Rozdział 2
Udałaś się do swojego pokoju, aby ubrać coś innego niż strój do treningu. Przebrałaś się i wyszlaś ze swojej pięknej fioletowo złotej ,,komnaty" i udałaś się w strone laboratorium Starka. Zapukalaś i gdy usłyszałaś pozytywną odpowiedź weszłaś do środka i ujrzałaś zdruzgotanego przyjaciela z szklanką napelnioną Whisky. Stał za swoim barkiem. Nie dość że dopiero co Pepper z nim zerwała to jeszcze teraz dowiaduje się że bóg który wyrzucił go z piędziesiątego piętra przez okno i chciał podbić Nowy York wydostał się z więzienia. Tylko jak?
Podeszłaś do przyjaciela i objełaś go ramieniam przez co na ciebie spojrzał. Widziałaś w jego oczach strach.
- Co cię do mnie sprowadza?- spytał się z wymuszonym uśmiechem.
-Chciałam sprawdzić jak się czujesz. Nadal brakuje ci Pepper, prawda?
Tony spojrzał przed siebie a w jego oczach można było dostrzec łzy. Przytuliłaś go a on się w ciebie wtulił.
Tony
Dlaczego tylko ona mnie rozumiała. Dlaczego ona jedyna potrafiła pojąć jak bardzo cierpie po tym jak Pepper mnie zostawiła. Zawsze traktowalem ją jak siostre. Pomagalem jej... A ona teraz pomaga mi. Byłem jej za to dozgodnie wdzięczny. Wszyscy wokół mówili, że powinienem iść na odwyk. Aby nie pić cholernej Whisky. A ona? Siadała ze mną i piła do nieprzytomności. Tak samo jak ja. Była i jest moją przyjaciółką. Tylko ona i Pepper widziały moje łzy. Moje cierpienie. I jako jedyna śmiała się na zebraniach Avengers z moich suchych żartów. Usmiechnąłem się w duchu na te wspomnienia.
Odsunąłem się odniej i spojrzałem w oczy.
-Dziękuje.
-Nie masz za co dziękować.-staneła na palcach i pocałowała mnie w czoło.
-To jak?-spytała-Może się czegoś napijemy?
Uśmiechnąłrm się do niej.
-Z tobą? Zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro