ból, cierpienie, żal
╔═════❀៚❀៚❀៚❀══════╗
❞Kolejny dzień, kolejna taka noc.
Kiedy pokochać go nie miał kto
A ile można modlić się o lont
Który zapłonie kiedy chciałby on
Zalany łzami, śniło mu się, że
Że jego dusza już umie latać
Rozłożył ręce, chyba tego chce
I jego oczy mówią "leć"❝
╚════❀៚❀៚❀៚❀══════╝
Znów kolejny dzień, taki sam jak inne. 24 h bólu, cierpienia, lęku, smutku, samotności, braku miłości. Od kilkunastu lat nie odczuł miłości od nikogo. To chore i cholernie przykre. Czuł pustkę i chłód w sercu. Tak naprawdę pragnął już nic nie czuć. Modlił się codziennie o miłość, która nie była mu przeznaczona. Adam prosił Boga o trochę ciepła, miłości, ale nigdy ich nie dostał. Chciał wreszcie czuć się chciany i kochany. Czy prosił o zbyt wiele?!
Miłość jest dla bogaczy, a ja zdecydowanie byłem za biedny, by ją posiadać.
Dzień minął mu szybko. Lekcje minęły mu zwyczajnie nudno. Wrócił niechętnie do domu, ale nie spodziewał się, że ojciec będzie w domu. Gdy tylko wszedł przez drzwi, usłyszał te słowa:
— Ty śmieciu znowu oblałeś sprawdzian z matematyki.
— I co z tego? Powinieneś wiedzieć, że mi nie idzie z matmy.
— Masz to poprawić – powiedział mocno podirytowany pan Leszczak.
— A jeśli nie?
— Masz przesrane. Nie będziesz mi tu gnojku pyskował. Jeszcze pożałujesz, że się urodziłeś.
— Od 10 lat tego żałuję! – krzyknął poirytowany chłopak.
— Ty niewdzięczniku. Utrzymuję Cię, daję Ci dach nad głową, masz co jeść, a ty mi tu jeszcze narzekasz?!
Mężczyzna zaczął bić i pluć na chłopaka. Adam płakał i błagał, by tamten przestał, ale jego ojciec miał to za nic. Brunet chciał jak najszybciej stracić przytomność, bo inaczej nic nie przyniosło, by mu ulgi, a gdy zemdlał jego dusza, wyszła z ciała i poleciała do Boga. Gdy doleciał, zobaczył mamę, ale nie mógł do niej podejść, bo jego ciało kazało duszy wrócić. Choć ten wolał zostać w tym cudownym śnie, jego cień wrócił do ciała.
Adam, gdy wrócił do żywych, wstał powoli i poczuł przeszywający ból. Wstał cicho i poszedł na palcach sprawdzić, czy jego ojciec jest w domu. Gdy okazało się, że go nie ma. Wybiegł z domu ile sił. Miał załzawione oczy i myślał ciągle i tym, co przeżył: o mamie, niebie, lekkości, którą przeżył. Wiedział, że już dziś nie będzie go na tym świecie. Chciał pójść do swojego kumpla Darka i odpowiedzieć mu o wszystkim, ale wiedział, że ten był w szkole i nie uwierzyłby mu, a on nie chciał go okłamywać. Stwierdził, że napisze do niego wiadomość, ale zapomniał go wziąć. Bał się, ale wrócić do domu. Na szczęście jego oprawca jeszcze nie wrócił, pobiegł szybko po telefon i wybiegł ile sił w nogach z budynku, który już dawno przestał być jego domem.
Adam napisał do Darka taką wiadomość:
❞Cześć, wiem, że jesteś w szkole i zobaczysz to dopiero za kilka godzin, ale wtedy już mnie nie będzie. Będę martwy, ale szczęśliwy. Zobaczę się z mamą, w końcu będę mógł ją przytulić. Wreszcie będę chciany i kochany. Przepraszam za każde zawinienie. Byłeś cudownym kumplem. Dziękuję, że przy mnie byłeś, gdy wszyscy odeszli. Żegnaj i do zobaczenia. Kocham cię jak brata, pamiętaj!❝
Adam włożył telefon do kieszeni. Wszedł na murek mostu, przeszedł na drugą stronę. Wahał się chwilę, miał masę myśli w głowie.
A co jeśli nie ma życia po śmierci? Co, jeśli nie ujrzę mamy? Co, jeśli to wszystko nie ma sensu?
Te myśli kotłowały się w głowie Adama. Po chwili namysłu stwierdził on jednak, że wszędzie mu będzie lepiej niż u ojca i odchylił się do tyłu, puszczając ręce. Czuł, że leci i jest lekki jak piórko. Popatrzył ostatni raz na przechodzących ludzi, a potem na niebo i z pluskiem wpadł do wody. Poczuł, że brakuje mu oddechu, więc wziął wdech w wodzie, wiedząc, że ta wleje się mu do gardła i się zakrztusi. Poczuł zimną, słoną wodę oraz to, że spada w głębie rzeki. Nie walczył z tym, chciał tego, mógł poczuć się jak ryba. Po chwili zaczął się dusić, trwało to zaledwie chwilę, a potem umarł. Czuł, jak jego dusza unosi, się do góry pozostawiając ciało w wodzie. Lekkość, która mu towarzyszyła, była czymś, co zawsze chciał już czuć. Widział jak po chwili, przyjeżdża policja, pogotowie i strażacy. Ktoś powiadomił ich, ale nie zdążyli na szczęście dojechać. Czuł, że teraz będzie mógł żyć, że dopiero teraz zaczyna się jego życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro