Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kapitan Cheerios

Blaine podążył wzrokiem za Kurtem, idącym przez pole z zamyślonym wyrazem twarzy. Hummel był owinięty kurtką, z torbą przewieszoną przez ciało, ponieważ mecz już się dawno skończył. 

"Był piękny"- pomyślał Blaine. Zawsze był piękny. Nigdy nie zauważył Blaine'a. Jak długo serce Blaine'a trzepotało, kiedy słyszał głos Kurta na korytarzu? Jak długo twarz Blaine'a rozgrzewała się, gdy o nim myślał? Jak długo chciał, żeby Kurt go zauważył - pocałował go i był po prostu jego przyjacielem i chłopakiem? 

"Za długo"- pomyślał Blaine, wracając myślami do wszystkich meczów piłkarskich, w których brał udział, głównie po to, by zobaczyć Kurta na boisku, wiwatującego i zarumienionego ze szczęścia. Gdy Blaine stał tam, teraz jako jedyny oparty o trybunę, czekając, aż zimno przywróci mu jego zdrowy rozsądek, zanim wróci do samochodu, Kurt podniósł głowę znad chodnika i spojrzał na niego. Blaine poczuł się tak, jakby intensywne spojrzenie chłopaka rozgrzewało jego okulary. Kurt zamrugał raz - dwa razy - swoimi jasnymi, niebieskimi oczami, zanim mały, niepewny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Podniósł rękę, machając nią do Blaine'a. Blaine obejrzał się za siebie. Nie było do kogo pomachać. Odwrócił się i zobaczył śmiejącego się Kurta. 

-Tak, ty - krzyknął. Blaine wskazał na swoją pierś, ledwo w to wierzył. Kurt skinął głową, po czym uniósł swoje długie, pełne wdzięku ramię, dając Blaine'owi znak, by do niego podszedł. 

"Może"- pomyślał Blaine, schodząc po schodach trybun-"tego dnia wszystko się zmieniło".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro