°• twenty-five •°
Trzy serca biły mocno otoczone tymi samymi ścianami. Krzyczały głośno będąc wiedzione przez złudne uczucie, którym była miłość.
Chciały przekrzyczeć się wzajemnie.
Lecz tylko jedno z nich było samotne.
Biło nie słysząc odpowiedzi. Jego rytm różnił się od pozostałych, nie synchronizował się z żadnym innym. Był zbyt odmienny i nierówny, wręcz chaotyczny. To serce wybijało smętną piosenkę, która była przepełniona żalem i desperacką chęcią miłości.
To serce było samotne niczym uschły liść wirujący na wietrze, który został odłączył się od gałęzi by niesiony przez wiatr zniknąć gdzieś daleko.
To serce było wiedzione przez grzeszny rytmy nieposkromionej miłości, której nikt nie odwzajemnił - szaleńcze uczucie, który zamąciło mu w głowie i sprawiało, że stał się pożądliwy grzechu.
To serce było zabarwione czernią i bólem, który niósł spustoszenie.
To serce czuło jedynie potrzebę kochania, które umieściło w złym obiekcie.
To serce należało do Taehyunga.
Ciemność zarzuciła swe ciężkie kotary pogrążając wszystko w zatrważającym mroku. Dwoje mężczyzn siedziało przy świecy patrząc sobie w oczy. Lecz tylko jeden z nich cierpiał naznaczony klątwą samotności i nieszczęśliwej miłości. Jego niemy krzyk pną się wzdłuż jego gardła pragnąc wydostać się na zewnątrz i wypłynąć spomiędzy jego warg by w końcu wyzbyć się skrywanych tajemnic.
Lecz zdusił go - powstrzymał ten przeraźliwy dźwięk, który pragnął wydobyć się z jego okaleczonego wnętrza, nim zdążył opuścić jego usta i zdradzić jego emocje. Uśmiechnął się lekko spuszczając swój zagubiony wzrok na swe dłonie, które niebawem miały splamić się krwią, krwią niewinnego.
Czuł piekielne pieczenie w przełyku, a oczy wilgotniały przez napływające łzy, które uparcie próbował powstrzymać. Drżał z niewyjaśnionego bólu, który rozrywał jego wnętrze. Nie miał ran, lecz krwawił.
- Panie - szepnął ciemnowłosy spoglądając w końcu na twarz swego władcy. Jego oczy były tak piękne. Taehyung nie widział bardziej cudownego spojrzenia niż to Jeona. Chciał się w nich zatracić. Pragnął tego. Marzył by go pochłonęły, tak jak to uczucie, od którego nie było już ucieczki.
Trząsł się od środku widząc Jeona tak blisko siebie. Jego ciało drżało niekontrolowanie. Pragnął wtulić się w jego ramiona i wykrzyczeć mu swe skrywane uczucia, lecz nie miał na tyle odwagi. Bał się odrzucenia, gdyż w środku był zbyt kruchy i wyniszczony.
Teraz nienawidził tego jasnowłosego psa jeszcze bardziej. Nienawidził go za jego istnienie i pochodzenie, gdyż to on był z Jeonem od zawsze.
A on?
- Zjawił się tak nagle - wyszeptał Jeon jakby czytając mu w myślach.
On zjawił się nagle, odbierając mu wszystko.
Odebrał mu go.
- Odebrał mi rozum - rzekł Jeon.
Zawładnął nim.
- Zawładną mną - wyszeptał.
- C-Chcesz powiedzieć, że to twój największy wróg? Książę wschodu leży teraz na twym łożu? - wyjąkał Taehyung spoglądając na pogrążonego we śnie młodzieńca, który upojony ziołami spał spokojnie. chcąc
Ta wiedza, jeszcze bardziej go zraniła. Uświadomiła go o tym, że Park mimo przeciwności losu żył w sercu Jeona. Czuł jakby ktoś wbił mu nóż w plecy, gdy tylko się odwrócił.
Świadomość, że jego Pan pokochał wroga rozrywała go od środka, rozsiewając w nim czystą nienawiść. Nie mógł znieść tej niesprawiedliwości, która kolejny raz go dotknęła. Był sam pośród myśli, którym powoli się poddawał. Nikt nie próbował zajrzeć w głąb niego. Został porzucony, jak pies.
Paraliżujący ból zaczynał ujawniać się w jego organizmie pozostając w cieniu smutku i potęgującego się przygnębienia.
- Nie oceniaj mnie, Taehyung - zaczął Jeon, a jego spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do ciemnowłosego, lecz równie szybko zmieniło swój cel by przenieść się na śpiącego młodzieńca - On, Jimin... Nie jest wrogiem - rzekł Jeongguk kręcą przecząco głową - Nie uważaj go za wroga, gdyż jest on moją miłością. Wpisałem go do serca, naznaczyłem jego ciało pocałunkami, tak jak on naznaczył moje. To miłość. W końcu kocham, Taehyung. Tak wiele razy marzyłem by obdarzyć kogoś tym pięknym uczuciem i stało się. Pojawił się przede mną jakgdyby przywołany z mych nieświadomych pragnień i snów...
Jak gdyby przeznaczenie splotło nasze drogi, by następnie wiedzione przez rytm naszego serca splątać nasze spojrzenia, a zaraz potem dłonie.
On jest martwy jako mój wróg. Umarł, zaginąwszy nieszczęśnie wśród granicznych lasów, lecz narodził się dla mnie na nowo, by stanąć przede mną jako mój kochanek - rzekł Jeongguk, a oczy Taehyunga zaszkliły się. Tak piękne słowa wypadały z ust następcy tronu. Szeptał słowa obarczone wielkim znaczeniem i uczuciem, lecz żadne z tej werbalnej poezji nie były skierowane do niego.
Taehyung zapłakał boleśnie w swym wnętrzu, lecz na zewnątrz ujawniła się jedynie samotna łza, która niewidoczna w mroku spłynęła po jego policzku.
Zdawało się, że ten słony owoc rozpaczy rozleje się po jego twarzy zostawiając podłużne rany na jego licu, gdyż ta jedna, samotna łza była tak bolesne, że były w stanie zranić niczym ostrze.
Lecz to on pragnął zranić. Pożądał krwi, która tak samo, jak ta łza rozleje się po jego rękach, gdy wyciągnie sztylet z uchodzącego życia ciała, odbierając mu ostatnie tchnienie. Gdyż pragnął zemsty za to co zostało mu odebrane. Pragnął by Park zapłacił za skradzione mu szczęście, by cierpiał tak jak on.
Wolał krew niż tą słoną ciecz, która brudziła mu policzki. On wolał pobrudzić swe dłonie i człowieczeństwo, którego z każdą chwilą było w nim coraz mniej. Jego płuca zapiekły nagle jak gdyby ciernie zaczęły kiełkować w jego wnętrzu, otaczając serce.
- Nie śmiałbym cię o-oceniać mój Panie - wyszeptał po kolejnej próbie złapania oddechu. Jego płuca przestały pracować. Czuł jakby coś w nich wyrosło blokując mu dostęp do powietrza. Uniósł swój zamglony wzrok i spojrzał zaszklonymi oczyma w te Jeona - Lecz miłość to skomplikowane uczucie, mój Panie. Pełne cierpienia. Piękność tego uczucia jest złudna. Miłość rani odbierając oddech - wyszeptał kaszląc.
- Taehyung, coś Ci dolega? - dopytał Jeongguk przyglądając się uważnie swemu słudze, który uśmiechnął się do niego lekko.
- Ja po prostu nie chcę byś cierpiał Panie - zaczął i spojrzał głęboko w oczy Jeona, a iskra jego uczucia rozbłysła w jego wnętrzu, jak uaktywniający się wulkan. Wybuchł, nie wytrzymując. Poczuł promieniujący ból w piersi, a każda kolejna próba oddechu sprawiała, że jego ciało słabło.
- J-Jeongguk - szepnął chwytając się jego dłoni.
Wtulił się mocno w ciało Jeona i załkał głośno.
Jego dłonie zacisnęły się na koszuli władcy, gniotąc ją. Pragnął znaleźć ukojenie swych boleści.
Wrzasnął przeraźliwie czując, jak coś rozrywa jego wnętrze. Nie mógł oddychać. Jego ciało zadrżało, a strach wkradł się na jego twarz.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że kocha go zbyt mocno, że to wszystko go niszczy, że go zabija... Lecz nie potrafi już przestać. Było za późno. Teraz pozostało mu jedynie brnąć w to dalej.
On też cierpiał, dlaczego nikt nie wyciągnął do niego dłoni? Tonący chwyta się nawet brzytwy - A on miał zamiar za nią chwycić.
Był sam pośród tych brutalnych uczuć i myśli, które władnęły nim stopniowo odbierając mu kontrolę.
To wyidealizowane uczucie, było uosobieniem monstrum, które weszło do jego wnętrza, łapiąc swą czarną dłonią serce tego młodego mężczyzny, który tylko niewinne kochał przyjaciela.
- Taehyung - wyszeptał Jeon - Co ci dolega? - zapytał przejęty. Spoglądał na twarz ciemnowłosego, która była pogrążona w grymasie bólu, lecz co chwilę wkradał się na nią szeroki uśmiech.
- Proszę milcz, Panie - wyjąkał Taehyung - Cierpię - dodał łkając. Jego szloch był przeraźliwy, a uścisk w piersi coraz silniejszy.
- Sprowadzić medyka? - zapytał Jeon spoglądając na niego zmartwiony. Próbował go odsunąć chcąc spojrzeć na jego twarz, lecz ciemnowłosy zbyt mocno trzymał się jego koszuli. Ściskał ją w swych dłoniach nie chcąc jej wypuścić. Chciał być blisko Jeona, jak najbliżej.
- Boję się, Panie - wyszeptał ciemnowłosy i zaczął składać pocałunki na jego szyi - B-Boję się - szeptał oddychając szybko. Obraz wydawał mu się być rozmazany, lecz uśmiechał się będąc w ramionach Jeona.
Jego zachowanie było skrajne, lecz chciał choć na moment mieć tego mężczyznę przy sobie - Dla siebie.
Czuł uścisk w skroni, a jego serce biło szybko goniąc za szczęściem, które było zbyt odległe.
Nie był w stanie go sięgnąć. Jego wyobraźnia wyimaginowała obraz, w którym był sam.
- T-Taehyung -rzekł ciemnowłosy - Co ty robisz? - zapytał próbując odsunąć od siebie ciemnowłosego, który po chwili znieruchomiał, a jego ciało stało się bezwładne. Omdlał w ramionach Jeona z nadmiaru emocji, będąc wykończony ciągłą walką o szczęście. Nie wiedział jednak, że nie jest ono przeznaczone wszystkim, a w szczególności jemu.
- Taehyung! - krzyknął książę - to były ostatnie słowa jakie dotarły do ciemnowłosego.
- Cholera! Medyka! - krzyknął Jeon - Medyka! - wrzasnął.
- Medyka! Książę woła medyka! Sprowadzić go! - za drzwiami komnaty panował harmider, a Jeon siedział trzymając w objęciach swego nieprzytomnego przyjaciela - gdyż historia lubi się powtarzać. Jeszcze niedawno trzymał w objęciach cierpiącego Parka, który teraz spał obok uśpiony silnymi ziołami.
*
Młody medyk przyglądał się ciału Taehyunga doszukując się na nim domniemanych zranień, które mogły wywołać taki stan. Lecz żadnych nie było. Jego skóra była mleczna i gładka. Pieprzyki, które symbolizowały pocałunki w poprzednim życiu zdobiły jego szyję i ramiona.
Może chociaż wtedy był kochany i porządny.
Teraz krążył gdzieś między jawą, a snem szukając sensu. Jego wyobraźnia przywoływała różne obrazy, które radowały jego serce. Lecz żadne z nich nie były prawdziwe. Były to tylko jego niespełnione pragnienia, których ziszczenia tak bardzo chciał.
- Co mu jest? - dopytał Jeon spoglądając na młodego mężczyznę, który ze skupieniem oglądał ciało jego wiernego sługi.
Ciemne włosy okalały czoło medyka, a bystre oczy śledziły ruchy klatki piersiowej Taehyunga. Mężczyzna ten dopiero rozpoczynał swą służbę, jako medyk, lecz teraz życie wielu ludzi spoczywało na jego barkach, gdyż został on jedynie królewskim medykiem.
- Nie ma żadnych ran ani ugryzień. Jego serce bije mocno. Opadł z sił. Przyczyny mogą być różne ale zdaje się że to z emocji, Panie - rzekł - Potrzeba ziół i sporo odpoczynku.
- W takim razie rozkażę służbie naparzyć ziół, a ciebie każę przenieść do lepszej komnaty. Bardzo mi pomogłeś - rzekł Jeon chcąc wyrazić swą wdzięczność medykowi.
- Nie ma takiej potrzeby, Panie - odparł.
- Nie odmawiaj, przyjacielu - rzekł Jeon, a medyk ukłonił się z wdzięcznością, jak i szacunkiem.
- Pójdę już, Panie - powiedział i wyszedł za pozwoleniem Jeona.
- Panie - rzekł nagle jeden ze strażników wchodząc do środka, a Jeon spojrzał na niego wyczekując informacji, którą ten miał mu do przekazania - Król pojechał dziś z wizytą na Południe by umówić twe spotkanie z księżniczką jak i negocjować z władcą Południa datę waszego ślubu - rzekł strażnik wchodząc do środka.
- Dlaczego nic o tym nie wiem!? - krzyknął Jeon.
- Król kazał powiadomić cię o tym dopiero po jego odjeździe. Mówił również, że do twego ślubu Twój nałożnik Panie ma zniknąć z pałacu - odparł mężczyzna patrząc w podłogę. Jeon zacisnął dłonie w pięści, a różne obelgi zaczęły spływać na jego język, lecz powstrzymał się.
- P-Panie - wyszeptał nagle ciemnowłosy otwierając oczy, a jasne światło oślepiło go, nakazując mu by ponownie przymknął swe powieki. Obraz przed nim wciąż był rozmazany, lecz mimo wszystko był w stanie rozpoznać swego ukochanego.
- Leż, Taehyung - rzekł Jeon - Przynieść mu wody - rozkazał służbie i zbliżył się do łoża spoglądając na swego przyjaciela. Usiadł na brzegu łoża I spojrzał na niego uśmiechając się lekko.
- Straciłeś przytomność - rzekł Jeon - Medyk rozkazał byś leżał w łożu aż odzyskasz siły. Do tego czasu zwalniam cię ze wszystkich obowiązków. Odpocznij, gdyż omdlenie może się powtórzyć, jeśli będziesz się przemęczał - powiedział książę spoglądając z troską na swego przyjaciela. Lecz Taehyung nie mógł dostrzec w jego oczach uczucia. Nie patrzył na niego tak, jak on. W jego spojrzeniu nie było miłości, była jedynie troska - Dlatego musisz wypoczywać. To rozkaz - dodał Jeon i ścisnął jego dłoń chcąc dodać mu otuchy.
- Dobrze, Panie - odparł Taehyung odwzajemniając uśmiech swego władcy, lecz wewnątrz umierał, usychał niczym kwiat pozbawiony wody.
- Czy jest może coś co cię gnębi? - zapytał nagle Jeon przypominając sobie słowa medyka - Medyk wspominał, że przyczyną mogą być emocje - wyjaśnił Jeongguk.
Jak bardzo Taehyung chciał mu wykrzyczeć wszystkie swe skrywane uczucia, lecz nie mógł. Wiedział, że to bardziej odsunie ich od siebie. Był świadom, że to uczucie jest jednostronne, lecz był przekonany, że jedyną przeszkodą był Jimin.
- Jest wiele rzeczy - odparł smutno ciemnowłosy i przeniósł wzrok na okno spoglądając na zdradliwe gwiazdy.
- Więc opowiedz mi o nich - rzekł Jeon.
- Nie ma o czym opowiadać - wyszeptał Taehyung próbując na niego nie patrzeć. Bał się swych łez, które mogą coś ujawnić - Nie chcę do tego wracać, Panie - dodał.
- Jeśli chcesz o tym pomówić to wiedz, że zawsze cię wysłucham - odparł Jeon.
- Panie - rzekł jeden ze strażników uchylając drzwi komnaty - Twój nałożnik, wybudził się - oznajmił kłaniając się.
- Jimin - szepnął cicho i podniósł się z łoża.
- P-Panie - zaczął nagle ciemnowłosy chwytając się desperacko dłoń Jeona, chcąc go zatrzymać, lecz Jeongguk nie zwrócił na niego uwagi.
Wstał wyszedł kierując się do swej komnaty.
- Zawsze wybierasz jego... - wyszeptał - Gdyby go nie było zostałbyś teraz przy mnie. Będę dążył do tej chwili gdzie - szepnął do zamkniętych drzwi, a łzy ozdobiły jego blade policzki. Nie wiedział co się z nim działo. Zazdrość i zawiść dyrygowały nim będąc swoistymi sługami tej cholernej miłości, która kontrolowała wszystko.
*
Jeon wbiegł do komnaty, a jego roztęsknione spojrzenie od razu odnalazło te Parka.
- Zbudziłeś się najdroższy - wyszeptał wchodząc w głąb pomieszczenia. Natychmiast zbliżył się do łoża, na którym spoczywał jasnowłosy i przysiadł na nim ujmując dłonie swego ukochanego.
- Najdroższy, co się dzieje? - zapytał Jeon widząc mokre od łez oczy jasnowłosego. Nachylił się nad Parkiem i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
- Jeongguk - jęknął jasnowłosy - Obudziłem się i nie było cię tutaj - rzekł - Było ciemno - dodał - Myślałem, że jestem w celi - wyszeptał.
- Jiminie - zaczął Jeon, a jego usta ucałowały drobną dłoń młodszego. Pogładził go po głowie odgarniając niesforne kosmyki z jego lica - Już jestem. Nie odejdę i nie pozwolę by znów wtrącili cię do lochu, a strażnik, który dopuścił się występków i znieważył ciebie oraz mega przyjaciela ma jutro egzekucję - rzekł - Zginie jak pies - rzekł Jeon - Obiecuję ci to - dodał.
- Zabijesz go? - zapytał Park
- Oczywiście. Skrzywdził cię - odparł.
- Gdyby wszyscy, którzy mnie skrzywdzili mieliby ponosić karę śmierci byłby o wiele więcej ofiar - szepnął.
- Spokojnie, Jiminie - wyszeptał Jeon - Medyk, który zalecił zatruty opatrunek również zginął - rzekł, a Park spojrzał na Jeona zaskoczony.
- Kazałeś go zabić? - zapytał Park podnosząc się do siadu.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy, najdroższy - rzekł Jeon - Każę służbie przygotować ci coś do jedzenia - dodał Jeongguk.
- Nie - wyszeptał Park chwytając dłoń starszego - Zostań ze mną- dodał, a Jeon uśmiechnął - Połóż się i przytul mnie - rozkazał po chwili, a Jeon skinął głową i położył się na łożu obok swego ukochanego.
- Bardzo się o ciebie bałem, najdroższy - rzekł Jeongguk ze łzami w oczach po czym złożył pocałunek na zgrabnym nosku młodszego - Przepraszam cię Jiminie - szepnął - Nie wiedziałem, że opatrunek był zatruty - dodał, a łzy stanęły mu w oczach.
- Jeongguk, to nie twoja wina - wyszeptał Jimin i chwycił jego dłoń by przyłożyć ją do swego policzka.
- Mój mały Jiminie - szepnął i pocałował jego odkryty obojczyk.
- Jeongguk - wyszeptał Park bawiąc się dłońmi starszego
- Hmm? - mruknął Jeon spoglądając na swego kochanka.
- Rankiem chcę się zobaczyć z mym sługą - rzekł Park tonem nie znoszącym sprzeciwu - To mój przyjaciel - dodał - On żyje, prawda? - dopytał nagle z nadzieją w głosie.
- Spokojnie, najdroższy. Medyk go dogląda nic mu nie jest. Jego stan uległ poprawie - rzekł - Nie możesz się tak ciągle denerwować - wyszeptał i ucałował wierzch jego dłoni.
- Boli cię coś? - zapytał po chwili Jeon.
- Brak mi jedynie świeżego powietrza. Zabierz mnie gdzieś. Gdzieś, gdzie będziemy sami - wyszeptał Park - Lecz najpierw - zaczął - Najpierw zaprowadź mnie do Seokjina - rozkazał.
- Jesteś jeszcze osłabiony nie chcę byś wstawał z łoża i narażał swe zdrowie - odparł Jeongguk spoglądając na niego z powagą wypisaną na twarzy.
- A ja nie chcę tracić ani sekundy ze swojego życia leżąc bezczynnie w łożu - odpowiedział Park.
- Ty i twój arystokracyjny temperament - wyszeptał Jeon kręcąc głową i wtulił w siebie młodszego czuwając nad nim.
*
Słońce wkradało się na sklepienie, pieszcząc swymi promieniami budzącą się do życia przyrodę.
Kochankowie podążali długim korytarzem kierując się do komnaty, w której znajdował się Seokjin. Jeongguk prowadził jasnowłosego asekurując każdy jego ruch, w obawie o jego zdrowie.
Ich spojrzenia wymieniały się co chwilę, a serca wybijały wspólny rytm.
- Otworzyć - rzekł Jeon napotykając przed drzwiami strażnika. Mężczyzna ukłonił się i posłusznie wykonał polecenie wpuszczając ich do środka.
Kochankowie weszli w głąb pomieszczenia, a oczy Seokjina zwróciły się ku nim. Zdawało się, że łzy stanęły w ciemnych ślepiach wiernego sługi, a serce uradowało się na widok swego Pana.
- P- Panie! Mój Panie - krzyknął i padł na kolana u stóp młodego księcia - Wiedziałem, że żyjesz - zapłakał tuląc się do jego nogi.
- Seokjinie - wyszeptał Park i pogładził swego przyjaciela po głowie - Żyję - dodał - Dzięki niemu - rzekł spoglądając w stronę Jeona, a Seokjin uniósł swój wzrok na mężczyznę obok Parka.
- A więc dziękuję miłościwy Panie - wyszeptał ze łzami w oczach. Jeon uśmiechnął się i spojrzał na Parka.
- Jego życie jest dla mnie najcenniejsze - odparł Jeongguk.
- Możemy pomówić na osobności? - zapytał Jimin spoglądając na Jeona, a ciemnowłosy uśmiechnął się lekko, a następnie przytaknął. Przed odejściem ujął dłoń młodszego i ucałował jej wierzch.
- Czekam na ciebie za drzwiami komnaty - rzekł i opuścił pomieszczenie.
- P-Panie - wyszeptał Seokjin - To twój wróg, czy on? - zapytał Seokjin, a jego myśli były jednoznaczne - Zmusza cię do czegoś? - wyszeptał mu na ucho zmartwiony.
- Nic z tych rzeczy, Seokjinie - odparł Park uśmiechając się lekko - Cieszę się, że żyjesz - rzekł i przytulił mocno swego przyjaciela.
- Ja też, Panie. Wiedziałem, że dopóki nie zobaczę twego ciała nie zwątpię - wyszeptał mężczyzna łkając w szatę swego władcy.
- Już dobrze, Seokjinie - rzekł Park.
- Musimy uciekać! To terytorium wroga - powiedział nagle mężczyzna spoglądając w oczy swego księcia - Wyciągnę nas stąd mój Panie - rzekł łapiąc Parka za dłonie chcąc tym gestem dać mu świadectwo wierności.
- Ty nie rozumiesz, Seokjinie - wyszeptał Jimin uśmiechając się ze łzami w oczach - Ja tutaj zostaję. Będę żył u jego boku - dodał, lecz po tych słowach wątpliwości zasiały w jego sercu swe nasiona.
- Ale jak to P-Panie? - wyjąkał starszy.
- Kocham go, Seokjinie. Nie mam po co wracać do swej ojczyzny, gdyż jestem tam martwy. Jeśli wrócę może to skończyć się wojną. Mimo, że tęskno mi do mega domu to moje serce chce zostać tutaj - wyszeptał - Przy nim - dodał - Wiem, że jestem tutaj więźniem lecz chcę tego. Chcę zostać z mym ukochanym - wyszeptał.
- P-Panie ale - wyjąkał Seokjin.
- Posłuchaj mnie Seokjinie. Jest coś ważnego co chcę Ci powiedzieć - rzekł Park łapiąc swego przyjaciela za dłonie - Posłuchaj mnie uważnie.
Jest tu pewien mężczyzna, który pragnienie mej zguby. Uważaj na niego - rzekł - Jest to przyjaciel księcia - wyszeptał - Nie mogę powiedzieć o tym memu ukochanemu, gdyż mi nie uwierzy. Ten mężczyzna jest dla niego jak brat. A oskarżenie w jego stronę może nas poróżnić - dodał - Bądź czujny - szepnął.
- On chce cię zabić, Panie? - zapytał zmartwiony Seokjin.
- Nie przejmuj się mną - wyszeptał - Uważaj na siebie - dodał - Przyjdę do ciebie wieczorem - rzekł i uśmiechnął się lekko kierując się w stronę drzwi, lecz nie wiedział, że nie będzie w stanie dotrzymać swej obietnicy.
- Wypoczywaj - powiedział na odchodne.
Drzwi zamknęły się za nim, tak samo jak jego dłoń w uścisku Jeona.
- Każę osiodłać konie i przygotować nam kąpiel - szepnął książę i zwrócił się do strażników by Ci rozporządzili jego rozkazami.
- Osiodłajcie konie, a dziewki niech napełnią balię i wyjdą. Chcę być sam z mym nałożnikiem - rzekł Jeon do mężczyzny stojącego obok.
- Naturalnie, Panie - odparł i ukłonił się z szacunkiem, a dwoje kochanków skierowało się w stronę komnaty.
- Na pewno jesteś na siłach by gdzieś jechać? - dopytał Jeon, gdy drzwi zamknęły się za nimi. Park skinął jedynie głową i bez słowa wyszedł na balkon. Ciepłe, orzeźwiające powietrze spotkało się z jego mleczną skórą.
- Najdroższy - szepnął Jeon stając tuż za nim. Jego dłonie otoczyły jego talię. Oparł podbródek o ramię jasnowłosego i złożył przelotny pocałunek na jego karku - Kocham cię - rzekł, a Park odwrócił się wpadając w jego ramiona.
- Nie wypuszczaj mnie stąd nigdy - wyszeptał wtulając się mocniej w ciało starszego - Nie pozwól mi odejść - dodał Park unosząc swój wzrok na Jeongguka.
- Nie pozwolę - odparł bez wahania ciemnowłosy patrząc wprost w oczy młodszego - Obiecuję. Nie pozwolę Ci iść nigdzie beze mnie, najmilszy - wyszeptał i ucałował kolejno obie dłonie swego ukochanego.
- Panie, kąpiel gotowa - oznajmiła jedna z kobiet kłaniając się w wyrazie szacunku, a następnie pośpiesznie opuściła pomieszczenie zostawiając kochanków samych.
*
Dwa konie podążały obok siebie kierując się w głąb młodego lasu. Kopyta odbijały się o miękkie podłoże, a biodra obydwojgu mężczyzn unosiły się zgodnie z takt biegu zwierzęcia. Wiatr mierzwił włosy kochanków, którzy podziwiali dary natury, ciesząc się wzajemnie swą obecnością. Słońce muskało ich mleczną skórę, a poranne powietrze działało orzeźwiająco.
- Niedługo ta beztroskość się skończy - szepnął nagle Park rozglądając się wokół.
- Nic nie trwa wiecznie najmilszy - odparł mu Jeon - Lecz moja miłość do ciebie jest wyjątkiem - dodał po chwili spoglądając na ukochanego, który jechał na białym koniu rozglądając się wokół roztropnie.
- Będziesz musiał sypiać ze swą żoną i spłodzić potomka - rzekł Park nieco drwiąco, spuszczając swój wzrok na swe dłonie - Ja nie jestem w stanie dać Ci dziedzica - dodał.
- To nie ma znaczenia - odparł Jeon - Nawet jeśli będę musiał dzielić z nią jedną noc to wiedz, że nie będzie w tym żadnych uczuć - powiedział księżę spoglądając na ukochanego.
- Ale seks to deklaracja Jeongguk - wyszeptał smutno Park - To dwa ciała, które stają się jednością - dodał.
- Tylko tobie złożyłem tę deklarację - wyszeptał.
- Zatrzymajmy się tutaj - rzekł nagle Park widząc polanę przed sobą. Młode drzewa były pieszczone przez promienie słoneczne. Zapach rozkwitających pąków pieścił przyjemnie nozdrza. Park zsiadł z konia i pociągnął zwierzę za wodze by posłusznie ruszyło za nim - Pięknie tutaj - wyszeptał Park rozglądając się wokół, a Jeon odebrał od niego wodze przywiązując ich konie do drzewa.
Promienie słoneczne przebijały się przez korony drzew rzucając smugę światła. Jeon podszedł bliżej, a miecz przy jego pasie błysną kusząco za sprawą promieni słonecznych.
Park spojrzał w tamtą stronę przyglądając się niepewnie ostrzu, umieszczonemu przy nodze kochanka.
- Spróbuj się ze mną - rzekł nagle Park spoglądając pewnie w oczy Jeona.
- Jesteś na siłach? - dopytał Jeongguk marszcząc brwi, a Jimin bez zastanowienia skinął głową. On sam nie wiedział co nim teraz kierował. Może zazdrość o to, że Jeon wciąż był księciem? Zapomniał się, podążając za złudnymi myślami, które podżegały go do grzechu. Wir wspomnień pociągnął go za sobą przypominając mu o słowach swego ojca, za którym ślepo podążał przez całe swe życie. Ten bezdusznik wyrył w nim swe symbole i przekonania, które wciąż mieszkały w głębi rozszalałego serca dorastającego mężczyzny.
- Zatem, spróbujmy - rzekł Jeon i zbliżył się do swego konia by wyciągnąć drugie ostrze, które zawsze trzymał przy siodle. Podał je Parkowi spoglądając mu przy tym w oczy.
- Gotowy? - zapytał Jeon i odsunął się lekko do tyłu, a jasnowłosy skinął głową.
Ostrza dwóch kochanków uderzyły o siebie krzyżując się. Charakterystyczny dźwięk dotarł do ich uszu, a wysadzane rękojeści błysnęły w słońcu.
Park poczuł przypływ dziwnych emocji, które przyćmiły jego racjonalne myślenie. Ostrze w dłoni przywróciło wspomnienia, które już dawno powinny go opuścić. Słowa jego ojca znów rozbrzmiały w jego głowie wydając rozkazy. Zawładnęły jego umysłem, a ciało poddało się temu niczym marionetka kierowana obłudą.
Park był jak w transie. Ostrze, które trzymał w dłoni momentalnie rozcięło koszulę kochanka. Coś w jego głowie podpowiadało mu by wypełnił przeznaczenie i odebrał mu życie tak jak przystoi następcy tronu.
Przemawiał przez niego czysty obłęd, który zagłuszył jego serce.
Patrzył na niego, jak na swego wroga zapominając, że to mężczyzna, którego tak bardzo kocha.
Teraz liczył się tylko cel.
Jego wzrok podążył po jego szyi, skupiając się na jabłku Adama, które poruszyło się, gdy tylko głos Jeona dotarł do jego uszu przywołując go do porządku.
- Jeśli chcesz poderżnąć mi gardło nie patrz wprost w te miejsce - wyszeptał Jeon i podszedł do Parka rzucając swój miecz na ziemię. Chwycił zdecydowanie jego dłoń, w którym trwało ostrze i przyłożył je do swej szyi.
- Dalej najdroższy - rzekł - Jeśli tego pragniesz to zginę posłusznie z twych rąk - wyszeptał Jeon spoglądając prosto w oczy - Lecz wiem, że tego nie zrobisz - mówił - Wierzę w to - szepnął mu wprost w usta i zrobił kolejny krok, a jego gardło dotknęło ostrza.
Park patrzył mu w oczy, a jego ciało zaczęło drżeć.
Jeon wytrącił z jego dłoni ostrze, które padło tuż u ich stóp i przytulił Parka mocno do siebie.
- Już dobrze - szepnął trzymając go w objęciach.
- J-Jeongguk - wyszeptał Park w jego klatkę piersiową - Przepraszam - wyjąkał, a głośny szloch wydobył się z jego ust - Przepraszam - powtarzał, jak mantrę - J-Ja nie wiem co się stało - wyjąkał - Te myśli wracając tak nagle - zapłakał - Sam nie wiem dlaczego. Ja po prostu - szeptał nie wiedząc, jak to wszystko wytłumaczyć.
- Już dobrze. Nie płacz - wyszeptał Jeon.
- Znów przegrałem. Kolejny raz i będę przegrywał za każdym razem - zapłakał - To jakieś cholerne fatum! - krzyknął, a jego ciało zadrżało - Jeongguk, to nie tobie odebrano życie! - krzyknął - Ja jestem... Właśnie kim jestem? - zapytał.
- Moją miłością - odparł bez wahania starszy patrząc w jego oczy.
- Wiesz czym kończy się przegrana? - zapytał - Poniżeniem - odparł nim Jeon zdążył odpowiedzieć - Mój ojciec - zaczął - Tutaj chodzi o niego - wyszeptał Park i wtulił swą głowę w szyję starszego - O-On nie lubił, gdy przegrywałem - zaczął, a łzy ozdobiły jego policzki - Powtarzał, że za każdym razem padam coraz niżej - rzekł - A teraz? Jak nisko musiałem upaść by stać się niewolnikiem swego wroga? - szepnął - A wiesz co jest najbardziej poniżające?! Że ja pragnę nim być! - wrzasnął - Ja tego chcę! - krzyknął.
- Jiminie - wyszeptał Jeongguk.
- Nie, posłuchaj mnie - rzekł młodszy.
- Tłumaczyłem ci, że to przeszłość - wyszeptał Jeon nie dając mu dojść do słowa - Jesteś teraz tutaj, przy mnie. Proszę cię Jimin nie wracaj do tego. Żyj ze mną chwilą - dodał - Zapomnij o tym co było. Nie rozmyślaj o tym co będzie. Żyjmy sobą - szepnął i pogładził czule jego policzek.
- Przeszłość, która wciąż mnie pochłania! - krzyknął Park - To wraca tak nagle - wyszeptał - Jeongguk, ja jestem na terytorium wroga! Na ziemi, na której miała polać się twoja krew, gdy przebiję cię mieczem! - rzekł - Tego uczył mnie mój ojciec. Kazał zabijać mi niewinne zwierzęta - wyszeptał, a narastający płacz nie pozwalał mu mówić.
- Jiminie - szepnął Jeon i pogładził jego policzek, ocierając jego łzy.
- B-Bym nauczył się odbierać życie wrogom - zapłakał, a jego ciało zadrżało w ramionach ukochanego.
- J-Jiminie - szepnął Jeon, a łza spłynęła po jego policzku. Nie mógł znieść cierpienia młodszego. Bolało go to, jak wiele złego go spotkało.
- Dlaczego płaczesz, Jeongguk? - zapytał Park.
- Gdyż nie mogę znieść twego bólu - odparł ciemnowłosy - Cierpię poznając twe lęki i dowiadując się, jak bardzo cię niszczyli. Kocham cię, słyszysz? Jestem dla ciebie. Zawsze będę - wyszeptał - Nieważne. Tamto jest już nieważne. Ufam Ci i wiem, że nawet jeśli te myśli cię nawiedzają to i tak mnie nie skrzywdzisz, a nawet jeśli - zaczął - To, To zrób to - rzekł.
- Jeongguk, nie mów tak - wyszeptał Park kręcąc przecząco głową - Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało - dodał.
- Zrób to, jeśli chcesz. Śmierć z twoich rąk byłaby równie cudowna tak jak twe pocałunki, gdyż ty byś mi ją zadał. Ukaraj mnie za grzechy mych przodków jeśli chcesz. Zrób ze mną cokolwiek na co masz ochotę, a ja będę Ci służył, gdyż to ty jesteś moją miłością - wyszeptał Jeon - Jesteś mym Panem, najdroższy - rzekł i ukląkł przed Parkiem spoglądając w jego zaszklone oczy.
- Jeongguk wstań - szepnął Park - Nie klękaj przede mną, gdyż to ty jesteś księciem. Nie przystoi ci - dodał Park.
- Chcę złożyć Ci jeszcze jedną deklarację - rzekł Jeon i pocałował dłoń młodszego - Przysięgam, że będę cię kochał wiecznie. Gdzie nie pójdziesz ja podążę za Tobą, niczym twój cień. Byle być u twego boku - szepnął, lecz nie był świadom tego, że jego słowa tak idealnie komponują się z wyrokiem, który wydał na nich pewniej nocy.
- J-Jeongguk - wyszeptał nagle młodszy łapiąc Jeona za dłonie chcąc dać mu znak by wstał
- Kochajmy się, teraz - rzekł, a w jego głosie dało się usłyszeć przeraźliwe pragnienie bliskości. Chciał poczuć dotyk Jeona na swoim ciele. Jego motyle pocałunki na swej skórze. Chciał czuć jego zapach i ciepło jego ciała.
Jeon naparł swym ciałem, a Park opadł na trawę. Jęknął przeciągle czując usta starszego na swojej szyi. Jeongguk zostawiał na jego skórze mokre ślady, a jego dłonie badały jego ciało, by po chwili zacisnąć się na jego biodrach.
- J-Jeonggukie - wyszeptał Park wplątując swe palce w jego miękkie włosy, a następnie pociągnął za ich końcówki.
- Tak bardzo cię chcę, Jiminie - westchnął Jeon w jego usta - Chcę by nasze zbliżenie było pieczęcią na mej deklaracji. - dodał.
- Ale Jeongguk - szepnął Park układając swe dłonie na jego klatce piersiowej by go od siebie odsunąć.
Jeon spojrzał na niego pytająco lecz jego wzrok nie był w żadnym stopniu pretensjonalny. Nie narzucał mu niczego na co młodszy nie miałby ochoty. Traktował go jak równego sobie, a nawet z większą aprobatą, gdyż stawiał potrzeby jasnowłosego ponad swoje.
- Twój ślub - wyszeptał Park budząc się z zamyśleń - To cały czas mnie nurtuje - rzekł, lecz było o wiele więcej rzeczy, które potęgowały jego strach i obawy
- Nie będę w stanie przestać cię kochać w jedną noc - rzekł Park - Nie będę potrafił cię oddać - szepnął - Nie chcę cię nikomu oddawać - dodał.
- Jeśli będziemy brnąć w to dalej to ja się zatracę, Jeongguk - wyznał Park i spojrzał smutno na Jeona, który od razu przytulił go do siebie. Park wtulił twarz w klatkę piersiową ukochanego wdychając jego kojący zapach.
- Zatraćmy się - wyszeptał Jeon - Nie chcę nikogo innego prócz ciebie, najdroższy. Jesteś całym moim światem - dodał i ucałował jego czoło. Park uniósł głowę i spojrzał w oczy Jeona, które zaświeciły się mocno - I mówiłem Ci, że nawet jeśli będę musiał ją poślubić to ona nigdy nie zastąpi ciebie - szepnął Jeon.
- Pokaż mi jak bardzo mnie chcesz - rzekł niespodziewanie Park i otarł się o krocze Jeona, które było ukryte pod warstwą materiału. Ciemnowłosy jęknął na ten nagły dotyk i namiętnie pocałował Parka przelewając w tą pieszczotę swe wszystkie uczucia.
- Weź moje ciało - jęknął jasnowłosy w jego usta przyciągając go bliżej.
Jeongguk zjechał dłońmi do wiązania szaty Parka po czym pociągnął zdecydowanie za dwa końce uwalniając ciało jasnowłosego z opinającego materiału. Przejechał swymi dłońmi po strukturze jego nagiej skóry, a następnie złożył kilka pocałunków na jego klatce piersiowej podążając ustami w dół jego ciała.
Tak samo jak trucizna - która właśnie spływała w dół, w dół gardła niewinnego człowieka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro