9
Bałem się.. strasznie się bałem.
Co jeśli mój kamień pęknie?
Co jeśli stracę uczucia?
Co jeśli.. nie!
Erwin przestań, takim myśleniem doprowadzasz się
do jeszcze gorszego stanu.
Musisz być opanowany.
Schodząc po schodach, prawie z nich spadłem.
Źle postawiłem nogę, przez co na nią utykałem.
Kiedy na nią spojrzałem wydawała się całkiem sina,
podskakując na lewej stopie, wszedłem bocznym wejściem do pałacu.
Pech chciał, że moja mama miała spotkanie z dekoratorem
wnętrz w tej sali.
- Erwiś? Czemu kulejesz? - zapytała z troską
- Wszystko w porządku mamo, po prostu źle stanąłem - podrapałem się po głowie
- Zawsze jak chodzisz w tych sandałach, dzieje się coś złego - mama westchnęła
i pokazała mężczyźnie, że to koniec wizyty.
- Przepraszam, po prostu byłem u pana Ku - Ugryzłem się w język
- Byłeś u pana Kuia? - spojrzała mi w oczy
- Mhm - burknąłem
- Co cię tam poprowadziło? - uśmiechnęła się delikatnie
- Rubin - chwyciłem kryształ
- Ah.. te głupie kryształy, same problemy z nimi co? - zaśmiała się
- Żebyś wiedziała - przetarłem czerwony kamień kciukiem
- Chodź, opatrzymy ci tą kostkę - chwyciła mnie pod ramię
Kochałem swoją mamę. Była mi naprawdę bliską osobą.
Zawsze mogłem do niej przyjść i zwierzyć się z problemów.
Mam wrażenie ,że nie ważne co zrobię i tak będzie mnie kochała.
- Mamooo - zacząłem
- Tak skarbie - chwyciła mnie za stopę
- Myślisz ,że byłbym dobrym królem? - spojrzałem na nią
- Jasne synku, dlaczego o to pytasz? - obwiązała szmatką moją nogę
- Przez to ,że Nicollo uciekł tata stwierdził ,że świetnym pomysłem będzie
przejęcie przeze mnie władzy
- Czemu się tym martwisz? - usiadła obok mnie
- Po prostu nie widzę się w tej roli,
wolę zaplatać wianki z Heidy i budować gniazda dla ptaków.
Król musi być odważny, męski i gotowy do walki.
Już moja siostra byłaby lepszą królową - westchnąłem
- Oj Erwiś, Erwiś - położyła mi dłoń na ramieniu -nie możesz
tak myśleć. Jeśli chcesz być dobrym władcą ,musisz uwierzyć w siebie.
Uwierz mi ,Nico wiedział co robi.
- Mam taką nadzieję - posłałem jej dosyć smutny uśmiech
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro