Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5




Siema co tam?

Krótki rozdział for wy :D



Wgryzłem się lekko w słodycz.
Smakował nieziemsko, nigdy niemiałem okazji smakowania czegoś takiego.
Widziałem jak mężczyzna na mnie patrzy, jego kąciki ust były uniesione.
Dalej zastanawiało mnie to czemu to robi.
Praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy.
Zauważyłem iż brunet zaczął iść w nieznanym mi kierunku,
gryząc owoc podążałem za nim.
Przechodziliśmy koło jakiegoś pomnika, była przy nim mała tabliczka.

Widniał na niej wygrawerowany napis..Duarte Montanha.
Skądś kojarzę to nazwisko.
Montanha był wybitnym rycerzem, tylko pytanie czemu jego pomnik stoi tutaj.

- Fajnego miałem ojca co? - Gregory oparł się o ramie młodszego

- Ojca? - Odparł Erwin w lekkim szoku

- Owszem, chce być taki jak on - wyszczerzył się

- Nie dziwię ci się - wgryzł się w karmel

Chłopcy spokojnie spacerowali, do momentu kiedy niebo nie zmieniło barw na różowe.
Erwin spędzając czas z chłopakiem zapomniał o troskach, które uprzykrzały mu życie.
Świetnie się bawił, dokuczając mu ,czy rozmawiając o wszystkim i niczym.
Ludzie śmiesznie się na nich patrzyli, widząc królewicza i przyszłego rycerza.
Pomińmy fakt iż owy królewicz był w samej piżamie.
Kiedy promyki słońca nie oświetlały już ziemi, a księżyc wyłaniał się zza chmur.
Brunet postanowił odwieźć Erwina, który zasypiał wtulony w jego plecy.
Rumak ,na którym jechali powoli zmierzał w stronę kamiennych murów, podrzucając pasażerów na swoim grzbiecie.
Coraz głośniej można było usłyszeć stukot kopyt uderzających o bruk.
Chłopcy zatrzymali się przed mostem zwodzonym, czekając aż strażnicy ich wpuszczą.
Służba zajęła się koniem, a Gregory podniósł siwego, kierując się z nim do jego komnaty.
Rzadko bywał w tej części zamku. Rozglądał się i z uwagą obserwował otoczenie.
Wysokie kremowe ściany, z białego sufitu zwisały złote żyrandole.
Po lewej stronie można było zauważyć obrazy rodziny królewskiej.
Towarzyszyły im rozmaite kwiaty. Po prawej stronie korytarza, mężczyzna spostrzegł wysokie drewniane drzwi. Uznał iż musi to być komnata chłopaka, lekko chwycił za klamkę i je popchnął. Od razu poczuł woń różanych perfum. Pokój był w biało-pistacjowych odcieniach. Klimatu nadawały meble stworzone z ciemnego drewna. Wszędzie były pułki z rozmaitymi książkami. Wielka szafa, na której stały kwiaty.
Chłopak stwierdził iż Erwin uwielbia kwiaty i dobre książki.
Położył go na jego posłaniu, lekko przykrywając kocem. Sam chwycił za książkę ,która przykuła jego uwagę i usiadł w pistacjowym fotelu przy łóżku.
Po chwili zorientował się iż w pokoju panuje ciemność i musi znaleźć jakąś świecę.
Opuścił pokój z książką, z zamiarem poszukania jakiegoś źródła światła.

- Co pan tu robi? - usłyszał za sobą

- Odprowadzałem księcia - odrzekł zgodnie z prawdą

- Rozumiem, jako iż nie ma pan wyznaczonej warty proponuje udanie się do domu - niski głos kontynuował

- Dobrze - Gregory obrócił się, aby spojrzeć na rozmówce, okazało się iż rozmawia z ojcem siwego - Wasza Wysokość - ukłonił się

- Nie musisz mi się kłaniać - zaśmiał się - miłej nocy Gregory

- Wzajemnie - uśmiechnął się opuszczając pałac

Kiedy słońce zawitało na niebie, Erwin uchylił swe powieki.
Nie wiedział jak znalazł się w swoim pokoju. Dalej był w swojej piżamie, brudnej piżamie. Podniósł się z łóżka, odsuwając kołdrę. Postanowił poprosić służbę o przygotowanie kąpieli. Przygotował sobie białą suknię w zielone liście, do tego dobrał białe sandały. Stwierdził iż dobrym pomysłem będzie przewiązanie w tali brązowego paska. Podniósł przedmioty, kiedy miał wychodzić z pokoju zauważył iż na fotelu coś leżało. Chwilę się temu przyglądał ,aż postanowił sprawdzić co to. To co zobaczył lekko go zdziwiło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro