°• one •°
Fale uderzające o ląd i silny wiatr, który podburzał ocean - to zjawisko, które widział codziennie, lecz kochał na nie patrzeć. Skłaniało go do refleksji i pomagało wyzbyć się bólu i trudów, jakie ciążyły na jego barkach od najmłodszych lat. Był samotny. Stracił matkę w młodym wieku, a ojca nigdy nie poznał.
Szedł właśnie wybrzeżem, a jego stopy pieściła chłodna woda. Zdawało mu się, że tylko ona może zrozumieć jego ból i każdą z emocji, które wypełniały te młodzieńcze ciało. Ciemne włosy były targane przez silny wiatr, który bawił się nimi, tak samo jak tym na pozór spokojnym oceanem.
Jego ciało okrywała zadarta, stara koszula w odcieniu bieli, która już dawno utraciła swą intensywną barwę - tak samo, jak wnętrze tego człowieka. Był młody, lecz życie pozostawiło na jego duszy wiele ran. Od przykrych doświadczeń po głód i ból.
Nigdy nie miał zbyt wielu pieniędzy. Często musiał chodzić głodny. Zauważył nawet, że okoliczny piekarz, u którego kupował świeże pieczywo bierze od niego o dwie monety mniej. Cenił go, lecz ciemnowłosy przez tą niemą przysługę zmagał się z pretensjami innych, gdy piekarz odmawiał przyjęcia całej sumy.
Zarabiał na życie sprzedając kamienie ukryte w piasku, a takie zajęcie nie czyniło go bogatym, nie przynosząc zbyt wiele dochodu. Starczało mu jedynie na jedzenie i na podatek, który trzeba było regularnie płacić królowi. Lecz miał też długi, które były zaciągnięte jeszcze przez jego matkę.
Władze w miasteczku Pearlsea sprawował król, był on już w podeszłym wieku, lecz wciąż miał chęć i tak zwaną ciągotę do złota. Podatki były wysokie, a ludność biedna. Większość poddanych musiała ofiarować swe ostatnie pieniądze pazernemu władcy. Młody mężczyzna sporadycznie pomagał starszym rybakom, którzy nie mieli w sobie aż tak wiele siły by zarzucić sieci, wtedy przybywało mu kilka moment, które odkładał, lecz z każdym miesiącem było coraz ciężej wiązać koniec z końcem.
Jeongguk był owocem miłości dwojga ludzi, którzy myśleli, że to uczucie da im wszystko. Z opowieści już nieżyjącej matki dowiedział się, iż jego ojciec porzucił ją i jego. Ona nigdy nie wyznała mu kim był. Gdyby wiedział próbowałby go odnaleźć, lecz nie zostawiła mu żadnych informacji na jego temat. Był zdany sam na siebie.
Był jeszcze świt, gdy jego bose stopy dotknęły wilgotnego piasku. Ciemnowłosy lubił tę porę. Samotny spacer po plaży pozwalał uwolnić mu wszystkie męczące go myśli. Często żalił się błękitnej wodzie, mając nadzieję, że kiedyś usłyszy odpowiedź z głębi oceanu.
Bystre oczy w odcieniach błękitu przyglądały się mu wnikliwe, łaknąc każdy najmniejszy szczegół. Lubił na niego patrzeć. Dla niego był on inny niż pozostali śmiertelnicy. Obserwował go codziennie. Zawsze wynurzał się z wody o poranku, by go zobaczyć.
Jego błękitny ogon był ukryty pod wodą. Wystawiał jedynie głowę na powierzchnię, aby móc popatrzeć na tego człowieka, który wywoływał w nim swego rodzaju szczęście - był jego przyczyną.
Żył w tych wodach ponad wiek. Podobała mu się skupiona twarz ciemnowłosego i oczy, który zawsze spoglądały gdzieś w dal. Pierwszy raz ujrzał go, gdy tamten miał zaledwie trzy lata. Z głębi oceanu usłyszał jego radosny śmiech, wiec postanowił wypłynąć na powierzchnię. Właśnie wtedy po raz pierwszy go zobaczył. Ta roześmiana twarz i duże, ciemne oczy połyskujące w słońcu niczym najdrogocenniejsze perły.
Był świadkiem każdej jego porażki, jak i powodzenia. Widział jego radość, jak i smutek, jak i żałobę, która nastąpiła po stracie jego matki. Był przy nim, mimo że tamten go nie widział. Patrzył, jak dorasta i jak pełnoprawnie staje się mężczyzną. Kochał go od momentu, gdy jego oczy po raz pierwszy na niego spojrzały.
Widział, jak codziennie szuka w piasku muszli i drogocennych kamieni by zarobić na chleb. Dlatego za każdym razem sprawiał, że fale wyrzucały ich więcej. Jego uśmiech wystarczył, by ponownie był w stanie mu pomóc, nie zważając na konsekwencje. Tego dnia również rozkazał falom podarować temu człowiekowi nieco więcej bogactw oceanu.
- Dziękuję - rzekł ciemnowłosy w stronę wody, z radością zbierając mieniące się w słońcu kamienie.
Jasnowłosy uśmiechnął się, opierając swoje ciało na dużym kamieniu i patrząc, jak szczęśliwy człowiek zbiera każdą muszlę, ówcześnie przykładając ją do ucha by usłyszeć szum oceanu.
I tym razem ta piękna istota wróciła do wody, gdy tylko ciemnowłosy mężczyzna opuścił plażę, będąc pełen szczęścia.
Młody syren był synem króla oceanu. Wszyscy obarczali go obowiązkami związanymi z objęciem tronu. Czuł presję, która z każdym kolejnym dniem przybierała na sile, pchając go w wir zmartwień. Nie chciał tego. Pragnął być z nim - ze swoim człowiekiem. Cholernie chciał stać się taki jak on. Marzył, by choć na jeden dzień być przy nim, by stać się człowiekiem i uczynić młodego mężczyznę szczęśliwym.
Oceaniczne królestwo wyglądało cudownie. Stado, do którego należał Jimin było dość liczne, jak i najważniejsze w królestwie. Sprawowało pieczę nad wszystkim, dbając o inne oceaniczne stworzenia. Przez taflę wody było widać słońce, które wdzierało się w głąb oceanu, chcąc zamoczyć w nim swe promienie i rozświetlić podwodny świat. Roślinności pokrywały dno, a oceaniczne stworzenia prowadziły tutaj swoje codzienne życie.
Panowały tutaj też pewne zasady, których każdy musiał przestrzegać. Każda z oceanicznych istot miała swój obowiązek nadany przez króla, z którego musiała się wywiązać.
Kolejny poranek, który spędził siedząc na skale czekając na młodego mężczyznę, który zawładnął jego syrenim sercem.
Chciał być taki jak on. Pragnął móc być przy nim i to było jego marzeniem.
- Na co tak patrzysz? - zapytała istota o szmaragdowym ogonie podpływając do Jimina i opierając łokcie o skałę na, której siedział jasnowłosy.
- Na tego człowieka. Jest piękny - westchnął syren umiejscawiając swe spojrzenie w pięknej twarzy ciemnowłosego, który szedł brzegiem - Jego uśmiech i determinacja zmuszają mnie bym codziennie rano czekał aż zjawi się na wybrzeżu, by choć przez chwilę na niego popatrzeć - dodał.
- Więc wyjdź do niego, wyjdź na ląd - zaczął syren spoglądając na księcia oceanicznego świata.
- Taehyung, wiesz, że to nie jest łatwe. To wiążę się z mnóstwem konsekwencji - odparł.
- Jest kilka sposobów - rzekł starszy syren, a jasnowłosa istota zwróciła swe oczy ku niemu.
- Większość z nich ma nieodwracalne skutki- rzekł Park.
- Jest taki, który spowoduje, że będziesz przemieniał się kiedy zechcesz - odparł.
- O czym mówisz? - zapytał jasnowłosy, spoglądając na niego z zainteresowaniem.
- Naszyjnik twego ojca - dodał - Gdy zawieszka spotka się z promieniami zachodzącego słońca nastąpi przemiana, lecz bez wody wytrzymasz jedynie około dwanastu godzin, potem zaczniesz czuć się słabo. Możesz wtedy stracić przytomność. Dłuższe przebywanie poza wodą może skończyć się śmiercią - rzekł - Lecz wtedy wystarczy, że wejdziesz do wody z powrotem - dodał.
Był zdrajcą, który oszukał swego Pana.
_
Opowiadanie powraca ♡
Proszę o zostawienie komentarzy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro