Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Kolejny dzień spędziłam siedząc przed ekranem laptopa. Skoro teoretycznie sprawa skończona to musiałam sobie wszystko do końca poukładać. Loki już nic nie mówił, ale i tak mu to nie pasowało, dlatego chciałam jak najszybciej skończyć. Moją kilku godzinną pracę zaprzepaścił niezapowiedziany gość. W progi naszego mieszkanka zagościł Fury, a któż by inny. Nie mając za bardzo wyjścia w obecnej sytuacji zaprosiłam go do środka i usiadałam w kuchni. Nie odzywałam się w ogóle, tak wydawało się być lepiej.

-Nie będę się z tobą pierdzielił w obecnej sytuacji - zaczął po chwili milczenia - Sama wiesz jak sprawa wygląda, ale i tak musiałem przyjść

-To akurat wiem, tylko nie wiem za bardzo czego mam się spodziewać - odparłam

-A jak myślisz? - zapytał mierząc mnie przenikliwie swoim spojrzeniem

-Nie wiem. Widzę dwie opcje. Albo mnie zamkniesz, albo koniec z moją pracą - odpowiedziałam

-Zamknąć to cię akurat nie za bardzo mogę to po pierwsze, a po drugie wcale nie brałem tego pod uwagę - przyznał

-Nie brałeś pod uwagę zamknięcia mnie za niesubordynację i morderstwo? Ciekawe - uśmiechnęłam się pod nosem

-Gdybym miał cię zamknąć za to drugie co wymieniłaś zrobił bym to jakieś cztery lata temu z zimną krwią, a teraz nie ma to znaczenia. Wbrew temu jak to wygląda znalazłaś jedyne dobre rozwiązanie

-Nie do końca takie dobre chyba - zauważyłam

-Dobre, ale nikt nie miał na tyle odwagi żeby to zrobić

-Czyli uznasz to za akt odwagi? - dopytałam

-Tak, a teraz nie zawracam ci głowy, bo widzę że masz, co robić - powiedział zerkając na ekran mojego laptopa

-A co z pracą? Co z pomocą Avengers'om? - zapytałam jeszcze zanim zdążył wyjść

-To już zależy od ciebie - dodał z uśmiechem i wyszedł

Czyli Tony miał rację - Piracik ma do mnie słabość. Z resztą jak do każdego z Avengers jakby nie patrzeć. Wie, że każdy na swój sposób robi dobrze i zawsze wychodzi to dobrze dla innych. Skończyłam notatki i układanie wszystkiego w głowie i poszłam do Lokiego, który siedział od jakiegoś czasu w sypialni z książką w ręku. Usiadłam z lekkim uśmiechem na ustach obok niego i patrzyłam jak próbuje ignorować moją obecność. Gapiłam się na niego, bo to już nie było patrzenie, przez dłuższy czas.

-Napatrzyłaś się już? - zapytał nieco zniecierpliwiony

-Nie jeszcze - odparłam kontynuując moje zajęcie

-Za tydzień musimy wrócić do Asgardu - poinformował mnie nadal mając wzrok utkwiony w tekście

-Okay

-Serio? Zgadzasz się ot tak? Zero dyskusji? - zdziwił się i spojrzał na mnie

-Gdybyś powiedział mi dzień wcześniej to może bym dyskutowała. Tydzień to dużo czasu więc okay - wyjaśniłam

-A chcesz wrócić do Asgardu? - męczył mnie

-A czemu bym miała nie chcieć? - tym razem ja się zdziwiłam

-Byłaś tam zmęczona i chciałaś wracać tutaj więc myślałem że jednak będziesz chciała zostać albo coś

-Aaa chcesz sobie tam wrócić sam? Jak tak bardzo Ci zależy to proszę bardzo

-Hannah nie to miałem na myśli - westchnął - Nie chce żebyś była taka zmęczona jak wtedy

-Nie będę, a przynajmniej i tak muszę się przyzwyczaić do takiego życia więc kiedyś muszę zacząć - uśmiechnęłam się lekko

-Dobrze jak chcesz to oczywiście. To za tydzień

Przytaknęłam tylko i położyłam się na samym środku łóżka. W sumie taki miałam plan na spędzenie reszty dnia. Po prostu leżeć i odpocząć mimo tego że nie potrzebowałam. Ale za bardzo nie miałam co ze sobą zrobić. Skoro skończyłam moje zajęcia byłam w stu procentach wolna. Przymknęłam oczy, a chwilę później na moim brzuchu swoją głowę położył Loki tuląc się do mnie niczym kot. Uśmiechnąłam się ciepło i postanowiłam chwilę się zdrzemnąć.

Obudził nas dzwonek mojego telefonu, który niechętnie wzięłam do ręki. Dzwonił mój ojciec i szczerze nie za bardzo chciało mi się z nim gadać ale wydzwaniał kilkakrotnie, że w końcu odebrałam. Po kilku minutach rozmowy z nim przez telefon w kuchni wróciłam do sypialni

-Loki, śpisz? - zapytałam gdy leżał twarzą do poduszki

-Nie, a co? - odparł zerkając na mnie

-Avengersi mają misję w Europie... - zaczęłam

-Nigdzie nie jedziesz - przerwał mi

-Nie o to chodzi. Ktoś musi zająć się Karen w tym czasie - wyjaśniłam - Tony chce podrzucić ją do nas. Zgadzasz się?

-Tego małego blond potwora co zadaje pytania jak z karabinu maszynowego i próbuje zmusić mnie do noszenia warkoczy? - dopytał

-Tak, tego potwora, który ledwo sięga ci do pasa - zadrwiłam

-A jak mnie zje? - zaczął się ze mną droczyć

-Loki - westchnęłam przeciągle - Tak czy nie?

-Ale na ile? - zapytał

-Góra dwa, trzy dni - sprecyzowałam

-Okay ale jak mnie zje to twoja wina

-Ona ma niecałe 6 lat

-O 6 lat za dużo - uśmiechnął się pod nosem

Przewróciłam tylko oczami rozbawiona i przekazałam decyzję Starkowi. Loki nadal lenił się w łóżku dlatego postanowiłam przygotować pokój gościnny na przyjęcie mojej przybranej siostry. Wieczorem w drzwiach pojawił się Tony wraz z dziewczynką która kurczowo trzymała się jego ręki. To była jej pierwsza nocka gdzieś indziej niż Stark Tower i denerwowała się trochę. Nadal nie mogłam się nadziwić jak Tony daje sobie z nią radę. Był to naprawdę miły widok. Zaprosiłam ich do środka i usiedliśmy w salonie na małej kawie. Karen oczywiście dostała tylko sok, ale nadal siedziała koło Tony'ego. Siedzieliśmy razem dopóki Karen w końcu się rozluźniła. Jej ulubionym zajęciem było oczywiście męczenie Lokiego. Uwielbiała nadal zadawać pytania i nie za bardzo czekała na jakkolwiek odpowiedź. Zbliżała się coraz późniejsza godzina i Tony zaczął się zbierać do wyjścia. Karen i tak wolała iść za nim do drzwi licząc na to że może jednak wróci do domu.

-Musze zostać? - zapytała jeszcze przytulając się do nóg Starka

-Przecież wrócę - kucnął przed nią - za dwa albo trzy dni po ciebie przyjadę - zapewnił

-Na pewno? - dopytała

-Na pewno, a tutaj nie bedzisz się nudzić. Hannah cie nie zje - uśmiechnął się do niej

-Okay - zgodziła się niechętnie i wtuliła się w niego

Przyglądałam się tej scence z lekkim żalem bo sama nigdy nie mogłam przytulić się do taty kiedy byłam mała. Nie miałam czegoś takiego w swoim życiu. To że Tony był dla mnie dobry nie było tym samym. Potrzebowałam tej dobroci wcześniej ale jej nie zaznałam. Stark pojechał a mała jeszcze przez chwilę wgapiała się w drzwi jakby myślała, że Tony się wróci. Loki poszedł do naszej sypialni, bo stwierdził że uszykuje łóżko i weźmie prysznic. Zostałam sama z Karen w korytarzu.

-Chcesz zobaczyć gdzie będziesz spała? - zapytałam stając obok niej

-Tak - potwierdziła łapiąc moją dłoń

Zaprowadziłam ją we wspomniane miejsce i usiadłam z nią na łóżku. Po chwili krótkiej rozmowy stwierdziła że jest zmęczona i chce iść spać, dlatego momentalnie wyciągnęła z plecaka piżamę i się w nią przebrała.

-Chciałbyś coś zjeść przed snem? - zapytałam

-Nie, ale chciałam kakao - dodała jakby bała się czy może poprosić

-Zrobię Ci kakao - uśmiechnęłam się do niej ciepło wstając z łóżka

-Mogę iść z tobą? - zapytała

-Pewnie - zgodziłam się

Poszłyśmy do kuchni, a Karen posadziłam na blacie szykując zażyczony przez nią napój. Szukałam własnie jakiegoś kubka kiedy w kuchni zjawił się Lokes. Stanął po drugiej stronie pomieszczenia i patrzył na to, co robiłam. Karen spojrzała na niego i praktycznie od razu zamierzała coś powiedzieć.

- Nie pytaj - przerwał jej niezaczętą wypowiedź

-Ale... - zaczęła ale znowu nie skończyła

-Nie odpowiem - odparł od razu

Przewróciłam tylko oczami i wręczyłam jej kubek z ciepłym kakao. Karen zajęła się piciem i obserwowaniem nas oboje. Wiem że męczyła go pytaniami ale mógł odpuścić. Zerkał co jakiś czas na małą blondyneczke i próbował się nie uśmiechnąć, kiedy ta odstawiła kubek obok ukazując całą buzię brudną od kakaa. Zeskoczyła z blatu i podała mi pusty Kubek.

-Dziękuję - uśmiechnęła się

-Proszę bardzo, a teraz leć się myć i spać - zarządziłam

-Dobrze - odwzajemniła uśmiech i pierwsze co po tym zrobiła to pobiegła do Lokesa i objęła jego nogi czym nieźle go zaskoczyła - Dobranoc

-Dobranoc - odpowiedział niepewnie a Karen pobiegła do łazienki

Uśmiechęłam się pod nosem i poszłam w tym czasie wziąć prysznic. Loki już wtedy udał się do łóżka bo było dość późno. Kiedy wyszłam poszłam utulić siostrzyczke na dobranoc i sama poszłam do sypialni. Wpadłam w miękką pościel i wtuliłam w zielonookiego. Szybko zasnęliśmy ale nie na długo bo w naszej sypialni znalała się Karen wskrabując się na łóżko.

-Co się stało? - zapytałam półprzytomna

- Boję się spać sama - powiedziała cicho

-Rozumiem, mam iść spać z tobą? - zapytałam

-A mogę tutaj? - spojrzała na mnie błagalnie, a ja zerknęłam na Lokiego żeby zobaczyć czy będzie miał coś przeciwko

-Będę zazdrosny - stwierdził po chwili

-Zostań - uśmiechnęłam się na co Karen od razu wpakowała się w kołdrę obok mnie

Przytuliłam ją do siebie lekko się przy tym uśmiechając. Lokes poszedł spać dalej w ogóle nie zwracając na nas uwagi. Kiedy ona zasnęła sama również udałam się w krainę Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro