2
Plecy bruneta bolały, niemiłosiernie. Leżał na kanapie obolały, a blodyn spał wtulony w jego bok, co jakiś czas lekko chrapiąc. Z twarzy Aizawy za żadne prośby, nie chciał zejść szkarłatny rumieniec, który był dla niego... Kompromitujący? A szczególnie, jak Hizashi się obudzi. Próbując wyswobodzić się z jego mocnych, ale zarazem ciepłych ramion sięgnął po krople do oczu i spróbował jeszcze raz się uwolnić. Podciągnął się za oparcie i... Udało się, lecz z bolesnym skutkiem. Walnął głową o podłoge. Hizashi wręcz natychmiast się podniósł i rozejrzał do okoła. Skierował swój wzrok na leżącego na podłodze bruneta i cicho zachichotał
-A tobie co tak do śmiechu pacanie? To przez ciebie?
-Przeze mnie?-blondyn otworzył szerzej oczy
-Gdybyś nie tulił się do nie całą noc, nie było by tego
Hizashi zamrugał parę razy, a następnie posłał brunetowi przepraszające spojrzenie. Brunet spiął włosy, wstał i udał się do kuchni, aby zaparzyć sobie kawy. Wstawił wodę i wyciągnął szafki kawę.
-Shouta?- blondyn przyszedł za nim do klasy, oparł się o blat i nachylił nad przyjacielem.
Aizawa poczuł ciepło na policzkach i pare razy zamrugał- Idz się jeszcze połóż- zmarszczył brwi i odwrócił się zalewając swoją kawę.- jest weekend.
-I?-zielonooki uniósł brew i wyciągnął z lodówki sałatkę, ze wczoraj.- możemy się przejść, wypić coś...
-Alkoholu ci już wystarczy Yamada- burknął i przeniósł wzrok na kompana, pijąc kawę.
Blondyn westchnął i zaczął jeść swoją sałatkę.-Przesadzasz- przewrócił oczyma i posłał mu lekki uśmiech
-To idzemy na ten spacer?
Aizawa zmarszczył brwi
-Możemy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro