Rodział 22
Siedziałaś pod kołdrą z bogiem, czytając książki fantasy, które najbardziej go zainteresowały ze wszystkich, które posiadałaś. Co jakiś czas piłaś letnią już kawe. Poczułaś na sobie jego wzrok.
Uniosłaś głowe i brew. Loki uśmiechnął się do ciebie.
-Co się tak szczerzysz?-spytałaś trickersa.
-Nic nic- pokręcił głową i przysunął się bliżej ciebie.
Wtuliłaś się bardziej w swoją poduszke i okryłaś kołdrą. Brunet niepewnie otulił cię ramienem na co zadrżałaś. Na twoją twarz wkradł się rumieniec, a Loki uśmiechnął się na to z satysfakcją. Czytając księżke, delikatnie głaskał twoje ramie, a ty próbowałaś skupić się na lekturze.
-Chcesz coś dziś jeszcze porobić oprócz czytania?
Odłorzyłaś książke obok i popatrzyłaś wyczekująco na boga.
Ten zerknął na ciebie kątem oka.
-Wystarczy mi sama twoja obecność T\I.
Zrobiło ci się cieplej na sercu i posłałaś Loki'emu uśmiech, który odwzajemnił.
-To może... Pójdziemy na gorącą czekolade?
Brunet ciągle się w ciebie wpatrywał.
-Przez ciebie przytyje.
Wybuchłaś niekontrolowanym śmiechem, a bóg chwile później przyłączył się łapiąc się za bok.
Po pewnym czasie, ciężko oddychaliście, próbując unormować oddech.
-Z tobą gorzej niż z Natashą, gdy ma okres.
Brunet prychnął i przewrócił oczami. Wstałaś, a zaraz po tobie Loki. Wyszliscie z pokoju i zjechaliście windą do wyjścia. Skierowaliscie się w strone Starbucks'a.(nie, to nie reklama)
Idac chodnikiem nie rozmawialiście, cisza między wami była przyjemna. Weszliście to budynku i zamówiliście gorącą czekolade.
Usiedliście przy stoliku i zaczęliście popijać gorący napój, rozmowa, śmiechy i wymiana spojrzeń nie ustępowały nawet na moment.
W tej chwili zdałaś sobie sprawe, że naprawde polibiłaś boga.
Loki'ego Laufeyson'a
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro