Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

lekkość, radość, miłość

╔═════❀៚❀៚❀៚❀══════╗
Zobacz chłopaku za sen
Oddałeś życie, a więc
Błagam cię leć, pora już na ciebie, też
Skrzydlate ręce ma Bóg
 Oddał je Tobie za ból
 Kłaniają się, abyś je założył już
  I poleciał gdzie ten wymarzony
 Raj którego nocą pragniesz
 Tak, jak ja
 

                   To niebo, to raj
     Dalej, dalej proszę leć, proszę gnaj!

╚═════❀៚❀៚❀៚❀══════╝

Dusza Adama leciała hen wysoko do nieba. Do Boga, do mamy, do świętych, aniołów, bliskich, do lepszego życia. Nie pragnął niczego więcej niż być przy niej blisko. Jego męki się wreszcie kończą. Leciał długo, ale nie przeszkadzało mu to, był szczęśliwy po raz pierwszy od dawna.

Gdy doleciał, zobaczył bramę, nie dowierzał w to. Zobaczył św. Pawła, który pilnował bramy, a gdy go ujrzał, rzekł:

— O już jesteś Adamie, czekaliśmy na Ciebie.

Chłopak czuł się dziwnie, z tym że ktoś na niego czekał, że komuś na nim zależało. Była to dla niego pewna nowość, ale podszedł do świętego, a ten otworzył mu bramę i poszli drogą z chmur. Chłopakowi wydawało się, że śni.

— Wiedzieliśmy, że do tego dojdzie i postanowisz to zrobić. Twój ojciec nie wejdzie tu zbyt szybko, za wiele zła dokonał, musi odpokutować swoje winy. Na ciebie działał trochę głos Boga, chciał, byś tu przyszedł, jak najszybciej, to dziwne, bo zazwyczaj wstrzymuje się On od tego rodzaju sposobów, ale na ciebie miał inny plan. Bóg widział, jak cierpisz i jako łaskawy Tata, zadział na ciebie Swoją siłą.
— Czyli tak jakby przez niego popełniłem samobójstwo tak?
— Trochę tak, ale nie do końca.
— Nie rozumiem...
— ... Nie musisz tego rozumieć chłopcze. Czy nie jest ci tu lepiej?
— No niby tak, ale mój przyjaciel będzie za mną tęsknił.
— Nie martw się, zatroszczymy się o niego! Bóg nie pozwoli mu zbłądzić!
— Oby...
— Młodzieńcze rozumiem twe obawy, ale uwierz, wszystko będzie dobrze!

Po chwili dotarli do białego wielkiego budynku, który wyglądał na stary, a jego budowa przypominała teatr. Chłopak był zdumiony wielkością tego budynku i jasnością oraz radością, która od niego biła.

— Gdzie my jesteśmy?
— W miejscu, gdzie wszystko się zaczyna, czyli w Niebiańskiej Przepustce. To tu spisują twoje dane oraz wyrabiają ci paszport, dzięki któremu będziesz mógł się przemieszczać po niebie.
— Dziwnie, ale ciekawie.

Adam stanął z Piotrem przy recepcjonistce, którą okazała się św. Rita.

— Dzień dobry święty Piotrze, co Cię sprowadza?
— Witaj droga Rito, otóż trzeba wyrobić niebiański paszport temu młodzieńcowi.
— Och, oczywiście! Podaj mi, proszę, swoje imię i nazwisko kochany.

Po wyrobieniu ważnego dokumentu mężczyzna i nastolatek wyszli z budynku, idąc ciągle przed siebie. Szli tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Adam nie wiedział dokładnie ile. Czuł równocześnie chłód i ciepło. Szli drużkami usłanymi przez chmurki, a wokół otaczała ich jasność. Leszczak przyglądał się dokładnie wszystkiemu, ale Piotr nie pozwolił mu się długo porozglądać.

— Już czas chłopcze byśmy się w tym miejscu pożegnali. Za niedługo spotkasz się z mamą i Tym, który pozwolił mi, byś tu był.
— Och, no dobrze, fajnie było przejść się ze świętym, to takie surrealistyczne i niewiarygodne.
— Żegnaj chłopcze.
— Żegnaj święty Piotrze.

To wszystko wydawało mu się snem, imaginacją, marzeniem. Nie mógł uwierzyć w to, że doświadczył lepszego objawienia niż niejeden mistyk. W tym wyczekiwaniu na spotkanie z mamą stał i rozglądał się otoczeniu. Wszędzie było jasno, a mimo to święci i błogosławieni, jakby zdawali sobie sprawę z tego, gdzie iść.

— Synku?
— Mamo? – odpowiedział Adam.
— Synku! Tak bardzo tęskniłam! Nawet nie wiesz, jak bardzo obwiniałam się za to, że zostawiłam cię z nim, tym wstrętnym pijakiem, ale nie mogłam cię wziąć ze sobą. Nie mogłam, po prostu nie mogłam. Chciałam, żebyś żył, miałam nadzieję, że to się nie stanie, myślałam, że Jan będzie rozsądniejszy i nie dopuści się do takich czynów. Chciałam byś żył jak najdłużej, ale jednak wybrałeś życie pozaziemskie i to tu będziesz szczęśliwy! – mama nastolatka miała łzy w oczach i utuliła syna mocno.
— Tak bardzo za tobą tęskniłem mamo! – odpowiedział chłopak, któremu spadło kilka łez z policzków.
— Wiem synku, wiem, ale teraz będziemy razem, będziemy szczęśliwi. – pani Leszczak uśmiechnęła się promiennie do Adama.

Gdy tak stali objęci, otaczając się swoją miłością, Bóg pojawił się i zobaczył ich w tym stanie.
Nie dawał im sygnałów, że się pojawił, a oni i tak odczuli Jego obecność, więc oderwali się od siebie i spojrzeli na Niego, choć Go nie zauważyli. Pojawił się On jako niewidzialna postać. Nie widzieli Go, ale czuli dokładnie Jego obecność. Czuli, że jest wśród nich.

— Adamie! – odezwał się Bóg. – Twa matka uprosiła sąd, byś miał życie wieczne dla Twej duszy. Nie powinieneś targać się na swe życie, lecz sytuacja była uciążliwa. Sąd niebiański, umożnił twą sprawę i pozwolił Ci tu być, ponieważ za życia doznałeś wiele smutku, jak i radości. Myślę, że mogę przyodziać Cię w wyjątkowo piękne skrzydła; skrzydła bólu, cierpienia, samotności, miłości i przyjaźni. Twe skrzydła to obraz twego życia. Twoimi kolorami przewodnimi będą odcienie szarości, niebieskiego, czarnego, czerwonego i żółtego. Choć wydaje się, że do siebie nie pasują te kolory, to na tych skrzydłach będą się łączyć w jedno.
— Och, a to, czemu wcześniej nie widziałem skrzydeł innych?
— Ponieważ to ja decyduję o widzialności ich. To ja jedynie potrafię dać komuś skrzydła. Po tym spotkaniu wszystko stanie się dla ciebie widoczne i wcześniejsza jasność zostanie zamieniona na piękno nieba. A teraz zamknij oczy i w odpowiednim czasie będziesz wiedział, kiedy je otworzyć.

Minęło może jedynie kilkanaście sekund, a Adamowi wydawało się, jakby mijały wieki. Pierwszy raz od dawna był tak bardzo niecierpliwy, lecz po chwili poczuł lekki dotyk dłoni. Otworzył lekko i wolno powieki i zobaczył mamę.

— Rozejrzyj się kochanie! Czyż tu nie jest pięknie?
— Och faktycznie! Naprawdę tu pięknie! – chłopak patrzył na otaczającą go przestrzeń. Widniał przed nim piękny anielski ratusz oraz budynki bliżej mu nieznane. Ich konstrukcje były mu także bliżej niezidentyfikowane, ale podziwiał ich piękno, pochłaniając je wzrokiem. Na kolumnach wyróżniały się cudowne wzory, które mimo swego minimalizmu, były bardzo bogate. Droga była pokryta drobnymi kamyczkami, które mieniły się w promieniach słonka.
— Choć zaprowadzę Cię i zapoznam z innymi.
— Już, już idę mamo – powiedział Adam i ostatni raz rozejrzał się po pięknie tego cudu stworzonego przez tego, który obdarował go skrzydlatymi rękoma. Wiedział, że zaczyna nowe życie. Nowe, lepsze życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro