8
Rozglądając się zauważyłem ,że siedzimy w stajni.
Spojrzałem do góry i zauważyłem parę brązowych ślepi
,które wpatrywały się we mnie z troską.
Brunet delikatnie głaskał mnie po plecach, zapewne po to
,aby mnie uspokoić.
- Mój ojciec chce ,żebym przejął władzę w królestwie - wyszeptałem
- To chyba dobrze co? - spojrzał w sufit
- Właśnie nie! Nie mam zamiaru być królem..
Nie nadaję się do tego, nie umiem walczyć.
Wolałbym stać u boku, ale Nicollo uciekł! - podniosłem głos
- Ehh... Erwiś - Erwiś.. - Przecież wiesz ,że nie możesz
się poddawać - rozczochrał mi włosy
- Czasami jednak nie umiem pogodzić się z przeznaczeniem - zmrużyłem oczy
Nie wiem ile tak leżeliśmy, ciepłe ramiona otulały moje ciało.
Polubiłem tego niezbyt mądrego rycerzyka.
Jego zuchwałość i determinacja mi imponowały.
Ciągle jednak chodziło mi po głowie pytanie..
Gdzie jest Nico?
Dlaczego mi to zrobił?
Raczej się teraz tego nie dowiem.
Grzesiek przeczesywał mi włosy swoją dłonią.
Było to nad wyraz przyjemne.
- Księciuniu mam pytanie do ciebie - wyszczerzył się
- dlaczego rubin który posiadasz na swojej szyi raz
wydaje się promieniować jak najjaśniejsza gwiazda
,a innymi dniami jest szary jak polny kamień?
Jego pytanie wyrwało mnie z zamyśleń..
Chwila.. rubin zmienia kolor?!
Szybko podniosłem się ze sterty słomy i przerażony chwyciłem kamień w dłoń.
On.. był szary..
- Nie.. Nie wiem - wyszeptałem jak w transie - do później!
Pognałem w stronę królewskiego doradcy.
Może on będzie wiedział o co chodzi!
Przecież to on znajduje kamienie i nam je przynosi.
Gnałem przez dziedziniec ,aż na szczyt najwyższej wierzy
,gdzie znajdował się przyjaciel mojego ojca.
Zdyszany otworzyłem drzwi do jego komnaty.
W oczy rzuciła mi się sylwetka niziutkiego, starszego mężczyzny.
- Panie Kui! - wysapałem
Starzec skierował swój wzrok ku mi.
- Tak misiu kolorowy? - uśmiechnął się
- To pan znalazł mój rubin, prawda? - spojrzałem na niego błagalnie
Zdzwiony mężczyzna podszedł do mnie i spojrzał na mój łańcuch.
- Czyżby twój "kamień" zmieniał odcienie? - chwycił go delikatnie
- Właśnie z tym do pana przychodzę - podrapałem się po głowie
Mężczyzna stał w bezruchu, po czym energicznie ruszył do regału z starymi księgami.
Podsunął stołek pod dział podpisany jako "Kamienie szlachetne".
Rozglądnął się i wyciągnął starą zniszczoną księgę.
Jej strony były pożółknięte, granatową okładkę ozdabiały
złotawe zdobienia.
Kui otworzył ją na stronie, gdzie widoczny był malunek mojego kamyka.
- Rubin nie jest zwykłym kamieniem - wskazał palcem na literki - każdy z was
, to znaczy rodziny królewskiej posiada medalion, w każdym z medalionów jest
zawarty kryształ ,który ma na zadaniu odwzorowywać wasz charakter - zamyślił się
- każdy z nich ma inną zdolność, twój kamień jest bardzo delikatny. Najwyraźniej
związał się z twoją psychiką. Nie chcę cię martwić chłopcze, ale jeśli ty
będziesz w okropnym stanie rubin zacznie pękać.
Jeśli rubin pęknie.. twoje uczucia przestaną istnieć.
Będziesz zimny jak lodowa skała..
Kiedy twój Rubin jest
krwisto czerwony - promieniujesz szczęściem
wyblakły - czujesz się źle
różany - twoje serce znalazło bratnią duszę
Jednak kiedy ten kamień zmieni odcień na czarny, tylko prawdziwa miłość
jest w stanie wydobyć z ciebie uczucia. Jeśli kamień będzie czarny przez dwadzieścia cztery godziny, twoje uczucia pękną razem z nim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro