°• four •°
Głos tego kruchego młodzieńca był tak delikatny i cichy, że Jeon ledwo mógł go usłyszeć. Mimo tego cichego tonu nie utracił na swoim pięknie. Następca tronu owego królestwa odwrócił się i spojrzał w stronę jasnowłosego, który wciąż drżał z zimna, jak i również ze strachu. Te krótkie słowo, które opuściło chwilę temu jego pulchne usta zrodziło w księciu nadzieję na usłyszenie z nich czegoś więcej. Jego buty obiły się o betonowe podłoże rozchodząc się echem, a on znów znalazł się tuż przy Parku.
Jasnowłosemu wciąż towarzyszyły dreszcze, a jego jasne przydługie kosmyki włosów okalały jego twarz. Czoło, jak i reszta jego ciała była zroszona potem, a gruby sznur otaczał ciasno, drobne nadgarstki. Czuł jak lina wrzyna się w jego skórę. Rozcięte udo wciąż sprawiało promieniujący ból. Z rany wolno sączyła się krew powodując, że jego ciało z każdą sekundą stawało się coraz bardziej osłabione.
Biały materiał chroniący, wciąż świeżą ranę nieco się poluźnił, a jego zziębnięte i skrępowane dłonie nie były w stanie przewiązać go na nowo.
- Może jednak mi powiesz kim jesteś? - zapytał nagle książę. Park nawet nie uraczył go swym spojrzeniem. Jego ciemne oczy wpatrzone były gdzieś w dal omijając uparcie władcę zwaśnionego królestwa.
Jeon miał nadzieję, że jasnowłosy ustąpi i otworzy usta, jak i wyjawi całą prawdę o sobie. Lecz usłyszał jedynie ciszę i szum wiatru, który obijał się o mury grubych ścian chcąc wtargnąć do środka. Usta młodzieńca wciąż milczały.
Jasnowłosy jedynie skulił się mocniej naciągając na siebie drogi materiał, który podarował mu Jeon.
Ciemnowłosy zagryzł dolną wargę rozumiejąc, że nie uzyska odpowiedzi, a usta tego młodzieńca pozostałą zamknięte niczym jakaś cholerna twierdza do której klucz nie był w jego posiadaniu. Ostatni raz obdarzył Parka spojrzeniem, po czym skierował się ku wyjściu z celi.
Zardzewiałe, okratowane drzwi zaskrzypiały mocno, a nieprzyjemny dźwięk przekręcającego się klucza dotarł do uszu Parka. Podniósł lekko głowę i spojrzał w stronę ciemnowłosego, który właśnie opuszczał królewskie więzienia. Chciał go zatrzymać, lecz zdawał sobie sprawę, że nie mógł mu ufać. Jeon był jego wrogiem i to było piętnem na jego osobie. Był też ostatnią osobą, do której Jimin zamierzał zwrócić się o pomoc.
Masywne drzwi oddzielające królewskie więzienia, jak i tak zwane miejsce hańby i zdrajców zamknęły się za księciem. Zatrzymał się tuż za drzwiami, a następnie skierował się w stronę swojej komnaty. Wszedł do środka, a następnie zrzucił z siebie swą haftowaną koszulę, którą zastąpiła szata sypialna. Lekki materiał okrył jego półnagie ciało przylegając do klatki piersiowej. Położył się na miękkiej pościeli i westchnął głośno.
*
Noc spędzona w celi była dla Parka jedną z tych najgorszych w jego życiu. Nie był przyzwyczajony do takich warunków. Nie był w stanie również zmrużył oczu.
Bał się. Ciągłe krzyki innych więźniów, których oddzielały od niego jedynie kraty.
Temperatura panująca w celi sięgała zera. Od samego rana przez zakratowaną szparę wychodzącą na zewnątrz wkradała się jasna smuga światła, która drażniła jego oczy. Przymknął je lekko chcąc uniknąć kontaktu ze słońcem, które w żaden sposób go nie ogrzewało.
Do jego uszu dobiegły czyjeś kroki. Stawały się coraz głośniejsze, co świadczyło o tym, że ktoś zmierzał w jego kierunku.
- Ty! Wstań! - usłyszał nagle głos jedynego ze sług. Jego ton był podniosły, a wyraz twarzy dość wrogi. Otworzył drzwi celi, w której znajdował się książę i szarpnął go mocno zmuszając do wstania. Z ust jasnowłosego wydał się wręcz okrzyk bólu. Jego udo było w wręcz krytycznym stanie, a ten nagły ruch tylko nasilił cierpienie.
Park upadł z powrotem na wilgotne podłoże szlochając.
- Wstań! - krzyknął mężczyzna nie mając litości.
- B-boli - załkał. Był tak kruchy i delikatny, że każde najmniejsze draśniecie wiele go kosztowało. Prawie nigdy nie doznawał bólu, ani cierpienia, więc każdy nieprzyjemny bodziec odczuwał ze zdwojoną silą.
- Będzie bolało bardziej. Czeka cię chłosta - powiedział.
*
Ciężki materiał został rozsunięty sprawnym ruchem przez wiernego sługę księcia. Bordowe tkaniny ustąpiły miejsca, z czego od razu skorzystały promienie słoneczne, które wkradały się do komnaty. Okno wychodziło na dziedziniec, dlatego o tej porze po rozsunięciu zasłon spotkanie ze słońcem było wręcz nieuniknione.
- Książę, czas wstać - powiedział ciemnowłosy spoglądając w stronę przebudzającego się następcy tronu.
- Och, Taehyung dlaczego tak nagle? - spytał zachrypniętym głosem.
- Niedługo egzekucja jednego z więźniów - odparł spoglądając przez okno gdzie wszystko było już prawie gotowe. Podest, kat, który szykował się do zadania bólu, lub w najgorszym wypadku śmieci.
- Dlaczego zawsze muszę na to patrzeć... - westchnął Jeon podchodząc do misy, którą ówcześnie przyniosła jedna ze służących. Zaczął obywać swoją twarz chcąc się rozbudzić - Potem ci wszyscy ludzie śnią mi się po nocach - dodał wycierając się ręcznikiem, który podał mu Taehyung.
- Rozumiem, ale to tradycja wasza wysokość - powiedział podając Jeonowi przygotowaną wcześniej koszulę
- Niedługo będziesz królem musisz kontrolować królestwo i wiedzieć jaki los czeka zdrajców - dodał Taehyung, a Jeongguk kiwnął głową przyznając swojemu słudze rację.
- Jeongguk zawsze musisz się spóźniać? - szepnął król, gdy jego syn zasiadł tuż obok niego.
- Wybacz ojcze - odparł książę ze skruchą w głosie, lecz w głębi serca pragnął, aby te okropne widowisko go ominęło. Nie rozumiał jak tylu poddanych mogło chcieć oglądać śmierć swych braci. Przecież nikt nie jest bez winy.
Król kiwnął placem dając znak, aby zaczęli.
- Wprowadzić więźnia! - krzyknął mężczyzna stojący po prawej stronie władcy.
Po chwili na dziedzińcu pojawił się strażnik, który popychał przed sobą skazańca. Jeon momentalnie zamarł, a jego serce znacznie przyśpieszyło. Przecież to był ten jasnowłosy młodzieniec, którego znaleźli wczoraj w lesie podczas polowania. Zrobiło mu się dziwnie gorąco. Więzień wciąż miał na sobie jego szatę, która lekko się zsuwała z jego prawego ramienia.
Park szedł powoli nie mając sił. Był prowadzony przez strażnika. Jego dłonie były skrępowane, a nadgarstki posiniaczone. Z jego oczu spływały łzy ukazujące jego strach i niewiedzę o swoim losie. Wzrok utkwiony w ziemię, a kruche ciało z każdym krokiem traciło siły. Jeon spoglądał na niego ze współczuciem.
Strażnik pchnął go na podest. Chwycił jego dłonie i uwolnił nadgarstki, by następnie przywiązywać je ciasno do pala by nie mógł się wyrwać. Szata Jeona zniknęła z jego pleców, a brudna koszula została przerwana odsłaniając, jego nagie plecy. Delikatną skórę od razu musnęło chłodne powietrze.
- Będziesz bity zanim nie wykrzyczysz swojej tożsamości! - powiedział kat biorąc zamach.
Świst bata dotarł do uszu Parka by następnie zatrzymać się na jego delikatnych plecach i wrżnąć się w jego aksamitną skórę. Jeongguk odwrócił wzrok by nie patrzeć, lecz brak widoku uwydatnił mu dźwięk. Dźwięk krzyku tego młodzieńca.
Jasnowłosy poczuł rozrywający ból. Załkał głośno, a łzy opuściły jego oczy. Zadrżał, a ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Nie zdążył nawet przygotować się na kolejne uderzenie nim bat znów ze światem przeciął powietrze i przystał do już poranionych pleców delikatnego księcia.
- Mów! - krzyknął kat znów biorąc zamach i tworząc kolejny podłużny wzór na ciele jasnowłosego. Kolejny głośny krzyk wyrwał się z ust Parka, a szloch odmówił mu możliwości wypowiedzenia jakichkolwiek słów. Jego ciało zsunęło się z podestu, lecz gruby sznur przymocowany do pala nie pozwolił mu całkowicie upaść. Zwisał.
- Wystarczy! - krzyknął Jeongguk wstając nagle.
Kat spojrzał na księcia natychmiast zaprzestając swoich czynności, a bat, który miał ponownie zatrzymać się na delikatnym ciele uderzył w ziemię.
- J-jeongguk usiądź - zaczął król spoglądając na swojego syna - Co zamierzasz? - dodał.
- C-Chcę go do swojej dyspozycji! - krzyknął nagle chcąc tylko, aby kat przestał go biczować. Park drżał będąc osłabionym. Jego oddech był szybki, a jego wręcz nieobecny wzrok odnalazł Jeona - Mam co do niego plany - dodał, a tłum przysłuchiwał się ze zdziwieniem w słowa następcy tronu..
- O czym ty mówisz Jeoongguk? - spytał król, a jego ton stał się wrogi.
- Chcę go jako nałożnika - powiedział mając nadzieję, że te słowa wystarczą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro