•26.Przysięga krwi•
Już mogę stwierdzić, że żałuje mojej decyzji. To, że nie chciałam komuś powiedzieć o mojej przeszłości nie było objawione strachem, że może to wykorzystać przeciwko mnie, że niby boję się komuś zaufać. Nie w tym rzecz. Po prostu nie chciałam potem cierpieć, bo prędzej czy później ta osoba by mnie oszukała i zostawiła. Już nie raz tak było. Stąd mam uprzedzenie do ludzi, z którymi się zadaję. Nigdy nie chciałam, żeby wiedzieli więcej, niż to było konieczne. Oczywiście życie lubi robić niespodzianki. Jedną z nich jest właśnie ten moment, w którym stoję przed kominkiem w salonie Salvatorów i zaraz zamierzam złamać wszystkie moje zasady, którymi posługiwałam się tysiące lat. Czemu? Mówiąc szczerze sama nie wiem. Nie mam pojęcia, czy to był dobry pomysł zgadzać się na to wszystko. Mam wrażenie, że kiedyś to się na mnie odegra. Eh, do czego to doszło? Przecież im za cholerę nie ufam. Nie chcę tego im opowiadać, wiedząc, że któreś w końcu zdradzi. Znam już takich ludzi, nieludzi jak oni. To jest pewne. Co zrobić, żebym miała pewność, że nikt mnie nie zdradzi? Przecież nie użyje na nich perswazji, wycofać też się nie mogę. Klamka zapadła. . . Chwila.., może nie użyje perswazji, ale za to mogę żądać od nich, żeby złożyli mi przysięgę! No tak, że też wcześniej na to nie wpadłam!
-Musicie mi obiecać-
-Pewnie, że obiecują!-wtrącił się nagle Damon. Zmroziłam go spojrzeniem, po czym jego entuzjazm opadł. Westchnęłam i skupiłam się na tym, co mam im właśnie powiedzieć.
-Nie o to chodzi,.. ja wiem, że wy mi obiecacie ale "obiecuje" to tylko puste słowo. Nie mam pewności, że faktycznie będziecie się do tego stosować.-przerwałam patrząc na wszystkich beznamiętnie, a oni patrzyli na mnie z niezrozumieniem.
-Do czego zmierzasz..?-zapytała Bonnie. Tylko ja mam takie wrażenie, czy to ona zawsze zadaje kluczowe pytania?
-Nie ma już odwrotu od tej decyzji, prawda?-dopytałam dla pewności. Może jednak uda mi się wykręcić. Niby mogłabym zdecydować, że "a wiecie co, jednak wam nie powiem", ale jak już powiedziałam, że to zrobię, to zrobię. No chyba, że jednak mogę się wycofać.
-Nie!-krzyknął od razu zaalarmowany Damon. Wszyscy popatrzyli na niego jak na debila, a on niewinnie się uśmiechnął.-już nie ma odwrotu.-dodał już spokojniej. No cóż. Muszę zaryzykować. Ryzyk fizyk co nie?
-W takim razie wy też musicie przystać na moje warunki.-powiedziałam poważnie. Posyłając każdemu groźne spojrzenie.
-Ehm, a konkretniej?-zająkała się Bonnie. No mówiłam, że to ona tu ma łeb do zadawania pytań. Reszta ferajny czekała, aż odpowiem. Przymknęłam na chwilę oczy zastanowiając się jaką dokładnie przysięgę zastosować. Wiadome, że najlepsza jest przysięga krwi, to była pierwsza, o której pomyślałam w ogóle wpadając na ten pomysł. Ale z drugiej strony, czy to jest warte takiego zachodu? . . . Głupie pytanie. Oczywiście, że jest.
-Przysięga krwi.-powiedziałam otwierając oczy i patrząc na pozostałych. Rozszerzyli szerzej oczy. Pewnie na słowo krew. O mój boże! Poważnie? Żyją kurwa z krwiożerczymi wampirami, pewnie codziennie widzą krew, albo sami krwawią, a reagują jakby była to najstraszniejsza rzecz na świecie! Litości.
-P-przysięga krwi?-powtórzyła Elena, a ja wywróciłam na to oczami, krzyżując ramiona na piersi. Zaczynają mnie wszyscy, bez wyjątku, irytować. Głównie to, że trzeba się z tym wszystkim tak pierdolić.
-Przysięga krwi, nie wyraźnie powiedziałam to za pierwszym razem, że musicie to powtarzać?-zapytałam podirytowana. Widziałam, że Matt chciał już coś powiedzieć, dlatego szybko kontynuowałam.-Nie ma już odwrotu, jak to wcześniej stwierdził Damon.-powiedziałam uśmiechając się kpiąco i skinęłam na chłopaka. Znowu wszyscy popatrzyli na niego oskarżycielsko. Kurwa ale mają synchronizacjie. Ciekawe, czy robią to specjalnie, czy samo tak wychodzi. Wnioskuję, że to drugie. Gdyby mieli to zaplanowane, to by nie wyszło. Jak zawsze.
-No co?-zapytał Damon, nie uginając się pod ich spojrzeniami.
-Dobra, nie traćmy już więcej czasu, nie będę tu sterczeć tak cały dzień.-westchnęłam, przenosząc ręce, opierając się dłońmi na biodrach.-wyluzujcie, to nie jest nic strasznego, a wole to niż rzucanie na was perswazji.
-Pf, nie możesz rzucić perswazji. Jakbyś nie zauważyła, to niektórzy z nas są wampirami. Wampir na wampira nie może tak po prostu użyć perswazji. No chyba, że jesteś pierwotnym.-prychnęła Caroline, wymądrzając się. Mówiłam kiedyś, że ją lubię? Cofam to. No halo! Przed chwilą wszyscy byli tacy mili, że aż rzygać tęczą, a teraz co? Debile zmienne są.
-A ty, jakbyś nie zauważyła to nie jestem zwykłym wampirem pra-
-To czym jesteś?-przerwał młody. Ja pierdole, czemu nie mogą po prostu siedzieć cicho, zrobić tą pieprzoną przysięgę i słuchać co mam im do powiedzenia! Czemu musiałam trafić na takich idiotów.
-Sama chciałabym wiedzieć.-wymamrotałam cicho tak, że tylko dzięki wampirzemu słuchowi można było usłyszeć co mówię. Dlatego nie zdziwiłam się, gdy Stefan popatrzył na mnie dziwnie. Westchnęłam.- możecie mi łaskawie nie przerywać i w końcu skończyć tą bezsensowną wymianę zdań?-zapytałam ostro. Chyba zbyt ostro. Ważne, że zadziałało i siedzą już cicho.- dobra, przejdźmy do przysięgi, potem powiem co mam powiedzieć i elo.
-Dobra, więc co mamy robić?-zapytał kwiatuszek. Nie spodziewałam się, że się odezwie. Wszyscy automatycznie przenieśli na niego zdziwione spojrzenia. Zgaduję, że to przez to, bo tak jak ja nie spodziewali się usłyszeć cokolwiek z jego us-
-Zgadzamy się na to!?-zapytał zdziwiony Matt. No to pomyłka, byli zdziwieni, bo młody Salvatore zgodził się na moje warunki, a nie, że w ogóle się odezwał. Meh.
-Nie ma odwrotu.-powtórzył wstając i stając koło mnie. Spojrzałam na niego podejrzliwie kontem oka, wracając do założenia ramion na piersiach.- ja tam jej ufam i chce się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. W końcu mi pomogła.- przy ostatnim zdaniu popatrzył prosto na mnie, a ja po jego spojrzeniu byłam pewna, że nie on był by osobą z tego towarzystwa, która jako pierwsza najchętniej by poleciała mnie zdradzić. Obstawiam Matta. Popatrzyłam na pozostałych. No, teraz jak nic nie mówię to kurwa cisza jak w grobie.
-Niech będzie.-zgodził się niechętnie Matt, a po nim pozostali.
-Więc, co mamy robić?-zapytał chłopak stojący obok mnie. Zerknęłam na niego przelotnie ale od razu odwróciłam wzrok.
-Oh, to nic trudnego. Damon.- wspomniany typ podskoczył na dźwięk swojego imienia i popatrzył na mnie.- może chcesz iść jako przykład?
-Jak to? A nie może to być tak, że wszyscy na raz tylko każdy osobno?-zapytała Bonnie. No bardzo dobre pytanie. Wskazałam na nią palcem mlaskając ustami.
-Niestety, ale pomyśl logicznie, gdybyśmy mieli przysięgać wszyscy, to byście automatycznie przysięgali sobie to nawzajem, a nie tylko mi, rozumiecie?-wytłumaczyłam, nie mogąc doczekać się demonstracji na Salvatorze. Bonnie w odpowiedzi pokiwała głową na znak, że rozumie.
-Jeszcze jakieś pytania? Nie? To super.-zapytałam i odpowiedziałam od razu, za nim ktokolwiek mi przerwał.-Damon, skarbie chodź tu.
- Chwila! Nie rozumiem, czemu ja?
-Przecież nie było żadnych pytań, jak przed chwilą pytałam czy są jakieś..
-Ale-!
-Żadnych ale, rusz tu swoje cztery litery, albo ja to zrobię i już mnie nie denerwuj.-zagroziłam podirytowana. Ile jeszcze razy w ciągu tego dnia będę się tak denerwować? Na szczęście Damon się posłuchał i już chwilę potem stał koło mnie, a Stefan wrócił na swoje poprzednie miejsce. Odwróciłam się w stronę Damona, tak, że staliśmy bokiem do widowni. Przeleciałem po nim krytycznym wzrokiem.
-Dalej nie ogarniam, czemu ja też mam przysięgać, skoro znasz mnie nie od dziś i jesteśmy przyjaciółmi.-powiedział już ciszej, jakby tylko do mnie, chociaż każdy to usłyszał.
-Może dlatego, że to tak głupio jak wszyscy doznają tego zaszczytu być ze mną związanym przysięga a ty nie? Stary, ratuje twój honor.-powiedziałam i puściłam mu oczko, a on przewrócił oczami. Tak, zdecydowanie ma to po mnie.
-Możemy już przejść do konkretów? Chce mieć to już za sobą.-westchnął.
-W końcu mówisz coś sensownego. Brawo, robisz postępy.-poklepałam go po ramieniu w geście uznania, a on popatrzył na mnie zirytowanym wzrokiem. Uśmiechnęłam się na odpowiedź i pstryknęłam palcami a w prawej dłoni pojawił się mój nóż. Ta, tyle razem przeszliśmy. Poderżnęłam nim gardła setek, jak nie tysięcy osób. Piękne wspomnienia. Mam go chyba już z 8 tysięcy lat będzie? Pewnie się zapytacie jakim cudem jeszcze się trzyma. Odpowiem jednym słowem. Magia.
-C-co? Jak ty to..?
-Dajcie mi skończyć a wszystkiego się dowiecie.-warknęłam, bo znowu zadają głupie pytania. Nikt już się nie odezwał i szczęść boże. Nacięłam lewą ręką, w której trzymałam nóż, wewnętrzną część prawej dłoni. Dość głęboka rana, ale zaraz się zagoi. Podałam nóż Damonowi, sugerując mu żeby zrobił to samo. Popatrzył na przedmiot i skrzywił się.
-Nie dzięki, mam swój.-powiedział i już chciał iść po nóż ale złapałam jego rękę i wcisnęłam mu ten mój. Popatrzyłam na niego groźnie.
-Musisz zrobić to tym.-znowu się skrzywił, a ja wywróciłam oczami.- jest magiczny, inny nie zadziała.-wytłumaczyłam. On popatrzył na mnie nie pewnie ale zrobił to samo co ja.- dobra, teraz podaj prawą rękę.-podał ją od razu, ja też wyciągnęłam swoją i chwyciłam tą jego. Teraz nasza krew się połączy i wystarczy tylko powiedzieć warunki przysięgi.- okej a teraz spójrz mi w oczy i słuchaj moich warunków, później jeśli ty masz swoje, a nie masz.- odpowiedziałam od razu mrożące go wzrokiem.- po prostu to już będzie wszystko.- wzruszyłam ramionami i czekałam, aż potwierdzi , że rozumie. Zrobił to po chwili zastanowienia.
-To mów.-powiedział gotowy. No to lecimy.
-Damonie Salvatorze, czy przysięgasz nigdy nikomu nie zdradzić tego co wiesz o mojej przeszłości, chyba że uzyskasz moje pozwolenie?
-Przysięgam.- w sumie jak już mamy tą przysięgę, to czemu by tego trochę nie wykorzystać?
-Czy przysięgasz..-tu spojrzał na mnie zdziwiony, nie spodziewał się pewnie jeszcze kolejnego warunku.-.., że zawsze, gdy ci powiem, że masz mi kupić, postawić burbon, to to zrobisz?-popatrzyłam na niego poważnie. On zrobił niezadowoloną minę, bo wiedział że musi się zgodzić.
-Przysięgam..-powiedział zrezygnowany, a kilka osób parsknęło śmiechem. Uśmiechnęłam się i puściłam dłoń, która od razu się zagoiła a po krwi nie było ani śladu. Z dłonią Damona stało się to samo. Patrzył na chwilę na nią po czym spojrzał na mnie.- i już? To wszystko?
-To wszystko.- potwierdziłam.- to kto następny?- odwróciłam się w stronę ekipy i uśmiechnęłam zachęcająco. No, przynajmniej miało to wyglądać zachęcająco, ale wnioskując po ich minach to coś nie wyszło.
(Miał być już koniec ale w sumie można trochę zaszaleć haha~)
-Wszyscy już? Czy jest jeszcze ktoś o kim istnieniu nie mam pojęcia?-zapytałam już trochę zmęczona. Jednak te przysięgi zabierają trochę energii, a ja złożyłam ich dzisiaj aż osiem. U innych nie widać różnicy, bo każdy złożył tylko jedną.
-Ehm, mam wrażenie, że o kimś zapomnieliśmy.- przyznał Damon. Popatrzyłam na niego zirytowana faktem, że faktycznie mogli o kimś zapomnieć.
-Tyler..
-Kto to kurwa Tyler i czemu go tu nie ma?-zapytałam pocierając skronie z zdenerwowania.
-To były Caroline..-zaczął Damon, ale blondynka zgromiła go wzrokiem i lekko posmutniała, tak jak reszta grupy.
-Ehh... Tyler Lockwood, chodził z nami do szkoły i był naszym przyjacielem. Był też wilkołakiem, dosyć od niedawna, a potem pojawili się Mikaelsonowie i Klaus zmienił go w jego pierwszą hybrydę, dzięki krwi Eleny.- wytłumaczyła beznamiętnie Caroline. Na samo wymówienie ich nazwiska lekko się wzdrygłam. Dlaczego muszę na nich tak reagować?
-Lockwood... To nazwisko jednego z założycieli, prawda?- zapytałam kojarząc to nazwisko. Mam wrażenie, że znałam kogoś, kto je posiadał.
-Tak, dokładnie.- odpowiedziała tym razem Elena. Zamyśliłam się trochę, próbując przypomnieć sobie, którego z Lockwoodów znałam. Muszę przyznać, że nawet nie tak dawno, bo kilka lat temu spotkałam kogoś o tym nazwisku. Tylko jak mu było? Pstryknęłam palcami wpadając na odpowiednią odpowiedź.
-Znałam Lockwooda jednego!- pochwaliłam się uśmiechając.- chyba nazywał się Mason, o tak to ten. Nawet go lubiłam, on też jest w Mistic Falls?- gdy wypowiedziałam to imię, Damon się zakrztusił a reszta spojrzała na niego oskarżycielsko. O co im znowu chodzi?
-Był.- odpowiedział Alaric. I wtedy skojarzyłam fakty.
-Damon.- na mój głos lekko się wzdrygnął ale spojrzał na mnie.
-Taak?- zapytał niepewnie.
-Czemu go zabiłeś?- zapytałam patrząc na niego z politowaniem i założyłam skrzyżowane ramiona na piersi. Uniosłam jedną brew, oczekując odpowiedzi.
-B-bo był ważny powód?- zapytał.
-Ważny powód?- dopytałam jeszcze wyżej unosząc brew.
-Możemy skończyć ten temat?- wtrąciła Bonnie. Spojrzałam na nią, nie ukrywają, że byłam bardzo ciekawa czemu Damon go zabił. Można powiedzieć, że znałam go, gdy był początkującym wilkołakiem. Miałam pewną sprawę do załatwienia w Europie, tam właśnie poznałam Masona Lockwooda. Teraz kilka lat później dowiaduje się, że właśnie Damon go zabił. Ah, jaki ten świat jest mały.
-Ta, wracając, czemu nie ma tu Tulrera?- zapytałam, w duchu gratulując sobie za mini pranka z przekręceniem imienia.
-Tylera.- poprawiła mnie od razu Caroline. Chyba na prawdę była z nim blisko.- a odpowiadając na twoje pytanie, to aktualnie nie wiemy gdzie się znajduję..
-Jak to nie wiecie? Zadzwońcie czy coś, jak już mówiłam nie będę tu tak stać cały dzień, on też musi złożyć przysięgę..
-Stop!-przerwała mi Bonnie. Popatrzyłam na nią oskarżycielsko, że mi przerwała i czekałam, aż coś powie.- my na prawdę nie wiemy gdzie on jest. Po tym jak uwolnił się spod kontroli Klausa i troche sobie u niego przejebał to nie zbliża się do Mistic Falls ani gdziekolwiek gdzie Klaus może być, rozumiesz?
-Oh.- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Co jeszcze odpierdolił tu Klaus o czym nie wiem? Pokręciłam szybko głową, żeby nie wspominać znowu pierwotnych.- czyli on nie jest nikim ważnym teraz, tak?
-Ta..
-O! A właśnie, póki jeszcze pamiętam.- zmieniłam niemiły dla każdego temat.- jeśli chodzi o tą przysięgę, to mówiłam już, że jak ktoś ją zerwie to umrze?
.
.
.
-CO KURWA!?
*Eluwinaaa, co tam ziomeczki? Jak dzionek mija? Mam nadzieję, że wszystko u was dobrze.
Ogólnie to ostatnio zauważyłam, że chyba trochę przeginam z ilością rozdziałów, w sensie, że jest to już 26 rozdział a jeszcze nie pojawił się Klaus a opowiadanie ma być głównie o nim. Pamiętam jak kilka rozdziałów temu pisałam, że za niedługo pojawi się Klaus, wtedy tak miało być, miałam zaplanowane, że pojawi się 2 rozdziały później ale jakoś tak się rozpisałam, że wyszło jak wyszło. Do czego zmierzam. Chodzi o to, że mam wrażenie, że przez to, że Klausa nie ma, to to opowiadanie nie jest interesujące i że każda nowa osoba co zaczyna go czytać to zniechęca się bo po kilku rozdziałach, bo Klaus się dalej nie pojawił. Nie wiem, tak się chciałam podzielić moimi przemyśleniami.
Jest jeszcze jedna sprawa, bo ostatnio tak zakraszowałam postać Newta Scamandera z Fantastycznych zwierząt i jak je znaleźć, że na prawdę zastanawiam się nad pisaniem kolejnego opowiadania, właśnie o nim, bo mam już wymyśloną (jak dla mnie) zajebistą opowieść i po prostu mam taką ochotę się nią podzielić że o cholera. Tak tylko informuje, bo możliwe, że zrobię jakiś schemat z pojawianiem się rozdziałów. Bo narazie to dodaje je tak randomowo a chciałabym w końcu ogarnąć dupę i zacząć z jakąś regularnością. No i jeszcze ta nowa opowieść o Newcie. Nie wiem czy ktoś się interesuje Harrym Potterem itp. ale po prostu zbyt teraz mam faze na to. A kij może się spodoba komuś haha.
Dobra już nie przynudzam, do następnego i cześć!👋*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro