Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

*Trzy dni później, Avengers Tower*

*Perspektywa Tony'ego*

Wziąłem ostani łyk whiskey i spojrzałem na warsztat w którym siedzę... W sumie to nie wiem ile czasu. Z pewnością bardzo dużo, bo bałagan jaki mnie otacza przewyższa moje wszelkie rekordy w tej dziedzinie. Nawet nie robiłem nic konkretnego, bo nie miałem na to ochoty. Chciałem uniknąć bezsensownych rozmów ze wszystkimi. Hannah zniknęła i znowu nie wraca. Nie potrafię tego znieść! Ostanio, gdy nie było jej pół roku, nie byłem sobą. Teraz też tak jest. Może nie wiedzieliśmy o sobie tak dużo jak każda inna normalna rodzina, ale wiedziałem jedno - kochałem ją, jak nigdy nikogo i nie mogłem jej stracić.

Wstałem w końcu z miejsca i wziąłem się za porządki. Może wtedy zajmę czymś myśli. Nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale zawsze to coś innego niż rozżalanie się nad sobą. Moje zajęcie przerwał mi głos JARVIS'a

-Panie Stark powinien Pan iść na górę - poinformował

-Niby po co? - burknąłem na SI

-Nalegam. Agentka Romanoff czeka.

-Yhh no dobra... - westchnąłem i powlokłem się do windy

Nie chciałem narażać się na wściekłość Nat, więc nie miałem wyboru. Kiedy drzwi windy się otworzyły kamień spadł mi z serca. Zobaczyłem Hannę, która siedziała na kanapie. Miała głowę opartą o ramię Natashy i wyglądała na bardzo zmęczoną. Do tego była blada jak papier, miała worki pod oczami i miała na sobie kilka opatrunków. W salonie oprócz nich zastałem też Thora. Hannah spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. Od razu znalazłem się obok niej i mocno przytuliłem, a ona wtuliła się we mnie z całej siły i zaczęła płakać.

-Dobrze, że jesteś w domu... - powiedziałem gładząc jej włosy

Nie wiem, co się tam stało ani jak potoczyły się wydarzenia, ale Hannah była wykończona. Thor cały czas milczał chodząc po salonie, a Nat tylko śledziła go wzrokiem. Coś było na rzeczy, ale każdy milczał. Po chwili zorientowałem się, że Hannah zasnęła w moich ramionach. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Wyglądała jak tysiąc nieszczęść. W ciemnej pościeli wyglądała jeszcze bardziej blado niż przedtem. Wróciłem do salonu gdzie zastałem już tylko Thora.

-To może powiesz mi, co i jak? - zapytałem siadając wygodnie na blacie w kuchni

-Bardzo dużo się wydarzyło - stwierdził unikając mojego wzroku - Nie wiem, co chciałbyś wiedzieć Stark.

-Najlepiej wszystko. Nie chcę mieć potem żadnych niespodzianek.

-Wojny już nie ma, Thanos już nikomu nie zagraża, a Hannah została teraz stuprocentową Strażniczką Kamieni Nieskończoności.

-W jakim sensie "nie zagraża"? - dopytałem

-Hannah go pokonała w czasie walk.

-Dlatego wygląda tak jak wygląda... - stwierdziłem smutno

-Akurat jeżeli chodzi o jej stan to nie jest wina Thanosa... Przynajmniej nie bezpośrednio. A było gorzej. Na szczęście kilka dni była pod opieką uzdrowicieli z Asgardu, dlatego jest o wiele lepiej.

-Jak to nie bezpośrednio? Thor mów wprost! Nie chce mi się myśleć, co możesz mieć na myśli. - warknąłem na niego

-To Loki ją tak urządził. Ale tak nie do końca... - zaczął blondas

-Co?! Nie no, zabije go! - wściekłem się nie na żarty - Wiedziałem że tak to się skończy!

-Stark! Uspokuj się! - Odynson potrząsnął mnie za ramiona - Loki już też nikomu nie zagraża... W dodatku był wtedy pod wpływem hipnozy Thanosa.

-To nie zmienia faktu że to on ją skrzywdził - fuknąłem na niego

-Loki zginął! Daj spokój... - powiedział puszczając mnie

Potem opowiedział mi o wszystkim, co do tego doprowadziło. O tym, jak Hannah opanowała w końcu moce i o tym, że teraz twierdzi, że śmierć osób ze znamionami to jej wina. Nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać. Z jednej strony dla mnie było plusem brak Lokiego, ale z drugiej strony Hannah jednak coś do niego czuła i teraz obwinia się o to, co się stało... Dlatego jest taka wymęczona. Nie chodzi tylko o stan fizyczny, ale też psychiczny. Podejrzewam, że teraz bardzo rzadko będę widział uśmiech na jej twarzy. Siedziałem w milczeniu dłuższą chwilę na swoim miejscu. Thor znowu chodził nerwowo po całym pomieszczeniu. Czym niewyobrażalnie mnie irytował, ale nawet nie miałem ochoty na zaczepne kłótnie z Blondi Młotkiem, dlatego po prostu poszedłem do pokoju córki. Nadal spała wtulona w pościel na której mocno zacisnęła dłonie. Usiadłem obok i patrzyłem na nią. Podejrzewam, że ta czynność zajęła mi wiele godzin, bo przysnąłem obok, a obudził mnie JARVIS informujący o przybyciu Fury'go. Niezbyt chętnie opuściłem pokój i poszedłem do salonu, gdzie czekał na mnie pirat.

*Asgard*

/W tym samym czasie Odyn udał się do trzech sióstr opiekujących się studnią Losu - a siostry te były Nornami. Były to istoty decydujące o tym, co wydarzy się w naszym życiu. Mogły też zmienić bieg pewnych wydarzeń, ale jak to w świecie bywa - nie ma nic za darmo...

Odyn poszedł tam żeby odzyskać duszę Lokiego. Wiedział, że wszystko co się wydarzyło było jego winą, dlatego nie mógł sobie pozwolić na plamę na honorze. Niestety jego działanie nie wynikało z żadnych szczerych uczuć. Chciał jedynie oczyścić swoje sumienie. Norny nie były głupie i dobrze wiedziały czemu Odyn się u nich zjawił. Wiedziały też, że dba tylko o siebie, dlatego nie zgodziły się na żaden z jego podanych warunków. Nie chciały dać mi żadnej satysfakcji z tego, co by zrobiły.

Wymyśliły własne warunki na które musiał się zgodzić. Urd zażyczyła sobie Sleipnira na własność, Werdandi chciała dostać własną kankę miodu poetów, a Skuld zapragnęła trzech życzeń każdego roku. Odyn nie miał wyboru i wykonał wszystko czego one sobie życzyły i czekał czy łaskawie dotrzymają słowa. A trzeba wiedzieć, że Norny mają bardzo zmienne nastroje i często mącą innym w głowach i rządają wiele nie dając nic w zamian. /

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro