmy znowu do baru. Bawiliśmy się doskonale jakiś czas. Po dwudziestej pierwszej, zrobiłam się zmęczona, więc przyjaciel zdecydował, że wracamy. Powiedziałam, że najpierw pójdę do łazienki.

Kiedy wstałam ze stołka i ruszyłam, podszedł do mnie jakiś chłopak, który zapytał o coś, ale nie zrozumiałam. Miałam się odwrócić do niego i powiedzieć mu kulturalnie, by spadał, ale nie zdążyłam. Nagle poczułam dłonie na talii. Mój przyjaciel przytulił mnie, po czym przez moje ramię, krzyknął coś do chłopaka, a wtedy on pokłonił się i zmył. Tuż przy moim uchu usłyszałam:

- Mówiłem, że potrzebna Ci ochrona. Minęło kilka sekund odkąd odeszłaś ode mnie i już się jakiś pojawił. Chodź zaprowadzę Cię do toalety.

Zaśmiałam się i ruszyliśmy. Przyjaciel mnie objął, jego ręka luźno opierała się o moje ramię. Pod łazienką kiwnął mi głową. Weszłam i załatwiłam potrzebę. Umyłam ręce i opusciłam łazienkę. Junghyun podał mi ramię i ruszyliśmy do wyjścia.

W taksówce oparłam głowę o ramię przyjaciela, ale starałam się nie zasnąć. Jeszcze będzie chciał mnie wnieść do mieszkania. Po kwadransie byliśmy na miejscu. Jednak znów nie udało mi się zapłacić.

Poszliśmy do windy. Junghyun wjechał ze mną na moje piętro, poczekał, aż wejdę do mieszkania, po czym przytulił i poszedł do siebie. Ja zamknęłam drzwi na zamek, zdjęłam buty i ruszyłam do sypialni. Byłam okropnie zmęczona więc przebrałam się i poszłam spać.

*

Rano znowu obudziła mnie Luna. Dałam jej karmę i poszłam pod prysznic. Potem ubrałam się i zrobiłam śniadanie. Na szczęście nie miałam kaca. Po jedzeniu wzięłam kawę i sprawdziłam pocztę. Ciekawy był tylko jeden e-mail.

Big Hit:
"Dziękujemy za potwierdzenie. Pozdrawiamy."

Pełna kulturka. Wyłączyłam laptopa i umyłam kubek. Potem postanowiłam przejść się na większe zakupy. W weekend nie chciałam tego robić. Wzięłam plecak by nie dźwigać zbyt dużo w rękach.

Zamknęłam mieszkanie i ruszyłam. W markecie byłam pół godziny później. Wybrałam rzeczy i poszłam zapłacić. Po spakowaniu musiałam nieść jedną torbę w ręku. Powrót zajął mi czterdzieści minut.

Zjadłam szybki obiad i pojechałam do teatru. Uwinęłam się dziś w pół godziny. Potem posiedziałam z panem Kim do osiemnastej i wyszłam. Kiedy wchodziłam do budynku zadzwonił mój telefon. Na telefonie wyświetlało Junghyun. Odebrałam.

- Halo?

- Mia, masz plany na te dwa dni wolne? - zapytał mój przyjaciel.

- Nie - rzuciłam.

Rzeczywiście, dopiero w sobotę rano muszę być teraz w teatrze. Po chwili Junghyun powiedział:

- Jesteś w domu?

- Właśnie wchodzę do budynku - oznajmiłam.

- To zajrzyj do mnie - rzucił i rozłączył się.

Ja przywołałam windę. Kiedy przyjechała wcisnęłam trójkę. Za chwilę pukałam do mieszkania przyjaciela. Otworzył niemal od razu, jakby czekał pod drzwiami. Weszłam do środka, a on zaprowadził mnie na kanapę.

- Co się stało? - zapytałam.

Junghyun westchnął i rzucił:

- Chodzi o to, że mama organizuje jutro jakiś rodzinny obiad, a Jeongguk zniknął. Podobno pojechał na biwak, a telefonu nie odbiera. Głupio wyjdzie jak żadnego z nas nie będzie, więc wziąłem wolne. by tam pojechać. Nie lubię tych spędów, ale przy Tobie będzie znośnie. Zgodzisz się?

Zaśmiałam się, po czym powiedziałam:

- Myslałam, że stało się coś poważniejszego, po Twoim telefonie i tym jak się zachowywałeś jak przyszłam. Jasne, że pojadę z Tobą, głuptasie. Bardzo polubiłam Twoich rodziców.

Jego brata nie będzie, więc problem z głowy.

- Tylko jest jeszcze jedna sprawa. Jest szansa, że zdążymy na dzisiejszy ostatni lot o dwudziestej drugiej? - zapytał.

Spojrzałam na godzinę w telefonie. Było kilka minut po dziewiętnastej.

- Myślę, że tak. U Ciebie o dwudziestej? - rzuciłam.

Pokiwał głową. Zanim wyszłam, przytulił mnie. Poszłam po schodach, by nie czekać na windę. Wyjęłam walizkę. Spakowałam do niej potrzebne rzeczy. Na wierzch położyłam granatową sukienkę ze sztywnego materiału.

W międzyczasie napisałam do sąsiadki, z którą poznałam się kilka dni temu, czy zajmie się Luną. Odpisała, że nie ma problemu. Kilka minut później przyszła po małą, którą cmoknęłam na pożegnanie w czoło.

Potem sprawdziłam jeszcze raz czy wszystko mam, po czym poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki, była za dziesięć dwudziesta. Założyłam dres, by było mi wygodnie podczas lotu i wyszłam z mieszkania.

Gdy zeszłam piętro niżej, Junghyun właśnie wychodził. Przywołałam windę. Kilka minut później byliśmy w taksówce. Na lotnisku wszystko przebiegło dobrze i około dwudziestej trzeciej trzydzieści, byliśmy w domu rodzinnym przyjaciela.

Dostałam ten sam pokój co ostatnio. Mimo, że Jeongguk'a nie było to zamknęłam się na zamek. Choć jakby był w domu to i tak, by go to nie zatrzymało. Zasnęłam prawie od razu.

*

Budzik obudził mnie o dziewiątej. Wzięłam prysznic i ubrałam dżinsy i koszulkę bez rękawów. Kiedy wychodziłam z pokoju na korytarzu pojawił się mój przyjaciel. Objął mnie i poszliśmy na śniadanie. Jego rodzice także mnie przytulili co z przyjemnością odwzajemniłam. Po posiłku poszliśmy nad jezioro. Siedzieliśmy na kocu i rozmawialiśmy.

Godzinę przed rodzinnym obiadem wróciliśmy do domu. Wzięłam kolejny raz prysznic i założyłam przygotowaną sukienkę. Na szczęście się nie wygniotła.
Zrobiłam delikatny makijaż. Wtedy usłyszałam pukanie i krzyknęłam "proszę".

Wszedł Junghyun i pochwalił mój strój. On miał ma sobie garnitur. Dobrze wygląda. Też powedziałam, że super się prezentuje. Ruszyliśmy na dół, gdzie już część rodziny przyjaciela była obecna. Kłaniałam się każdemu, a chłopak mnie przedstawiał. Niektóre osoby pytały, czy jesteśmy razem, ale przyjaciel za każdym razem to prostował.

O piętnastej, zebrała się cała zaproszona rodzina i usiedliśmy do stołu. Wszyscy mówili jeden przez drugiego, dokładnie jak na takich spędach w Polsce.

W pewnym momencie się wyłączyłam i z jakiegoś powodu odpłynęłam myślami, w których pojawił się Suga grający na pianinie. Dlaczego kolejny raz o nim myślę? Może to przez "Sonatę księżycową"? Próbowałam skupić się na czymś innym, a wtedy poczułam dłoń na mojej. Spojrzałam na Junghyun'a, a on oznajmił:

- Powiedziałem, że po deserze wychodzimy, bym Ci trochę tu u nas pokazał. Nie chcę tu siedzieć.

Pokiwałam głową. Za moment pojawił się deser. Był pyszny. Zjadłam całość i wypiłam kawę. Spojrzałam na przyjaciela i rzuciłam:

- Jakby co, jestem gotowa.

Kiwnął na znak, że rozumie i wstał od stołu. Podszedł do mamy i coś jej powiedział. Potem przywołał mnie ręką. Ukłoniłam się i poszłam za przyjacielem. Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę miasta.

Spacerowaliśmy ponad godzinę, a wtedy Junghyun zapytał czy jestem zmęczona, na co pokręciłam głową.
W tym momencie poszedł gdzieś. Jak się okazało nad jezioro. On naprawdę bardzo lubi to miejsce. W sumie, nie dziwię mu się. Przeszliśmy się wzdłuż brzegu. Potem wróciliśmy w to samo miejsce. Postaliśmy jeszcze jakiś czas i ruszyliśmy w stronę domu.

Na miejscu przyjaciel zapytał czy jestem głodna, ale po takim obiedzie i deserze nie byłam, więc pokręciłam głową. Wtedy wziął tylko z lodówki napój i poszliśmy do niego. Okazało się, że znowu miał przygotowaną butelkę soju. Tym razem upiłam się trochę bardziej i przyjaciel musiał mnie zanieść do pokoju.

Niby byłam świadoma, ale nie miałam siły się ruszyć. Słyszałam jak przyjaciel coś szepcze, po czym podchodzi do mojej walizki i zaczyna tam grzebać. Potem wrócił do łóżka. Po chwili podniósł delikatnie i rozpiął zamek sukienki. Zaczął ją ze mnie zdejmować. Kiedy mu się to udało westchnął głośno. Po chwili powiedział:

- Jesteś taka piękna... szkoda, że nic do siebie nie czujemy.

Potem założył mi piżamę, a ostatnie co poczułam przed zaśnięciem to pocałunek, który przyjaciel złożył na moim czole, tuż po tym, jak przykrył mnie kołdrą.

*

Rano obudziłam się z bólem głowy. Kiedy przyszedł Junghyun mnie obudzić powiedziałam mu o tym. Pokręcił głową ze śmiechem i wyszedł. Wrócił jakieś dwadzieścia minut później z jakimś ładnie pachnącym daniem, szklanką soku pomarańczowego i dwoma tabletkami przeciwbólowymi.

Pocałowałam go w policzek i najpierw wzięłam lek, a potem zaczęłam jeść danie. Było piekielnie ostre. Jak ja nie lubię pikantnych potraw! Zjem to tylko dlatego, że przygotował to Junghyun i ma mi to pewnie pomóc na kaca.

Potem wypiłam sok. Przyjaciel zabrał tacę i wyszedł. Ja w tym czasie poszłam pod prysznic. Potem ubrałam się, a wtedy chłopak wrócił z większą ilością napoju.

- Widziałem, że zmuszałaś się, by to zjeść. Trzeba było powiedzieć, że nie jadasz ostrych potraw - powiedział.

Uśmiechnęłam się do niego i wypiłam kolejną szklankę soku. Potem poszliśmy na spacer. Dzięki świeżemu powietrzu poczułam się lepiej.

Po piętnastej wróciliśmy na obiad, po którym zebraliśmy się i pojechaliśmy na lotnisko. Samolot był o siedemnastej, a do mieszkania dotarłam przed dziewiętnastą. Wzięłam prysznic, rozpakowałam walizkę.

Potem poszłam po Lunę. Sąsiadka powiedziała, że mała już jadła. Podziękowałam i wróciłam do mieszkania. Niedługo później położyłam się spać.

*

Następnego dnia wstałam o ósmej, bo o dziewiątej musiałam być w teatrze. Wypiłam tylko kawę, dałam Lunie karmy i wyszłam. Na miejscu najpierw sprawdziłam zaplecze. Na jednym ze stolików leżała kartka z rozpiską, na przyszły miesiąc i notatką, że to dla mnie. Rzuciłam tylko okiem i zaniosłam, by schować do plecaka.

Potem ruszyłam na scenę. Weszłam i ustawiałam instrumenty za kulisami. Kiedy zaczęłam sprzątać na scenie, zauważyłam coś dziwnego. Na stołku przy pianinie, ktoś leżał.

Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że to Suga. Co on tu robi o tej porze? I dlaczego tu śpi? Postanowiłam się tego dowiedzieć jak ogarnę wszystko. Przykryłam go moją bluzą i poszłam. Przed dwunastą i tak musi opuścić to miejsce. Zapewne muzycy i tak, pojawią się wcześniej.

Sprawiłam się ze wszystkim do kwadrans po dziesiątej. Potem poszłam zabrać plecak i wróciłam na scenę. Podeszłam do chłopaka i delikatnie dotknęłam jego ramienia. Nawet się nie poruszył. Kiedy potrząsnęłam nim mocniej, otworzył oczy i już chyba miał coś krzyknąć, ale zobaczył mnie, a tego chyba się nie spodziewał.

- Cześć - rzuciłam.

Zaczął wstawać i kiwnął głową. Zauważył bluzę, którą go przykryłam. Wziął ją do rąk i zapytał:

- To Twoje?

Pokiwałam głową, a on mi oddał moją własność. Wstał i rozmasował sobie kark. Wtedy spytałam:

- Dlaczego tu śpisz?

Popatrzył na mnie dłuższą chwilę, po czym chyba doszedł do wniosku, że może powiedzieć, więc rzucił:

- Pokłóciłem się z chłopakami, a nie chciałem brać pokoju w hotelu, bo fanki itp. Tu jest cicho i spokojnie.

Ciekawe o co im poszło i czy to był pierwszy raz, kiedy do tego doszło? Myślałam przez chwilę patrząc na niego i kiedy miałam się odezwać, on powiedział:

- Nie chcę tam jeszcze wracać. Pójdę się przekimać do składziku albo na strych.

Chyba oszalał. Wtedy powiedziałam:

- Chodź.

- Dokąd? - zapytał ze zdziwioną miną.

- Do mnie. Idziemy, póki się nie rozmyśliłam - rzuciłam i poszłam w stronę drzwi.

***************************************************

Jest kolejny rozdział 😀 Mam nadzieję, że się spodoba 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro